„Prawy umysł”, Jonathan Haidt [LekturyFWG]

1 dzień temu

„Prawy umysł”, Jonathan Haidt [LekturyFWG]

Autor: FWG



Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego polityka i religia tak bardzo dzielą ludzi? Tak się składa, iż autor tej książki nie tylko się nad tym zastanawiał, ale też całkiem nieźle to wyjaśnił.


Jonathan Haidt, bo o nim mowa, to znany na całym świecie psycholog ewolucyjny. W Prawym umyśle przedstawia w przystępnej formie wyniki swoich wieloletnich badań nad fundamentami ludzkiej moralności. Co prawda nie zabrakło tu potknięć w postaci błędnych rozumowań, mylenia podstawowych pojęć czy metodologicznie wątpliwych eksperymentów, ale choćby z pozycji hiperkrytycznych trzeba przyznać, iż teoria autora jako całość doskonale się broni i iż najzwyczajniej w świecie jest przekonująca.

Smaki moralne

Haidt przekonuje, iż zdecydowana większość naszej moralności, na którą składają się niektóre nasze zachowania i oceny działań innych ludzi, jest sprowadzalna do kilku fundamentów. Przydatna okazuje się tu analogia do smaków.

Praktycznie wszyscy rodzimy się z językami i mózgami zdolnymi do rejestrowania kilku podstawowych smaków, takich jak słodki, słony, kwaśny, gorzki i umami. Wszystko co jemy i pijemy, odbieramy jako różne proporcje tych smaków. I choć wszyscy odczuwamy te smaki, to jednak nie wszyscy odczuwamy je w ten sam sposób. Przysmak jednego jest koszmarem drugiego. Znamienne jest też to, iż smaki mogą nam się zmieniać z wiekiem (dorośli nie mają przeważnie już takiej preferencji słodkiego, jak dzieci) oraz iż można je trenować (smakosze piwa wyrabiają sobie wyższą tolerancję na goryczkę).

Podobnie jest z moralnością. Ma ona kilka podstawowych fundamentów, które są wrodzone (z wyjątkiem psychopatów); mogą się one w różny sposób łączyć w naszym światopoglądzie; są zróżnicowane geograficznie; mamy różne preferencje i możemy je w pewnym stopniu kształtować, ale też nie ma co liczyć na gwałtowne zmiany.

Pierwszym smakiem moralnym jest troska. Pierwotnie włączały ją cierpienie i stres doznawane przez nasze potomstwo, zmuszając nas do reakcji w celu zachowania przy życiu nośnika naszych genów. Z czasem, na skutek różnych presji selekcyjnych, nauczyliśmy się nią obdarzać także inne, obce dzieci z naszej grupy, dorosłych oraz urocze zwierzęta. Warto jednak zauważyć, iż prawdziwa troska jest zawsze lokalna i zindywidualizowana. Deklaracja myślenia o abstrakcyjnej ludzkości czy społeczeństwie nie jest troską a mylącą metaforą.

Drugi smak to sprawiedliwość. Jej poczucie było niezbędne do pielęgnowania współpracy, która zapewniła nam przewagę nie tylko nad całym światem zwierząt, ale także nad innymi gatunkami ludzkimi (zob. recenzję Przetrwają najżyczliwsi). jeżeli gapowicze, korzystający z zasobów i niepomagający wspólnocie w żaden sposób nie byliby karani, to z czysto biologicznego punktu widzenia ich zachowanie byłoby premiowane – nic nie ryzykują, nie tracą energii, a są karmieni i bronieni przez innych. To zaś oczywiście zniechęcałoby pozostałych do produktywnej pracy albo kooperacji.

Niezwykle wartościowe jest tu ustalenie przez Haidta, iż sprawiedliwość jest przede wszystkim odpowiednią proporcją w nagradzaniu i karaniu, a nie równą dystrybucją dóbr. Można więc śmiało stwierdzić, iż lewica opowiadająca o sprawiedliwości społecznej, zwyczajnie próbuje ubrać troskę w szaty sprawiedliwości i wprowadza chaos semantyczny.

