Nowe auto w domu – Hyundai Ioniq hybrid. Pierwsze wrażenia.

oszczednymilioner.pl 1 dzień temu

27 maja 2025 r. odebrałem kolejny samochód – tytułowego Ioniqa w hybrydzie. Przejechałem nim od tego czasu ok. 1000 km. Mogę więc podzielić się pierwszym wrażeniem.

Dlaczego hybryda? Dlaczego Ioniq?

Po co? Dlaczego? Jak napisał pewien krytyk literacki o ślubie słynnego pisarza. Otóż, wybieram się w tym roku w daleką podróż (1500 km w jedną stronę), w składzie 5 osób, z których 3 mają pow. 1.8 m wzrostu. Alfa Romeo Giulietta – super na autostrady, ale bagażnik niewielki. Postanowiłem – czas na zmiany.

Hybryda wydawała się kompromisem pomiędzy kosztem eksploatacji i użytecznością (elektryk Kona zostaje dla żony). A Ioniq dysponował dwoma ważnymi punktami przewagi nad Toyotą Auris II, Priusem IV czy Lexusem CT:

  1. skrzynią dwusprzęgłową – znacznie lepszą na autostrady (niskie obroty, cicho w środku),
  2. obszernym wnętrzem.

Poza tym, trafiał mi się egzemplarz z małym przebiegiem (87kkm w aucie z 2017 r.) poniżej ceny rynkowej (45k „na gotowo” z pakietem startowym i zimówkami), przy cenie rynkowej 50k (+ 2,5 tys. zł pakietu startowego).

Wyszło znacznie taniej niż Camry czy Lexus ES, które to samochody też rozważałem.

Pierwsza trasa.

Prowadziła z okolic Piły: 130 km krajówkami, powiatówkami i 415 km ekspresówkami i autostradami. Wrażenia pozytywne. Wygoda, dobre fotele, audio, wyposażenie, komfort skrzyni biegów i niskie spalanie – średnia 5.3 l/100 km.

Spokojnie da się jechać 140 km/h mając nieco ponad 2.700 obr./min. na budziku. Gładkie przyspieszenia, żeglowanie. To tygrysy lubią najbardziej.

Największe zdziwienie? Hamulec ręczny uruchamiany nogą (dodatkowy pedał przy lewym słupku) – jak w starym Mercedesie.

Druga trasa.

Młody grał mecz w odległym o 93 km mieście. Jechaliśmy we trójkę (z żoną). Ok. 40 km dwupasmówki, 40 km po miastach i reszta (106 km) krajówką. Spalanie 4.4 l/100 km. Nieźle. Wszyscy się zmieścili – bagażnik 442 l.

Miasto.

Żywioł hybrydy. Kilka tras i wniosków.

Krótkie odcinki (ok. 1 km) – 7 l/100 km (pamiętacie wartości Octavii TDI?). Od razu nie da się jechać na prądzie, silnik spalinowy musi odrobinę podnieść temperaturę własną.

Typowe wyjazdy (3 km, chwilę postoi – powrót) – 6 l/100 km.

Kręcenie się po mieście (15-20 km) – schodzimy do 4.2 l/100 km.

Gorzej niż w Priusie, Aurisie, Lexusie (obiecuję test porównawczy), ale sporo lepiej (zwłaszcza pierwszy kilometr) niż w jakiejkolwiek benzynie 1.6. Ba, choćby 1.0 TSI w Kamiqu wynik wynosił:

  • 1km – 12.3 l/100 km (test portalu Auto Centrum),
  • 3 km – 9.6 l/100 km (test portalu Auto Centrum),
  • miasto – 8.0 l/100km (własne).

Ponieważ mamy do czynienia z silnikiem GDI (wtrysk bezpośredni) – wóz trudno zagazować.

Auto pomimo wielkości (447 cm długości) dzięki czujnikom i kamerze cofania sprawdza się nieźle (chociaż z Fiatem 500 nie ma porównania). Auris II jest o 20 cm krótszy, a Prius IV o 10 cm dłuższy.

Sylwetka.

No cóż, nie rzuca się w oczy, ale wygląda jak typowy liftback. Moim zdaniem ładniejszy od Priusa IV, bo zwyczajny. Trochę brakuje wersji kombi (Auris ją ma), ale nie każdy co tydzień wozi szafę (słowa mojego syna).

Osiągi.

Jak w instrukcji Rollsa – wystarczające. W testach 9.9s/0-100km w oficjalnych pomiarach 10.8 s/0-100 km.

Prędkość maksymalna – 185 km/h. W Polsce – da radę.

Trochę złości mnie charakterystyka zawieszenia – miękkie i podatne na poprzeczne nierówności.

Podsumowanie.

Nie szaleję z emocji, ale Ioniq spełnił swoją rolę. Pali niewiele, świetnie zachowuje się w trasie, ma sporo miejsca dla pasażerów i obszerny, jak na hybrydę, oraz ustawny bagażnik z dobrym dostępem (4 opony 17-tki zmieścił bez kładzenia foteli).

Idź do oryginalnego materiału