Autor: FWG

Polska gospodarka po niespełna dwóch latach od rozpoczęcia transformacji w 1990 r. zaczęła rosnąć w dość szybkim tempie, które w latach 1992-2024 wyniosło średnio 4,0 proc. rocznie. Znacznie szybciej rosły gospodarki niektórych państw Azji Południowo-wschodniej, Chin, Korei Południowej, Tajwanu, ale zawdzięczały to bardzo wysokiej stopie oszczędności, a także niższemu poziomowi startu. Tempo wzrostu polskiej gospodarki było mniej więcej dwukrotnie szybsze niż całej Unii Europejskiej, w tym Niemiec. Dzięki temu każdego roku zbliżamy się do średniego unijnego poziomu zamożności, realne wynagrodzenia w gospodarce wzrosły w tym czasie o 150 proc. Od 1994 roku tylko raz (w inflacyjnym roku 2022) przeciętne wynagrodzenia spadły.
Rozwój Polski można pokazać poprzez rozmaite miary, takie jak wydajność pracy, wielkość produkcji przemysłowej i eksportu, ale także liczbę zbudowanych mieszkań, poziom wyposażenia gospodarstw domowych w sprzęty AGD, liczbę telefonów komórkowych, wakacyjnych wyjazdów za granicę itp.
Liderzy i grupa doganiająca
Badacz mechanizmów wzrostu gospodarczego profesor Stanisław Gomułka dzieli kraje na liderów technologicznych (Technology Frontier Area) i kraje doganiające, korzystające z efektu catch-up, czyli nadrabiania zaległości. W tych pierwszych tempo wzrostu wydajności pracy, a tym samym produkcji zależy od wprowadzanych innowacji najnowszej generacji. Innowacje wymagają dużych nakładów na badania i rozwój, a także dobrego systemu edukacji różnych szczebli. Niezbędne są też rozwiązania instytucjonalne, które chronią prawa autorskie innowatorów i firm, które innowacje kupiły.
Kraje doganiające, zwane też rynkami wschodzącymi, mogą innowacje pozyskiwać od liderów technologicznych, a ich tempo wzrostu zależy głównie od umiejętności ich transferu i absorpcji. Kraje doganiające zwykle rosną szybciej.
Wysokie tempo wzrostu polskiej gospodarki z pewnością nie jest zasługą polityki gospodarczej kolejnych rządów, dalekiej od optymalnej. W rankingach konkurencyjności gospodarki Polska jest na odległych miejscach. Według Tax Foundation Europe polski system podatkowy jest jednym z gorszych w Unii Europejskiej i w całej Europie. Dalekie, siedemdziesiąte miejsce zajmuje Polska w rankingu wolności gospodarczej, sporządzanym przez Fraser Institute.
Polskie rządy, poza pierwszymi latami transformacji nie realizowały reform i prowadziły politykę nastawioną na doraźne cele. Dziesiątki miliardów złotych są marnowane każdego roku na podtrzymywanie nierentownych kopalń węgla, a pośrednim tego efektem są wysokie – jedne z najwyższych w Unii Europejskiej – ceny hurtowe energii elektrycznej. Polska ma też jeden z najniższych w Unii Europejskiej poziomów nakładów inwestycyjnych w relacji do PKB. W ostatnich dziesięciu latach było to średnio 18,0 proc., przy średniej w UE 21,3 proc.
Dwa warunki do spełnienia
A mimo to polska gospodarka rośnie szybciej niż gospodarki bogatszych państw Europy Zachodniej, gdyż korzystamy z efektu catch-up. Aby ten efekt zaistniał, muszą być spełnione dwa warunki. Pierwszym jest stabilność kraju doganiającego. Drugim – dobre relacje z krajami zaliczanymi do Technology Frontier Area i brak barier dla przepływu towarów, kapitału, technologii, ludzi i know-how. Te warunki nie były spełnione w Polsce przedwojennej, która miała złe relacje prawie ze wszystkimi sąsiadami, a z największym z nich – Niemcami – prowadziła przez wiele lat wojnę gospodarczą. Polityka protekcjonistyczna, gospodarczy nacjonalizm, który był standardem zwłaszcza w latach 30. XX wieku, utrudniał rozwój zwłaszcza biedniejszych krajów.
Okno możliwości otwarło się dla Polski po roku 1989 nie tylko dlatego, iż odeszliśmy od centralnego sterowania państwową gospodarką, a w latach 1989-1993 przeprowadzone zostały radykalne reformy rynkowe, ale także dzięki wzbierającej na całym świecie fali globalizacji.
Globalna gospodarka bez granic i ceł
Globalizacja oznacza większą integrację świata, większe przepływy towarów, ludzi, kapitału, idei. Czasami proces ten przyspiesza, a czasami zwalnia lub następuje cofnięcie. Odwrót od globalizacji popychał rządy ku nacjonalizmowi gospodarczemu i politycznemu. Poprzednia kulminacja globalizacji nastąpiła na przełomie XIX i XX wieku i pod niektórymi względami była większa niż ta, którą obserwujemy teraz od ponad 30 lat.
Globalizacji sprzyjały procesy, które rozpoczęły się w końcu lat 80. XX wieku. Po upadku imperium sowieckiego wiele wcześniej izolowanych państw włączyło się do światowego rynku. Dotyczyło to także Chin i Indii, które odeszły od modelu gospodarki centralnie kierowanej.
Kolejne rundy rokowań dotyczących ułatwień handlowych doprowadziły do tego, iż średnie taryfy celne spadły z 40 proc. w 1947 roku do ok. 3 proc. w 2012 r. Również bariery pozataryfowe zostały złagodzone. W 1995 roku powstała Światowa Organizacja Handlu, do której należy 160 krajów.
Globalizacji sprzyjała szybsza i tańsza komunikacja, pojawienie się internetu, a także wymienialność krajowych walut i zniesienie restrykcji dla płatności międzynarodowych. Polski złoty stał się częściowo wymienialny w styczniu 1990 roku, a od 2000 roku jego kurs jest płynny.
Wielkie korporacje, starając się maksymalizować zysk, przenosiły swoje zakłady do krajów, mających duże zasoby siły roboczej, zwłaszcza jeżeli można było pracowników taniej zatrudnić i gwałtownie przeszkolić. Wzrost napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych doprowadził do powstania globalnych łańcuchów wartości. Szacuje się, iż ponad jedna czwarta światowego handlu odbywa się w ramach tych łańcuchów.
Umiędzynarodowienie pozwala na obniżenie kosztów produkcji. Poszczególne procesy są lokowane w krajach, w których można wykorzystać ich względne przewagi. Procesy pracochłonne tam, gdzie jest obfitość kwalifikowanej siły roboczej, procesy kapitałochłonne, w krajach o dużych zasobach kapitału.
Gigantyczny skok polskiego eksportu
Udział w globalnych łańcuchach wartości dał polskim firmom dostęp do technologii produkcji, lepszego sposobu zarządzania, a przede wszystkim do zagranicznych rynków. Dzięki temu tempo polskiego eksportu było w ostatnich dekadach oszałamiające. Eksport zaczął rosnąć już w pierwszym roku reform gospodarczych, gdy obserwowane przez Główny Urząd Statystyczny wskaźniki produkcji jeszcze spadały. W 1989 roku eksport wyniósł 13,5 mld dol., w roku 2024 380,3 mld dol., czyli 28 razy więcej. Co roku eksport mierzony w bieżących dolarach rósł średnio o 10 proc. Warto jednak pamiętać, iż za blisko 60 proc. polskiego eksportu i ponad 60 proc. nakładów inwestycyjnych przedsiębiorstw niefinansowych odpowiadają firmy z kapitałem zagranicznym.
Powszechne są narzekania na zbyt niskie nakłady na badania i rozwój w Polsce. Rzeczywiście wydajemy mniej niż wiele państw bogatszych, a mimo to rośnie wydajność pracy, która w tej chwili jest głównym czynnikiem wzrostu gospodarczego i warunkiem realnego wzrostu wynagrodzeń. Wzrost wydajności następuje dlatego, iż w procesie produkcji wykorzystywane są nowe, bardziej wydajne maszyny, urządzenia i rozwiązania organizacyjne, które w większości napływają do Polski z zagranicy.
Wrogowie globalizacji, wyznawcy nacjonalizmu gospodarczego
Przeciwnik globalizacji Donald Trump uważa, iż proces ten pozbawił Stany Zjednoczone milionów miejsc pracy w przemyśle przetwórczym. Jest to pogląd uproszczony, gdyż duża część miejsc pracy znikła w USA na skutek wzrostu wydajności w przemyśle. Natomiast Polska była i jeszcze długo będzie beneficjentem przenoszenia przez międzynarodowe korporacje zakładów produkcyjnych do państw mających zasoby tańszej i wykwalifikowanej siły roboczej.
Odwrotnością gospodarki otwartej na globalizację jest nacjonalizm gospodarczy. Oznacza preferowanie firm krajowych, choćby jeżeli są mniej efektywne, mniej innowacyjne i oferują produkty po wyższych cenach.
Polityka nacjonalizmu gospodarczego i politycznego zwykle jest (dopóki nie zbankrutuje) popularna, gdyż opiera się na „zdroworozsądkowym”, aczkolwiek fałszywym rozumieniu procesów gospodarczych, politycznych i społecznych: daj zarobić swojemu, a nie obcemu, tyle twego, ile zabierzesz innym. Globalizacja wymusza zmiany kulturowe, obyczajową liberalizację, odejście od tradycyjnych rytuałów. W kraju pojawiają się przybysze z zagranicy. Dla wielu osób to zjawiska niepożądane. Reakcją na nie często jest chęć zamknięcia się przed napływem obcych idei, produktów, ludzi. Dlatego polityk nawołujący do nacjonalizmu gospodarczego może liczyć na dużą popularność.
Oczywistym skutkiem nacjonalizmu gospodarczego jest zmniejszenie wymiany międzynarodowej, zahamowanie napływu zagranicznego kapitału i technologii. Jest to szczególnie niekorzystne w krajach mniej zamożnych, których gospodarki dotychczas rosły szybko, korzystając z efektu catch-up. Dlatego polityka nacjonalistów, którzy głoszą afirmację interesów narodowych, skazuje naród na pozostawanie na peryferiach cywilizacji. W polityce gospodarczej ostatnich 35 lat prawdopodobnie popełniono wiele błędów, ale otwarcie się na zagraniczny kapitał i wykorzystanie globalizacji błędem nie było.
Witold Gadomski – dziennikarz, publicysta „Gazety Wyborczej”
Artykuł jest częścią cyklu Fundacji Wolności Gospodarczej „Okiem Liberała” i ukazał się również na stronie Wyborcza.pl.