Po słowach prezesa Tesli wartość firmy gwałtownie spadła – składając się na stratę w waluacji firmy w styczniu rzędu drobnych 50 miliardów dolarów. Elon Musk otwarcie przyznał bowiem, iż perspektywy sprzedaży EV w najbliższym roku nie są zachęcające, zaś konkurencja i nacisk na cięcie kosztów będą intensywne.
Musk bez wątpienia jest osobą, która ma naturalny talent do operowania słowem. Roztaczanie wizji biznesowych tak, by pozyskiwać miliardy dolarów od inwestorów na swoje projekty – co wielokroć czynił – z pewnością jest bowiem sztuką.
Jego bon moty bywają jednak tyleż chwytliwe, co obarczone długofalowymi konsekwencjami. Jak na przykład sytuacja sprzed dwóch miesięcy, gdy zasugerował prezesowi Disney’a oraz innym, by, parafrazując, oddalili się niezwłocznie, jeżeli chcą wymusić na nim stosowne zachowania polityczne.
Tym razem obeszło się bez barwnych sformułowań, jednak to, co prezes Tesli „chlapnął”, przyniosło skutek równie wymierny.
Jest ciężko, a będzie jeszcze bardziej
Elon Musk przyznał mianowicie, iż sprzedaż samochodów elektrycznych Tesli w tym roku najpewniej spadnie. I to mimo planowanych obniżek cen. Musk niedwuznacznie zasugerował przy tym, iż dla Tesli bardzo istotna byłaby ochrona celna rynku amerykańskiego.
Jego firma, posiadająca zakłady m.in. w Teksasie i Nevadzie, walczy bowiem z zaciekłą konkurencją ze strony chińskich producentów EV. Ci ostatni nie tylko korzystają z niższych kosztów pracy i materiałów oraz luźniejszych norm środowiskowych. Branża ta uważana jest za dotowaną przez chińskie władze, zaś jej ekspansja zagraniczna ma być wspierana przez politykę Pekinu.
By sprostać temu wyzwaniu, Tesla koncentrować się ma w tej chwili na produkcji tańszych, masowych modeli. Wchodzą one jednak dopiero do produkcji. Tymczasem aktualnie obecne w ofercie modele miały „dotrzeć do granicy” możliwych obniżek kosztów. Stąd też, by zwiększyć sprzedaż, firma musiałaby zmniejszyć marżę i przychód.
Musk jako Kasandra
Słowa owe ewidentnie nie uspokoiły rynku – a wprost przeciwnie. Kurs akcji Tesli zdążył dziś bowiem spaść już o ponad 8%. W ujęciu miesięcznym strata wynosi już 16,4%. Oznacza to spadek waluacji firmy o ponad 50 miliardów dolarów – a na tym prawdopodobnie nie koniec.
Sytuacja ta wpisuje się bowiem w ciężkie chwile dla rynku samochodów elektrycznych. Po okresie zachłyśnięcia się nowym, innowacyjnym i „ekologicznym” rozwiązaniem, entuzjazm w naturalny sposób opadł. Co więcej, większość kierowców nigdy nie przekonała się do EV, a dla niektórych przywiązanie do samochodów spalinowych oraz oferowanych przez nie zalet (jak niezawodność czy autonomiczność) jest wręcz emblematyczna.
Wszystko to składa się na mało zachęcającą perspektywę wyników w nadchodzącym roku. Spadki dotknęły w związku z tym także innych producentów – takich jak Fisker, Lucid czy Rivian. Także więksi producenci, którzy próbują zaangażować się na rynku EV, jak Ford, notowali w styczniu straty kursu.
Ich spadki były znaczące, ale mniejsze – od 1% do 2,5%. Z drugiej strony, nastąpiły one bez pomocy złotoustego Muska, którego predylekcja do wolności słowa, również wtedy, gdy nie jest to rozsądne biznesowo, niekiedy bierze lepsze.