To nie pierwsze badanie dotyczące poglądów Polaków na prywatyzację. Mniej więcej co dwa lata pyta o to CBOS. W ciągu minionej dekady widać w nich zmiany postaw Polaków. Jeszcze w 2015 roku 67 proc ankietowanych uważało, iż znaczna liczba przedsiębiorstw powinna pozostać własnością państwową, a zaledwie 13 proc. badanych, iż należy sprywatyzować wszystkie państwowe firmy. Wprawdzie przeciwnicy prywatyzacji stanowili w 2023 roku jeszcze większość, ale ich przewaga stopniała do 54 proc. O 10 punktów proc. wzrósł natomiast odsetek zwolenników całkowitej prywatyzacji majątku państwowego.Reklama
W latach 2021-22 badania przeprowadził Ipsos na podstawie ankiety opracowanej przez Rainera Zitelmanna tak w Polsce, jak i w 33 innych krajach. W tych badaniach Polacy okazali się bezkonkurencyjnymi zwolennikami kapitalistycznych poglądów z wartością współczynnika wynoszącą 240, gdy wartość wyższa od 100 oznaczała już prokapitalistyczne postawy. Amerykanie znaleźli się na drugim miejscu wśród zwolenników kapitalizmu, ale wartość wyliczonego współczynnika była znacznie niższa niż w Polsce i wyniosła 168.
Oba badania pokazują znaczące różnice. Upraszczając nieco - Polacy mówią dobrze o kapitalizmie i prywatyzacji, kiedy nie padają słowa "kapitalizm" ani "prywatyzacja". Zupełnie odwrotnie niż np. mieszkańcy Wietnamu. A co wynika z badań FOR?
Prywatyzacja: tak czy nie? "Ręce precz od państwowych spółek"
Jedno jest pewne - wyraźna większość na pewno chciałaby, żeby politycy nie wtrącali się do działania przedsiębiorstw w inny sposób, jak poprzez tworzenie prawnych regulacji dla ich działania. Nie powinni mieć też wpływu na to, kto kieruje działającymi na rynku przedsiębiorstwami i jakie te firmy podejmują decyzje. Słowem - większość z nas skłonna byłaby powiedzieć politykom: "ręce precz od państwowych spółek", choć tylko nieco więcej niż jedna trzecia uważa, iż powinny one zostać sprzedane prywatnym inwestorom.
Drugi, nie mniej istotny wynik z badania (jak też poprzednich, przytoczonych w raporcie "Pytamy Polaków o prywatyzację") jest taki, iż odpowiedź zależy bardzo często od tego, jak postawimy pytanie. jeżeli pytanie już sugeruje, iż prywatyzacja to "samo zło", łatwiej wyłudzić antyprywatyzacyjną odpowiedź. Kiedy z kolei pytamy, czy politycy powinni sterować "ręcznie" państwowymi spółkami i czerpać korzyści z rozdawnictwa posad - takie działania budzą oburzenie.
Lata rządów PiS i związane z nimi afery dobrze uświadomiły nam, iż spółki Skarbu Państwa mogą być dojnymi krowami dla polityków i bezpiecznymi schroniskami dla zasłużonych "tłustych kotów". Większość z nas już wie, jak partyjna nomenklatura zarządzała przedsiębiorstwami. Ekscesy, do jakich dochodziło w państwowych spółkach za rządów PiS, obrzydziły Polakom własność "państwową" nie mniej niż PiS chciał obrzydzić prywatyzację.
Pracownia Opinia24 na zlecenie FOR przeprowadziła w dniach 17-21 marca 2025 roku na 1000-osobowej próbie, reprezentatywnej dla dorosłych mieszkańców Polski, badanie składające się z czterech tez. Stosunek do nich wyrażał poglądy na prywatyzację. Respondent mógł wybrać jedną z pięciu odpowiedzi: zdecydowanie zgadzam się, raczej się zgadzam, trudno powiedzieć, raczej się nie zgadzam lub zdecydowanie się nie zgadzam.
Badanie potwierdziło, iż sposób formułowania pytań o prywatyzację, czyli to, jakie pojęcia lub frazy w nich używamy i jakie - negatywne lub pozytywne - mogą one wywoływać konotacje, wpływa na to, czy uzyskiwane odpowiedzi są mniej lub bardziej proprywatyzacyjne.
Cztery pytania o prywatyzację
Pierwsze pytanie brzmiało: Czy zgadzasz się, iż wpływ polityków na gospodarkę powinien ograniczać się do tworzenia ram prawnych regulujących funkcjonowanie przedsiębiorstw. Z wyrażoną w nim tezą zgodziło się (zdecydowanie lub raczej) 62 proc. respondentów, a zaledwie 19 proc. - nie zgodziło się. Z tezą zawartą w drugim pytaniu: Czy zgadzasz się, iż politycy nie powinni mieć wpływu na to, kto kieruje działającymi na rynku przedsiębiorstwami i jakie podejmują one decyzje zgodziło się 60 proc. pytanych, a nie zgodziło - 23 proc.
