Od Apple’a do Alphabetu: późny zwrot Warrena Buffetta w stronę infrastruktury sztucznej inteligencji

2 godzin temu

Przez lata historia Warrena Buffetta z Google’em była przestrogą. Otwarcie przyznawał, iż niekupienie akcji było poważnym błędem, choć widział, jak firma zamienia wyszukiwanie w internecie w maszynkę do zarabiania na reklamach. Teraz, na kilka miesięcy przed przekazaniem sterów Gregowi Abelowi, Berkshire Hathaway po cichu kupiło pakiet akcji wart miliardy dolarów w spółce matce Google’a, czyli w Alphabecie.

Akcje Alphabetu klasy C zamknęły sesję 17 listopada na poziomie 285,60 USD, co oznacza wzrost o 3,11% w ciągu dnia, po tym, jak doniesienia o nowym pakiecie pomogły wypchnąć kurs na rekordowe poziomy. Od początku 2025 r. notowania wzrosły o około 50% i są w tym roku najlepsze w gronie tzw. Wspaniałej Siódemki. Gdy inwestor typu value, znany z unikania mód, kupuje lidera rynku blisko historycznych szczytów, nasuwa się oczywiste pytanie: co on widzi, czego my jeszcze nie dostrzegamy?

Od Apple’a do Alphabetu

Berkshire już od dwunastu kwartałów z rzędu jest sprzedawcą netto akcji, także w najnowszym okresie. W tym czasie sprzedało ok. 12,5 mld USD papierów, kupując za ok. 6,4 mld USD, a jednocześnie pozwoliło, by zasoby gotówkowe urosły do rekordowych 381,7 mld USD. To nie jest zachowanie kogoś, kto uważa, iż wszystko jest dziś tanie. W ramach tej ogólnej redukcji zaszło jednak poważne przetasowanie.

W minionym kwartale Berkshire zmniejszyło pozycję w Apple’u o ok. 15% i zredukowało udział w Bank of America o ok. 6%. Za to Alphabet wskoczył do pierwszej dziesiątki największych pozycji. Zgłoszenia do regulatorów i dane o strukturze portfela sugerują, iż pakiet zajmuje teraz mniej więcej dziesiąte miejsce w portfelu akcji Berkshire, za takimi klasykami jak American Express, CocaCola czy Chevron. To rzadki „technologiczny” zakład w konglomeracie, który przez dekady miał przede wszystkim koleje, ubezpieczycieli i spółki z segmentu dóbr podstawowych, a nie gwałtownie rosnących gigantów oprogramowania.

Zmieniły się jednak nie tyle zasady Buffetta, ile same spółki. Apple, które zawsze określał jako markę konsumencką, działa dziś w świecie, w którym modernizacja sprzętu w dużej mierze zależy od funkcji opartych na AI. Jednocześnie Alphabet coraz mniej przypomina spekulacyjną spółkę technologiczną, a coraz bardziej rozległą infrastrukturę dla gospodarki cyfrowej, z przychodami z reklam i z chmury, które są zaskakująco stabilne jak na coś zbudowanego z linijek kodu.

Alphabet jako infrastruktura AI, a nie opowieść o gadżetach

Alphabet stoi na skrzyżowaniu wielkich ambicji w AI i solidnego generowania gotówki. W trzecim kwartale 2025 r. spółka odnotowała ok. 102 mld USD przychodów, powyżej prognoz, a zyski również przebiły oczekiwania. Głównym motorem wzrostu był Google Cloud, który z „miłego dodatku” przeobraził się w napęd biznesu, bo firmy rozwijające AI wynajmują jego moc obliczeniową.

Ponadto modele Gemini i wyszukiwarka wzbogacona o AI docierają dziś do setek milionów użytkowników. Te narzędzia działają na globalnej sieci centrów danych, autorskich chipów i światłowodów, której rozbudowa w tym roku pochłonie łącznie ponad 90 mld USD nakładów inwestycyjnych. Mówiąc prościej: Alphabet chce dostarczać „łopaty i kilofy” na potrzeby gorączki złota wokół AI.

Partnerstwo z Anthropic dodaje kolejny wymiar. Google zainwestował w ten startup miliardy i zawarł dużą umowę na dostawy chipów oraz usługi chmurowe, co powinno kierować przyszłe obciążenia obliczeniowe do Google Cloud. Pakiet Berkshire daje spółce pośrednią ekspozycję na ten ekosystem: każde zapytanie Anthropic uruchomione w infrastrukturze Google wzmacnia pozycję Alphabetu jako infrastruktury AI.

Kluczowe jest to, iż ta ekspansja opiera się na silnym bilansie. Alphabet jest wyceniany na ok. 25-krotność oczekiwanych zysków, czyli taniej niż część innych megacapów, i przez cały czas generuje solidne wolne przepływy pieniężne z wyszukiwarki i z YouTube’a. Ta gotówka pozwala finansować centra danych, a przy tym wspiera skup akcji własnych, co odpowiada każdemu inwestorowi, który lubi „wspaniałe firmy po uczciwych cenach”.

Co naprawdę oznacza „głos zaufania” od Buffetta?

Zakup Alphabetu przez Buffetta to coś więcej niż prosta pieczęć aprobaty. To konkretna teza o tym, gdzie będą się koncentrować zyski z AI. Alphabet zarabia na reklamach w wyszukiwarce, na YouTubie, w mapach, w sklepie z aplikacjami i w chmurze. AI nie jest tu osobnym produktem. To ulepszenie, które może zwiększać zaangażowanie użytkowników i możliwości monetyzacji w istniejących biznesach.

To także wyraźny zwrot w stronę infrastruktury, a nie urządzeń. Apple stawia na inteligencję działającą na urządzeniu, ale dopiero dopracowuje model biznesowy AI. Alphabet już dziś zarabia na AI poprzez kontrakty chmurowe, narzędzia reklamowe i oprogramowanie biurowe. Odszczuplenie pozycji w Apple’u przy jednoczesnym zwiększeniu udziału w Alphabecie sugeruje, iż Berkshire widzi więcej przyszłej wartości AI w centrach danych i platformach niż w cyklach wymiany telefonów.

I wreszcie to przypomnienie, iż „tech” to nie jeden worek. Alphabet może mieć tę samą etykietę indeksową co gwałtownie rosnące startupy AI, ale jego „fosa” konkurencyjna, zdolność do generowania gotówki i zdywersyfikowane przychody lokują go bliżej spółek, które przez lata konsekwentnie pomnażają kapitał, dokładnie takich, jakie Buffett zawsze faworyzował.

Ryzyka, których choćby Berkshire nie może zignorować

Ryzyka są realne. Alphabet może przeinwestować w moce obliczeniowe AI, jeżeli klienci spowolnią realizację projektów albo konkurenci zgarną duże kontrakty. Warto śledzić tempo wzrostu Google Cloud, marże oraz wytyczne dotyczące długoterminowych inwestycji. Drugim zagrożeniem pozostają regulacje. Surowsze przepisy antymonopolowe lub dotyczące prywatności w USA i w Europie mogą uderzyć w rentowność wyszukiwarki i reklam albo wymusić zmiany w sposobie wykorzystywania danych.

Kluczowa będzie również realizacja strategii w obszarze AI. Alphabet potknął się na starcie wyścigu o generatywną AI i wciąż nadrabia, próbując odzyskać inicjatywę dzięki Gemini i innym modelom. jeżeli użytkownicy lub klienci korporacyjni będą woleli narzędzia konkurencji, wszystkie te wydatki na chipy i centra danych mogą przynieść stopy zwrotu niższe od oczekiwanych, choćby mimo obecności Buffetta w akcjonariacie.

Domykając klamrę: czego naprawdę uczy zakład Buffetta dotyczący Alphabetu

Buffett przez lata powtarzał, iż niekupienie akcji Google’a było jednym z jego dużych błędów. Alphabet był na wyciągnięcie ręki, z zyskami z wyszukiwarki i solidnymi przepływami gotówki, podczas gdy on pozostawał z boku. Kupując akcje teraz, gdy szykuje się do przekazania funkcji prezesa, robi coś więcej niż tylko „zgrabny finałowy ruch”. To dyskretny sygnał, jak jego zdaniem będzie wyglądać trwała wartość w sztucznej inteligencji.

Dla zwykłych inwestorów wniosek nie brzmi: „kupuj to, co kupuje Buffett”. Chodzi o to, iż choćby najbardziej tradycyjny inwestor wartościowy chętnie posiada ekspozycję na AI — o ile jest ona wbudowana w zdywersyfikowaną platformę generującą duże przepływy gotówki, którą można zrozumieć i racjonalnie uzasadnić. Rynek będzie się dalej spierał, czy cena Alphabetu jest za wysoka, za niska czy w sam raz. Lepsze pytanie jest takie, które Buffett zadaje od siedmiu dekad: jakie spółki można trzymać w dobrych i złych czasach, bo rozumiesz, jak zarabiają i dlaczego potrafią przetrwać?


Autor: Ruben Dalfovo Strateg ds. inwestycji w Saxo Bank

Idź do oryginalnego materiału