Oprócz śmierci i podatków Polacy nie mają szansy uniknąć obecności w ich życiu także telewizji rządowej, zwanej dla niepoznaki – publiczną. Przy czym wcale nie muszą jej oglądać. Wystarczy, iż będą musieli na nią płacić nowy podatek aż do śmierci.
Skoro Europejski Akt o Wolności Mediów zobowiązuje kraje UE do wprowadzenia przejrzystych zasad finansowania mediów publicznych, w rządzie wre praca, by uczynić zadość unijnym wymaganiom. Acz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zdążyło już zaprzeczyć, iż stanie się tak za sprawą opłaty audiowizualnej. Informacje o niej powracają w medialnych doniesieniach i choćby sprecyzowano, iż miałaby ona być ściągana wraz z podatkiem dochodowym od każdego dorosłego Polaka. W serwisie radiozet.pl pojawiły się choćby wyliczenia, iż dwie dorosłe osoby, mieszkające pod jednym dachem płaciłyby rocznie 216 zł. To czy posiadałby odbiornik telewizyjny, radiowy lub laptop nie miałoby absolutnie żadnego znaczenia. W tym wypadku zakłada się domniemanie winy. Czyli nowe prawo uznałoby, iż każdy, pełnoletni mieszkaniec Polski korzysta z mediów zwanych publicznymi. choćby gdyby robił wszystko, aby się od nich odizolować i tak władza przyjmowałabym, iż jest winny i musi płacić.
Więcej na temat przeczytacie w niedawnym stanowisku WEI pt. Nie dla finansowania propagandy z kieszeni podatnika! Abonament rtv do likwidacji.
Zatem jakie rozwiązanie zostanie przyjęte dokładnie, jeszcze nie wiadomo, ale wprowadzenie w 2026 r. podatku na media de facto rządowe, staje się rzeczą coraz bardziej prawdopodobną, bo odbywa się pod hasłem dostosowania kraju do norm unijnych. Jest zatem na kogo zwalić winę. Poza tym jego wprowadzenie może zostać przestawione jako akt wielkiego miłosierdzia. Podczas rozgrywki prowadzonej za poprzednich rządów przez opozycję z pisowską TVP Jacka Kurskiego ustalono, iż ok. 3 mld złotych dofinansowania rocznego, które przekazywano z budżetu państwa na media, winno pójść na leczenie dzieci dotkniętych chorobami nowotworowymi. Po zmianie obozu władzy dzieci przez cały czas chorują, a media zwane publicznymi i tak dostały od rządu w 2024 r. całe 2,34 mld złotych. Zatem można by optymistycznie założyć, iż nowy podatek uratuje życie wielu dzieciom, które zapadły na śmiertelne schorzenia, nie tylko z powodu oglądania programów informacyjnych w TVP.
Niestety zupełnie nie powinno się żywić złudzeń, iż po przekazaniu kilku miliardów złotych więcej w ręce telewizji rządowej, zwana w sumie niewidomo dlaczego publiczną (może chodzi o jakiś podprogowy komunikat, co do zachowań wymaganych od pracowników kanałów informacyjnych?) przestanie być ona narzędziem topornej propagandy. To, iż stała się tak prymitywna, zadecydował już Jacek Kurski. Postępując logicznie. Mianowicie klasyczną telewizję oglądają już tylko osoby grubo po czterdziestce, a ich mózgi powoli dotyka proces starzenia. Zatem, aby uzyskać pożądany efekt przy urnach wyborczych, komunikat musi się w nich utrwalić. Utrwala się go przy użyciu wzbudzania dwóch emocji, najskuteczniej zapisujących ślad pamięciowy w mózgowej sieci neuronów – strachu oraz nienawiści. To wymaga generowania olbrzymiego natężenia emocji, tak aby choćby najstarsze osoby, cierpiąca na chorobę Alzheimera zapamiętały, jak zagłosować. choćby jeżeli nie pamiętają gdzie i kiedy. Oczywiście prywatne telewizje, wspierające obóz lewicowo-liberalny lub prawicowo-narodowy nauczyły się działać w tym samym modelu przekazu informacyjnego. Jednak podstawową różnicę czyni to, iż agitację prowadzą za pieniądze reklamodawców, a nie z funduszu odebranego dzieciom chorym na choroby nowotworowe.
Zatem obecny model mediów publicznych w III RP, gdyby na niego spojrzeć przez pryzmat oceny moralnej, prezentuje się o wiele szkodliwiej dla społeczeństwa, niż choćby domy o tej samej nazwie.
Głównym zadaniem tych mediów stało się bowiem serwowanie milionom starszych wiekiem Polaków emocjonalnych tortur przy okazji każdego programu informacyjnego. Wszystko w imię tego, by co kilka lat udali się do urn i zagłosowali, jak trzeba. choćby jeżeli z racji wieku i demencji nie pamiętaj nawet, kim są i jak nazywają. Wszystko to ma zostać opłacone i wzmożone z nowego podatku. A obciąży się nim każdego dorosłego Polaka. Zaiste jest to perwersyjny pomysł. Tym bardziej iż najważniejszy element systemu mediów zwanych publicznymi, czyli telewizja jest już bytem zupełnie dla społeczeństwa zbytecznym. Owszem ważnym dla zatrudnionych tam osób i widzów przywiązanych do niektórych programów lub seriali. TVP przez cały czas potrafi wyprodukować wartościowe programy kulturalne, które w skali 36-milionowego kraju ogląda kilkadziesiąt tysięcy osób.
Jednak nic nie przeszkadza temu, aby takie same programy produkowały prywatne telewizje, w zamian za granty z Ministerstwa Kultury. jeżeli idzie o seriale i programy rozrywkowe, to jeżeli jest popyty na nie, natychmiast pojawia się podaż ze strony nadawców komercyjnych. Gdyby więc któregoś pięknego dnia TVP nagle znikła, owszem zostałoby to zauważone. Ale trzy miesiące później tęskniłyby za nią już tylko jej gwiazdy, dotknięte przewlekłym bezrobociem. Zwłaszcza te z programów informacyjnych, jakże gwałtownie zapominane przez wiernych dotąd widzów.
Felietony publikowane na naszej stronie przedstawiają poglądy autora, a nie oficjalne stanowisko Warsaw Enterprise Institute.