
Spadek akcji CrowdStrike o 5,7% po publikacji wyników finansowych to nie tylko reakcja rynku na prognozy poniżej oczekiwań. To także sygnał, iż choćby najbardziej odporne sektory technologiczne – jak cyberbezpieczeństwo – zaczynają odczuwać skutki zaciskania pasa po obu stronach Atlantyku.
Przychody CrowdStrike w I kwartale sięgnęły 1,10 mld dol., zgodnie z oczekiwaniami analityków. Jednak prognozy na kolejny kwartał (1,14–1,15 mld dol.) nieznacznie rozminęły się z konsensusem (1,16 mld dol.), co inwestorzy odebrali jako zapowiedź spowolnienia. Spółka wskazuje m.in. na osłabiony popyt ze strony administracji publicznej – sektor, który dotąd często służył jako stabilizator w niepewnych czasach.
Presja kosztowa – od stóp procentowych po inflację – zmusza organizacje do przesuwania priorytetów budżetowych. Równocześnie konkurencja na rynku cyberbezpieczeństwa staje się coraz ostrzejsza. Palo Alto Networks czy Fortinet nie tylko zwiększają presję cenową, ale także poszerzają portfolio rozwiązań, często szybciej niż rywale.
W tle pojawia się także aspekt bardziej symboliczny: planowany skup akcji własnych za 1 mld dol. może być próbą utrzymania zaufania inwestorów, ale nie zmienia fundamentalnego pytania o tempo wzrostu sektora. Mimo iż liczba ataków rośnie, nie przekłada się to wprost na wzrost wydatków – przynajmniej w krótkim terminie.
Wniosek? Rynek cyberbezpieczeństwa przez cały czas rośnie, ale nie jest już odporny na cykle koniunkturalne. Rok 2025 może być sprawdzianem, które firmy rzeczywiście zbudowały trwały model biznesowy, a które jedynie korzystały z pandemicznej fali inwestycji.