Nowe złoto XXI wieku? Michael Burry, bohater Big Short, inwestuje w wodę! Też powinieneś?

10 godzin temu

Kiedy Michael Burry – tak to ten, co przewidywał krach w 2008 roku i którego znasz z filmu Big Short – miał wybrać kolejny wielki trend inwestycyjny, to nie postawił jakiś czas temu na AI, Bitcoina czy ropę. Postawił… na wodę.

Tę wodę, co codziennie odkręcasz w kranie, a która dla ponad 2 miliardów ludzi na świecie wciąż jest dobrem luksusowym.

Woda powoli zaczyna być traktowana nie tylko jak zasób naturalny, ale strategiczne aktywo XXI wieku. Nie chodzi tu o handlowanie beczkami, ale o całą infrastrukturę, która pozwala tę wodę dostarczyć, oczyścić i zabezpieczyć.

Czy więc na wodzie da się zarobić? A jeżeli tak, to jak? W tym materiale pokażę Ci, jak wygląda realne inwestowanie w wodę i czy faktycznie możesz w tym naśladować Burry’ego.

Nowe złoto XXI wieku? Michael Burry, bohater Big Short, inwestuje w wodę! Też powinieneś?

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących

Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/aKgIe

Globalny kryzys wodny

XXI wiek to epoka walki o surowce. W XX wieku wojny toczyły się o ropę. Dziś coraz częściej mówi się, iż kolejne konflikty będą o wodę.

Woda wydaje się na początku czymś niewyczerpanym. Odkręcasz kran i leci. Jednak zaledwie 2,5% całej wody na Ziemi to woda słodka, a z tego tylko niewielki ułamek jest dostępny w formie nadającej się do użytku przez człowieka. Reszta to lód, lodowce lub trudno dostępne wody gruntowe. Niby więc woda jest wszędzie, ale szacunki mówią, iż ponad 2 miliardy ludzi nie ma stałego dostępu do bezpiecznej wody pitnej.

Tymczasem według ONZ do końca dekady popyt na słodką wodę może przewyższyć dostępne zasoby o 40%.

Kto zużywa najwięcej wody?

Jeśli spojrzymy na globalny „budżet wodny”, łatwo zobaczyć, iż największym konsumentem jest tu rolnictwo, które odpowiada za zdecydowaną większość zużycia słodkiej wody na świecie. Drugi w kolejności jest przemysł i energetyka: od chłodzenia elektrowni, przez chemikalia, po produkcję półprzewodników. Na końcu tego łańcucha jesteśmy my – zwykłe gospodarstwa domowe.

Ten porządek wielkości jest kluczowy. Gdy w mediach słyszymy o oszczędzaniu wody w domach, to w zasadzie nie ma to większego znaczenia. Prawdziwe pole bitwy to uprawy, zakłady przemysłowe i elektrownie.

Rosnące zapotrzebowanie

Wykres pokazuje wam, jak zmieniło się zapotrzebowanie na wodę od 2005 roku do 2030 (prognozy wpływają na wykres dopiero od 2021). Po lewej estymowane zapotrzebowanie w mld metrów sześciennych. Po prawej wzrost tego zapotrzebowania w ujęciu procentowym od 2005 roku. Nie ma obszaru na świecie, który zwiększyłby swoje zapotrzebowanie w 25 lat o mniej niż 40%, a w skrajnych wypadkach mowa choćby o prawie 300% wzrostu.

Do tego kierunek rozwoju wielu gałęzi gospodarczych nie ogranicza popytu na wodę, a wręcz go pogłębia. Niedobór wody potrafi jednak wywołać sporo problemów.

Susze, ceny i realne skutki

Kalifornia, Hiszpania czy Australia to regiony, które w ostatnich latach przeżyły dramatyczne susze, co odbija się bezpośrednio na cenach żywności. Mniej wody, to gorsze plony, a to wyższe ceny na globalnych rynkach. Ceny kawy w ostatnich latach to tylko jeden przykład. I ktoś może powiedzieć, iż susze zdążają się od zawsze. Jasne, to prawda. Tylko kwestią pozostaje ich częstotliwość, bo gdybyśmy dysponowali nadmiarem słodkiej wody, to suszy można łatwiej przeciwdziałać.

Zielona energia, ale mokra

Często mówi się, iż zielona transformacja to droga do ratowania planety. Rzadziej wspomina się o tym, iż energia odnawialna i technologie niskoemisyjne potrzebują też ogromnych ilości wody. Elektrownie jądrowe i cieplne chłodzone są wodą, a przemysł chemiczny i stalowy nie istnieje bez stabilnego dostępu do wody.

