Polska gospodarka rośnie najszybciej w całej Unii Europejskiej! I nie jest to clickbait tylko fakt. Najnowsze dane o wzroście PKB wyprzedziło oczekiwania i jest się z czego cieszyć. Do tego PKO BP bije rekordy, a rząd szykuje nowy podatek, który może uderzyć w Google, Amazona czy Facebooka.
W tle trwa dalej wielka wojna w Cyfrowym Polsacie, a InPost stawia paczkomaty, które zaczną pomagać w… ratowaniu życia. Mimo iż sezon wakacyjny, to naprawdę sporo się dzieje i wszystko to rozłożę dziś dla was na kawałki. Zapraszam.
Polska gospodarka liderem w UE! Nowy podatek uderzy w Big Techy, a PKO BP bije rekordy!
Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących
Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/kdg44
Gospodarka na plusie, ale z ostrożnym optymizmem
W drugim kwartale 2025 roku polska gospodarka solidnie przyspieszyła w ujęciu rocznym. Według wstępnych danych GUS, niewyrównany sezonowo PKB wzrósł o 3,4% w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. To wynik nieco lepszy niż w pierwszym kwartale, kiedy wzrost wyniósł 3,2% r/r.

Po odsezonowaniu, czyli usunięciu wpływu czynników takich jak święta czy warunki pogodowe – tempo wzrostu wyniosło 0,8% w porównaniu z pierwszym kwartałem. W skali roku oznacza to 3,0% wzrostu. W relacji kwartał do kwartału to był wzrost najszybszy w całej Unii Europejskiej.
Co stoi za tym wynikiem? Na szczegółową strukturę PKB musimy poczekać do 1 września, ale ekonomiści już teraz stawiają swoje hipotezy. Prawdopodobny jest solidny wzrost inwestycji, choć wciąż skoncentrowany głównie w sektorze publicznym. Konsumpcja prywatna mogła przyspieszyć, wspierana przez rosnące płace realne i niską inflację. Wzrostowi pomogła też odbudowa zapasów w firmach.
Sektorowo, widać dalszy rozwój usług, podczas gdy przemysł pozostaje w stagnacji, a budownictwo choćby notuje spadki aktywności. Mimo to, na tle Unii Europejskiej Polska przez cały czas wyróżnia się pozytywnie. Wiele państw przez cały czas walczy ze spowolnieniem lub balansuje na granicy recesji.

Jeśli wynik za cały rok ma być jeszcze lepszy, to najważniejsze są inwestycje, które będą musiały nadrobić rozczarowującą pierwszą połowę roku. Większym znakiem zapytania pozostaje jednak sytuacja na rynkach zagranicznych. jeżeli napięcia handlowe eskalują, a europejski eksport dalej będzie słabł, to choćby wewnętrzne ożywienie może nie wystarczyć, by utrzymać wysokie tempo wzrostu.
Podsumowując, polska gospodarka rośnie i trzyma się istotnie lepiej niż średnia unijna, ale nie jest to jeszcze moment na otwieranie szampana. Raczej moment na spokojne dopinanie strategii na drugie półrocze i trzymanie kciuków, żeby światowy handel nie zafundował nam zimnego prysznica.

