Polska gospodarka spowolniła w III kwartale. Ale "mini boom" jest tuż, tuż

1 dzień temu
Zdjęcie: Polsat News


Polska gospodarka w III kwartale 2024 r. rosła wolniej niż w II kwartale - zgadzają się ekonomiści. Pytanie tylko, o ile wolniej. Seria słanych danych - zwłaszcza zaskakujący spadek sprzedaży detalicznej we wrześniu - każe przypuszczać, iż wyhamowanie rocznej dynamiki było znaczące. Jakie to będzie miało znaczenie dla wzrostu gospodarczego w całym 2024 roku? A co z rokiem przyszłym - czy doczekamy się wreszcie odbicia w inwestycjach?


Wrzesień w danych makroekonomicznych nie miał nic wspólnego ze "złotą polską jesienią". Przeciwnie - przyniósł rozczarowania. Słabsze od oczekiwań okazały się wyniki z przemysłu i budownictwa - produkcja przemysłowa spadła o 0,3 proc. rok do roku, po spadku o 1,2 proc. rdr w sierpniu. Produkcja budowlana obniżyła się o 9 proc. rdr po spadku o 9,6 proc. w miesiąc wcześniej. Ale największym zaskoczeniem in minus był odczyt sprzedaży detalicznej, która (liczona w cenach stałych) tąpnęła o 3 proc. rok do roku, chociaż rynkowy konsensus zakładał jej wzrost o 2,1 proc. Ekonomiści zgodnie podkreślali, iż była to jednak z największych negatywnych niespodzianek w publikacjach danych o sprzedaży w historii (dodajmy, iż sprzedaż w sierpniu wzrosła o 2,6 proc., podczas gdy eksperci oczekiwali wzrostu o 3,4 proc.).Reklama


Ekonomiści widzą wyhamowanie wzrostu gospodarczego w III kwartale


Wrześniowe rozczarowania wieńczą III kwartał, w odniesieniu do którego już w czwartek (14.11) poznamy wstępny szacunek PKB. Ekonomiści w oczekiwaniu na dane Głównego Urzędu Statystycznego tną prognozy.


- W miesięcznych danych z III kwartału widzieliśmy trochę rozczarowań w porównaniu z naszymi prognozami. Dane dotyczące produkcji przemysłowej, produkcji budowlano-montażowej i sprzedaży detalicznej były słabsze niż się spodziewaliśmy - mówi w rozmowie z Interią Piotr Bielski, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych w Santander BP, uzasadniając dokonaną przez jego zespół rewizję prognozy wzrostu PKB w III kwartale z 3,3 proc. do 2,8 proc. rdr.
- Wzrost PKB w III kwartale będzie pewnie plasował się w okolicach 2,6-2,7 proc. rok do roku - taką prognozę podaje nam Jakub Rybacki, kierownik Zespołu Makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Ekonomiści Credit Agricole przewidują, iż dynamika PKB w okresie lipiec-wrzesień zmniejszyła się do 2,7 proc. (przypomnijmy, gospodarka Polski w II kwartale rosła o 3,2 proc. rdr). Zespół Banku Millennium zakłada, iż roczna dynamika wzrostu w III kwartale wyniosła 2,9 proc. Ekonomiści ING Banku Śląskiego wskazują zaś na 2,5 proc. wzrostu w ujęciu rok do roku.


"Pogłoski o śmierci konsumenta" są przesadzone?


Główny "winowajca" to wspomniana konsumpcja. - Tempo wzrostu konsumpcji ukształtowało się prawdopodobnie poniżej 4 proc. - to prawie jeden punkt procentowy mniej niż w I kwartale br. - mówi Jakub Rybacki z PIE. Z kolei ekonomiści ING szacują, iż wzrost spożycia gospodarstw domowych "wyhamował w okolice 3 proc. r/r lub choćby poniżej".


Piotr Bielski z Santandera nie do końca wierzy jednak w "pogłoski o śmierci konsumenta" - przypomnijmy, iż po wyjątkowo słabym odczycie sprzedaży detalicznej za wrzesień wiele ośrodków analitycznych do dziś głowi się nad tym, co spowodowało nagłe załamanie konsumpcji prywatnej, niejako z miesiąca na miesiąc. - My też mamy problem ze zrozumieniem tego, ale z danymi trudno dyskutować - GUS pokazał to, co pokazał, i takimi też danymi będzie dysponował w kontekście odczytu dynamiki PKB za III kwartał - mówi. - Nasze założenie było takie, iż ten rok gospodarczo będzie popychany do przodu głównie przez konsumpcję - i do pewnego momentu tak właśnie było, bo w pierwszej połowie roku jej dynamika przekroczyła 4 proc. po tym, jak w 2023 r. nie mieliśmy praktycznie żadnego wzrostu. Zobaczymy, jakie okażą się pod tym względem dwa ostatnie kwartały tego roku, ale na koniec roku i tak wszyscy powiedzą, iż w przyspieszeniu gospodarczym w 2024 r. do poziomu 3 proc. największą rolę odegrała konsumpcja właśnie.
Poziomu 3 proc. wzrostu PKB w całym roku (pod warunkiem, iż zostanie on osiągnięty) i tak nie można uznać za zbyt satysfakcjonujący - na pewno nie z perspektywy rządu. Jeszcze w lipcu minister finansów Andrzej Domański mówił, iż "bezpieczna" jest prognoza 3,1 proc., a jego resort spodziewa się wzrostu choćby o 3,3 proc. A wskaźnik wzrostu PKB jest w obecnej sytuacji istotny nie tylko dlatego, iż wyższy wzrost wygląda po prostu lepiej - roczna dynamika ma kolosalne znaczenie w kontekście "wyrastania" Polski z deficytu, który przekroczył unijne kryterium 3 proc. PKB (Polska została w związku z tym objęta procedurą nadmiernego deficytu).


Jak pracowały silniki inwestycji i eksportu?


Konsumpcja to jedno, a co z innymi komponentami wzrostu - inwestycjami i eksportem?
- Na małym plusie mogą ukształtować się nakłady brutto na środki trwałe, czyli inwestycje - tutaj działa odwilż obserwowana w przypadku projektów infrastrukturalnych, ale też poprawa sytuacji na rynku mieszkaniowym, która ma swoje odzwierciedlenie w mniejszym spadku produkcji budowlano-montażowej - mówi Jakub Rybacki z PIE. - Na minusie będzie natomiast saldo handlu zagranicznego. W tym przypadku negatywnie oddziałuje słaba liczba zamówień z Niemiec, a problemy tamtejszej gospodarki przekładają się na problemy gospodarki polskiej. Ten deficyt nie powinien być bardzo duży, niemniej popyt zewnętrzny będzie słabym ogniwem w strukturze wzrostu gospodarczego w III kwartale.


Skoro już wiadomo, iż III kwartał pozytywnych zaskoczeń nie przyniesie, skupmy się na kwartale kolejnym. Tu jednak też perspektywy nie wyglądają zbyt optymistycznie - zauważa ekspert PIE.
- W IV kwartale raczej ciężko będzie o wynik lepszy od tego, który zobaczymy w danych za III kwartał. W efekcie wzrost PKB w całym 2024 r. powinien znaleźć się w bliżej górnej granicy przedziału 2,5-3,0 proc. (może to być wynik rzędu 2,7 proc.). Jest to mniej niż zakładały prognozy większości ośrodków gospodarczych, mówiące o wzroście rzędu 3 proc. czy lekko powyżej. Na całorocznym wyniku ciąży, oczywiście, konsumpcja gospodarstw domowych, jednak nie ma tutaj zagrożenia spowolnieniem.
- Na IV kwartał prognozujemy wzrost PKB na poziomie 3,6 proc., a w całym 2025 r. w okolicach 3,5 proc. - mówi nam Piotr Bielski z Santandera. - Wtedy już wajcha będzie przesuwać się w stronę inwestycji, a konsumpcja będzie przygasać: spowalniać będzie wzrost wynagrodzeń i realny wzrost dochodów do dyspozycji konsumentów nie będzie już tak duży jak w tym roku.


"Mini-boom inwestycyjny" na horyzoncie. Polską gospodarkę napędzą środki z UE


- W kontekście przyspieszenia w inwestycjach nie bałbym się użyć sformułowania "mini-boom inwestycyjny" - dodaje. - Mamy bardzo mało czasu w wydanie dużej puli pieniędzy unijnych i trzeba to zrobić szybko, a zarazem skutecznie - jest to w interesie rządu, samorządów i wreszcie firm. W związku z tym prognozujemy dynamikę inwestycji w okolicach 7 proc. w 2025 roku, ze wzrostem o ok. 8 proc. w drugiej połowie roku.
Jakub Rybacki potwierdza: - W 2025 r. w gospodarce powinny zacząć pracować pieniądze z KPO, dzięki czemu tempo wzrostu w inwestycjach powinno być zbliżone do 10 proc. (w IV kwartale efekt napływu środków z KPO nie będzie jeszcze widoczny - jeżeli tak się stanie, będzie to na pewno zaskoczenie in plus). jeżeli choćby więc konsumpcja w przyszłym roku będzie rosła wolniej niż obecnie, to i tak sumarycznie tempo wzrostu będzie wyższe, właśnie dzięki inwestycjom.
Konsumpcja, która przez lata "ugruntowała swoją pozycję" jako główny motor polskiego wzrostu gospodarczego, to w tej chwili przygasła gwiazda. Warto jednak pamiętać, co podkreśla Piotr Bielski, iż handel detaliczny towarami to tylko jeden aspekt wydatków gospodarstw domowych.


W 2025 r. dochody do dyspozycji Polaków będą mniejsze


- Warto zauważyć, iż coraz więcej wydatków przesuwa się w stronę usług, a konsumenci kupują w tej chwili "doświadczenia" (GUS w danych o sprzedaży detalicznej mierzy stricte sprzedaż towarów) - mówi dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych Santandera. - Ma na to wpływ fakt, iż w czasie pandemii nakupowaliśmy bardzo dużo dóbr materialnych i pod tym względem potrzeby konsumentów zostały zaspokojone - aczkolwiek towary mają to do siebie, iż mają określony czas "przydatności do spożycia", a od pandemii mijają już cztery lata. Powoli nastroje zakupowe będą się więc normalizować. W danych z Polski widać już, iż popyt na dobra trwałe zaczął się odbudowywać. Poprawia się import dóbr trwałych, w tym m.in. samochodów - sprzedaż aut jest cały czas w trendzie wzrostowym. Przyspieszają też kredyty konsumpcyjne, a w danych o płatnościach kartą, które analizujemy, też nie widać jakiejś zapaści wydatków konsumenckich. W tym kontekście niezwykle interesujące będą najbliższe dane o wykonaniu budżetu, w których zobaczymy wpływy z VAT księgowane w październiku za zakupy dokonywane we wrześniu.
Główny ekonomista Grant Thornton, Marcin Mrowiec, podkreśla zaś, iż w mijającym roku mieliśmy do czynienia z takim wzrostem realnych płac i transferów społecznych, który nie będzie już do powtórzenia w 2025 r.


