Panika innych to mój zysk! Jak wykorzystać okazje do inwestowania? Kilka słów o postrzeganiu ryzyka

1 miesiąc temu

Inwestorzy na całym świecie nagle wpadają w panikę. Ceny akcji spadają, obligacje tracą na wartości, surowce tanieją. Jeden wielki KRACH. Jak to możliwe, iż tak różne aktywa, które zwykle poruszają się w totalnie różnych kierunkach, nagle potrafią solidarnie spadać wszystkie razem?

To właśnie jeden z efektów tzw. awersji do ryzyka, czyli mechanizmu, który w momentach kryzysu może wywrócić wszystkie rynki do góry nogami.

To naturalna cecha inwestorów – gdy niepewność rośnie, kapitał zaczyna odpływać z bardziej ryzykownych aktywów w stronę tzw. bezpiecznych przystani, a problem polega na tym, iż w skrajnych przypadkach ten strach może przybrać gigantyczną skalę i prowadzić do tego, iż inwestorzy zaczynają sprzedawać wszystko, niezależnie od tego, czy ma to sens, czy nie.

Skąd bierze się ta awersja do ryzyka, jak wpływa na rynki i czy można ją wykorzystać do podejmowania lepszych decyzji dla siebie? Spojler – MOŻNA! O tym dokładnie będzie w tym materiale.

Panika innych to mój zysk! Jak wykorzystać okazje do inwestowania? Kilka słów o postrzeganiu ryzyka

Wykorzystaj automatyczne plany inwestycyjne XTB i inwestuj już od 50 złotych!

Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/aKgIe

Apetyt na ryzyko kontra awersja do ryzyka

Awersja do ryzyka to nic innego jak skłonność inwestorów do unikania tego, co postrzegają za ryzykowne na rzecz tego, co postrzegają za bezpieczne. W okresach rosnącej niepewności, to właśnie najważniejszy czynnik wpływający na przepływy kapitału i wyceny.

Niby to coś oczywistego i można było się tego domyślić już po samej nazwie, ale czy zastanawialiście się, jak awersja do ryzyka na rynkach potrafi namieszać i zbić inwestora z tropu?

Awersja jest naturalnie przeciwieństwem apetytu na ryzyko. Oba terminy określają, jak bardzo inwestorzy w gruncie rzeczy ignorują jeden z aspektów inwestowania i skupiają się na drugim.

Im większy apetyt na ryzyko, tym mocniej inwestorzy skupiają się na potencjalnej nagrodzie, czyli stopie zwrotu, jaką może wygenerować dana inwestycja. Im silniejszy jest, tym bardziej inwestorzy będą ignorować potencjalne straty, które mogą ich dotknąć w czasie inwestycji.

Awersja do ryzyka jest czymś zupełnie odwrotnym. Inwestor boi się potencjalnej straty i skupia głównie na tym, z jakimi ryzykami oraz z jakimi stratami wiąże się inwestycja. Naturalnie szuka on wtedy tego, co może przynieść jak najmniejsze straty, a nie jak największy zysk.

Psychologia ryzyka: Ludzkie irracjonalności

W kwestii awersji do ryzyka zostały przeprowadzone liczne badania. Jednym z najsłynniejszych eksperymentów jest Paradoks Allaisa. Obejmuje on wybór między dwoma grami losowymi i demonstruje ludzką irracjonalność w obliczu niepewności.

Uczestnicy eksperymentu stawali przed następującym wyborem:

  • Opcja A: 100% szans na wygraną 100 milionów dolarów
  • Opcja B: 10% szans na wygraną 500 milionów dolarów, 89% szans na wygraną 100 milionów dolarów, 1% szans na brak wygranej

Większość uczestników wolała Opcję A od Opcji B. Racjonalnie rzecz biorąc, nie ma to sensu. Z finansowego punktu widzenia, 99% szans na wygraną 100 milionów lub 500 milionów dolarów jest warte 1% ryzyka odejścia z niczym, a oczekiwana wartość Opcji B przewyższa Opcję A. Jednak tutaj w grę wchodzi ponownie awersja do ryzyka. Pomimo iż nie jest to najlepszy wybór, pewność Opcji A jest bardziej atrakcyjna niż niepewność Opcji B.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Codzienne przykłady awersji do ryzyka

Kolejne interesujące badanie – Charles J. Cicchetti i Jeffrey A. Dubin postanowili zbadać awersję do ryzyka w codziennej sytuacji, z którą wszyscy się spotykamy – ubezpieczeniu telefonu.