Cyfrowy podatek dla cyfrowych gigantów
Warto też trzymać kciuki za Ministerstwo Cyfryzacji, które przyspiesza prace nad nowym podatkiem cyfrowym, wymierzonym przede wszystkim w największe międzynarodowe koncerny technologiczne, jak Google, Meta, Amazon czy Uber.
Propozycja zakłada 3-procentową stawkę od skonsolidowanych przychodów, pobieraną od firm o globalnych obrotach przekraczających 750 mln euro.
Podatek ma być wdrożony na wzór rozwiązań funkcjonujących już we Francji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. Kryteria zaprojektowano tak, aby objąć nim głównie globalnych gigantów, którzy działają w Polsce, ale często płacą tu relatywnie niskie podatki dochodowe.
Kto zapłaci i za co? Podatek ma objąć trzy najważniejsze obszary działalności cyfrowej:
- Usługi interfejsu cyfrowego – platformy i aplikacje umożliwiające interakcję użytkowników, jak Facebook, Uber, Bolt, Allegro czy Amazon.
- Reklama ukierunkowana – reklamy oparte na danych o użytkownikach, wyświetlane w mediach społecznościowych czy wyszukiwarkach.
- Przekazywanie danych – sprzedaż lub licencjonowanie informacji o zachowaniach, lokalizacji i preferencjach użytkowników.
Podatek nie obejmie m.in. regulowanych usług finansowych, sprzedaży treści cyfrowych (np. gier, aplikacji) wprost od dostawcy czy klasycznej sprzedaży online prowadzonej bez pośredników.
Firmy objęte podatkiem będą musiały raportować rzeczywiste przychody z usług świadczonych w Polsce. najważniejsze będzie ustalenie czy użytkownik mieszka w kraju – na podstawie m.in. numerów IP czy innych danych pozwalających określić „normalne miejsce pobytu”. Gdy precyzyjne ustalenie lokalizacji będzie niemożliwe, podatek zostanie obliczony proporcjonalnie do liczby użytkowników lub wyświetleń reklam w Polsce.
Analiza fundacji Instrat pokazuje, iż przy stawce 3%, wpływy w 2027 r. mogą wynieść ponad 1,7 mld zł, a w 2030 r. – ponad 3 mld zł. Wyższe stawki przyniosłyby proporcjonalnie większe kwoty – przy 6% mogłoby to być choćby 6,2 mld zł rocznie. Dla porównania w okresie styczeń – czerwiec 2025 r. dochody budżetu państwa wyniosły 264,3 mld zł, czyli podatek cyfrowy stanowiłby maksymalnie jakieś 1-2% budżetu. jeżeli zakładałeś, iż Big Techy zbudują nam krainę mlekiem i miodem płynącą, to możesz czuć się zawiedziony, ale to i tak krok w dobrą stronę.
Projekt ustawy ma być gotowy jeszcze w tym roku. Prace legislacyjne ruszą w pierwszej połowie 2026 r., a podatek mógłby wejść w życie od 2027 r. Wciąż realizowane są dyskusje nad szczegółami – m.in. czy firmy płacące w Polsce pełny CIT powinny mieć podatek cyfrowy odpowiednio pomniejszany, aby uniknąć podwójnego opodatkowania.
Podatek cyfrowy ma podwójny cel: zwiększyć wpływy do budżetu i wyrównać warunki konkurencji między globalnymi platformami a lokalnymi firmami. Rząd deklaruje, iż środki będą przeznaczane na rozwój polskich technologii i wsparcie jakościowych treści medialnych. Z drugiej strony, można spodziewać się przerzucenia kosztów podatku na reklamodawców i użytkowników, co w praktyce może wpłynąć na ceny usług reklamowych w Internecie.
Rekordy PKO BP w trudnym otoczeniu
Na pewno jednak Big Techy będą miały z czego zapłacić przy swoich rekordowych wynikach. A rekordowe wyniki notuje też PKO BP, które pobiło prognozy i zaliczyło kolejny szczyt na kursie.
Wyniki PKO BP za I półrocze 2025 r. pokazują, iż największy polski bank potrafi rosnąć w wymagającym otoczeniu spadających stóp procentowych. W II kwartale bank wypracował 2,66 mld zł zysku netto, co było o 5,7% powyżej prognoz analityków, a także o 13,2% więcej niż rok wcześniej. W całym półroczu zysk wyniósł 5,13 mld zł, rosnąc o 16,7% r/r. W reakcji na te dane akcje PKO BP podskoczyły o 2%, ustanawiając nowe ATH.


Suma bilansowa na koniec czerwca wyniosła 523 mld zł, rosnąc od początku roku o 22 mld zł. Finansowanie brutto zwiększyło się o ponad 10% r/r, a liczba klientów osiągnęła 12,3 mln. Szczególnie imponujący był wzrost sprzedaży kredytów detalicznych – o 44,5% r/r. W tym kredyty mieszkaniowe wzrosły o 41,5%.
Udział PKO BP w rynku hipotek wzrósł do 25,2%, a w rynku kredytów konsumpcyjnych – do 20,2%. W nowej sprzedaży hipotek bank ma już blisko 30% udziału.
Marża odsetkowa spadła względem poprzedniego kwartału do 4,91%, co bank tłumaczy wpływem niższych stóp procentowych. Zarząd podkreśla jednak, iż wcześniejsze działania – m.in. repozycjonowanie portfela obligacji i zabezpieczenia stopy procentowej – pomagają utrzymać stabilność marży.

