Z najnowszych danych opublikowanych przez firmę Emmerson Evaluation wynika, iż w najblizszym czasie nie mamy co się spodziewać obniżek cen mieszkań na rynku pierwotnym.
Jak się okazuje, w Polsce w dalszym ciągu problemem jest niedobór działek pod zabudowę. Ponadto urzędowe procedury z budową domów i mieszkań zęso przeciągają się w nieskończoność.
Jest coraz gorzej?
Z badania wynika, w bieżącym roku poziom podaży będzie kluczowym czynnikiem determinującym trendy na rynku nieruchomości. w tej chwili w naszym kraju buduje się mniej nowych mieszkań, niż jest na to zapotrzebowanie. Sęk w tym, iż ceny te stają się już zbyt wysokie dla niektórych nabywców, mimo tego, iż poprawia się zdolność kredytowa.
Eksperci są zdania, iż sytuacja na rynku pierwotnym w 2024 roku częściowo zależeć będzie od ostatecznej wersji zapowiadanego przez rząd programu „Mieszkanie na start”. Przewiduje się również wzrost trendu suburbanizacji oraz rozwój miast na obrzeżach i w strefach podmiejskich.
Skąd te skoki cen?
W miastach o dużej liczby mieszkańców ceny rosną dynamicznie. Z drugiej strony na obrzeżach dużych miast oraz w ich sąsiedztwie ceny są niższe, co jest atrakcyjne zarówno dla deweloperów, jak i nabywców. To wlaśnie te miejsca cieszą się dużą popularnością – głównie ze względu na niższe koszty życia oraz lepszy dostęp do terenów zielonych i rekreacyjnych, co sprzyja także rozwojowi pracy zdalnej i hybrydowej. „Ważny jest również dobry dostęp do obiektów usługowych i edukacyjnych. Nabywcy wybierają takie lokalizacje ze względu na niższe koszty życia oraz często lepszy dostęp do terenów zielonych i rekreacyjnych. Trendowi temu sprzyja również rozpowszechnienie się modelu pracy zdalnej i hybrydowej” – dodano.
Ponadto w raporcie stwierdza się, iż wzrost cen mieszkań mógłby zostać spowolniony przez szybki wzrost produkcji mieszkań. Jednak dane z Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące liczby mieszkań deweloperskich, na które uzyskano pozwolenia w 2023 roku, pokazują spadki w większości analizowanych miast, z wyjątkiem Łodzi.