Każdy zna ten moment. Kupujesz nowy, najnowocześniejszy telefon, a sprzedawca pyta, czy chcesz dokupić do niego ubezpieczenie. Oferta wydaje się kusząca – za kilka dolarów miesięcznie masz pewność, iż jeżeli telefon się zepsuje, zostanie naprawiony bez dodatkowych kosztów. Brzmi jak rozsądna decyzja, prawda?

Podobnie myśleli ludzie w 1994 roku. Choć nie było wtedy telefonów, konsumenci mogli wykupić ochronę na wewnętrzne okablowanie telefoniczne od lokalnej firmy telekomunikacyjnej. Schemat działania był bardzo podobny do dzisiejszego:

Klienci mieli do wyboru albo płacić 45 centów miesięcznie za ubezpieczenie, albo ryzykować konieczność pokrycia pełnego kosztu naprawy w wysokości 55 dolarów.

Brzmi jak dobra oferta? Tak uważało 57% badanych gospodarstw domowych, które zdecydowały się na zakup tej ochrony. Gdzie tkwi haczyk?

Statystycznie rzecz biorąc, prawdopodobieństwo wystąpienia awarii wynosiło zaledwie 0,5% miesięcznie. Oznaczało to, iż klienci płacili 45 centów miesięcznie, aby zabezpieczyć się przed ryzykiem, które średnio kosztowało ich jedynie 28 centów na miesiąc.

Z punktu widzenia czystej matematyki ubezpieczenie było więc nieopłacalne. Logicznie rzecz biorąc, konsumenci powinni zignorować to ryzyko i po prostu zabrać telefon do domu bez dodatkowego ubezpieczenia.

Dlaczego więc tak wiele osób kupuje ubezpieczenia? Problem leży w naszej percepcji ryzyka, a nie w jego rzeczywistej wartości. Ludzie mają tendencję do przeszacowywania małych prawdopodobieństw, przez co ryzyko wydaje się większe, niż jest w rzeczywistości.

Kupując ubezpieczenie, eliminują tę niepewność i unikają nieprzyjemnego scenariusza „co by było, gdyby…”. choćby jeżeli rachunek prawdopodobieństwa mówi coś innego, poczucie bezpieczeństwa jest warte dla nich tej ceny.

Jakie aktywa są uznawane za ryzykowne?

Zastanówmy się więc czym w takim rozumieniu tematu jest w takim razie ryzyko dla rynku? Do bardziej ryzykownych klas możemy wrzucić aktywa i instrumenty finansowe, które:

  1. Charakteryzują się większą zmiennością – To znaczy, ich ceny na co dzień fluktuują silniej. I tak na przykład akcje będą zdecydowanie bardziej ryzykowne od obligacji. Akcje małych spółek zdecydowanie bardziej zmienne od akcji dużych, itd.
  2. Maja niewielką płynność – Instrumenty finansowe, które są mniej płynne, mogą stwarzać potencjalne problemy przy opuszczaniu inwestycji, więc są traktowane jako bardziej ryzykowne.
  3. Nie generują wypłat – jeśli dane aktywo wypłaca coś inwestorowi, jak np. kupony obligacji albo dywidendy, to wraz ze spadkiem jego ceny wzrasta jego potencjalna rentowność. To naturalny hamulec blokujący niekiedy spadki.

Dlaczego uważam, iż tak ważna świadomość istnienia tego zjawiska. Ponieważ to właśnie nagły, dynamiczny wzrost awersji do ryzyka, potrafi sprawić, iż różne klasy aktywów zaczynają zachowywać się podobnie, mimo iż sytuacja normalnie by na to nie wskazywała, a to z kolei generuje bardzo duże szanse i okazje dla praktycznie każdego inwestora.