Głównym obciążeniem pozostają rezerwy na ryzyko prawne kredytów we frankach szwajcarskich – w II kwartale wyniosły 1,25 mld zł, a w całym półroczu 2,22 mld zł. Od 2019 r. PKO BP utworzył już 21,5 mld zł takich rezerw. Liczba nowych spraw sądowych spada, a ugód jest coraz więcej. Do końca czerwca bank podpisał 53,2 tys. takich porozumień.
Zarząd spodziewa się też dalszego przyspieszenia akcji kredytowej, zwłaszcza w hipotekach, gdzie wpływ niższych stóp powinien zwiększyć popyt na kredyty mieszkaniowe. Bank zakłada jeszcze dwie obniżki stóp w 2025 r. (o 50 pb łącznie). Prognozuje też ożywienie w kredytach konsumpcyjnych i korporacyjnych, a w segmencie inwestycji – możliwy dwucyfrowy wzrost w II półroczu.
Analitycy zwracają uwagę, iż PKO BP świetnie radzi sobie w warunkach malejących stóp, utrzymując marżę i rosnące wolumeny. „Frankowy ogon” może jeszcze się ciągnąć, ale jego wpływ na wyniki powinien stopniowo maleć.
Inwestorzy więc całkiem słusznie zareagowali entuzjastycznie, wynosząc kurs akcji na historyczne maksima.
Saga sukcesji w Cyfrowym Polsacie trwa
W centrum uwagi znalazł się też po raz kolejny Cyfrowy Polsat, gdzie saga sukcesji trwa w najlepsze. Tym razem całość wróciła za sprawą ujawnienia dodatkowych wynagrodzeń dla członków rady nadzorczej. Chodzi o Justynę Kulkę (prywatnie żonę Zygmunta Solorza) oraz Tomasza Szeląga, wieloletniego współpracownika biznesmena. Kulka otrzymała 8,22 mln zł, a Szeląg – 1,52 mln zł. Sprawa nie byłaby może aż tak gorąca, gdyby nie fakt, iż pytanie o te wypłaty zadała na czerwcowym walnym zgromadzeniu prawniczka reprezentująca… Tobiasa Solorza, syna założyciela grupy, z którym ten od dłuższego czasu pozostaje w biznesowym konflikcie.
Odpowiedź na walnym, udzielona przez CFO Katarzynę Ostap-Tomann, była lakoniczna i nie usatysfakcjonowała pełnomocniczki Tobiasa. Zgłoszono formalny sprzeciw, co otworzyło drogę do sądowego zobowiązania spółki do ujawnienia szczegółów. Postanowienie sądu z 24 lipca zmusiło Cyfrowy Polsat do odpowiedzi – i ta w końcu nadeszła.
Okazało się, iż wynagrodzenie wypłacił Polkomtel, spółka z grupy, w trzecim i czwartym kwartale 2024 r., w związku z „sukcesem realizacji strategicznego projektu”. Na czym ten projekt polegał? Oficjalnie nie podano, ale dokumenty Polkomtela sugerują, iż mogło chodzić o sprzedaż części puli adresów IPv4, transakcję wartą 56,1 mln USD, z której do kasy wpłynęło netto 198,7 mln zł. Był to element przeglądu aktywów, gdzie spółka pozbyła się zasobów uznanych za niestrategiczne.
Dodatkowe premie dla Kulki i Szeląga sprawiły, iż wynagrodzenia rady nadzorczej Polkomtela w 2024 r. skoczyły do 21,3 mln zł – blisko pięciokrotnie więcej niż zarząd (4,5 mln zł). Dla porównania, rok wcześniej rady i zarząd były wynagradzane na podobnym poziomie (odpowiednio 7,6 mln zł i 8,8 mln zł).
Cała sprawa wpisuje się w szerszy kontekst napięć w Cyfrowym Polsacie i cały konflikt pomiędzy Solorzem a jego dziećmi. Początkowo był to spór o strategię rozwoju grupy, ale z czasem przerodził się w walkę o wpływy w zarządzie i radach nadzorczych kluczowych spółek. Justyna Kulka, pełniąca różne funkcje w strukturach grupy, bywała w tym sporze postrzegana choćby jako ktoś kto wykorzystuje schorowanego Solorza seniora.
Tym razem mamy więc do czynienia nie tylko z pytaniem o zasadność 8,2 mln zł premii, ale też z kolejnym polem bitwy w trwającej wojnie o kontrolę nad grupą. Cyfrowy Polsat broni się, wskazując na „strategiczny sukces”, ale nie ujawniając wszystkich szczegółów, ryzykuje, iż temat będzie powracał i szkodził spółce oraz akcjonariuszom.
Wyniki finansowe całej grupy pokazują jednak, iż pomimo chaosu spółka radzi sobie dobrze. Zysk netto w 2024 r. wyniósł 429,8 mln zł, czyli dwa razy więcej niż rok wcześniej, ale w tej historii finanse są tylko jednym z wątków. Cyfrowy Polsat po tym, jak w zeszłym roku odbił się od dna i zaliczył bardzo udany rok, tak teraz ponownie znalazł się w dynamicznej korekcie i znajduje się już 23% poniżej lokalnego szczytu z maja. Dopóki saga sukcesji trwa, to akcjonariusze będą musieli uzbroić się w cierpliwość.

