Wiele razy wspominałem w swoich tekstach o filozofii inwestycyjnej, jaką prezentował Peter Lynch (tu znajdziesz jego historię). W głowie zawsze mam sporo jego cytatów, a do tego materiału zainspirowało mnie powiedzenie „Never Get Out Of The Market”, a więc nigdy nie bądź poza rynkiem. Dla wielu prawdopodobnie będzie to mocno kontrowersyjne. Jak to? Rynek spada, a ja mam siedzieć i patrzeć? Moja inwestycja zarobiła, a ja mam nie realizować swoich zysków?
Dokładnie tak. jeżeli nie jesteś traderem (99% z osób nie jest traderem, choćby jeżeli lubi tak o sobie mówić) i nie potrzebujesz gotówki, to wychodzenie poza rynek i czekanie jest najgorszym podejściem. Nigdy nie wiesz, jaka sesja na rynku będzie jutro, a wpływ pojedynczej sesji na wynik całego portfela w długim terminie potrafi być gigantyczny.
Jeden dzień na rynku potrafi zmienić wszystko
Pośród wszystkich dni sesyjnych, które spotkasz na giełdzie, większość będzie nudna i mało ekscytująca. Zwłaszcza dla inwestora, który nie jest przesadnie aktywny. Ruchy głównych indeksów o więcej niż 2% w ciągu sesji, to bądź co bądź rzadko spotykana sytuacja.
Wśród statystycznie nudnych w większości dni zdarzają się jednak te wybitne. Problem w tym, iż nigdy nie wiesz, którego dnia indeksy zachowają się wybitnie lepiej od średniej. Jeśli jednak pominiesz przypadkiem akurat ten dzień, który okazał się jednym z lepszych, to twoja finalna stopa zwrotu mocno ucierpi. choćby jeżeli mierzysz swój horyzont w latach. Tu warto spojrzeć poniżej na analizę stóp zwrotu dla poszczególnych dekad na indeksie S&P od 1930 roku.
Stopy zwrotu dla każdej dekady dla S&P500 z pominięciem najlepszych i najgorszych 10 dni
Obok stóp zwrotu w każdej dekadzie widać również, jaka stopę zwrotu udałoby się osiągnąć, gdyby pominąć zaledwie 10 najlepszych oraz 10 najgorszych dni w całym 10-letnim okresie. Różnice są ogromne. To idealna wizualizacja potęgi procentu składanego w długim okresie. Pomijając zaledwie 10 najgorszych dni w całej dekadzie, okazałoby się, iż nasz ogólny wynik jest kilkukrotnie większy.
Ten kij ma jednak dwa końce. Pominięcie zaledwie 10 najlepszych dni sprawia, iż nasz ogólny wynik będzie kilkukrotnie gorszy. Tylko iż jak wspomniałem, nigdy nie wiadomo, jaki dzień będzie jutro. Być może będzie nudny, a być może będzie to jedna z najlepszych sesji w całej dekadzie.
Na polskim rynku jest tak samo
Analogiczne zestawienie dla o wiele młodszego polskiego rynku będzie wyglądało bardzo podobnie. Sprawdzaliśmy to szerzej we wpisie: „Kiedy warto inwestować? Najlepsze dni, tygodnie i miesiące na GPW” dla okresu od 03.01.2000 do 17.03.2021. Pominięcie zaledwie 10 najlepszych lub 10 najgorszych dni w całym tym okresie przekłada się na finalną stopę zwrotu równie mocno, jak w przypadku S&P500. Poszukiwanie takich dni to jednak czysta ruletka, która w długim terminie może przynieść więcej strat niż korzyści.
Stopy zwrotu dla polskich indeksów w okresie 03.01.2000 – 17.03.2021 z pominięciem najlepszych i najgorszych 10 dni
Nie wierzę w magiczne zdolności przewidywania, którego akurat dnia warto stać z boku rynku. Moje doświadczenia i obserwacje od lat tylko bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, iż szukanie idealnych punktów wejścia, czekanie na spadki itp. generują dla portfela większą stratę niż potencjalne korzyści.
Jeśli znalazłem dobrą w swoim przekonaniu inwestycję i konsekwentnie realizuje ona cele, jakie sam przed nią postawiłem (spółka, nie jej kurs), to nie rozstaję się z pozycją. W długim terminie dobry biznes się broni. W krótkim terminie z kolei może po prostu nie zdążyć, przełożyć się na cenę akcji. Podobne podejście stosuję, gdy buduję ekspozycję na całe rynki. Dzienny lub choćby tygodniowy trading na indeksach / funduszach ETF ma dla większości osób naprawdę małą szansę na sukces, a jedynie podbiją koszty prowizyjne.
Wartość akcji nie zawsze odpowiada wartości wewnętrznej firmy
Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Dobry timing traci na znaczeniu w długim okresie
Inwestorzy stojący poza rynkiem często boją się, iż trafią na „zły moment”. Nie kupią teraz, bo przecież albo spada, albo już za mocno wzrosło. Tymczasem najgorsze, co może robić inwestor to stać z boku. Nawet fatalny rynkowy timing w długim terminie bije bierność.
Ciekawe badanie zrobił Schwab Center na bazie indeksu S&P500 w latach 2001 – 2020. Jak zmieniłoby się 2000 dolarów (48000 USD zainwestowane w 20 lat) inwestowane każdego roku w indeks S&P500 w zależności od tego, czy podejmujemy decyzję w najlepszym możliwym momencie roku? Inwestor miałby kapitał rzędu 151 391 USD. Mówimy tu jednak o kimś, kto zawsze ma idealny timing. Na przeciwnym biegunie osoba, która zawsze kupowała w najgorszym momencie roku finalnie osiągnęłaby wynik 121 171 USD. Pewnie iż gorzej, ale w porównaniu z biernym czekaniem i tak okazało się 3x lepszym wynikiem.
Wyniki hipotetycznego portfela w różnych scenariuszach „timingu”
Prawdziwy inwestor powinien raz na zawsze wbić sobie do głowy, iż krótkoterminowe przewartościowanie lub niedowartościowanie spółki oraz całego rynku jest czymś całkowicie normalnym i nie zawsze wymaga reakcji. Oczywiście w idealnym świecie każdy wykorzystywałby taką wiedzę sprzedając na górce i kupując w dołku, ale idealny świat na rynku jednak nie istnieje. Większość będzie na tym po prostu tracić pieniądze. Po co?
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk