Oczekiwania wobec szczytu Trump-Putin zbyt duże? Ekspert: To nie Jałta 2.0

2 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa z przywódcą Rosji Władimirem Putinem nie należy postrzegać jako nowej Jałty - powiedział w rozmowie z PAP ekspert think tanku Eurocreative Aurelien Duchene. Jego zdaniem kraje europejskie zdołały wywrzeć presję na Trumpa i zapobiec zawarciu umowy przez Rosję i USA za plecami Ukrainy.


W piątek ma dojść do spotkania prezydenta USA z przywódcą Rosji. Szczyt ma odbyć się w bazie wojskowej w Anchorage na Alasce. - Nie wydaje mi się, aby podczas tego spotkania zapadły konkretne decyzje - zastrzegł Duchene z francuskiego think tanku specjalizującego się w sprawach Europy Środkowej i Wschodniej. Jak ocenił, do zapowiedzianej przez Trumpa wymiany terytoriów między Rosją a Ukrainą raczej nie dojdzie.
- Analizując poprzednie spotkania prezydenta USA, np. z dyktatorem Korei Północnej Kim Dzong Unem w Singapurze, można spodziewać się, iż przywódca USA poruszy wiele tematów niedotyczących Ukrainy, np. związanych z Iranem - zaznaczył. Jego zdaniem oczekiwania wobec tego szczytu są zbyt duże. - Jednocześnie myślę, iż Rosjanie doszli do wniosku, iż cierpliwość Donalda Trumpa się kończy - ocenił, dodając, iż Putin zdaje sobie sprawę, iż problemy gospodarcze Rosji mogą sprawić, iż czas przestanie działać na jego korzyść.Reklama


W opinii Duchene'a "Rosja jest w trakcie otwierania się na pomysł zawieszenia broni". Jak uzasadnił, przerwa w walkach pomogłaby Rosji w ponownym nawiązaniu relacji gospodarczych z USA i odbudowaniu potencjału wojskowego, aby móc ponownie zaatakować Ukrainę. - Obietnice bez pokrycia, które Putin może dać Trumpowi, sprawią, iż prezydent USA może ponownie zwrócić się przeciwko (prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi) Zełenskiemu i oskarżyć go o niechęć do negocjowania pokoju - powiedział ekspert, oceniając taki scenariusz jako bardzo możliwy.


Ekspert o spotkaniu Trump-Putin. "Nie zapadną konkretne decyzje"


Analizując rolę państw europejskich, których przywódcy nie będą obecni w piątek na Alasce, Duchene ocenił, iż "nie należy być zbyt pesymistycznym, dlatego iż mimo wszystko Europejczycy zdołali dać dowód 'minimalnej jedności' wobec międzynarodowej polityki Trumpa". Krajom Europy udało się też ustalić wspólne stanowisko, zgodnie z którym integralność terytorialna Ukrainy nie podlega dyskusji. Zdaniem eksperta tylko to zmusiło Trumpa do zaniechania prób "przehandlowania" wschodnich terytoriów Ukrainy za plecami Zełenskiego.
Trumpowi nie udało się podzielić Europy ani sprawić, by część państw europejskich "machnęła ręką na Ukrainę" - ocenił Duchene. - Moim zdaniem tylko dzięki jedności Europejczyków już udało się uniknąć katastrofy - zaznaczył. Przyznał zarazem, iż o ile w sferze deklaracji wśród państw Europy panuje jedność, o tyle mają one duże problemy z podejmowaniem skoordynowanych działań. - Na przykład gdyby Europa chciała wspólnie kupić broń dla Ukrainy w Stanach Zjednoczonych, to Francja by się temu sprzeciwiła - zauważył.


Jako kolejny przykład podał kwestię wykorzystania zamrożonych w Europie rosyjskich aktywów. - Pozostaniemy przy wielkich deklaracjach, bo Francja czy Niemcy nie zgodzą się na to - powiedział.
Zapytany o "koalicję chętnych", na której czele stoją Francja i Wielka Brytania, odpowiedział, iż tu również nie ma jedności w sprawie kluczowej inicjatywy, czyli wysłania żołnierzy do Ukrainy w celu zabezpieczenia ewentualnego zawieszenia broni. - Jedynie Francja deklaruje gotowość wysłania swoich sił, a wiadomo, iż sama nie będzie w stanie tego zrobić (tj. skutecznie monitorować zawieszenia broni) - zauważył.


Zjednoczenie Europy pomogło uniknąć katastrofy


W opinii Duchene'a problem polega na tym, iż nie wiadomo, co może skłonić Europejczyków do pełnego zaangażowania się we wsparcie Ukrainy, w tym wysłania wojsk i dodatkowego sprzętu i uzbrojenia. - Za każdym razem potrzeba miesięcy, byśmy zmienili zdanie na temat naszych "czerwonych linii" - zwrócił uwagę. Prezydent Francji Emmanuel Macron mówił o wysłaniu wojsk, gdy sytuacja w Donbasie była trudna i Amerykanie ograniczyli dostawy broni do Ukrainy. - Mimo wszystko to nie sprawiło, iż podjęliśmy ważne decyzje, np. o wysłaniu Ukrainie czołgów czy samolotów - zauważył.
Zapytany, czy zaangażowanie Francji w Europie Wschodniej nie osłabnie kosztem Bliskiego Wschodu, Duchene ocenił, iż zapoczątkowany przez Macrona zwrot strategiczny w stronę państw takich jak Polska i Ukraina nie zmieni się w najbliższych latach. - Poza sferą polityczną widać, iż francuscy wojskowi zdali sobie sprawę z powagi sytuacji. Po pierwsze, z zagrożenia ze strony Rosji, ponieważ do momentu wysłania wojsk na flankę wschodnią NATO uważano, iż zagrożenie w postaci Rosji jest wynikiem propagandy amerykańskiej, a prawdziwym niebezpieczeństwem jest terroryzm - powiedział.


- Druga sprawa to fakt, iż francuscy wojskowi i stratedzy wreszcie zrozumieli, iż przyszłość potęgi Francji jest w Europie Wschodniej - powiedział. Dodał, iż francuski szef sztabu Thierry Burkhard potwierdził mu to w ostatniej rozmowie.
- W armii, ale też w rządzie, w MSZ, zdano sobie sprawę, iż przyszłość francuskiej armii to przede wszystkim obrona Europy - podkreślił Duchene. Ocenił, iż obrana przez Macrona strategia w polityce zagranicznej będzie kontynuowana przez jego następcę bądź następczynię.
Idź do oryginalnego materiału