"Wyjątkowość roku 2024 polega na tym, iż indeksacja rent i emerytur, płac w sektorze publicznym oraz płacy minimalnej były wszystkie rekordowo wysokie ze względu na wysoką inflację w 2023 r., natomiast podniesione kwoty trafiały na konta dopiero w 2024 r., kiedy inflacja była już niższa. To napędzało realny wzrost konsumpcji" - wyjaśnia w raporcie "Gospodarka na wyższym biegu. Prognozy makroekonomiczne na 2025 rok".
"Przykładowo, przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw rosło w okresie styczeń-sierpień realnie o 8,2 proc., a średnia renta i emerytura - o 15 proc." - tłumaczy Marcin Mrowiec. "W 2025 roku płace realne w sektorze przedsiębiorstw będą rosły w tempie zaledwie 2-3 pkt proc. słabszym, natomiast wyraźnie spowolnią płace w sektorze publicznym (ok. 5 proc. wobec 25 proc. w 2024), renty i emerytury (6-7 proc. wzrostu od marca 2025, wobec ok. 14 proc. teraz) oraz płaca minimalna (8,5 proc. w 2025 po prawie 20 proc. w 2024 roku)".
Te negatywne okoliczności mają szansę zostać jednak częściowo złagodzone - zdaniem głównego ekonomisty Grant Thornton, "wsparciem dla konsumpcji będzie rosnąca sprzedaż kredytów konsumpcyjnych". "Biorąc to pod uwagę prognozujemy wzrost konsumpcji o solidne 3,5 proc. w 2025 roku, względem 4,3 proc. w 2024 roku" - dodaje.


Oby tylko nie wylądował "czarny łąbędź"


W całym 2025 r. Marcin Mrowiec szacuje wzrost PKB na 4,4 proc. po wzroście o 3 proc. w bieżącym roku. "Jeśli tylko nie przeszkodzi 'lądowanie czarnego łabędzia' (tak określane są zaskakujące zdarzenia o doniosłym znaczeniu dla gospodarki, których nie można było przewidzieć, jak np. pandemia Covid-19 - red.), rok 2025 powinien przynieść dynamizację wzrostu gospodarki" - prognozuje. "Do wciąż silnej konsumpcji prywatnej dołączy motor inwestycji 'doładowany' funduszami EU - wskazuje, przypominając, iż w ramach środków z funduszy spójności z perspektywy unijnej na lata 2021-2027 Polska (zgodnie z projektem ustawy budżetowej) ma wydać ponad 35 mld zł, zaś w ramach KPO wydatki sięgną co najmniej 50 mld zł ("co najmniej" - ponieważ w jednej z wypowiedzi minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zasugerowała, iż może to być choćby 70 mld zł).
Pozostaje jeszcze jeden silnik wzrostu, czyli eksport. Jego praca w ogromnej mierze uzależniona jest od tego, co dzieje się w otoczeniu polskiej gospodarki.
- jeżeli chodzi o eksport i jego wkład do wzrostu PKB, to w najbliższych kwartałach nie ma co liczyć na poprawę koniunktury w Niemczech, od której dużo tutaj zależy - zwraca uwagę Piotr Bielski z Santandera. - Mamy natomiast nadzieję, iż od 2025 r. dynamika eksportu będzie się lekko poprawiała. Jednocześnie dynamika importu wzrośnie jeszcze bardziej, chociażby ze względu na wspomniane ożywienie w inwestycjach - w związku z czym saldo w handlu zagranicznym będzie ujemne, choćby bardziej niż w tym roku.
Marcin Mrowiec z Grant Thornton przyznaje, iż wyzwaniem dla gospodarek unijnych pozostają słabe nastroje w przemyśle. Niemniej, jak zauważa, inflacja w strefie euro jest "na dobrej ścieżce, aby zejść poniżej 2 proc. na koniec 2025 roku, po ok. 2,4 proc. na koniec 2024 roku". Konsumpcję prywatną w strefie euro wspierać powinny stabilny wzrost płac, malejąca presja inflacyjna i obniżki stóp procentowych przez EBC. W efekcie gospodarki UE będą się powoli "rozkręcać", a to nie pozostanie bez pozytywnego wpływu na Polskę.
Katarzyna Dybińska
Idź do oryginalnego materiału