Nawet półprzewodniki, które mają napędzać cyfrową rewolucję i sztuczną inteligencję, wymagają „ultraczystej” wody w procesie produkcji. W procesie litografii każda warstwa krzemu musi być dokładnie oczyszczona z najmniejszych cząsteczek kurzu, chemikaliów czy metali. Do tego używa się wodę filtrowaną do tego stopnia, iż zawiera mniej niż miliardową część zanieczyszczeń.

W skrócie – choćby obecne przemiany gospodarcze i najnowsze technologie potrzebują wody i będą jej potrzebować według raportów coraz więcej.

Ten wykres pokazuje wzrost zapotrzebowania na wodę od 1960 roku do 2014 roku. Wykorzystanie przez gospodarstwa domowe rosło tym okresie zdecydowanie najszybciej. To pokłosie bogacenia się ludności i chociaż nominalnie ten przyrost jest nieistotny w porównaniu ze wzrostem użycia przemysłowego, to dobrze pokazuje, iż popyt na wodę stale rośnie.

Więcej ludzi, więcej potrzeb

Trwający przyrost populacji globalnej na pewno nie poprawia tu prognoz. Do 2050 roku na świecie będzie żyło blisko 10 miliardów ludzi, co oznacza wzrost o około16%. To z kolei dalszy wzrost zapotrzebowania na żywność (czyli wodę), energię (czyli wodę) i samą w sobie… wodę.

Czy woda stanie się aktywem?

Skoro więc mamy towar, który stawać w teorii będzie się coraz bardziej deficytowym, to może warto uwzględnić to w swoich portfelach? Może woda ma potencjał do tego, żeby stać się jednym z kluczowych aktywów drugiej połowy XXI wieku?

Świat finansów próbuje znaleźć sposób, żeby odpowiednio to wycenić, ale zarabianie na wodzie, nie jest tak proste jak na cenach ropy czy złota.

Kilka lat temu na giełdzie CME wprowadzono indeks Nasdaq Veles California Water Index (ticker: NQH2O). Jego zadaniem było stworzenie narzędzia dla rolników, plantatorów czy dużych firm zużywających wodę w Kalifornii, aby mogli się zabezpieczać przed wahaniami cen dostępu do wody.

Jak to działa? To kontrakty rozliczane gotówkowo. Inwestor rozlicza różnicę w cenie indeksu, ale nie odbiera fizycznego towaru. To jednak narzędzie ekstremalnie niszowe, które charakteryzuje się superniską płynnością, a obroty są symboliczne w porównaniu z ropą czy gazem.

Odbiorcą docelowym jest rolnik i użytkownik przemysłowy, a nie spekulant. W Europie jednak taki instrument jest w zasadzie nierealny do powstania. Regulacje w USA są w tym wypadku diametralnie inne od europejskich.

Woda jako prawo, nie towar

W Europie ceny wody najczęściej ustalane są przez państwo albo lokalnych regulatorów. To władze samorządowe decydują o taryfach, a wodociągi funkcjonują jako spółki komunalne pod ścisłą kontrolą władzy. W Stanach Zjednoczonych, a szczególnie w Kalifornii, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tam system jest znacznie bardziej zdecentralizowany i oparty na mechanizmach rynkowych. Nie istnieje jedna cena narzucana przez państwo – zamiast tego funkcjonuje system tzw. water rights, czyli praw do poboru wody.

Te prawa mają charakter historyczny, gdzie działa zasada „first in time, first in right”, czyli kto pierwszy uzyskał dostęp do źródła, ten ma priorytet. Rolnicy, miasta czy zakłady przemysłowe mają przypisane określone prawa do czerpania wody i mogą nimi handlować. W praktyce oznacza to, iż woda w Kalifornii staje się swoistym aktywem, które można sprzedać, dzierżawić lub kupić. Szczególnie w okresach suszy takie transakcje nabierają znaczenia, bo pozwalają przerzucać prawa tam, gdzie są najbardziej potrzebne.

Ponieważ prawa do poboru wody można kupować i sprzedawać, kształtuje się rynek wtórny, a ceny są różne w zależności od regionu, jakości wody, sezonu czy poziomu deficytu. To właśnie dla uśrednienia tych transakcji powstał indeks Nasdaq Veles California Water Index (NQH2O), który stanowi on punkt odniesienia i służy jako benchmark do kontraktów futures notowanych na giełdzie CME.

