Jest jeden kraj, który wygra z Chinami – Indie. Od 2015 roku gospodarka Indii powiększyła się o niemal 80%. W tym czasie gospodarka USA urosła o 28%, a gospodarka Niemiec o ledwo 10%. Swoich dawnych „właścicieli” – Wielką Brytanię Indie wyprzedziły już w 2021 roku.
Indie to dziś piąta największa gospodarka świata i absolutny numer jeden pod względem tempa wzrostu, wśród tych już najważniejszych.
Prognozy wskazują, iż do 2027 roku Indie wyprzedzą również Japonię i Niemcy, stając na podium zaraz za USA i Chinami. Pomimo swojego gigantycznego rozmiaru w 2024 roku cała gospodarka rosła w tempie 6,5%. O wiele szybciej niż inni.
Jeśli spojrzeć na prognozy przyszłych lat, to przewaga Indii pogłębia się jeszcze bardziej. Tempo wzrostu Indii ma nie tylko zostać wysokie, ale choćby dalej przyspieszyć do 6,7% rocznie.

Te prawie 7% wzrostu to i tak już „słabnięcie” Indii, bo jeszcze dwa lata temu w pierwszym kwartale 2023 roku tempo wzrostu wynosiło niemal 10%.

Indie to nowa gospodarcza potęga i kolosalny rynek. Ogromna siła robocza, ogromny rynek wewnętrzny, centrum światowego IT i młoda populacja. Czarny koń kolejnych 5 lat do inwestowania? Zapraszam na materiał!
Nowy lider globalnej gospodarki: Indie wygrywają z Chinami! Czas nauczyć się Hindi?
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 1 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Gospodarczy przełom Indii po 1991 roku
Niesamowita historia gospodarcza Indii, która doprowadziła ich tam, gdzie są w tej chwili może rozpoczęła się w zasadzie po 1991 roku. Wprowadzono wówczas reformy liberalizujące gospodarkę, otwierające ją na sektor prywatny i handel międzynarodowy. Efektem było przyspieszenie wzrostu gospodarczego do średnio 6–7% rocznie. Po 1991 roku znacznie rozwinął się sektor usług oraz całego IT, a większość część społeczeństwa wyszła ze skrajnego ubóstwa.
Gospodarka Indii jest przede wszystkim oparta na konsumpcji wewnętrznej, która odpowiada za ok. 70% PKB. To kolosalna różnica między Chinami, które ciągle model wzrostu opierał o eksport i dopiero teraz cały świat próbuje zmusić ich do zmiany. Ta zmiana w Chinach będzie jednak trudna, bo wzrost oparty na konsumpcji musi oznaczać bogacenie się obywateli, a im bardziej bogaci obywatele, tym trudniej utrzymać system władzy oparty częściowo na totalitaryzmie.
Indie nie mają aż takiego problemu w tym zakresie. W teorii są już bowiem demokracją. W praktyce wielu ekspertów podważa pełnię tej demokracji, ale to temat na inny materiał. W każdym razie gospodarka jest oparta na konsumpcji i pomaga jej w tym duża i młoda populacja
Ten model w przeciwieństwie do eksportowego daje Indiom większą odporność na wstrząsy zewnętrzne, napięcia handlowe czy przerwy w globalnych łańcuchach dostaw.
Demograficzna przewaga – młode społeczeństwo przyszłości
Kluczowym czynnikiem długoterminowego potencjału Indii są ich zmiany demograficzne. W 2023 roku kraj z populacją ok. 1,44 miliarda, wyprzedził Chiny i stał się najludniejszym na świecie. Według prognoz ONZ liczba ludności wzrośnie do ok. 1,7 miliarda do połowy stulecia, dając gospodarce tzw. „dywidendę demograficzną”.
Młoda siła robocza – jeżeli zostanie odpowiednio wykorzystana – może przez wiele lat napędzać produktywność i popyt wewnętrzny, czyniąc z Indii nową lokomotywę świata. Prognozy wskazują, iż populacja Indii ma rosnąć jeszcze dalej przez kilka dekad. Dla porównania populacja Chin już zaczyna się kurczyć.

Podczas gdy większość państw zachodu walczy z problemami starzejącego się społeczeństwa, gdzie malejąca baza młodych ludzi musi utrzymywać rosnącą liczbę emerytów, w Indiach sytuacja wygląda o wiele lepiej.
W Indiach liczba ludności w wieku poniżej 25 roku życia ma być większa od osób powyżej 65 roku życia aż do 2078 roku.