Trzeci smak to lojalność, który także służył budowaniu, utrzymywaniu i zacieśnianiu współpracy. Brak lojalności to nie tyle brak pozytywnego wkładu we wspólnotę, jak w przypadku braku sprawiedliwości, ale aktywne działanie na jej szkodę lub na rzecz konkurencyjnej grupy.

Czwarty smak to autorytet. Pomaga on budować obopólnie korzystne relacje w obrębie danej hierarchii. Samiec alfa w grupach zwierząt nie tylko ma uprzywilejowany dostęp do zasobów ze względu na swoją siłę, ale także pełni pożyteczną funkcję zapobiegania i rozwiązywania konfliktów pomiędzy innymi osobnikami w grupie. Społeczności bez autorytetów mogły bardzo łatwo pogrążyć się w wojnie domowej – hierarchie są źródłem stabilności.

Piąty smak, świętość, był odpowiedzią na dylemat wszystkożercy – co jeść, żeby się nie zatruć oraz adaptacją do życia w świecie pełnym patogenów i pasożytów. Mnóstwo zasad rytualnych najstarszych religii sprowadza się do unikania nieodpowiedniego jedzenia, dedykowania osobnej ręki do „nieczystych działań” oraz niedotykania krwi, odchodów, ran itp. Często wierzenia zalecają różne rytualne obmycia, bo to, co święte, jest czyste. To, co brudne, jest przeciwieństwem świętego w tej logice. Poczucie świętości/czystości nauczyło nas nieufności wobec rozmaitych obiektów i zagrożeń o charakterze symbolicznym, a także przypisywania wielkiej wartości specjalnym obiektom (relikwiom, miejscom kultu), co sprzyjało budowaniu tożsamości grupowej.

Ostatni, szósty smak to wolność. Sprawia on, iż ludzie z niechęcią reagują na próby zdominowania innych. jeżeli taka próba nie jest podyktowana jakimś autorytetem albo przybiera rozmiary subiektywnie zbyt przemocowe, ludzie są skłonni się jednoczyć dla obalenia tyrana. Niestety smak ten został wyodrębniony przez Haidta najpóźniej, więc jest najsłabiej opisany.

Jeździec i słoń

Ustaliliśmy, iż moralność jest w dużej mierze wrodzona i iż różne smaki moralne różni ludzie mogą odczuwać w odmiennym stopniu. Ale czy to tłumaczy intensywność trwających wojen kulturowych między prawicą i lewicą? Niekoniecznie, dlatego Haidt zrobił przegląd najróżniejszych badań, z których wynika, iż intuicje moralne tj. szybkie, automatyczne reakcje emocjonalne pojawiają się zawsze pierwsze w reakcji na jakąś sytuację, a rozumowanie następuje już po fakcie i służy głównie uzasadnianiu już podjętych ocen. Gdy ludzkie racjonalizacje są podważane, dyskutujący realizowane są przy swoim potępieniu, wymyślając często co raz bardziej absurdalne uzasadnienia.

Autor sięga tu po swoją słynną metaforę jeźdźca na słoniu. Słoń odpowiada za wszystkie nasze nieświadome procesy i emocje, a jeździec to rozum. Jeździec może kierować słoniem tam, gdzie zapragnie, ale pod warunkiem, iż słoń jest spokojny. jeżeli coś go wzburzy, wystraszy czy zezłości, to malutki jeździec jest bezradny. Słoń staje się samosterowny, a rozum zostaje sprowadzony do roli jego adwokata.

