Psychologia kredytu hipotecznego.

oszczednymilioner.pl 6 dni temu

Posiadanie bądź nie mieszkania na kredyt stało się w pewnym momencie doświadczeniem pokoleniowym. Kiedy po raz pierwszy ok. 2004-2005 r. hipoteki okazały się dostępniejsze (czytaj: marże rozsądne, a stopy procentowe dość niskie) dzisiejsi sześćdziesięciolatkowie zaczęli kupować nieruchomości posiłkując się pieniędzmi z banku. Efekt?

No właśnie nie da się powiedzieć o jednym, ponieważ problem ma wiele wymiarów.

Teraz piszę o skutkach psychologicznych, zaczynając dodatkowo od siebie. Z żoną braliśmy kredyt hipoteczny aż 4 razy: na mieszkanie w górach (x2), na obecny dom, oraz na dom na wsi, wykupowany na gwałtownie w rodzinie. Żadne z tych zobowiązań już na nas nie ciąży. Nasze doświadczenia okazały się wyłącznie pozytywne – każda nieruchomość zyskiwała na wartości, a przygoda z bankiem trwała od 0,5 roku do 10 lat, przy czym choćby w tym ostatnim przypadku po 3 latach mieliśmy spłacone 75% pożyczonej kwoty. Pamiętajmy, iż nie każdy ma takie szczęście.

Popatrzmy na pokolenie millenalsów. W ich przypadku mówiono, iż hipoteka to symbol dorosłości. Oczywiście kłamiąc, ale taka narracja panowała dość powszechnie. Co powinniśmy brać pod uwagę zastanawiając się nad celowością takiego zadłużenia?

  1. Czy dobrze zniesiemy stałe obciążenia?
  2. Jak przeżyjemy drastyczny wzrost raty?
  3. Z czego będziemy musieli zrezygnować?
  4. Czy oboje mamy podobne spojrzenie na każdy z tych aspektów?

Przeanalizujmy po kolei możliwe odpowiedzi.

Życie ze stałym obciążeniem

30 lat nie w kij dmuchał. choćby 20 lat sporo. W tym czasie miesiąc w miesiąc musimy odprowadzić haracz do banku. I to wcale niemały. Średnia kwota kredytu hipotecznego w marcu 2025 wynosiła 460 tys. zł. Daje to ok. 3300 zł raty. Przy średniej pensji ok. 6000 zł netto oraz medianie ok. 5000 zł mamy do czynienia z:

  • 2/3 mediany singla,
  • 1/3 mediany w parze,
  • 55% średniego wynagrodzenia singla,
  • 27% średniego wynagrodzenia pary.

Obciążenie się koniecznością wydania miesiąc w miesiąc powyżej 30% poborów oceniam jako znaczące i wymagające przemyślenia, ponieważ nie każdy dobrze to znosi. Pamiętam, iż i nas, pomimo współczynnika pensja/dochody na poziomie 20%, konieczność pozbywania się sporej sumy uwierała jak kamień w bucie. Najciężej tym, którzy „czyszczą się” z całych oszczędności, a ich margines błędu pozostaje niewielki, choćby praktycznie żaden. Utrata pracy przez jedną osobę, czasem tylko drobne zawirowania (np. brak rocznej premii), zmieniają 30% w zupełnie inne liczby.

Cała ta presja inaczej dotyka osoby, lubiące ją i myślące: biorę się do roboty, bo muszę zarobić, a inaczej osobowości z wysokim odczuwalnym lękiem.

No i świadomość 30 lat. Tutaj warto popatrzeć prawdzie w oczy. Pieniądz traci wartość. Kiedy w 2006 r. braliśmy 120 tys. zł kredytu, z ratą 700 zł, była to 1/2 pensji mojej żony i 1/5 mojej. Po 20 latach, ta sama rata stanowiłaby tylko odpowiednio: 1/7 i 1/17 (gdybym przez cały czas pracował na dwóch etatach). Krótko mówiąc – odczuwalne obciążenie znacznie zmniejszyłoby się, gdybyśmy jeszcze trzymali się harmonogramu. Już po dekadzie (2016) zarabiałem ok. 100% więcej, a potem jeszcze prawie podwoiłem dochody.

