W poprzednim tygodniu wyjeżdżałem po raz kolejny w góry. Załadowałem elektryka i hajda. Trochę poza połową drogi mam ładowarkę ORLEN-u akurat na MOP-ie z dużą stacją benzynową i tam się dobijam, żeby z drobnym zapasem na jazdy lokalne, dotrzeć do wakacyjnego mieszkania.
Ponieważ wyjechałem bezpośrednio po pracy, akurat wypadała pora na obiad, pomyślałem – spróbuję oferty nowego produktu ORLEN-u czyli Stop Cafe. Mam przecież sporo czasu – postój potrwa 25 minut (ładowanie od 15 do 60%). Dość już hot-doga na szybko, czas zamówić obiad. Padło na flaki, które funkcjonowały jako danie dnia, więc powinno być gwałtownie i pod korek – spora miska a w środku mięso. No i rozczarowałem się.
Najpierw czekaniem. Dobrze, iż istnieje aplikacja do ładowarek i mogłem zakończyć proces zdalnie, ponieważ miskę flaków w barze szybkiej obsługi naszego narodowego koncernu podano mi po…. 20 minutach (+5 minut w kolejce i zamawianie). Pierwszy raz ładowanie trwało krócej niż jedzenie (kamyczek do ogródka tych, którzy twierdzą, iż spalinowca tankują w 5 minut, a zapominają o przerwach konsumpcyjnych). Wraz ze mną przestępowała z nogi na nogę grupa takich samych jak ja naiwniaków liczących na szybkie danie i klnących, iż trzeba było jednak wybrać hot-doga.
Przystąpiłem do jedzenia. I kolejne rozczarowanie. Flaki wprawdzie były tanie (10 zł) i choćby z opcjonalną bułką (1,69 zł) prezentowały cenę całkiem-całkiem (8 zł kosztuje tej samej wielkości słoik w LIDL-u na promocji, a bułka w sklepie 1,5 zł), ale jakość…. . Pierwszy raz widziałem takie flaki – 80% wody, 15-20% „wkładki”, może choćby mniej (dosłownie 10 kawałków na prawie pół litra). Gdy gotuję w górach flaki z „plastikowej kiszki” (lokalny producent 18 zł za 900 ml), mam pół na pół mięsa i rosołu. choćby w marketowych nie muszę poszukiwać ochłapa na dnie talerza. Pożałowałem wyboru.
A o co chodzi z akcjami? Jeden ze znanych inwestorów kupił akcje McDonalds’a zanim stały się modne. Powód – nastoletni syn lubił tam jadać z kumplami, czyli klient zadowolony – firma się rozwija. A tymczasem u nas… Nikt rozsądny nie skorzysta więcej z oferty spółki, która nie dość, iż łupi klienta (o czym niżej) to jeszcze rozwadnia potrawy. Powtórzę jeszcze raz, w żadnym najgorszym marketowym wydaniu, nie znalazłem tak wodnistych flaków. Co z tego, iż były tanie (jak na stację benzynową, oczywiście), skoro 50 km dalej istnieje sobie Taurus (bez ładowarki, niestety) z wyśmienitymi golonkami i podaje je szybciej, niż ORLEN wodę z kotła.
Wróćmy do łupienia. Na początku wakacji wprowadzono szumnie akcję (z gigantyczną promocją w TVP) obniżki 30 groszy na litrze paliwa. Trzeba tylko spełnić kilka warunków (m.in. mieć aplikację i pamiętać o prośbie o rabat). Cena ze słupka 1 lipca – 6,5 zł/l ON i 6.18 zł/ l PB95 – tak było na mojej stacji. Minął miesiąc- cena regularna (też bez obniżki) 6,7 i 6,48 zł/l. Czyli podnieśli, o tyle, co wcześniej obniżyli. Oczywiście wytłumaczenie – wzrost cen ropy. Tylko, gdy spadała, nie opuszczali ceny. Co innego teraz – przed wyborami. Cena spadła do 6,12 zł/l PB95 i 6,08 zł/l ON. Co jasne, bez ekonomicznego uzasadnienia.
Każdemu, kto przez chwilę prowadził firmę, wydaje się oczywiste, iż taki model biznesowy, oparty na długofalowej nierównowadze kosztów-korzyści dla klienta, nie ma szans na utrzymanie. W dziedzinie, w której ORLEN stał się liderem (szybkie posiłki na stacji benzynowej) i twórcą pewnej mody, eliminując w dużej części dwa przeciwstawne zwyczaje: zatrzymywania się w przydrożnych knajpkach oraz zabierania „wałówki” na drogę, pozostanie bez szans oferując długie oczekiwanie połączone ze słabą jakością. Konkurenci uderzą mocno i zwiną zyskowną wisienkę na torcie. Sama sprzedaż paliwa nie wystarczy by utrzymać wskaźniki a dotychczasowym poziomie, tym bardziej z motywacją polityczną. Nie pomoże choćby efekt synergii (paliwo+jedzenie) ponieważ zatrzymanie się w celu napełnienia baku trwa 5 minut i mało kto poczeka 25 minut na posiłek. Rynek elektryków pozostaje jeszcze niewielki i nie utrzyma „kuchni Obajtka”, a zresztą dwie niedalekie stacje Greenway’a znajdują się przy dużych obiektach: jeden przy karczmie, drugi w galerii handlowej.