Rząd jednak postanawia uderzyć w zyski polskich banków! Ma je to kosztować około 5% całego rocznego zysku.
Czy to poprawi naszą konkurencyjność do inwestowania? Wątpię, a na pewno by się przydało, bo po latach zaczynają nas w tym zakresie doganiać kraje południa. Wolno rosnąca tam latami płace w zestawieniu z dynamicznie rosnącymi u nas mocno zburzyły naszą przewagą. Czas postawić na innowacje, tym bardziej iż mamy się tu czym chwalić!
Polska jest jednym z liderów, jeżeli chodzi o rozwój branży kosmicznej. Najnowszy przykład? Scanway, który podpisuje kontrakty większe niż jej całoroczne przychody.
Ale GPW to też niezmiennie miejsce absurdów, gdzie producent lateksowych rękawiczek agresywnie wchodzi w… deweloperkę nieruchomości. Eh…. To wszystko w najnowszym materiale Giełdowego Przeglądu Wydarzeń. Zapraszam!
Nowy podatek uderzy w polskie banki! Polska traci inwestorów, a Scanway podbija kosmos!
Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących
Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/aKgIe
Nowy podatek od rezerw bankowych
Minister finansów Andrzej Domański zapowiedział nowy podatek dla sektora bankowego. Twierdzi, iż nie ma zamiaru karać „złych banków” – mimo iż część koalicjantów, m.in. Polska 2050, domagała się takiego rozwiązania (o tym, dlaczego to bez sensu tłumaczyłem w innym materiale). Zamiast tego resort planuje wprowadzenie podatku od odsetek, które banki zarabiają na rezerwach obowiązkowych trzymanych w NBP.
Windfall tax zdaniem Domańskiego to zbyt agresywna forma opodatkowania, która uderzałaby w banki niezależnie od struktury ich zysków. W KOŃCU KTOŚ TO OGARNĄŁ. Takie podejście byłoby ryzykowne i trudne do uzasadnienia – tym bardziej, iż banki już płacą w Polsce wysokie podatki, w tym CIT, czyli podatek dochodowy od zysków i dodatkowy podatek bankowy od aktywów. Jeszcze niedawno zresztą sam minister podkreślał, iż dalsze ich obciążanie nie ma sensu.
Sytuacja budżetowa jednak się zmieniła, więc i część poglądów Ministra się zmieniła. Potrzeby wydatkowe Państwa rosną. Tegoroczny deficyt budżetu ma sięgnąć prawie 300 mld zł, a dodatkowe wydatki, np. na obronność, dodatkowo obciążają budżet. Ministerstwo szuka więc nowych źródeł gotówki ale w sposób, który będzie łatwiejszy do obrony politycznie i ekonomicznie.

Nowy podatek ma dotyczyć odsetek, jakie banki otrzymują od NBP za środki zdeponowane jako rezerwa obowiązkowa, a chodzi tu o niemałe pieniądze. Przy obecnych stopach procentowych banki mogą zarabiać w ten sposób choćby 4–5 mld zł rocznie. Minister uznaje to za nieefektywność, bo w większości państw UE rezerwy obowiązkowe w ogóle nie są oprocentowane.
Podatek – choć jeszcze nie wiadomo w jakiej dokładnie stawce – miałby przynieść budżetowi 1,5 – 2 mld zł rocznie. To ok. 5% rocznego zysku całego sektora bankowego.
Rynek początkowo zareagował lekkimi spadkami notowań banków, ale reakcja nie była gwałtowna. Inwestorzy uznali ewidentnie, iż lepiej opodatkować odsetki od rezerw niż całe nadzwyczajne zyski. To nie tylko mniej bolesne, ale i bardziej przewidywalne rozwiązanie. W efekcie ostatecznie banki odbiły i tydzień zamknęły na plusie.

Mimo wszystko ingerencje w opodatkowanie konkretnych branż są zawsze groźne dla stabilności systemu. O wiele lepszym kierunkiem strategicznym byłaby zmiana konstrukcji istniejącego podatku bankowego, tak aby bardziej wspierać rozwój akcji kredytowej, zamiast tworzyć nowe, sektorowe daniny, które komplikują system i pogarszają zaufanie do polskiego rynku kapitałowego, bo nowe podatki zawsze przełożą się na wysokość dywidendy, jakie polskie banki wypłacają polskim inwestorom, polskim funduszom emerytalnym i do budżetu.
Polska traci tempo inwestycji zagranicznych
Im więcej będzie u nas z kolei przejrzystości, tym łatwiej będzie też przyciągać kapitał, a Polska ostatnio traci tutaj minimalnie swoją przewagę.
Wartość ogłoszonych bezpośrednich inwestycji zagranicznych typu greenfield (realizowane od podstaw na niezagospodarowanym terenie) w Polsce spada, podczas gdy Włochy i Hiszpania notują ich dynamiczny wzrost. To może oznaczać spadek atrakcyjności naszej gospodarki, ale też być impulsem do wzmocnienia inwestycji krajowego kapitału.
W 2024 r. zagraniczne firmy ogłosiły projekty inwestycyjne o wartości 38,7 mld USD w Hiszpanii i 38,6 mld USD we Włoszech – to zdecydowany wzrost wobec poprzednich lat. Dla porównania, w Polsce było to zaledwie 14,4 mld USD, o ponad 8 mld mniej niż rok wcześniej. jeżeli chodzi o liczbę projektów, a nie ich wartość przez cały czas wyprzedzamy Włochy, ale ustępujemy Hiszpanii.

Przyczyny tej zmiany są wieloaspektowe. Po pierwsze, kraje Europy Południowej poprawiły swoją konkurencyjność kosztową dzięki długoletniemu dostosowaniu płac do wydajności po kryzysie zadłużeniowym. Choć nie mogły zdeprecjonować waluty – jak Polska w czasie kryzysu 2008–09 – to stagnacja płac przyniosła podobny efekt. W efekcie dystans kosztowy między Polską a krajami południa się zmniejsza. Nasza przewaga w relacji produktywności do kosztów pracy przez cały czas istnieje, ale jest coraz mniej wyraźna. Na dodatek rosnące ceny energii w Polsce dodatkowo pogarszają naszą konkurencyjność.
Drugim możliwym powodem jest spadek postrzeganej stabilności instytucjonalnej Polski. W rankingach jakości prawa, efektywności rządu i praworządności cofamy się szybciej niż Włochy czy Hiszpania. Choć tego typu wskaźniki mają swoje ograniczenia, mogą wpływać na decyzje inwestorów. Czy to jednak powód do sporego niepokoju? Niekoniecznie.
Po pierwsze, produktywność – najważniejszy wskaźnik dobrobytu i atrakcyjności inwestycyjnej – w Polsce rośnie znacznie szybciej niż w Europie Południowej. Między 2019 a 2024 r. wydajność pracy na godzinę wzrosła u nas o 12,2 proc., podczas gdy np. w Portugalii tylko o 4 proc.

Po drugie, mniejszy udział zagranicznego kapitału może być szansą na zmianę modelu rozwoju. Polska gospodarka powinna w większym stopniu opierać się na inwestycjach firm krajowych, przechodząc od modelu imitacyjnego do tworzenia własnych rozwiązań i technologii. Zwłaszcza, iż naprawdę mamy do tego kapitał intelektualny. Trzeba tylko zacząć go wspierać.
Scanway – polski sukces w kosmosie
Dobrym przykładem jest tutaj chociażby nasza aktywność w sektorze kosmicznym, gdzie kilka odstajemy od najlepszych.
Wrocławska spółka Scanway, notowana na NewConnect, notuje dalej imponujący wzrost wartości. Jej akcje podrożały w ciągu roku o ponad 140%, a kapitalizacja przekroczyła 120 mln zł. Za tym wzrostem nie stoją spekulacje, ale konkretne umowy i globalny popyt na technologie, które firma rozwija od lat.
Niedawny hype na akcje spółek kosmicznych był też niewątpliwie wspierany przez pierwszy w historii lot polskiego astronauty na międzynarodową stację kosmiczną.

W ostatnich dniach Scanway ogłosił podpisanie kontraktu z azjatyckim partnerem na dostawę serii wysokorozdzielczych teleskopów optycznych, które zostaną wykorzystane do budowy konstelacji satelitarnej obserwującej Ziemię. Wartość umowy wynosi prawie 38,5 mln zł, czyli ponad trzykrotność przychodów firmy z 2024 roku. Umowa zakłada dużą płatność zaliczkową, co zabezpiecza część finansowania już teraz.

Scanway specjalizuje się w projektowaniu i produkcji zaawansowanych systemów optycznych – takich jak teleskopy, kamery czy głowice obserwacyjne – które są wykorzystywane w satelitach obserwacyjnych, sondach badawczych i dronach wojskowych. Firma działa w dwóch kluczowych segmentach: kosmicznym oraz przemysłowym.
W kosmosie dostarcza technologie dla misji Europejskiej Agencji Kosmicznej, firm takich jak Flytronic czy południowokoreańska Nara Space. Na Ziemi – wdraża systemy wizyjne do kontroli jakości w przemyśle. Spółka osiągnęła tzw. „flight heritage”, co oznacza, iż jej instrumenty z powodzeniem działają już w przestrzeni kosmicznej. Dzięki temu coraz więcej klientów – od USA po Azję – zgłasza się z zapytaniami ofertowymi.
W związku z rosnącym portfelem zamówień, Scanway zdecydował się ostatnio na pozyskanie kapitału. Przeprowadzono przyspieszoną sprzedaż ponad 12% akcji (ABB), z której spółka uzyska 11,6 mln zł w ramach planowanej emisji. Środki te mają zostać przeznaczone przede wszystkim na rozbudowę infrastruktury produkcyjnej oraz zatrudnienie specjalistów, by firma mogła realizować większe i bardziej wymagające kontrakty.
Scanway planuje przejście na główny parkiet GPW jeszcze w 2025 roku. Jesienią zaprezentuje zaktualizowaną strategię średnioterminową, która zakłada m.in. ekspansję w sektorze obronnym i dalszy rozwój instrumentów dla eksploracji Księżyca.
Firma nie ukrywa jednak, iż w Polsce brakuje systemowego wsparcia dla najbardziej innowacyjnych projektów. W ostatnich dwóch latach bezskutecznie ubiegała się o dotacje z NCBR, PARP i Horyzontu Europa. Dlatego finansowanie opiera głównie na inwestorach prywatnych i kontraktach komercyjnych.
Allegro odkupi własne akcje
Zmiany zajdą też w strukturze właścicielskiej Allegro, które chce odkupić od inwestorów do 46,2 mln własnych akcji. To prawie 4,4% wszystkich udziałów w spółce. Cena za jedną akcję ma się mieścić w przedziale od 30,30 zł do 36,20 zł.
Na ten cel spółka przeznaczy maksymalnie 1,4 miliarda złotych. Oferty sprzedaży będzie można składać od 2 do 31 lipca 2025 roku. Allegro poda ostateczną cenę odkupu najpóźniej 4 sierpnia, a rozliczenie i wypłata środków nastąpi 5 sierpnia.
Każdy akcjonariusz, który chce sprzedać akcje, musi podać minimalną cenę, za jaką jest gotów to zrobić – musi to być kwota mieszcząca się w podanym przedziale, z dokładnością do 5 groszy.
Odkupione akcje zostaną umorzone, czyli trwale wycofane z obrotu. To oznacza, iż całkowita liczba akcji Allegro się zmniejszy, a zysk na jedną akcje wzrośnie.
Aktualna cena giełdowa Allegro to około 33 zł, więc proponowany przedział mieści się blisko rynku. To oznacza, iż spółka nie przepłaca, żeby „wynagrodzić” największych akcjonariuszy za sprzedaż. To bardziej okazja do płynnego wyjścia z pakietu poza rynkiem.
lm szybciej i mocniej taki instytucjonalny „nawis podażowy” będzie znikać z rynku, szybciej kurs zostanie uwolniony. Miło widzieć, iż największe polskie spółki robią krok w lepszą stronę.
Mercator Medical zamienia rękawice na mieszkania – bez planu i doświadczenia
W przeciwieństwie do dawnych covidowych grzanek. Mercator Medical, znany z produkcji rękawic medycznych, coraz mocniej angażuje się… w rynek nieruchomości. Spółka zależna – Mercator Estates – nabyła w Krakowie działkę o powierzchni 1,25 ha za 65 mln zł netto. Na terenie tym planowana jest budowa osiedla mieszkaniowego. Co to ma wspólnego z biznesem spółki zapytacie? Absolutnie nic. Ot taka głupia zabawa.
To kolejny krok w realizacji zapowiedzi spółki, która już pod koniec 2024 roku ogłosiła zamiar przeznaczenia ok. 150 mln zł w 2025 roku na inwestycje deweloperskie.
Wcześniej Mercator zainwestował w zakup dwóch kamienic w Krakowie, które mają zostać odrestaurowane i przekształcone w mieszkania premium. Komicznie to wygląda.

Mercator Medical był jedną z największych giełdowych sensacji podczas pandemii COVID-19. Zamiast utrwalić zdobytą pozycje lub zainwestować w rozwój biznesu, spółka długo nie miała jasnej strategii i roztrwoniła cały potencjał. Teraz próbuje wchodzić na modny i gorący rynek nieruchomości nie mając tam żadnego doświadczenia. Skoro nie potrafiła dobrze wykorzystać pandemii podanej na tacy, to jakie ma szanse odnaleźć się w nowej branży? Nie wiem, choć się domyślam.

Biotechnologia i ryzyko – przypadek Pure Biologics
Podobnie nie najlepiej wygląda też dalsza sytuacja Pure Biologics, które złożyło wniosek o upadłość, a teraz liczy na ratunek w emisji akcji
Zarząd złożył wniosek o ogłoszenie upadłości, powołując się na utratę płynności finansowej. Na piątkowej sesji inwestorzy natychmiast zareagowali wyprzedażą akcji – kurs spadł o niemal 25%.
W komunikacie spółka tłumaczy, iż znalazła się w stanie niewypłacalności z powodu braku środków na spłatę zobowiązań i jednoczesnej utraty możliwości finansowania działalności z dotychczasowych źródeł – w tym sprzedaży, dotacji, pożyczek i wcześniejszych emisji akcji.

Pure Biologics to wrocławska firma biotechnologiczna specjalizująca się w opracowywaniu innowacyjnych terapii biologicznych – w szczególności przeciwciał i leków biologicznych ukierunkowanych na immunoterapię nowotworów oraz choroby autoimmunologiczne.
Model biznesowy zakładał sprzedaż licencji większym firmom farmaceutycznym po uzyskaniu obiecujących wyników badań.
Branża jednak jest na tyle nieprzewidywalna, iż nie wiadomo, jak często osiągnie się przełom w badaniach i jak obiecujący on będzie, czyli ile ktoś będzie chciał za niego zapłacić. Tymczasem dofinansowania się kończą, a inwestorzy w końcu tracą cierpliwość i nie chcą kupować kolejnych ratunkowych emisji akcji.
Tym trudniej będzie spółce przeżyć. Spółka podkreśla, iż jeżeli uda się pozyskać kapitał, to wniosek o upadłość zostanie wycofany. Tylko…. Kto do cholery miałby chcieć tam teraz włożyć gotówkę?
Problemy firmy narastają od dłuższego czasu. najważniejszy cios przyszedł tu z zagranicy. Amerykańska firma Promittens Corporation miała odkupić od Pure Biologics prawa do dwóch projektów lekowych – transakcja miała sięgać 8–9 mln dolarów płatności początkowej oraz potencjalne dalsze wypłaty w zależności od postępów projektów. Jednak Promittens nie wywiązał się z umowy, nie dokonując płatności w terminie. W efekcie spółka ją rozwiązała i rozpoczęła poszukiwania innych nabywców oraz inwestorów.
Zarząd podjął też rozmowy z ACRX Investments o przesunięcie spłaty 12 mln zł pożyczki. Mimo wszystko – nadrzędnym celem pozostaje teraz pozyskanie środków z emisji akcji, które miałyby umożliwić dalsze funkcjonowanie spółki przynajmniej przez kolejne kwartały. No cóż… teraz rozumiecie, dlaczego tak bardzo nie lubię inwestowania w biotechnologię.
Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących
Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/aKgIe
Do zarobienia!
Piotr Cymcyk