Argentyna zamyka oficjalną państwową agencję prasową Telam. Prezydent Javier Milei, prowadzący szeroki program cięć w rządowych instytucjach biurokratycznych, uważa ją nie tylko za zbędną, ale też szkodliwą i obiecywał jej likwidację już wcześniej.
Agencja Telam założona została w 1945, za rządów Juana Domingo Perona. Od tego czasu przeważnie stanowiła ramię medialne kolejnych rządów peronistowskich. Lub kolejnych junt wojskowych, jeżeli akurat rządziła któraś z tych.
Niezależnie od tego, poczytność jej depesz uchodziła za mierną, koszty – za wysokie, zaś co do bezstronności i obiektywności formułowano pewne zastrzeżenia. Stąd też prezydent Milei bez specjalnego żalu zrealizował deklarację o jej likwidacji.
W związku z tym pracownicy i dziennikarze agencji natknęli się w poniedziałek na zamknięty budynek siedziby Telam, do którego wstęp dodatkowo zagrodziła im policja. Strona internetowa agencji została przeniesiona „w tryb konserwacji”, zaś etaty – zawieszone.
Adiós, Telam…
Decyzja została podjęta z zaskoczenia, choć sama zaskoczeniem bynajmniej nie jest. Jak najgłębsze cięcia w instytucjach budżetowych są bowiem od dawna deklarowanym, a od wielu tygodni także i realizowanym celem prezydenta Javiera Milei. Konkretną obietnicę likwidacji Telam złożył zaś jeszcze przed wyborami.
Prezydent ma zresztą dość konkretną opinię o agencji i profilu jej działalności. Według niego (choć nie tylko) agencja Telam to „propagandowa szczekaczka” obecnej lewicowej opozycji peronistycznej, która uprzednio pozostawała u władzy przez dekady.
W opinii zwolenników Milei nie tyle sympatyzuje ona, co wprost realizuje interesy wspomnianej frakcji politycznej. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, iż generuje ona koszty dla budżetu, zaś zdaniem prezydenta jest po prostu zbędna. I to choćby gdyby nie była PR-ową tubą peronistów.
Posad budżetowych nie oddamy!
Naturalnie, według dziennikarzy Telam – a także innych tzw. „wiodących” argentyńskich mediów, jak również oczywiście opozycji – posunięcie to jest skandaliczne i stanowi atak na prasę. Związek Prasowy Buenos Aires określił odcięcie finansowania agencji „ciosem w demokrację i wolność wypowiedzi”. Z kolei
Z kolei Argentyńska Federacja Pracowników Prasy (FATPREN) oświadczyła, iż „odrzuca” decyzję prezydenta. Zapowiedziała, iż podejmie polityczne, prawne i związkowe kroki w celu jej obalenia – choć kwestia tego, jakie mogłyby być to kroki, jawi się mgliście.
Zapowiedziano protesty, choć ciężko powiedzieć, w jakiej formie miałyby one się odbyć. I jaki środek nacisku na rząd Milei mogłyby wykorzystać, by ten się nimi w jakikolwiek sposób przejął.