Haidt pisze, iż oczywiście są do pomyślenia sytuacje, gdy ktoś prowadzi dyskusję w przyjacielskiej atmosferze i pod wpływem argumentów oraz delikatnego nacisku społecznego zmienia zdanie, ale są to rzadkie sytuacje. Wyróżnia też specjalną grupę ludzi – filozofów, szczególnie uzdolnionych w zmienianiu zdania pod wpływem racjonalnych argumentów, ale wiąże to ze specyficznym treningiem i z faktem, iż życiorysy wielu słynnych teoretyków moralności nasuwają skojarzenia ze spektrum autyzmu. Faktycznie niektóre osoby neuroróżnorodne mogą być bardziej predysponowane do niskiej empatii i wysokiego systematyzowania różnych kwestii, ale myślę, iż kształcenie też jest istotne. To trochę jak z chirurgami, którzy uodparniają się na widok krwi. Zawodowi etycy muszą uodpornić się na widok emocji.

My kontra oni

Autor wykazuje, iż przedstawiciele WEIRD (Western, Educated, Industrialized, Rich, Democratic – wykształconych, zachodnich, uprzemysłowionych, bogatych i demokratycznych społeczeństw) skupiają swoją moralność na fundamentach troski, sprawiedliwości i wolności, podczas gdy reszta świata wciąż korzysta ze smaków lojalności, autorytetu czy świętości. Ten bogatszy bukiet smakowy często wiąże się z łamaniem praw człowieka czy dyskryminacją jakichś grup np. kobiet, czy przedstawicieli niższych kast. Nie dziwi więc częsty brak sukcesów w zaszczepianiu zachodnich ideałów w cywilizacjach, które nie przepadają za naszą monotonną dietą moralną.

Haidt również pokazuje, iż liberałowie i lewica skupiają się właśnie na fundamentach typowych dla WEIRD, podczas gdy konserwatyści korzystają ze wszystkich smaków moralnych. Dlatego ci pierwsi często wydają się tym drugim płytcy, odrzucając nacjonalizm, kult symboli państwowych czy religię, zaś konserwatyści jawią się nieraz liberałom i lewicowcom jako prymitywni i skupieni na jakichś atawizmach.

Autor, mimo iż przyznaje się do bycia liberałem (w amerykańskim sensie tego słowa), trzyma się roli naukowca dostarczającego suchego opisu i strategicznie unika wyciągania wniosków, które mogłyby zrazić do niego konserwatystów, więc spróbuję je wyciągnąć za niego.

Ponieważ sam Haidt przyznaje, iż różnice między WEIRD a resztą świata są mniejsze, niż między ludźmi z wysokim i niskim wykształceniem w obrębie pojedynczych państw, ciężko uniknąć wniosku, iż ludzie z mniejszą liczbą fundamentów moralnych lepiej rozróżniają realną krzywdę od subiektywnych naruszeń konwencji i bliżsi sąsformułowania potencjalnie uniwersalistycznej etyki tj. prawdziwej zawsze i wszędzie. Tego typu etykę trudno jest odseparować od równości wobec prawa, więc jak najbardziej możemy wyjść poza poziom czysto opisowy i infantylny relatywizm. Fakt występowania różnych moralności nie oznacza, iż są one równie dobre. I choć taki wniosek może napełniać pychą i podsycać wojny kulturowe, to nie sposób go ignorować. Pozostaje mieć nadzieję, iż metafora jeźdźca i słonia pomoże nam ucywilizować debatę publiczną, która powinna jak najczęściej odbywać się przede wszystkim twarzą w twarz, a nie za pośrednictwem X-a (dawnego Twittera).

Autor tekstu: Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów, Fundacja Wolności Gospodarczej



ZOBACZ INNE AKTUALNOŚCI

  • „Bujda na resorach”, Massimo Pigliucci [LekturyFWG]>>
  • „Era Mileia”. Jesteśmy partnerem książki o fenomenie prezydenta Argentyny>>
  • „Narodziny współczesnej ekonomii”, Mark Skousen [LekturyFWG]>>
Idź do oryginalnego materiału