Rynek kryptowalut wchodzi w fazę dojrzałości, w której walka nie toczy się już o samą liczbę użytkowników, ale o ich długoterminową wartość. Dla giełd oznacza to konieczność podnoszenia przychodu na klienta, dywersyfikacji oferty i poszukiwania produktów o wyższej marży. Jednym z takich rozwiązań – przynajmniej na pierwszy rzut oka – wydaje się prop trading.
Coraz częściej pojawia się teza, iż firmy prop tradingowe mogą stać się dla giełd kryptowalut tym, czym dla aplikacji inwestycyjnych stały się opcje i instrumenty pochodne: narzędziem monetyzacji klienta pozyskanego prostym, masowym produktem. Pytanie brzmi jednak nie „czy to możliwe”, ale „kto i na jakich warunkach może to zrobić”.
Czym naprawdę jest „Robinhood-ification”
Pojęcie „Robinhood-ification” bywa używane w sposób publicystyczny, ale jego mechanika jest dość prosta i dobrze znana z rynku brokerów CFD.
Schemat wygląda następująco:
- produkt wejściowy – prosty, tani w komunikacji („kup akcje”, „kup bitcoina”),
- produkt retencyjny – bardziej aktywny handel (futures, perpetuals),
- produkt wysokomarżowy – opcje, VIP, market making,
- produkt graniczny – prop trading.
Prop trading nie jest naturalnym rozszerzeniem oferty, ale dodatkiem funkcjonującym na granicy regulacyjnej i biznesowej. Z tego powodu nie pasuje do każdego modelu giełdy.
Prop trading jako narzędzie arbitrażu regulacyjnego
W Wielkiej Brytanii oraz części jurysdykcji UE inwestorzy detaliczni nie mogą handlować kryptowalutowymi instrumentami pochodnymi. Jednocześnie nie istnieje zakaz handlu nimi na rachunkach demonstracyjnych.
Model prop tradingowy łączy te dwa światy:
- formalnie jest to handel na koncie demo,
- w praktyce nagradzany jest wynik finansowy.
Z punktu widzenia regulacyjnego jest to obszar, który nie został jeszcze jednoznacznie sklasyfikowany. Dla giełd oznacza to potencjalną furtkę, ale także istotne ryzyko – zwłaszcza w przypadku silnych, publicznie notowanych marek.
Dlaczego większość giełd crypto nie wdroży prop tradingu
Choć prop trading wydaje się atrakcyjny marketingowo, dla dużych giełd niesie ze sobą kilka fundamentalnych problemów.
- Po pierwsze, kanibalizacja przychodów. Każdy trader, który przechodzi z real-money futures na model prop, przestaje generować bezpośrednie opłaty transakcyjne. Dla giełd opartych na wolumenie to realny koszt.
- Po drugie, ryzyko regulacyjne i reputacyjne. Prop trading coraz częściej trafia pod lupę regulatorów, a potencjalne działania nadzorcze mogłyby objąć również podmioty pośrednio zaangażowane.
- Po trzecie, brak przewagi konkurencyjnej. Sam dostęp do API i demo tradingu nie stanowi bariery wejścia. Giełda nie zyskuje tu unikalnej wartości, a jedynie dodatkową warstwę złożoności.
Z tych powodów większość dużych graczy – w tym giełdy o ambicjach bankowych – zachowuje dystans wobec tego segmentu.
Dlaczego Bybit jest najbliżej tego modelu
Na tle rynku wyróżnia się Bybit, którego kultura organizacyjna i model rozwoju bliższe są brokerom CFD niż tradycyjnym giełdom crypto. Konkursy tradingowe, bonusy depozytowe i agresywna gamifikacja są tam elementem DNA, a nie dodatkiem.
Bybit posiada również technologiczną infrastrukturę umożliwiającą szerokie wykorzystanie kont demonstracyjnych oraz długą historię współpracy z firmami prop tradingowymi. To jednak wciąż nie oznacza, iż giełda zdecyduje się na pełne włączenie prop tradingu do swojej oferty.
Jak taki model mógłby wyglądać w praktyce
Najbardziej realistyczny scenariusz nie zakłada jawnego wdrożenia prop tradingu jako produktu giełdy. Bardziej prawdopodobne są:
- osobne podmioty prawne,
- niezależne brandy i domeny,
- ograniczona komunikacja marketingowa,
- bliska, ale nieformalna integracja technologiczna.
To model dobrze znany z rynku brokerów CFD, gdzie podobne rozwiązania funkcjonują od lat.
Podsumowanie
Prop trading raczej nie stanie się standardowym elementem oferty giełd kryptowalut. Bardziej prawdopodobne jest, iż zozostanie narzędziem niszowym, wykorzystywanym przez firmy gotowe operować na styku regulacji, marketingu i technologii.
Dla większości giełd ryzyko przewyższa potencjalne korzyści. Dla nielicznych – zwłaszcza tych o mentalności brokera, a nie instytucji finansowej – może to być kolejny sposób na monetyzację klienta, który nie ma już dostępu do klasycznych instrumentów pochodnych.

2 godzin temu