Mówiąc prościej, kiedy na przykład rynkowa awersja do ryzyka rośnie, to w krótkim terminie potrafi spadać wszystko, co charakteryzuje się na przykład dużą zmiennością. Tak po prostu.

Nawet jeżeli źródło rynkowych zawirowań powinno sprzyjać konkretnym instrumentom finansowym, to ze względu na swoje cechy, jak właśnie zmienność, mogą one i tak spadać, dopóki rynek się nie uspokoi i nie przemyśli obecnej sytuacji.

Mechanizm polega na tym, iż inwestorzy wolą w pierwszej kolejności wyrzuć wszystkie aktywa, które klasyfikują jako ryzykowne, a dopiero potem analizować, jak dane wydarzenia wpłyną na rynek. W myśl zasady najpierw robimy, potem myślimy. Podam Wam kilka przykładów.

Lekcje z kryzysów: 2008 i 2020

Na początek zarzucimy klasyka, czyli Wielki Kryzys Finansowy z 2008 roku. Kiedy rozpoczęła się bessa, pod koniec 2007 roku, złoto zyskiwało na wartości.

Przez pierwsze 4 miesiące spadków, kiedy S&P 500 tracił 20%, to złoto dynamicznie rosło i zyskało jakieś 40%, ale kiedy we wrześniu 2008 roku nastąpił punkt kulminacyjny i Lehman Brothers ogłosił upadłość, to bessa zamieniła się prawdziwą panikę.

Teoretycznie był to dla złota bardzo byczy sygnał. Jedna z największych instytucji finansowych upada, obnażając słabości światowego systemu finansowego i burząc zaufanie do wszystkiego. To powinno napędzać w teorii każdego do kupowania złota, które jest było naturalną alternatywą dla papierowego pieniądza i pełniło tę rolę od wieków.

Takie były oczekiwania. A jaka była rzeczywistość? S&P 500 w ciągu miesiąca traci 35%, a złoto w tym samy czasie traci 26%. Czemu? Bo ma relatywnie dużą zmienność, nie płaci odsetek, a upadek tak dużej instytucja, jak Lehman Brothers jest czymś na tyle nietypowym, iż inwestorzy muszą 3 razy przemyśleć „Co teraz?”. Tylko zanim przemyślą, to pozbywają się również złota ze swoich portfeli.

Niektórzy starają się tłumaczyć to nietypowe zachowanie tym, iż wielu inwestorów, którzy mieli jakieś pozycje na złocie, gwałtownie je zamykali w celu zdobycia gotówki w tych niepewnych czasach.

Jednak wtedy wszystkie ryzykowne klasy aktywów traciły na wartości. Za akcjami poleciało nie tylko złoto, ale też surowce i obligacje korporacyjne. choćby ropa w pół roku straciła kilkadziesiąt procent.

W pierwszych okresach bessy obligacje korporacyjne radziły sobie całkiem dobrze, ale kiedy we wrześniu 2008 roku upadło Lehman Brothers, to również indeks obligacji korporacyjnych stracił 15% wartości. Tamtego dnia do wszystkich dotarło, iż skoro upada Lehman Brothers, to inne spółki też mogą upaść i nie spłacą swoich zobowiązań, czyli nie wykupią obligacji.

2008 rok to nie jedyna sytuacja, kiedy obserwowaliśmy takie zachowanie rynku. Podobnie zachowywały się różne klasy aktywów w 2020 roku, kiedy nastraszyła nas wszystkich pandemia.

W marcu 2020, kiedy na rynkach zaczął się Armagedon, to w dół leciały równo akcje, surowce, złoto, kryptowaluty, a choćby obligacje skarbowe USA. S&P 500 stracił wtedy w ciągu miesiąca około 35%, a w tym samym okresie złoto spadało 13%. Złoto, które w teorii powinno zyskiwać, na wszelkich czarnych łabędziach.

