Nowe ministerstwo nie będzie jednak superresortem. "OZE zostaje u nas"

13 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


- OZE zostaje u nas - potwierdziła w środę minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska po tym, gdy premier Donald Tusk ogłosił powołanie Ministerstwa Energii. Oznacza to, iż nie wszystkie tematy związane z energetyką będą skupione w rękach nowego ministra Miłosza Motyki. Jak wskazują eksperci, stoją przed nim ambitne zadania, słyszymy też głosy krytyczne co do braku oddania całego sektora jednemu resortowi.


Rekonstrukcja rządu przyniosła zarówno zmiany strukturalne, jak i personalne. Część osób pożegnała się ze stanowiskami wskutek likwidacji resortów, część ministrów została wymieniona na innych. W rządzie pojawiły się także nowe funkcje, będące wynikiem łączenia zadań innych jednostek. Tak stało się w przypadku Miłosza Motyki, dotychczasowego wiceministra klimatu i środowiska, który stanął na czele nowego Ministerstwa Energii.
- Miłosz Motyka był aktywnym współtwórcą regulacji sektora energetycznego m.in. biorąc udział w przygotowaniu ustawy odległościowej, więc nie jest "człowiekiem znikąd". Jego nominacja mogła być oczekiwana przez PSL, jako wkład Polskiego Stronnictwa Ludowego w rekonstrukcję rządu - zauważył ekspert ds. energetyki, Wojciech Jakóbik. Reklama


Premier Donald Tusk podkreślił, iż nowe ministerstwo będzie skupiać kwestie, które dotychczas były w gestii częściowo ministra klimatu i środowiska i ministra przemysłu.
- Resort przemysłu i energia będą skupione w jednym w ręku, Gwarantuję także pełną współpracę nowego ministra energii pana Miłosza Motyki z dotychczasowymi moimi partnerami, którzy kwestiami energetyki się zajmowali (...) tak, aby już jednoznacznie uspójnić politykę energetyczną, żeby nie było rozsypania tych decyzji w różnych miejscach: czy to jest energetyka jądrowa, czy to są SMR-y, czy to są regulacje energetyczne. To wszystko musi być w jednym centrum i tak się stanie - powiedział szef rządu.


Powrót po latach do resortu energetycznego


Utworzenie resortu energetycznego nie jest niczym nowym w historii polskiej polityki, choć w przypadku gabinetu Tuska to debiut. Po raz pierwszy takie ministerstwo powstało w 1949 roku. Przez kolejne lata resort zmieniał nazwę na Ministerstwo Energetyki i Energii Atomowej czy Górnictwa i Energetyki - do 1987 roku. Po transformacji kompetencje w tym zakresie były dzielone na różne osoby - do roku 2015, gdy w rządzie Beaty Szydło pojawił się Krzysztof Tchórzewski jako minister energii.


Ministerstwo uległo likwidacji cztery lata później, w 2019 roku, gdy w jego miejsce utworzono Ministerstwo Aktywów Państwowych, działające do dziś. Kilka miesięcy później powstało Ministerstwo Klimatu, później przekształcone w Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które przejęło zadania związane z energią.
To jednak nie koniec zmian, bo w marcu 2024 roku swoją działalność rozpoczęło Ministerstwo Przemysłu, które zajmowało się górnictwem, a od lipca ubiegłego roku także energetyką jądrową. W praktyce oznaczało to bowiem podział tematów związanych z energią na dwa resorty. MKiŚ zajmowało się energetyką odnawialną, zaś MP - energetyką konwencjonalną i zupełnym jej przeciwieństwem, a więc atomem.
- Z punktu widzenia zarządzania energetyką należałoby skoncentrować kompetencje regulacyjne w sektorze energetycznym w jednym resorcie - ocenił Jakóbik, w odpowiedzi na pytanie Interii Biznes o zasadność nowego podziału. - Ponadto należałoby wzmocnić funkcję Pełnomocnika Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej np. czyniąc go ministrem "bez teki", po to, żeby szybciej przyjmować przepisy i lepiej nadzorować megaprojekty energetyczne - dodał.


