Niemiecki socjolog zlecił badania. Polska jak Korea Południowa i Japonia. „Polacy sami w to nie wierzą”

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Rainer Zitelmann Źródło: Wikimedia Commons


– Polacy mają mniej negatywną opinię o bogatych niż Niemcy. Na przykład, 62 proc. Niemców twierdzi, iż bogaci ludzie są egocentryczni, podczas gdy tylko 19 proc. Polaków podziela ten pogląd. Podobnie, 49 proc. Niemców uważa, iż bogaci są chciwi, podczas gdy tylko 25 proc. Polaków się z tym zgadza – mówi dr Rainer Zitelmann, niemiecki ekonomista, socjolog w rozmowie z „Wprost”.


Agaton Koziński, „Wprost”: Dlaczego bogaci ludzie są nielubiani w krajach kapitalistycznych?


Dr Rainer Zitelmann: Na całym świecie zazdrości się ludziom sukcesu, zawsze tak było. I to nie tylko ludziom bogatszym. Na przykład piękne kobiety są również przedmiotem zazdrości. Kiedy słyszę na przykład o kimś, kto ma więcej pieniędzy niż ja, mogę zareagować na jeden z dwóch sposobów: Mogę zapytać: Jak on to zrobił i czego mogę się od niego nauczyć? Albo mogę powiedzieć: „Prawdopodobnie miał po prostu szczęście” lub „Musi być nieuczciwy lub wykorzystywać innych ludzi. Powinni mu odebrać część jego majątku”. Zazdrość przejawia się różnie w różnych krajach.


Od czasów książek Adama Smitha wiadomo, iż bogactwo narodów budowane jest przez wolny rynek. Dlaczego więc kraje, które najbardziej na nim skorzystały, przez cały czas tęsknią za opiekuńczą rolą państwa?


Z czasem ludzie zapominają o przyczynach swojego dobrobytu. Widzimy to dziś w wielu krajach np. w Niemczech.


Kluczem do sukcesu Niemiec było wdrożenie gospodarki rynkowej przez Ludwiga Erharda po II wojnie światowej. Ale potem pojawili się politycy, którzy walczyli o głosy wyborców, obiecując im wszelkiego rodzaju świadczenia socjalne. W pogoni za głosami, ci politycy przebijają się nawzajem obietnicami, choćby jeżeli ich obietnice mogą być finansowane jedynie długiem, co jest oczywiście niezdrowe. I niestety tacy politycy są często wybierani.


Nierówności majątkowe rosną na całym świecie, Thomas Piketty nazywa je „ekstremalnymi”. Kapitalizm najwyraźniej nie wie, jak rozwiązać takie napięcia w najbogatszych krajach. Może więc rola państwa jest w takich sytuacjach kluczowa?


Wiele danych przedstawionych przez Piketty'ego zostało już dawno zdyskredytowanych. Globalne nierówności nie wzrosły w ostatnich dekadach. Ale choćby gdyby tak było, w czym tkwi problem?


Nie interesują mnie nierówności, tylko ubóstwo. A to dwie zupełnie różne kwestie. Piketty wskazuje na wczesne lata 90. jako początek negatywnego trendu. Ale to jest właśnie okres, w którym ubóstwo spadło gwałtowniej niż kiedykolwiek wcześniej w historii! W ostatnich dziesięcioleciach spadek ubóstwa przyspieszył w historycznie niezrównanym tempie.


W 1981 r. bezwzględny wskaźnik ubóstwa wynosił 42,7 proc., w 2000 r. spadł do 27,8 proc., a w tej chwili to poniżej 9 proc. Weźmy na przykład Chiny, gdzie w 1981 r. 88 proc. populacji żyło w skrajnym ubóstwie. Dzięki reformom Deng Xiaopinga liczba ta spadła w kolejnych dekadach do mniej niż 1 proc. Dziś w Chinach jest więcej miliarderów niż w jakimkolwiek innym kraju z wyjątkiem USA. Chiny stały się bardziej nierówne. Ale czy więc lepiej byłoby, gdyby Chińczycy wrócili do ery Mao? Czy Polacy chcą wrócić do lat 80., bo wtedy nie było tylu milionerów? Nie sądzę.


Jakie jest źródło tego braku zaufania do kapitalizmu w świecie zachodnim, który został zbudowany na fundamencie wolnego rynku?
Idź do oryginalnego materiału