W odpowiedzi na trzecie pytanie przewaga postaw proprywatyzacyjnych okazała się już mniejsza, choć wciąż wyraźna. Brzmiało ono: Czy zgadzasz się, iż gospodarka funkcjonuje lepiej, gdy jak najwięcej przedsiębiorstw jest w rękach prywatnych, a jak najmniej należy do państwa. Zgadzających się z wyrażoną w nim tezą było 52 proc., a jej przeciwników - 28 proc. Dlaczego przewaga zgadzających się z tezą się zmniejszyła?
Autorzy badania uważają, iż spadek postaw proprywatyzacyjnych wynika z użytych w nim sformułowań. Zostały w nim wprost przeciwstawione "przedsiębiorstwa w rękach prywatnych" przedsiębiorstwom "należącym do państwa". A "państwo" traktowane jako "dobro wspólne" u wielu budzi skojarzenia pozytywne. A to znaczy, iż choć rządy PiS podważyły wartość "własności państwowej", nie udało im się jeszcze zniszczyć przekonania Polaków, iż państwo jest dla nas wartością.
Zupełnie inaczej ankietowani odpowiedzieli na czwarte pytanie. Brzmiało ono: Kontrolę nad takimi firmami jak Orlen czy KGHM Polska Miedź sprawuje państwo. Czy zgadzasz się, iż lepiej, gdyby właścicielami byli tylko prywatni inwestorzy, bo wtedy funkcjonowałyby one efektywniej i taniej? Zgadzających się z tezą, iż lepiej by właścicielami "narodowych czempionów" byli tylko prywatni inwestorzy, było 34 proc. uczestników badania, a nie zgadzających się z taką tezą - 43 proc.
- Zakładaliśmy, iż najwięcej odpowiedzi antyprywatyzacyjnych uzyskamy w czwartym pytaniu, bo udzielenie tu negatywnej odpowiedzi może wiązać się z tym, iż wielu Polaków takie firmy jak Polska Miedź czy Orlen postrzega jako "przedsiębiorstwa o kluczowym, strategicznym znaczeniu dla państwa" i może w związku z tym przychylać się do opinii, iż skoro tak wielkie mają one znaczenie dla państwa, to lepiej, by przez cały czas były one pod jego kontrolą - mówił na konferencji prasowej poświęconej prezentacji badań ich autor Andrzej Machowski.
Kto jest za prywatyzacją, a kto przeciw?
Co więcej, pytanie czwarte od trzech poprzednich wyróżnia nie tylko wyraźnie niższa akceptacja zawartej w nim tezy, ale także odmienna niż w pytaniach charakterystyka demograficzna osób najbardziej i najmniej proprywatyzacyjnych. W trzech pierwszych pytaniach najbardziej proprywatyzacyjnymi poglądami wykazywały się osoby o wysokim statusie majątkowym, najlepiej wykształcone, mieszkańcy dużych miast i osoby starsze. Najmniej zwolenników prywatyzacji było wśród mieszkańców wsi, osób najmłodszych, gorzej wykształconych i o niskich dochodach.
Obraz społeczny wyłaniający z odpowiedzi na czwarte pytanie okazał się całkowicie inny. Z odpowiedzi wynikło, iż najbardziej proprywatyzacyjnymi poglądami charakteryzują się osoby najmłodsze, o niskim wykształceniu oraz mieszkańcy wsi. Najmniej zwolenników prywatyzacji było wśród mieszkańców największych miast, osób z wysokimi dochodami, lepiej wykształconych i starszych.
Czy to paradoks? Tak. Autorzy badania tłumaczą go kontekstem politycznym, gdyż "prywatyzacja" już dawno została oderwana od jej ekonomicznego sensu. I jako rozwiązanie zagadki wskazują na elektorat Koalicji Obywatelskiej.
Narracja polityków tej formacji podkreśla wagę przemian polityczno-gospodarczych po 1989 roku. Dlatego zwolennicy KO akceptują tezy zawarte w trzech pierwszych pytaniach i - generalnie - fundamenty gospodarki rynkowej. Kiedy jednak przechodzi do konkretów, to KO skłonna jest formułować przekaz, iż Polska ma już prywatyzację za sobą, a o dalszej prywatyzacji w ogóle nie wspomina. Zdaniem autorów badania, to właśnie z tych powodów potencjalni wyborcy KO, czyli ludzie lepiej wykształceni, bardziej zamożni, mieszkańcy dużych miast, skłonni są akceptować własność państwową "narodowych czempionów".
Jacek Ramotowski