Z wykresu wynika, iż dziś osoby powyżej 65 roku życia nie przekraczają 10% populacji Indii. Dla porównania w USA osoby powyżej 65 roku życia stanowią ponad 17% populacji, a w Niemczech jest to powyżej 20%.

Mediana wieku mieszkańców Indii wynosi ok. 28 lat, co czyni z Indii jedno z najmłodszych społeczeństw na świecie. Taka sytuacja daje ogromny potencjał wzrostu, pod warunkiem, iż państwo będzie w stanie skutecznie zainwestować w kapitał ludzki – czyli edukację, szkolenia zawodowe i opiekę zdrowotną.
Sektor usług jako fundament nowoczesnych Indii
Poza demografią istotny jest też rozwój sektora usług, o którym wspomniałem. Po uzyskaniu niepodległości w 1947 roku Indie były głównie krajem rolniczym. Dziś Indie stały się globalnym centrum usług. Branże takie jak technologie informatyczne, usługi finansowe czy telekomunikacja sprawiły, iż Indie są światowym liderem w zakresie outsourcingu.
W efekcie eksport, ale usług, a nie towarów jak w przypadku Chin, rośnie w imponującym tempie. W ciągu ostatnich dwóch dekad zwiększył się średnio o 14% rocznie, a usługi IT stanowią 60% eksportu wszystkich z nich. Wzrost ten napędzany jest zarówno przez indyjskie firmy technologiczne, jak i przez zagraniczne korporacje korzystające z lokalnych centrów kompetencji – zatrudniających łącznie ponad 5 milionów osób.

Specyficzna charakterystyka Indii sprawiła, iż kraj niejako przeskoczył etap rozwoju, jakim było uprzemysłowienie. W wielu krajach zachodnich, gospodarka podążała dość naturalną drogą od rolnictwa przez rozwój przemysłu, aż do dominacji sektora usług. Indie przeskoczyły ten drugi etap i z rolnictwa od razu wskoczyły do sektora usług, który szczególnie w branżach technologicznych, daje największe perspektywy rozwoju, a to wspiera wzrost gospodarczy.
Tak duży udział sektora technologicznego, dobrze rokuje na przyszłość. W kolejnych dekadach indyjskie firmy technologiczne będą w coraz większym stopniu dostarczać złożone i zaawansowane usługi oparte na wiedzy i innowacjach.
Indyjski sektor IT coraz bardziej koncentruje się również na tworzeniu własnych platform i produktów, a nie tylko na wykonywaniu prostych zadań dla korporacji z zachodu. Sporo indyjskich firm osiąga już wyceny powyżej 1 mld dolarów i to wszystko tworzy grunt pod powstanie hiperskalowanych korporacji technologicznych w ciągu najbliższych dekad, które za 10, 20, czy 30 lat będą chciały konkurować ze swoimi odpowiednikami z USA, jak Amazon, Meta, czy Google.
Choć Indie sporo inwestują w rozwój przemysłu, to sektor usług pozostaje kluczowym filarem wzrostu i prawdopodobnie tak zostanie. Zatrudnia on około 31% pracowników, generuje ponad 50% PKB i przyciąga największe strumienie zagranicznych inwestycji. Do września 2022 roku ponad 1500 globalnych firm otworzyło w Indiach swoje Centra Kompetencji.
Cyfrowa rewolucja i urbanizacja jako siła transformacji
Sektor usług IT mógł się tak dynamicznie rozwinąć w tym kraju dzięki kilku czynnikom:
- Po pierwsze usługi firm są tańsze, niż ich odpowiedników z zachodu. Tak samo, jak zachodnie firmy przenoszą produkcje butów na przykład do Wietnamu, tak samo obsługę IT przenoszą do Indii.
- Po drugie w Indiach jest spora liczba specjalistów, którzy dobrze mówią po angielsku.
- Po trzecie bardzo gwałtownie rozbudowano tam cyfrową infrastrukturę. Pomagają w tym rządowe programy w stylu Digital India, Make in India i Startup India. Przyjęta w 2018 roku Narodowa Polityka Komunikacji Cyfrowej (NDCP) dodatkowo napędza rozwój poprzez rozszerzanie dostępu do Internetu szerokopasmowego.
Powszechna cyfryzacja przyczynia się do dynamicznego rozwoju e-commerce, płatności cyfrowych oraz sektora fintech. To sprawia, iż ogromna populacja Indii generuje duży popyt dla tamtejszych firm technologicznych.
Do tego dochodzi jeszcze taka kwestia, iż w przeciwieństwie do Chin, Indie nie odizolowała się od zachodu na płaszczyźnie cyfrowej, co sprawia, iż tamtejsza gospodarka jest mocniej wspierana przez inwestycje zagraniczne Amerykańskich gigantów.
Rząd jednak intensywnie inwestuje nie tylko w infrastrukturę cyfrową. Urbanizacja to kolejny istotny czynnik rozwoju gospodarczego. W 2023 roku około 35% mieszkańców Indii żyło w miastach, a według prognoz do 2050 roku odsetek ten wzrośnie do ponad 47%. Przenoszenie się ludności do miast stwarza nowe centra aktywności gospodarczej, sprzyja koncentracji firm i specjalizacji, co z kolei prowadzi do wzrostu wydajności, innowacyjności i efektywności wykorzystania zasobów.
Urbanizacja ściśle wiąże się także ze wzrostem indyjskiej klasy średniej, która napędza konsumpcję. Przeprowadzka do miasta to często wyższe zarobki, lepszy dostęp do edukacji, ochrony zdrowia i wyższy standard życia. To wszystko przekłada się na większą siłę nabywczą. Szacuje się, iż do 2030 roku klasa średnia będzie stanowić 46% populacji Indii, a do 2047 roku – ponad 60%. Napędza to ogromny rynek wewnętrzny i popyt w sektorach takich jak nieruchomości, handel, motoryzacja, edukacja czy ochrona zdrowia.

Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców miast rośnie zapotrzebowanie na inwestycje w transport. Rząd Indii intensywnie inwestuje w ten obszar przez programy takie jak National Infrastructure Pipeline (NIP) czy Gati Shakti – megaprojekt infrastrukturalny mający na celu rozwój zintegrowanego transportu i logistyki.
Te inicjatywy mają nie tylko modernizować krajową infrastrukturę, ale również zachęcać prywatny kapitał do współfinansowania projektów, co znów podbija poziom zagranicznych inwestycji i jednocześnie nie zostawia wszystkich wydatków na barkach aparatu władzy.
Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Niewidzialny problem – zatrudnienie i szara strefa
ALE żeby nie było tak różowo. Tak, Indie też mają też swoje problemy. Głównym jest rynek pracy, który walczy z głęboko zakorzenionymi problemami strukturalnymi. Pomimo dynamicznego wzrostu gospodarczego, zatrudnienie nie rośnie proporcjonalnie – tzw. elastyczność zatrudnienia wobec wzrostu PKB (czyli w jakim stopniu wzrost gospodarczy przekłada się na nowe miejsca pracy) wynosi w Indiach zaledwie 0,2, podczas gdy w krajach rozwijających się średnia to 0,56. Ekonomiści określają ten stan jako „wzrost bez tworzenia miejsc pracy”.
Na przeszkodzie wzrostu ilości miejsc pracy stoją m.in. słaby sektor przemysłowy i sztywne regulacje, które hamują tworzenie nowych miejsc pracy. Rządowe wsparcie i ulgi podatkowe często trafiają do dużych korporacji, podczas gdy małe firmy muszą zmagać się z biurokracją i wysokim opodatkowaniem, co pogłębia nierówności. Dodatkowo, wzrost gospodarczy koncentruje się w kilku regionach, a niskie nakłady na edukację i ochronę zdrowia zwiększają presję finansową na najuboższe grupy społeczne.
Z tych powodów, mimo iż gospodarka rośnie w imponującym tempie, to bezrobocie cały czas utrzymuje się na relatywnie wysokim poziomie, oscylującym około 8%. Dla porównania bezrobocie w Polsce wynosi około 5%, a w USA około 4%.

Co więcej, około setki milionów indyjskich pracowników funkcjonuje w szarej strefie – bez umów, zabezpieczeń socjalnych czy ubezpieczeń zdrowotnych. Wiele z tych osób pracuje za niskie stawki w niepewnych warunkach.
Według szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Indie będą musiały stworzyć od 145 do 330 milionów nowych miejsc pracy do 2050 roku, aby sprostać potrzebom rosnącej populacji, bo dotychczasowy wzrost gospodarczy opierał się głównie na inwestycjach kapitałowych i wzroście produktywności, a nie na wzroście zatrudnienia. Inne kraje mają problem ze znalezieniem ludzi do pracy, a Indie mają problem ze znalezieniem pracy dla swoich ludzi.
Słabości rolnictwa i przemysłu
Wcześniej wskazałem, iż Indie stoją sektorem usług, jednak pozostałe sektory trzymają się słabo. Rolnictwo i przemysł w Indiach charakteryzują się niską produktywnością i ograniczoną konkurencyjnością. Rolnictwo, mimo iż zatrudnia niemal połowę indyjskich pracowników, pozostaje mało wydajne z powodu niewystarczających inwestycji, przestarzałych metod uprawy oraz dużego uzależnienia od subsydiów rządowych i systemów gwarantowanych cen.
Plony różnych zbóż zbierane z jednego hektara są w Indiach zdecydowanie niższe niż w Brazylii, Chinach, czy USA.

Jeśli chodzi o przemysł, jego udział w PKB spada niemal nieprzerwanie – z 32,3% w 2011 roku do 27,6% w 2023. Dla porównania: w 2021 roku Chiny odpowiadały za 28,7% światowej produkcji przemysłowej, podczas gdy udział Indii wynosił zaledwie 3,1%.
Dodatkowo, Indie są słabo zintegrowane z globalnymi łańcuchami dostaw w przemyśle. Częste stosowanie środków protekcjonistycznych, takich jak cła, utrudnia rozwój silnego ekosystemu przemysłowego ograniczając napływ inwestycji zagranicznych w tych sektorach.
W 2023 roku średnie cła, jakie rząd Indii nakłada na różne produkty, sięgały choćby 74%, w branży napojów i tytoniu. W innych branżach również są wysokie. Na środki transportu cła wynosiły ponad 28%, a na odzież prawie 21%.

Kolejną kwestią, która może z czasem coraz mocniej krzyżować plany Indiom, są zmiany klimatyczne i związane z tym ekstremalne warunki pogodowe. Kraj doświadcza coraz częstszych fal ekstremalnych temperatur, nieregularnych opadów oraz wzrostu liczby gwałtownych zjawisk pogodowych.
Ponad 75% indyjskich dystryktów uznaje się za obszary szczególnie narażone na skutki zmian klimatu, a według prognoz, straty w PKB z powodu ekstremalnych temperatur mogą sięgnąć od 2,5 do 4,5% rocznie do 2030 roku
Przyszłość i inwestowanie – szanse i bariery
Jednak ogólny bilans plusów i minusów cały czas przemawia na korzyść Indii, co pokazują dobitnie przyszłe prognozy wzrostu gospodarczego i fakt, iż już niebawem Indie mają się stać trzecią największą gospodarką świata.
Niestety inwestowanie w Indiach nie jest proste. Indyjski rynek kapitałowy nie jest bezpośrednio otwarty dla zagranicznych inwestorów indywidualnych, aby móc inwestować tam bezpośrednio w spółki trzeba zostać zarejestrowanym jako tzw. FPI – zagraniczny inwestor portfelowy.
Proces ten jest skomplikowany, kosztowny i raczej przeznaczony dla instytucji finansowych, funduszy lub dużych graczy, a nie zwykłego inwestora indywidualnego.
W efekcie dla większości, którzy chcą zdobyć ekspozycje na tamtejszy rynek akcji, nie pozostaje nic innego, jak fundusz inwestycyjny lub ETF. Polecam jednak z tego grona ETF.
Jednym z najpopularniejszych ETF-ów na rynek Indyjski jest iShares MSCI India UCITS ETF, który śledzi około 100 największych i najbardziej płynnych spółek z Indii. Jego roczny koszt wynosi 0,65% i myślę, iż ze względu na dynamiczny rozwój Indyjskiej gospodarki, warto pomyśleć o dodaniu go do portfela, szczególnie w przypadku inwestorów pasywnych. Tym bardziej iż rynek indyjski jest po całkiem sporej korekcie.
Alternatywą może być też fundusz ETF WisdomTree India Earnings Fund. Jest trochę droższy, bo jego roczny koszt to 0,87%, ale ma odmienny sposób doboru akcji do portfela. Zamiast kapitalizacji rynkowej (jak większość ETF-ów), ten fundusz o tickerze EPI wybiera spółki na podstawie ich zysków. Wagi spółek w ETF-ie są ustalane na podstawie ich łącznych zysków, a nie na podstawie kapitalizacji rynkowej.
Jakie są efekty obu podjeść? Od 2015 roku ten drugi fundusz, który dobiera spółki na podstawie zysków, dał zarobić trochę więcej i osiągnął stopę zwrotu na poziomie 95%. W przypadku funduszu iShares MSCI India UCITS ETF ta stopa zwrotu wynosi 70%.

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk