Hubert Ojdana, hodowca i aktywny komentator polskiego rynku rolnego, nie owija w bawełnę: „Trzoda chlewna zmierza ku upadkowi”. I w przeciwieństwie do wielu emocjonalnych opinii — on przedstawia konkretne wyliczenia. Matematyka jest bezlitosna.
Polska trzoda chlewna tonie. Liczby pokazują brutalną prawdę: do każdego tucznika dokładamyHubert Ojdana wspólnie z rodziną uprawia 750 ha i produkuje rocznie 20 tys. warchlaków. Gospodarstwo znajduje się w 3 lokalizacjach, a jego główna siedziba położona jest w miejscowości Nowoberezowo, w gminie Hajnówka (woj. podlaskie).
Jeden tucznik = strata. Każdy kolejny — jeszcze większa
Z kalkulacji rolnika wygląda to tak:
• Warchlak 30 kg kosztuje dziś 280 zł
• Jego wyprodukowanie to średnio 300 zł — i to bez amortyzacji budynków, pracy własnej i ryzyka epizootycznego
Już na starcie strata wynosi 20 zł na każdej sztuce.
Następny etap jeszcze mocniej dociska hodowców do ściany:
• Utuczenie warchlaka z 30 do 120 kg kosztuje około 350 zł
• Tucznik 120 kg sprzedawany jest w tej chwili po 4,8 zł/kg = 576 zł
Zestawiamy koszty:
280 zł + 350 zł = 630 zł
Przychód: 576 zł
Wynik: –54 zł na sztuce
Dokładanie do każdego tucznika — oto aktualny model „biznesowy” polskiej produkcji wieprzowiny.
Liczby mówią głośniej niż słowa
Ojdana przywołuje jeszcze jedną statystykę, która powinna sparaliżować decydentów:
• 2010 r. – 14,77 mln świń w Polsce
• 2024 r. – 9,08 mln świń, z czego aż 7 mln to importowane warchlaki z Danii
Fakty są brutalne: polska hodowla nie rozwija się — ona dogorywa.
A wraz z nią cała struktura zależna od trzody.
Świnie zjadają zboże. Brak świń = krach na rynku zbóż
Jedna sztuka podczas tuczu przerabia około 300 kg zboża.
Zniknięcie 5 mln świń = 1,5 mln ton niezagospodarowanego ziarna.
Czyli dokładnie tego zboża, którym dziś „jesteśmy zawaleni”.
Gdy trzoda pada — wpadają również producenci zbóż. To naczynia połączone.
Polska płaci innym. A mogłaby płacić swoim rolnikom
Jeszcze jedna liczba, która boli:
3,5 miliarda złotych rocznie opuszcza kraj — tyle płacimy duńskim hodowcom za warchlaki.
Pieniądze, które mogłyby krążyć w polskich gospodarstwach, polskich firmach paszowych, polskich ubojniach, polskich gminach — wylatują poza granice.
Ostatnia prosta przed katastrofą
Ojdana stawia sprawę jasno: bez natychmiastowego wsparcia produkcja świń w Polsce zniknie, a wraz z nią:
• bezpieczeństwo żywnościowe
• popyt na krajowe zboże
• tysiące miejsc pracy
• niezależność od importu
Polskie mięso — przez lata nasza wizytówka i duma — będzie tylko wspomnieniem.
Oczekiwania wobec ministerstwa
Rolnik kieruje apel do szefa resortu rolnictwa, Stefana Krajewskiego. Chce „kroplówki” dla branży, ale i systemowych, długofalowych rozwiązań.
Nie chodzi o to, żeby sztucznie podtrzymywać produkcję, ale stworzyć warunki, w których tucz znów się opłaca.
Bo z wyliczeń jasno wynika: dziś każdy dzień w chlewni to finansowa pułapka.
Jeśli państwo nie zareaguje teraz — za dwa, trzy lata tego sektora po prostu nie będzie. A odbudowa krajowego stada trzody trwa nie miesiące, ale całe pokolenia.
Ojdana nie krzyczy. On liczy.
I te liczby to być może najgłośniejszy alarm polskiego rolnictwa w 2025 roku.

1 godzina temu














