Donald Trump niemal przez cały okres swojej pierwszej prezydentury był przeciwnikiem walut wirtualnych. Jeszcze w 2019 roku mówił, iż nieuregulowane aktywa kryptograficzne mogą ułatwiać przestępstwa. Dziś jest entuzjastą bitcoina;Historycznie każde wybory prezydenckie wiązały się z poważnymi wzrostami kursu bitcoina. "Moneta" bardzo dużo zyskiwała na wartości zaraz po zwycięstwie Baracka Obamy w 2012 roku, Donalda Trumpa w 2016 roku i Joe Bidena w 2020 roku;Analitycy przewidują, iż wzrost publicznego zadłużenia w USA, wysoka inflacja i rozwój funduszy ETF mogą wspierać aprecjację bitcoina;Donald Trump obiecuje, iż "już w pierwszym dniu" zwolni przewodniczącego Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) Garry'ego Genslera i postara się o złagodzenie wyroku Rossa Ulbrichta skazanego za nadużycia kryptowalutowe.Reklama
Gdy nad ranem czasu polskiego w środę 6 listopada było już niemal pewne, iż nowym prezydentem USA zostanie Donald Trump, bitcoin na giełdzie Bitstamp podrożał o ponad 7 proc. i pobił rekord wszech czasów, osiągając poziom 75 400 dolarów. Kilkanaście godzin później przekraczał granicę 76 tysięcy dolarów. Poprzednie maksimum historyczne pochodziło z marca tego roku i wynosiło 73 794 dolarów. Od początku stycznia tego roku bitcoin podrożał o około 75 proc., czyli bardziej niż czołowe spółki technologiczne, takie jak Alphabet, Microsoft czy Meta Platforms.
Prezydenci USA pomagają bitcoinowi
Analitycy z CryptoQuant przypominają, iż po trzech ostatnich głosowaniach w sprawie wyboru głowy państwa Stanów Zjednoczonych kurs bitcoina wzrastał średnio o kilkadziesiąt procent do końca roku, czyli w przeciągu niespełna dwóch miesięcy. W 2012 roku, po wyborach prezydenckich, kryptowaluta zyskała 22 proc. W 2016 roku nastąpił 37-procentowy ruch w górę, a w 2020 roku zanotowano skok ceny aż o 98 proc. Nie bez znaczenia może być tu fakt, iż wszystkie te lata były jednocześnie okresami tzw. "halvingu", czyli zmniejszenia o połowę nagrody za wydobycie nowych bloków bitcoina, co wpływa na podaż kryptowaluty.
Jeszcze lepiej dla entuzjastów tokena wyglądają statystyki zestawiające wyborczy listopad w USA z listopadem kolejnego roku. Po wyborach prezydenckich w 2012 roku, które wygrał Barack Obama, kurs bitcoina wzrósł przez rok o 10 729 proc. Po wyborach w 2016 roku, zakończonych zwycięstwem Donalda Trumpa, cena wrosła o 2 705 proc. Natomiast po wyborach w 2020 roku, po objęciu urzędu przez Joe Bidena, bitcoin przez 12 miesięcy podrożał o 419 proc.
Tony Severino, analityk kryptowalut, twierdzi, iż najnowsze wybicie notowań może być początkiem długoterminowej hossy. Nie wyklucza, iż kurs "monety" mógłby wzrosnąć choćby do 100 tysięcy dolarów do pierwszego kwartału 2025 roku. Wcześniej jednak analityk przewiduje retest na poziomie 64,5 tysiąca dolarów, zanim kryptowaluta ruszy dalej w górę.
Analitycy z firmy Bernstein spodziewają się, iż bitcoin może osiągnąć poziom 200 tysięcy dolarów do końca przyszłego roku. Ich zdaniem, wzrost zadłużenia publicznego w USA, rosnąca inflacja oraz rozwój rynku funduszy ETF opartych na kryptowalucie to czynniki, które mogą wspierać dalszą aprecjację tokena.
Trump entuzjastą kryptowalut
Donald Trump niemal przez cały czas swojej pierwszej prezydentury był przeciwnikiem aktywów cyfrowych. Jeszcze w 2019 roku wypowiadał się o nich jak najgorzej. "Nie jestem fanem bitcoina ani innych kryptowalut. Nie są pieniędzmi, a ich wartość jest bardzo zmienna i nie ma w niczym oparcia. Nieuregulowane aktywa kryptograficzne mogą ułatwiać nielegalną działalność, w tym handel narkotykami" - oznajmił ówczesny prezydent.