Nawet jednak ten system nie jest całkowicie wolnorynkowy. Nadzór sprawują nad nim agencje stanowe i lokalne, jak California State Water Resources Control Board. Ustalają limity i zasady korzystania z wody, zwłaszcza w czasie suszy, ale nie ingerują w samą cenę tak jak regulatorzy w Europie. To sprawia, iż woda w Kalifornii ma charakter „półrynkowy”: ramy wyznaczają przepisy i instytucje, ale ceny kształtuje rynek.

Kalifornijski system dobrze pokazuje trudność w wycenie wody przez Wall Street. Czy powinna być bardziej traktowana jak ropa czy złoto, czyli towar, którym handluje się globalnie? A może raczej powinna być traktowana jak usługa i infrastruktura, co jest bardziej wyceniane regionalnie.

Inwestycje w wodę to inwestycje w infrastrukturę

W końcu w odróżnieniu od surowców energetycznych czy metali, wartość wody powstaje nie w samym „surowcu”, ale w jej przygotowaniu i dostarczeniu. Wartość generują procesy takie jak oczyszczanie i uzdatnianie, transport i przesył, albo recykling i odzysk.

To w tych segmentach powstaje realna wartość dodana i na dzisiaj to głównie one są dziś przedmiotem inwestycji. Inwestując dziś w wodę, tak naprawdę inwestujesz więc w infrastrukturę i technologie, a nie w wodę samą w sobie.

Inwestor musi mieć to na uwadze. Inwestycja w „wodę”, to nie jest de facto inwestycja w wodę. Przynajmniej nie na bazie dostępnych instrumentów. To inwestycja w infrastrukturę, która ma szanse zarabiać na ewentualnym wzroście zapotrzebowania i cen wody.

Tempo wzrostu tego rynku zależeć będzie od regionu i branży. Opracowania mówią jednak o szacunkach średniego przyrostu całego rynku w tempie 7,3% rocznie do 2028 roku. o ile przewidywania się potwierdzą, to rynek może osiągnąć wartość ponad 465 miliardów dolarów w ciągu kolejnych 5 lat.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

ETF-y wodne – jak inwestować?

Najprostszą drogą do takiej ekspozycji są fundusze ETF, które grupują spółki działające w szeroko rozumianym sektorze wodnym – od operatorów wodociągów, przez producentów pomp i czujników, aż po firmy zajmujące się filtracją i chemią wodną.

W wersji dostępnej w Europie mamy trzy interesujące fundusze. Pierwszy to iShares Global Water UCITS ETF. Ten fundusz, najbardziej rozpoznawalny w swojej kategorii, który śledzi indeks S&P Global Water. Ten skupia się na 60 największych i najbardziej płynnych spółkach globalnych związanych z gospodarką wodną.

Drugi to Amundi MSCI Water UCITS ETF. To propozycja od europejskiego zarządzającego, inwestująca w spółki zgodnie z indeksem MSCI ACWI IMI Water Filtered – globalnie szeroki koszyk, filtrowany dodatkowo względem kryteriów ESG.

Ostatnia propozycja to L&G Clean Water UCITS ETF. Fundusz śledzi indeks Solactive Clean Water Index NTR, koncentrując się na spółkach działających w sektorze czystej wody – technologie, zapewnianie dostępności, inżynieria i usługi.

Tylko na czym w zasadzie spółki obecne w tych ETF zarabiają? Żeby odpowiedzieć na to pytanie przyjrzymy się kilku najpopularniejszym. Jedną z nich jest Xylem, który w dwóch pierwszych funduszach ETF jest jednym z najważniejszych składników portfela.

Xylem i inne wodne spółki

Xylem to amerykańska spółka technologiczna, która powstała w 2011 roku w wyniku wydzielenia z koncernu ITT Corporation. Działa jako niezależny dostawca rozwiązań dla sektora wodnego. Jej model biznesowy polega na dostarczaniu produktów, usług i technologii, które obejmują pełny cykl zarządzania wodą – od pozyskiwania i transportu, przez oczyszczanie i uzdatnianie, aż po monitoring sieci i ponowne wykorzystanie zasobów.

Pierwszym filarem działalności jest transport wody. Xylem projektuje i produkuje pompy, zawory, mieszadła i systemy do tłoczenia wody oraz ścieków. Odbiorcami są przede wszystkim przedsiębiorstwa wodociągowe, przemysł ciężki, rolnictwo czy sektor budownictwa infrastrukturalnego. Rozwiązania wykorzystywane są w oczyszczalniach, sieciach miejskich i zakładach przemysłowych na całym świecie. Drugim obszarem są technologie uzdatniania i oczyszczania wody. Firma dostarcza systemy filtracji, dezynfekcji oraz separacji, w tym nowoczesne rozwiązania membranowe. Zastosowanie znajdują one zarówno w oczyszczaniu ścieków komunalnych, jak i wody przemysłowej, a także w branżach wymagających wody wysokiej jakości – na przykład w farmacji.