OZE przez cały czas w rękach MKiŚ


Reforma ogłoszona w środę przez Tuska ma w założeniu uporządkować odpowiedzialność między resortami w zakresie energetyki. Jednak nie będzie tak, iż wszystkie tematy z nią związane będą w rękach Motyki.
- Kontynuujemy pracę równie ciężką również po nowej odsłonie. (To są - red.) te same wyzwania: środowisko, klimat, w tym odnawialne źródła energii i energetyka prosumencka, która zostaje u nas. (...) OZE zostaje u nas - powiedziała niedługo po środowej konferencji szefowa MKiŚ Paulina Hennig-Kloska, dodając, iż postulowała za połączeniem się tematów energetycznych w jedną całość.
Jak wynika z informacji uzyskanych przez Interię Biznes w praktyce będzie to oznaczało, iż tematy związane z energetyką wiatrową na lądzie, offshore czy fotowoltaiką przez cały czas pozostaną w obszarze odpowiedzialności MKiŚ. Motyka z kolei będzie odpowiedzialny za obszar związany z tym, czym zajmowało się Ministerstwo Przemysłu, a więc energetyką konwencjonalną (węgiel), gazem i energetyką jądrową, a także ciepłownictwem. Taki podział wynika z ustawy o działach administracji rządowej - OZE zawiera się w części zadań związanych nie z energią, a klimatem, który pozostaje u Hennig-Kloski.
ME będzie również zajmowało się mrożeniem cen prądu i będzie sprawowało nadzór nad Polskimi Elektrowniami Jądrowymi. Jak słyszymy, nadzór nad nią, a więc zadania Polskiej Agencji Atomistyki, przez cały czas będzie sprawowany przez resort klimatu i środowiska. Co ważne, kwestiami związanymi ze spółkami z udziałem Skarbu Państwa, działającymi w energetyce, przez cały czas będzie zajmować się Ministerstwo Aktywów Państwowych.
- Przed ministrem Motyką szereg wyzwań. Należy tu wskazać między innymi finalizację prac nad strategiami energetycznymi. Choć rozwój OZE pozostaje, póki co, w zakresie kompetencji MKiŚ, to nowe ministerstwo energii będzie musiało zmierzyć się z konsekwencjami prawdopodobnego niepowodzenia liberalizacji reguł odległościowych, co utrudni osiągnięcie ambitnych celów z projektu KPEiK - zauważył Michał Smoleń, kierownik Programu Badawczego Energia i Klimat w Fundacji Instrat.


Ambitne zadania dla nowego resortu energii


Smoleń dodał, iż kolejnym ważnym zagadnieniem będzie przyszłość mechanizmów stabilizujących polski system energetyczny.
- Wydaje się, iż w tych tematach propozycje legislacyjne mają szansę na aprobatę nowego prezydenta. Potencjalny polityczny konflikt mógłby natomiast negatywnie wpłynąć na rozstrzygnięcia wokół górnictwa. Zapotrzebowanie na krajowy węgiel energetyczny będzie dalej spadać, a dotacje będą coraz większym obciążeniem dla budżetu - potrzebujemy zamiast tego nowego scenariusza redukcji wydobycia, dostosowanego do realiów krajowej energetyki - ocenił
- Temat OZE zostaje w MKiŚ, natomiast KPEiK będzie wymagał współpracy resortów. Problem rozsiania zagadnień energetycznych pomiędzy różne ministerstwa nie zostaje więc automatycznie wyeliminowany. Osobno pozostaje także nadzór nad spółkami energetycznymi (MAP), co akurat należy ocenić pozytywnie - komentuje ekspert Instrat.
Aleksander Śniegocki, kierownik Projektu Energia i Klimat w WiseEuropa, zauważył natomiast, iż Ministerstwo Energii nie ma kluczowych dla powodzenia transformacji energetycznej kompetencji związanych z rozwojem OZE ani też kontroli nad środkami na finansowanie inwestycji, które pozostają w nadzorowanym przez MKiŚ Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i w Banku Gospodarstwa Krajowego, gdzie kluczową rolę odgrywać będzie minister finansów i gospodarki.
- Minister Motyka musi w najbliższych miesiącach przedstawić spójną wizję funkcjonowania nowego resortu i przekonać zarówno większość sejmową jak i nowego prezydenta do niezbędnych zmian w ustawie o działach, a także ustalić z MKiŚ oraz MFiG nowe podejście do nadzorowania finansowania transformacji. Kluczowym narzędziem może tu być nowa Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku, która powinna przekładać zapisy KPEiKu opracowane w dotychczasowym MKiŚ na konkretne i ambitne zadania dla rządu - komentuje ekspert.


