Majątek Isabel dos Santos - pierwszej Afrykanki na liście "Forbesa" - został oszacowany w 2017 r. przez amerykański dwutygodnik na 3,5 miliardy dolarów. Tak dużych pieniędzy mieszkanka Angoli - kraju, gdzie ludzie żyją średnio za 2 dolary dziennie - miała dorobić się systematycznie zdobywając udziały w strategicznych sektorach kraju – bankowości, przemyśle cementowym, diamentowym i telekomunikacji. Kierowała państwową firmą naftową Sonangol, miała udziały w portugalskiej telewizji kablowej i szerokopasmowym internecie.
Najbogatsza Afrykanka. Skreślona z listy miliarderów
Ponad połowę aktywów Isabel dos Santos ulokowała w portugalskich spółkach notowanych na giełdzie, co zwiększyło jej międzynarodową wiarygodność. Do 1975 r. Angola była portugalską kolonią. Kiedy w styczniu magazyn "Forbes" ujawnił, iż ma status miliarderki, rząd rozpowszechnił tę wiadomość jako powód do dumy narodowej. Podkreślał, iż 19-milionowy kraj osiągnął sukces.Reklama
Jednak pobyt na liście najbogatszych kobiet świata i pierwszej miliarderki Afryki trwał krótko i zakończył się przed pięcioma laty. Nie dlatego, iż dos Santos zbiedniała, ale przez skandal Luanda Leaks, jaki wybuchł w 2020 roku. Ujawnił on około 700 tys. dokumentów, które wskazały na nieprawidłowości w międzynarodowych interesach biznesmenki. Została oskarżona o defraudację i pranie pieniędzy, jej aktywa zostały zamrożone nie tylko w Angoli, ale też Portugalii i Holandii, a brytyjski rząd nazwał dos Santos “niesławną kleptokratką”. Magazyn "Forbes" usunął ją z listy miliarderek.
Zagraniczne media zmieniły zaś pytanie - przestało je interesować, ile wart jest majątek dos Santos, ale jak do niego doszła. Po przeanalizowaniu dziesiątek dokumentów okazało się, iż najstarsza córka byłego prezydenta Angoli, autorytarnego José Eduardo dos Santosa - rządził prawie 40 lat i zmarł w 2022 r. w Barcelonie - pieniędzy dorobiła się dzięki niemu. "Forbes", badający sprawę stwierdził, iż firmy - krajowe i zagraniczne - które chciały zaistnieć na angolskim rynku, musiały się dzielić z Isabel udziałami, albo - na życzenie taty - akceptować jej obecność w swoich najwyższych władzach.
Miliarderka z Afryki. Mierzy się z zarzutami
Wcześniej, Isabel dos Santos zwana “Księżniczką” żyła w prezydenckim pałacu. O rozrzutności prezydenta donosił przed laty "Forbes" - pisał o bożonarodzeniowych choinkach sprowadzanych z Nowego Jorku czy wartym pół miliona dolarów szampanie z Lizbony. W tym czasie - wspomina amerykański dwutygodnik - na półkach w sklepach w Angoli stał tylko makaron.
Jednym z pomysłów dorosłej już dos Santos, absolwentki londyńskiego King’s College, była rewitalizacja Luandy, stolicy kraju. Za 1,3 mld dolarów chciała zbudować sztuczną wyspę, nowe plaże, port rybacki i nadmorskie bulwary. Teoretycznie, aby nie pozbawiać nikogo dachu nad głową, wszystko to miało powstać - wzorem Holandii - na terenach odebranych morzu. Po otwarciu dokumentów Luanda Leaks okazało się, iż siłą eksmitowano stamtąd co najmniej 3 tys. osób, a ich domy buldożery zrównały z ziemią.
Dos Santos mieszka w tej chwili w Dubaju, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Stamtąd regularnie publikuje informacje o swoim życiu w mediach społecznościowych. Rzadko podróżuje, odkąd w 2022 r. Interpol, na wniosek Angoli, wydał za nią Czerwoną Notę upoważniającą do ekstradycji. Najbogatsza mieszkanka Afryki zaprzecza wszystkim stawianym jej zarzutom. W rozmowie sprzed roku w BBC, dos Santos nazwała nałożone sankcje “częścią politycznie motywowanego spisku rządu Angoli przeciwko niej i jej rodzinie”.