Podobnie jak akcjonariusze „polskiego Palantira”, który znów rozczarowuje.
DataWalk – wzrost przychodów i „twórcza księgowość
Chociaż na pierwszy rzut oka wstępne wyniki DataWalk wyglądają obiecująco, to mierniki, które nie są skorygowane prezentują się znacznie gorzej.
Wyniki DataWalk za pierwsze półrocze 2025 r. można podsumować w dwóch słowach: „dynamiczny wzrost” – ale też „kreatywna rachunkowość”.
Przychody za pierwsze półrocze 2025 wzrosły co prawda o imponujące 118% rok do roku, a ich wartość niemal dorównała całorocznej sprzedaży z 2024 roku.

Ten skok to efekt koncentracji na dużych klientach instytucjonalnych i komercyjnych (np. globalnych bankach), co pozwala podpisywać większe kontrakty i utrzymywać minimalny churn (2%). Chociaż trzeba też przyznać, iż baza do tego wzrostu (czyli wynik z zeszłego roku) nie była specjalnie wygórowana, co też stwarzało pole do imponujących wzrostów w ujęciu procentowym.

Poza wzrostem przychodów spółka chwali się też poprawą rentowności. Skorygowana EBITDA wyniosła jedynie minus 2,2 mln zł, co jest znacząca poprawą względem straty z analogicznego okresu rok temu, kiedy skorygowana EBITDA wyniosła niemal minus 12 mln zł.

Problem polega na tym, iż EBITDA, która nie jest skorygowana już wygląda znacznie gorzej i strata się powiększa o ponad 40%! Co za tym stoi?

DataWalk „oczyszcza” EBITDA m.in. z:
- kosztów programów motywacyjnych opartych na akcjach i RSU (w 2024 r. łącznie ponad 24 mln zł),
- niegotówkowych odpisów aktualizujących wartość aktywów, w tym prac rozwojowych (ok. 3,3 mln zł),
- odpisów z tytułu ryzyka kredytowego (ok. 1,7 mln zł).
Według spółki, takie podejście ma „lepiej odzwierciedlać operacyjne wyniki działalności”, eliminując wpływ zdarzeń niepieniężnych.
Z punktu widzenia inwestora oznacza to jednak kilka rzeczy:
- Programy motywacyjne – choć księgowo są „niegotówkowe”, w praktyce oznaczają rozwodnienie akcjonariatu. Wartość trafia do menedżerów w formie akcji, a realny koszt ponoszą akcjonariusze poprzez spadek ich udziału w spółce.
- Odpisy na aktywa – fakt, iż są one „niepieniężne” w danym okresie, nie znaczy, iż to czysta księgowość. Inwestycje w te aktywa zostały kiedyś sfinansowane – więc w historii były jak najbardziej gotówkowe. Korekta ich dziś sprawia, iż wynik wygląda lepiej, ale nie zmienia to faktu, iż te pieniądze kiedyś wyszły z firmy.
- Odpisy na należności – również są sygnałem, iż część przychodów może nigdy nie wpłynąć w gotówce.
W efekcie, skorygowana EBITDA nie jest tu żadnym wskaźnikiem „oczyszczonym” a bardziej „podrasowanym”, który faktycznie daje lepszy obraz bieżącej działalności operacyjnej, ale pomija koszty, które w długim terminie mają realne konsekwencje dla akcjonariuszy.
To sprawia, iż inwestor, oceniając spółkę, powinien analizować oba wskaźniki – i pamiętać, iż droga do prawdziwej rentowności „bez korekt” pozostało przed DataWalk bardzo długa, a po ostatnim wyniku wręcz się wydłużyła i to pomimo imponującego wzrostu przychodów. Efekt jest taki, iż cena akcji spadła o 7% na zamknięciu sesji w czwartek.

