Polacy skarżą się na "czeskie oblężenie". "Nie było co choćby na obiad wziąć"

4 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


"Turystyka zakupowa" przez cały czas cieszy się dużą popularnością wśród Czechów. Nasi sąsiedzi regularnie przyjeżdżają na polskie targowiska i do dyskontów w przygranicznych miejscowościach. Kupują hurtowo, na co w rozmowie z "Faktem" skarżyli się mieszkańcy Kudowy-Zdrój i położonego nieco dalej Kłodzka.


Jak zauważa "Fakt" targowisko w przygranicznej Kudowie-Zdroju cieszy się dużą popularnością wśród Czechów. Zjeżdżają na bazar wraz z całymi rodzinami i to nie tylko ci z pobliskich miejscowości. Zakupy na targu robią też tacy, którzy mieszkają 300 km od granicy - podaje gazeta.


Czesi przyjeżdząją na targ z Kudowie-Zdrój. Kupują na worki


Przyjeżdżają, bo jest taniej niż u nich. Na większych zakupach w Polsce mogą zaoszczędzić choćby 300-400 zł - wskazuje "Fakt". "Kupują ręczniki i papier toaletowy. Czterdzieści rolek u nas kosztuje około 30 zł, a u nich 10 rolek kosztuje tyle samo. To jest różnica" - mówiły dziennikarzom sprzedawczynie z targowiska. Reklama


Nasi sąsiedzi uważają także, iż polska żywność jest lepszej jakości. Na bazarze kupują m.in. owoce sezonowe. W czerwcu i lipcu poszukiwali truskawek i borówek, a ostatnio wykupowali hurtowo ogórki na kiszonki i marynaty. Teraz zainteresowaniem cieszą się papryki, cebule, ziemniaki i morele - mówiły "Faktowi" sprzedawczynie. "Oni nie kupują na kilogramy, ale na worki" - dodawały mieszkanki Kudowy-Zdrój.


Polacy skarżą się, iż Czesi wykupują cały towar. Dla nich nic nie zostaje


Jak podaje "Fakt" "Czesi szturmują nie tylko przygraniczne targowisko, ale także okoliczne dyskonty", czym narazili się miejscowym. Rozmówczynie gazety przekazały, iż Biedronka i Lidl są przez nich oblegane, szczególnie przed weekendem. Parkingi są wówczas pozastawiane autami z czeskimi rejestracjami. "Czeskie oblężenie" w sklepach sprawiło, iż wielu mieszkańców Kudowy-Zdrój, musiało zmienić nawyki konsumenckie. Jak wskazały sprzedawczynie z bazaru - zakupy trzeba robić rano, bo "po południu już nic nie ma".


Nasi sąsiedzi na zakupy przyjeżdżają także do Kłodzka, które jest nieco oddalone od granicy. Tam również się skarżą na skutki ich "turystyki zakupowej". "Na zakupy dla siebie musieliśmy jeździć jeszcze dalej" - relacjonowała "Faktowi" pani Elżbieta, dodając, iż największy ruch był w zeszłym roku. "Śmietanę, mleko, ser, masło, mięso - wszystko Czesi wywozili całymi wózkami. Albo makaron. Nie było co choćby na obiad wziąć" - opowiadała. Czesi mieli wykupować kartonami choćby batoniki.
Nasi sąsiedzi przyjeżdżają do nas nie tylko po "spożywkę". W ilościach hurtowych wykupują również papierosy, które w naszych sklepach są znacznie tańsze i to mimo ostatnich podwyżek akcyzy.
Idź do oryginalnego materiału