Jednak w toku najnowszej kampanii kandydat Republikanów zobowiązał się do uczynienia ze Stanów Zjednoczonych "światowej stolicy kryptowalut". Obiecywał, iż stworzy strategiczną państwową rezerwę bitcoinów, na którą złożą się tokeny przejęte z działalności przestępczej. Jednocześnie jawił się jako przeciwnik wprowadzania cyfrowej waluty banku centralnego (CBDC). Trzeba tu dodać, iż CBDC korzystają z blockchainów podobnych do używanych przez prywatne kryptowaluty, z tą różnicą, iż w ich wypadku sieci są kontrolowane przez rząd.
Donald Trump zobowiązał się też działać na rzecz amerykańskich "górników" kryptowalutowych. Oświadczył, iż wszystkie pozostałe bitcoiny powinny być wydobyte w USA. W tej sytuacji, być może firmy inwestujące w "koparki" będą płacić mniejsze podatki, bądź rząd w Waszyngtonie wprowadzi preferencje dla zakupu tego rodzaju sprzętu.
SEC na celowniku
Nowy prezydent USA zapowiada, iż zwolni ze stanowiska znienawidzonego przez branżę przewodniczącego Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) Garry'ego Genslera i to "już w pierwszym dniu". Lista zastrzeżeń do SEC przygotowana przez środowisko kryptowalutowe jest długa. Komisja Genslera podjęła działania dyscyplinujące między innymi Coinbase, czyli największą giełdę w Ameryce Północnej. Poza tym urzędnicy obstają przy stanowisku, iż kryptowaluty są prawnie papierami wartościowymi i iż ich twórcy muszą rejestrować je w SEC. Trzeba tu jednak dodać, iż bitcoin cały czas ma status towaru, a nie papieru wartościowego, a SEC respektuje taki stan rzeczy.
Analityk znany jako PlanB podkreśla, iż zwycięstwo Donalda Trumpa może oznaczać koniec ograniczeń dla kryptowalut. jeżeli prezydent podtrzyma swoje obietnice, to PlanB prognozuje, iż cena bitcoina mogłaby w listopadzie wzrosnąć do 100 tysięcy dolarów. Przewidywania na grudzień są bardziej spektakularne. Napływ funduszy ETF włączających bitcoiny do wielkich portfeli inwestorów instytucjonalnych mógłby wywindować kurs choćby do 150 tysięcy dolarów.
Liczni eksperci twierdzą jednak, iż wybory w USA zawsze wprowadzają na rynki finansowe zwiększoną niepewność i zmienność, co może przynieść istotne zmiany także dla kursu bitcoina w kolejnych tygodniach i miesiącach. Peter Schiff, założyciel Schiff Gold i znany krytyk bitcoina, zauważa, iż choć token osiąga rekordowe poziomy w dolarach, to w stosunku do złota jego wartość pozostaje około 25 proc. poniżej szczytu. - Inwestorzy oczekują, iż pro-bitcoinowy Donald Trump stworzy środowisko bardziej sprzyjające walutom wirtualnym. To jedna z kilku obietnic, które Trump złamie - przewiduje Peter Schiff.
Obietnica ułaskawienia
Donald Trump zaskarbił sobie szacunek wielu uczestników rynku kryptowalut jeszcze jedną deklaracją. Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych, który sam pozostaje w orbicie zainteresowań wymiaru sprawiedliwości, obiecuje, iż po wygranych wyborach przyczyni się do wypuszczenia z więzienia lub złagodzenia wyroku założycielowi Silk Road, Rossowi Ulbrichtowi. W tym wypadku też twierdzi, iż zrobi to "już w pierwszym dniu".
Silk Road to firma mająca charakter platformy internetowej w darknecie. Działała w sieci Tor. Powstała w 2011 roku i była prowadzony przez Rossa Ulbrichta, ukrywającego się pod pseudonimem "Dread Pirate Roberts". W wyniku ustaleń Federalnego Biura Śledczego Stanów Zjednoczonych (FBI), platforma została zamknięta przez organy ścigania w 2013 roku. Udowodniono, iż służyła do sprzedaży nielegalnych produktów, a wykorzystywała do tego celu bitcoina.
Ross Ulbricht w więzieniu odsiedział już 11 lat. W 2015 roku został skazany przez amerykański sąd federalny na dożywocie. Warto tu jednak pamiętać, iż "Dread Pirate Roberts" spędzał czas za kratkami przez całą czteroletnią kadencję prezydenta Trumpa i wtedy nie mógł liczyć na żaden gest z jego strony.
Jacek Brzeski