Podsumowując. Są osoby, które stałe obciążenie znoszą źle. Jednak większość roboty z czasem zrobi inflacja i dług przestanie ciążyć. Przemyślmy to jednak.

Drastyczny wzrost raty

Pamiętacie lata 2021-2022. Wtedy w ciągu roku raty poszły do góry o 100%. Kto płacił 1700 zł, nagle miał 3400 zł, a ten z 3000 zł (znam taki przypadek) już 6000 zł. I to nie w ciągu dekady a jednego roku, co wyklucza praktycznie podwyżki inflacyjne jako sposób radzenia sobie z problemem. Co robić?

Strategie były trzy:

  1. dodatkowe zajęcie (praca, zlecenie), a więc i dochody, które pokryją wydatek,
  2. drastyczne zaciśnięcie pasa,
  3. likwidacja oszczędności/inwestycji i nadpłacenie sporej sumy.

Znam ludzi, którzy dokonali poszczególnych wyborów. I niestety, wszystkie pomysły oznaczać mogą problemy. Dodatkowa praca oznacza mniej czasu dla rodziny (w perspektywie – awantury i rozwód). Zaciśnięcie pasa pamiętamy później jak „siedem lat chudych”, a pozostanie bez oszczędności/inwestycji może się zemścić.

Warto popatrzeć inaczej, żeby nie zwariować. Jak to zrobić rozsądnie? O tym kiedyś napiszę. Natomiast osoby nieprzygotowane, które np. pożyczając sporo (znam przypadek – rata na poziomie 25% łącznych dochodów pary zmieniła się w 50% pensji) przy zerowej rezerwie, poczuły oddech banku na plecach i jego łapę w portfelu. I trzeba mieć to na uwadze. Doświadczenie lat 2021/2022 zaciąży jeszcze na dzieciach tych X-ów i Y-ów.

Rezygnacja

Reklama przedstawia życie na kredycie jako pasmo szczęścia. Nie musisz prosić rodziców, wuja, babci o pożyczkę. Jesteś samodzielny. Odbierasz klucze. Żyjesz na swoim. Tylko fakty pozostają inne. Kredyt=rezygnacja. Pytanie tylko z czego?

Niektórzy wycinają wszystkie przyjemności. Kupują tylko to, co potrzebne. Na jak długo? No cóż, czasem na 10 lat. Dzieci przestają jeździć na wakacje. Dorośli oczywiście też. Nastolatki idą do pracy. Nie zmieniamy samochodów. Nie kupujemy nowej kanapy. Włoski makaron zmieniamy na „made for Biedronka”. Oliwę zastępujemy smalcem. Nowe ubrania – tylko po zdarciu starych. Zero kina, teatru, koncertu. I to, jak wiele razy pisał Bartek – wegetacja. Chyba już wolałbym pójść do dodatkowej pracy.

Ale większość, wcześniej wynajmujących, nie dostrzega drastycznych zmian. Wydatki rosną (np. z 2500 zł do 3300 zł), ale nie wywracają budżetu. Klucz – sensowna kalkulacja. Nie wybieramy „apartamentu”, na który nas nie stać. Patrzymy, gdzie leży złoty środek.

Podobne spojrzenie na te aspekty

Oj, wszelkie niezgodności to sygnał alarmowy. Bo jeżeli jedno boi się długiej raty, a drugie olewa temat. Albo – w razie problemów, facet myśli – najwyżej wezmę nadgodziny, a kobieta chce drastycznie oszczędzać, o kłótnie nietrudno.

A pamiętajmy, niepowodzenia finansowe, obok zdrad, przyczyniają się do rozpadu choćby małżeństw z dłuższym stażem. Przed nami pół życia (30 lat). Wiele może się zdarzyć. Jedno pójdzie w kierunku „kryzysu wieku średniego”, drugie chce nadpłacać.

Siadajmy i rozmawiajmy. Jedno jest pewne – z czasem, przez inflację będzie prościej. ale nigdy idealnie. Bo kredyty nie ograniczają swojej roli do stania się wehikułem spełnionych marzeń ale wpływają także na naszą psychikę. Nie zawsze korzystnie.

Idź do oryginalnego materiału