Kwestie regulacyjne i właścicielskie w energetyce to dwa tematy


W rozmowie z Interią Biznes były minister gospodarki i wicepremier w rządzie Jerzego Buzka Janusz Steinhoff przyznaje, iż popiera pomysł powstania resortu energetycznego.


- Sam fakt, iż powstało Ministerstwo Energii odbieram pozytywnie, zdecydowanie jest to dobry ruch. Układ, w którym pomieszano kompetencje ministra środowiska z ministrem energii był układem nieracjonalnym, podobnie jak stworzenie Ministerstwa Przemysłu. Ta decyzja była sprzeczna z ustawą o działach administracji państwowej - ocenia.
Nie szczędził jednak słów krytyki co do podziału kompetencji, uważając, iż kwestie OZE również powinny znaleźć się w nowym resorcie. Jego zdaniem najpierw należałoby znowelizować ustawę, a dopiero później zmieniać strukturę części rządu. Jednocześnie przestrzegał, iż nie można mieszać kompetencji ME i MAP.
- Zakładam, iż Ministerstwo Energii będzie zajmowało się przede wszystkim funkcjami regulacyjnymi, a nie właścicielskimi. Od właścicielskich funkcji w odniesieniu do podmiotów Skarbu Państwa jest minister aktywów państwowych. Nie można bowiem regulacji zastępować - tak jak w czasach PRL - prymitywną polityką właścicielską, mam nadzieję, iż tak nie będzie - mówił były wicepremier.


Wiceministrami energii powinni zostać menedżerowie?


Jednocześnie Steinhoff uważa, iż administracja państwowa jest nadmiernie upolityczniona.
- Nie widzę uzasadnienia, aby wiceministrami były osoby delegowane przez poszczególne partie. Poziom wiceministrów nie powinien być absolutnie polityczny. Byłem przez cztery lata ministrem, ale sobie nie przypominam, żeby jakakolwiek partia delegowała kandydata na wiceministra. Poza sekretarzami stanu wiceministrowie byli powoływani przez premiera na mój wniosek, w oparciu o kryteria merytoryczne, a które były potrzebne do realizacji programu mojego ministerstwa - powiedział.
Nasz rozmówca wskazuje, iż w nowym resorcie na stanowisku widziałby przede wszystkim ekspertów z doświadczeniem z branży, np. menedżerów, którzy zarządzali spółkami energetycznymi. Zaś jako jeden z priorytetów dla resortu Motyki wskazuje zmianę harmonogramu wygaszania kopalń.
- On jest nieaktualny i nie ma ani jednego ministra, który by się zabrał za rozwiązanie tego problemu. Ministerstwo Przemysłu to był absolutnie nietrafiony pomysł i dlatego straciliśmy dwa lata. W górnictwie nie podejmuje się jakichkolwiek racjonalnych działań - wydaje się duże środki na wspieranie wydobycia węgla, zamiast te pieniądze wykorzystać na restrukturyzację branży. Potrzebne są zdecydowanie racjonalne i szybkie działania - podsumował.
Paulina Błaziak, Emilia Chlipała-Faltyn
Idź do oryginalnego materiału