Koncern Shell ogłosił, ze planuje zamknąć posiadaną przez siebie rafinerię ropy w Niemczech. Przyczyną nie jest przy tym spadek popytu na paliwa, ale kwestie prawno-polityczne. A konkretnie – nacisk wypełnienie norm ekologicznych.
Rafineria w Wesseling, w Nadrenii-Północnej Westfalii ma zostać zamknięta do 2025 roku. Obiekt będzie potem przekształcony w zakład produkcji chemicznej, specjalizujący się w wytwarzaniu olejów bazowych. Do tego celu posłużyć mają pracujące tam w tej chwili instalacje do hydrokrakingu.
Plany obejmują jej modernizację – tak, aby dostosować obecną rafinerię do produkcji olejów bazowych zaliczanych do Grupy III. Zakład rozpocznie ich wytwarzanie w drugiej połowie obecnej dekady, zaś zdolności produkcyjne szacuje się w tej chwili na 300 tys. ton rocznie.
Ma to pozwolić na zaspokojenie 9% popytu rynku niemieckiego oraz 40% całości rynku unijnego. Oznaczać to będzie powrót Shella na ten rynek, z którego wycofał się, gdy w 2014 roku zamknął swoje zakłady produkujące oleje bazowe w Pernis, w Holandii.
Celem tych działań jest uparte dążenie kierownictwa Shella do zmniejszenia „śladu węglowego” firmy. W efekcie tych kroków – których związek z realiami ekonomicznymi oraz rentownością firmy jest cokolwiek dyskusyjny – firma chce zmniejszyć emisje zakresu 1 i 2 („Scope 1 and 2 emissions”) o 620 tys. ton rocznie.
Cel emisyjny celem emisyjnym, ale zamykając rafinerię w Wesseling, Shell planuje kontynuować operacje w podobnym zakładzie w Godorf.