Oczywiście złoto dużo szybciej odrobiło swoje straty i generalnie w tym krótkim okresie wypadło lepiej od akcji, ale ta krótkoterminowa przecena pokazuje, iż w momencie, kiedy na rynku robi się naprawdę gorąco, to klasyczne korelacje przestają mieć znaczenie, a inwestorzy pozbywają się wszystkiego, co przejawia przynajmniej cień ryzyka.

Zachowanie Bitcoina również doskonale to oddaje. W teorii przecież Bitcoin powinien być alternatywą dla klasycznego systemu bankowego i powinien zachowywać się podobnie do złota. Praktyka jest tak, iż przez swoją zmienność ten rynek został zdominowany przez spekulantów, którzy nie inwestują w niego przez wzgląd na „bezpieczeństwo”, ale przez potencjalne duże stopy zwrotu. Efekt? Bitcoinowi bliżej do akcji niż do złota, jeżeli mowa o zachowaniu jego ceny.

Kolejny Świetny i świeży przykład tego, jak na różne aktywa działa wzrost awersji do ryzyka – zachowanie rynku 27 stycznia 2025 roku. Poniedziałek, po weekendzie, kiedy rynek został rozgrzany przez informacje o nowym modelu LLM od chińskiej firmy DeepSeek. w uproszczeniu chodziło o to, iż Chińczycy zrobili model AI podobno znacznie taniej niż zachód, co było podstawą obaw o popyt w branży półprzewodnikowej.

Wszystkie obawy dotyczyły więc jedynie sektora technologicznego z naciskiem na półprzewodniki. Polski indeks nie ma choćby z tym tematem kompletnie nic wspólnego, a mimo to na otwarciu zaliczył zjazd o 1,5%. Co prawda w ciągu sesji odrobił większość z tych strat, ale to niskie otwarcie pokazuje, jak awersja do ryzyka promieniuje na różne instrumenty finansowe.

Awersja do ryzyka i rynkowe okazje

Pierwsza reakcja w przypadku wszelkich nieprzewidzianych i niepokojących zdarzeń to ucieczka, bez analizy zaistniałych zjawisk.

Co to oznacza dla inwestora? Oczywiście w takich momentach rynek kreuje wiele dobrych okazji inwestycyjnych. Tylko trzeba na krótki czas zapomnieć o wszelkich klasycznych korelacjach, które znacie z rynku.

Teraz widzicie tabelę przedstawiającą korelacje pomiędzy poszczególnymi klasami aktywów, jakie miały miejsce w latach 2013-2023:

Dla przykładu korelacja rynku akcji z rynkiem surowców wynosi 0,4. Jest to niski wskaźnik korelacji, ale gwarantuje Wam, iż kiedy nadejdzie kolejna wielka panika, to możecie o nim całkowicie zapomnieć.

Na rynku finansowym awersja do ryzyka nie zawsze ogranicza się do krótkich wystrzałów zmienności, kiedy wszystko spada. Awersja do ryzyka to też coś, co kiełkuje w umysłach inwestorów, wraz z rozwojem bessy. Im większy ból odczuwają w wyniku straty wartości swoich inwestycji, tym dłużej będą trzymać się z dala od zmiennych klas aktywów i tym większe prawdopodobieństwo na kulminację rezygnacji, które najczęściej jest oznaką bliskiego końca bessy.

Zarówno awersja do ryzyka jak i apetyt na ryzyko, to jedne z sił, które naprawdę mocno oddziałują na rynek i same mogą powodować, iż będzie się on zachowywał nieracjonalnie i nieefektywnie. Są wynikiem ludzkiej psychiki i czymś, co generuje na rynku prawdziwe okazje inwestycyjne. Pamiętaj, żeby z nich korzystać. Fakty są jednak takie, iż niezależnie od tego, co akurat myślicie o rynku. Czy jest za tani czy za drogi, to i tak najgorsze, co możecie sobie zrobić to… czekanie. Czekając z boku stracicie zawsze. Czekanie to nie inwestowanie


Do zarobienia!
Piotr Cymcyk

Wykorzystaj automatyczne plany inwestycyjne XTB i inwestuj już od 50 złotych!

Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/aKgIe

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
68
5
Idź do oryginalnego materiału