Coraz większe znaczenie zyskuje też segment pomiarów i kontroli. Xylem rozwija inteligentne liczniki wody, systemy monitoringu oraz platformy do zarządzania sieciami wodociągowymi oparte na technologii SCADA i IoT. Dzięki nim możliwe jest wykrywanie wycieków, ograniczanie strat wody i optymalizacja jej zużycia. To wpisuje się w trend smart city i cyfryzacji infrastruktury krytycznej. Uzupełnieniem oferty są rozwiązania przeznaczone do budynków mieszkalnych i komercyjnych, obejmujące na przykład pompy ciśnieniowe.

Xylem zarabia na swojej działalności kilkoma kanałami. Podstawą jest sprzedaż swoich produktów, ale istotną rolę odgrywają także usługi serwisowe i sprzedaż części zamiennych, które generują powtarzalne przychody i zapewniają wyższe marże. Do tego dochodzą rozwiązania cyfrowe i abonamentowe, jak oprogramowanie do zarządzania sieciami wodociągowymi, rozwijane w modelu SaaS.

W praktyce więc firma łączy tradycyjny charakter spółki inżynieryjnej z elementami typowymi dla biznesu software’owego i serwisowego.

W branży znajdziemy jednak szereg innych podobnych spółek.

Energy Recovery specjalizuje się w technologiach odzysku energii w procesie odsalania metodą odwróconej osmozy.

Valmont Industries i Lindsay Corporation produkują systemy precyzyjnego nawadniania w rolnictwie. To systemy, które pozwalają oszczędzać wodę i zwiększać wydajność upraw przy mniejszych zasobach, są jednym z kluczowych narzędzi walki z kryzysem wodnym.

Są też spółki takie, jak Ecolab – amerykański gigant specjalizujący się w chemii i technologiach dla przemysłu. Jedna z jej najważniejszych gałęzi to Nalco Water – segment zajmujący się zarządzaniem wodą w przemyśle. Nalco nie buduje rurociągów ani systemów wodociągowych. Jej specjalizacja to chemikalia, technologie i usługi, które pozwalają przedsiębiorstwom efektywnie zarządzać wodą w procesach przemysłowych. Przykład: elektrownia cieplna lub huta stali potrzebują milionów litrów wody w obiegach chłodniczych. Nalco dostarcza chemikalia i systemy, które utrzymują tę wodę w odpowiednich parametrach technicznych, zapobiegają osadom i zwiększają żywotność instalacji.

Woda jako stabilizator portfela

Wszystko to jednak typowe spółki z szerokiego sektora utilities – defensywne, regulowane biznesy o umiarkowanych marżach i dywidendach. Podobnie jak szerokie ETF-y na ten sektor są raczej formą stabilizatora i zabezpieczenia portfela niż wehikułem do szybkiego wzbogacenia się.

Tak, woda i jej dystrybucja prawdopodobnie będą drożeć w czasie, ale to nie oznacza, iż łatwo będzie Ci na tym zarobić, mimo iż całość brzmi jak inwestycyjny pewniaczek. Niedobór zasobów, megatrendy itp. itd. To coś, co niby wydaje się „gwarantować” wzrost, ale rzeczywistość jest bardziej złożona.

Wzywanie inwestycyjne jest tym większe, iż woda postrzegana jest niezmiennie jako prawo człowieka. W Europie i wielu krajach rozwijających się ceny wody są regulowane, a spółki wodociągowe nie mogą dowolnie kształtować taryf. choćby w Stanach Zjednoczonych, gdzie rynek jest bardziej liberalny, regulatorzy stanowi decydują o tym, ile mogą pobierać operatorzy. Niedobór wody wcale nie musi przekładać się automatycznie na wyższe marże sektora.

Inwestowanie w wodę to niestety nie będzie historia o szybkich zyskach. Faktycznie system, który ją dostarcza, uzdatnia i zabezpiecza, staje się coraz cenniejszy. Tu można szukać jakichś zysków, ale czy to będą spółki, które eksplodują? Wątpię. Mogą jednak dać portfelowi coś, czego często brakuje: stabilność i odporność na szoki.

Może i Burry widzi w tym potencjał, ale jego inwestowanie ogranicza się w tym wypadku do fizycznego kupowania ziemi bogatej w wodę. Większość z nas raczej nie będzie miała tak szerokich możliwości.

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących

Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/aKgIe

Do zarobienia!
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału