Z analizy Goldman Sachs wynika, iż osłabienie amerykańskiej waluty może wynikać głównie z przesunięcia marginalnego popytu, a nie masowej wyprzedaży amerykańskich aktywów.
Zmiana globalnych priorytetów
Przez ostatnie kilkanaście lat siła dolara była wspierana przez relatywnie lepsze wyniki amerykańskich aktywów finansowych. Amerykańskie spółki technologiczne dominowały na rynku, wspierając wyższy wzrost gospodarczy, a stopy zwrotu spółek z USA były kuszące dla osób lokujących swój kapitał.
Amerykański rynek kapitałowy przyciągał inwestorów swoją płynnością, przejrzystością i innowacyjnością. Teraz jednak sytuacja się zmienia. W świetle rosnących napięć handlowych, niestabilności geopolitycznej i coraz bardziej protekcjonistycznej polityki gospodarczej USA, globalni inwestorzy zaczynają poszukiwać alternatyw.
Zauważalne jest rosnące zainteresowanie rynkami strefy euro, a także aktywami z Azji i Ameryki Łacińskiej. Według analityków Goldman Sachs, coraz częściej obserwujemy przesunięcie kapitału w stronę aktywów spoza USA, co może zapowiadać długoterminowy trend dywersyfikacji inwestycji poza dolara.
Nie repatriacja, ale redystrybucja
Eksperci podkreślają, iż nie chodzi o paniczną repatriację kapitału, ale o bardziej subtelną redystrybucję alokacji. Zamiast sprzedawać amerykańskie obligacje czy akcje, inwestorzy po prostu mniej chętnie kupują nowe instrumenty denominowane w dolarze. Zmiana odbywa się głównie przez dostosowania cen względnych, a nie przez gwałtowne przepływy kapitałowe.
Co istotne, historyczne dane pokazują, iż słabnący dolar nie musi być efektem masowej sprzedaży amerykańskich aktywów. Przykładem jest rok 2017, kiedy to pomimo napływów do USA, dolar się osłabił. W tym samym czasie wzrosły inwestycje amerykańskie w aktywa zagraniczne, co wpłynęło na zmianę bilansu płatniczego.
Znaczenie funduszy i sentymentu
Goldman Sachs zaznacza, iż przepływy kapitałowe są istotnym wskaźnikiem sentymentu rynkowego i mogą wpływać na kształtowanie się kursów walutowych, zwłaszcza w średnim terminie.
Choć ich wpływ nie zawsze jest bezpośredni, zmiany w przepływach często sygnalizują szersze zmiany w globalnym apetycie na ryzyko oraz preferencjach inwestycyjnych. Statystycznie, napływ portfelowy na poziomie 1 proc. wartości aktywów przekłada się na aprecjację danej waluty o około 0,3 proc. względem dolara amerykańskiego.
Efekt ten jest szczególnie silny w gospodarkach wschodzących, gdzie rynki kapitałowe są mniejsze i bardziej wrażliwe na zewnętrzne impulsy. Co więcej, rynek akcji – bardziej podatny na zmienność i sentyment – jest głównym kanałem, przez który te przepływy oddziałują na lokalne waluty.
Co dalej z dolarem?
Zdaniem analityków, najbliższe miesiące mogą przynieść dalsze osłabienie dolara, jeżeli tempo wzrostu w USA nie będzie wyraźnie przewyższać reszty świata. Wzrost zainteresowania aktywami strefy euro czy Azji, choćby bez masowych przepływów, może stopniowo wpływać na osłabienie amerykańskiej waluty.
Co ważne, spadek znaczenia dolara nie musi oznaczać negatywnej oceny amerykańskich aktywów. To raczej naturalna konsekwencja bardziej zbalansowanego globalnego wzrostu i zmiany w podejściu inwestorów.
Zmiany alokacji aktywów w skali globalnej to proces powolny, ale znaczenie dolarowych nadwyżek będzie malało. Inwestorzy powinni obserwować nie tylko kurs USD, ale też strumienie inwestycji transgranicznych. Bo to właśnie tam widać sygnały zmieniającego się światowego układu sił gospodarczych.
Polecamy także:
- Fed wstrzymuje się z decyzją. Obniżki stóp w Stanach możliwe po wakacjach
- Rynki wschodzące: niedoceniane, ale coraz bardziej atrakcyjne dla inwestorów
- Hiszpania przyciąga Polaków. Inwestują nie tylko w słońce, ale i w przyszłość
- Brazylia patrzy na Polskę. Inwestycje, kooperacja i szansa na strategiczny sojusz gospodarczy