InPost ratuje wizerunek… i życie
A na koniec szybka zmiana tematu, bo InPost, pod kierownictwem Rafała Brzoski, ogłosił start projektu, który może realnie wpłynąć na ratowanie życia – sieć tysięcy punktów z automatycznymi defibrylatorami zewnętrznymi (AED), instalowanymi na paczkomatach w całej Polsce. Sprzęt będzie montowany w tzw. „białych plamach” – miejscach, gdzie dostęp do takiego urządzenia jest dziś praktycznie zerowy. Pierwsze lokalizacje już działają w Krakowie i Warszawie, a w planach jest minimum 100 stacji Helpbox 365 dostępnych całodobowo.
AED to urządzenie, które w sytuacji nagłego zatrzymania krążenia może uratować życie – i to choćby wtedy, gdy obsługuje je osoba bez wykształcenia medycznego. Po włączeniu AED prowadzi użytkownika dzięki prostych komunikatów głosowych, instruując krok po kroku. Samodzielnie analizuje rytm serca poszkodowanego i podejmuje decyzję, czy konieczne jest wyładowanie. W praktyce oznacza to, iż ryzyko popełnienia błędu przez osobę udzielającą pomocy jest minimalne.
Urządzenie stosuje się w sytuacjach, gdy poszkodowany jest nieprzytomny i nie oddycha lub oddycha agonalnie. Wtedy natychmiast należy wezwać pomoc (112), rozpocząć resuscytację krążeniowo-oddechową, a jak najszybciej użyć AED. Wystarczy odsłonić klatkę piersiową, nakleić elektrody zgodnie z obrazkami i postępować według poleceń głosowych urządzenia. AED może być stosowany u osób dorosłych i dzieci (w przypadku najmłodszych – z odpowiednimi elektrodami), a przeciwwskazań jest bardzo niewiele.
Z punktu widzenia inwestora, decyzja InPostu o uruchomieniu sieci AED to przede wszystkim ruch wizerunkowy. Bezpośredniego wpływu na wyniki finansowe raczej nie będzie – to nie jest projekt, który zwiększy przychody czy udział w rynku e-commerce. Jednak akcja poprawia postrzeganie spółki, pokazując ją jako firmę społecznie odpowiedzialną i angażującą się w realne problemy społeczne. Efekt PR-owy zadziałał gwałtownie – w dniu ogłoszenia projektu kurs InPostu wzrósł o 3%.
Nie wszyscy inwestorzy byli jednak w pełni usatysfakcjonowani. Część rynku liczyła na ogłoszenie działań bezpośrednio wzmacniających pozycję konkurencyjną wobec Allegro. Zamiast tego otrzymali inicjatywę społeczną, która, choć wartościowa i pozytywna, nie odpowiada na główne wyzwania w walce o dominację w polskim e-commerce.
InPost wchodzi w obszar, który realnie może ratować życie i budować kapitał zaufania społecznego. Z biznesowego punktu widzenia to ruch neutralny dla wyników, ale pozytywny dla wizerunku, co w długim terminie może okazać się cennym atutem w budowaniu lojalności klientów i rozpoznawalności marki oraz przychylności regulatorów.

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących
Załóż konto na:
https://link-pso.xtb.com/pso/kdg44
Do zarobienia!
Piotr Cymcyk