Pułapka racjonalności – kiedy logika staje się wrogiem skutecznego tradingu

10 godzin temu

Każdy uczestnik rynku chciałby podejmować decyzje inwestycyjne, które mają możliwie jak najbardziej racjonalne uzasadnienie. Panuje przekonanie, iż im większa wiedza i im więcej danych przeanalizujemy, tym lepsze decyzje podejmiemy, a w ślad za tym – osiągniemy lepsze wyniki inwestycyjne. Logika podpowiada, iż więcej informacji powinno przekładać się na przewagę na rynku. Problem w tym, iż rynek rzadko zachowuje się jak dobrze zaprogramowany model. Czasem ignoruje dane, czasem kpi z logiki, a czasem po prostu tańczy do melodii, której nie słyszymy. Innymi słowy, chłodna kalkulacja nie zawsze idzie w parze z chaotyczną naturą giełdy. W efekcie nadmierna wiara w analityczną logikę może prowadzić do błędów i strat zamiast zysków.

Co więcej, zbytnia pewność siebie, wynikająca z pozornego zrozumienia wszystkich czynników, potrafi uśpić czujność tradera. Rynek zaś nieraz boleśnie przypomina, iż nie podlega on prostym prawom logiki. Dlatego w świecie giełdowym to, co “powinno” się wydarzyć według modelu czy analizy, często nie następuje. Czy zatem rozsądek i logiczne myślenie mogą paradoksalnie stać się pułapką dla inwestorów i traderów oraz kiedy może się tak stać?

W niniejszym tekście omawiamy, dlaczego, zbytnie poleganie na informacjach może być wrogiem skutecznego tradingu i jak to możliwe, iż najwięcej zarabiają ci, którzy… czasem po prostu przestają za dużo myśleć.

Iluzja racjonalności w tradingu

Naturalnym odruchem wielu inwestorów jest gromadzenie możliwie jak największej liczby danych i możliwie jak najbardziej szczegółowa ich analiza. Wynika to z przekonania, iż więcej informacji = lepsze decyzje. Na pierwszy rzut oka to podejście wydaje się słuszne. W końcu im więcej mamy wiadomości, raportów i wykresów do dyspozycji, tym pełniejszy obraz sytuacji możemy zbudować. W praktyce jednak, często to założenie okazuje się złudzeniem. Giełda nie jest czysto logicznym systemem, który reaguje prostoliniowo na publicznie dostępne dane. Wręcz przeciwnie – często istotne ruchy cenowe wynikają z informacji niepublicznych lub czynników, o których inwestorzy nie mają pojęcia i zwyczajnie nie wzięli ich pod uwagę. Nasze analizy zawsze siłą rzeczy bazują na danych, do których dotarliśmy, podczas gdy prawdziwe katalizatory zmian mogą przyjść w postaci danych, których nie wzięliśmy pod uwagę.

Również interpretacja owych danych ma ogromne znaczenie. Ta sama informacja może generować setki najróżniejszych opinii na temat jakiegoś rynku czy aktywa. Co więcej, interpretacja choćby “obiektywnych” danych nigdy nie jest w pełni obiektywna. Na nasze wnioski wpływają własne przekonania, emocje i kontekst. Inwestorzy często widzą w danych to, co chcą zobaczyć, ignorując sygnały sprzeczne z ich tezą inwestycyjną. Tę skłonność świetnie opisuje tzw. efekt potwierdzenia, w ramach którego zbyt pewny siebie inwestor poszukuje tylko takich informacji, które potwierdzają jego przekonania, ignorując wszelkie dane, które mogłyby je podważyć. Innymi słowy, im więcej czasu spędzamy na analizowaniu wykresów i raportów pod z góry założoną tezę, tym bardziej utwierdzamy się w swojej racji, często nie dostrzegając sygnałów ostrzegawczych.

Nadmierna analiza rodzi więc iluzję kontroli i przesadną pewność siebie. Paradoksalnie, im bardziej drobiazgowo analizujemy rynek, tym bardziej możemy wierzyć, iż wiemy na pewno, co się wydarzy lub iż dodatkowa porcja informacji musi stanowić o naszej przewadze, podczas gdy może się zdarzyć, iż rynek w ogóle nie będzie dbał o to co my sądzimy na dany temat. Zbyt duża pewność siebie sprawia, iż trader staje się mniej skłonny do zmiany zdania czy ucięcia straty, gdy rynek zaczyna iść w przeciwnym kierunku niż wynikało to z jego “logicznych” przewidywań. Innymi słowy, pułapka racjonalności sprawia, iż rozbudowane analizy mogą utwierdzić nas w błędnym scenariuszu i uśpić czujność. A gdy rzeczywistość zaczyna rozmijać się z teorią, zbyt „racjonalny” inwestor często reaguje za późno lub wcale, bo według jego logicznych modeli rynek “powinien” zachowywać się inaczej.

Dlaczego i w jaki sposób zbyt duża ilość informacji szkodzi tradingowi?

Sama ilość informacji, jaka dziś spada na inwestora, jest bezprecedensowa. Każdego dnia rynek zalewa fala newsów, tweetów, analiz i wskaźników. Intuicyjnie chcielibyśmy uchwycić je wszystkie, by niczego nie przegapić. Tymczasem nadmiar danych paradoksalnie utrudnia podejmowanie trafnych decyzji. Jak to możliwe?

Po pierwsze, na rynku istnieje asymetria informacji. Nie wszystkie dane są dostępne dla wszystkich w tym samym czasie. Giełda reaguje nie tylko na to, co jest publicznie ogłoszone (raporty finansowe, komunikaty), ale także, a może i przede wszystkim, na informacje zakulisowe, które docierają tylko do wybranych. Inwestor indywidualny może więc analizować do upadłego dane finansowe spółki, ale i tak przegra wyścig z tymi, którzy wiedzą więcej (choćby dzięki informacjom poufnym czy szybszym algorytmom).

W praktyce oznacza to, iż budowanie zbyt skomplikowanych modeli na ogromnej ilości publicznych danych może dawać złudzenie przewagi, podczas gdy prawdziwych driverów ruchu cen nie widać na powierzchni.

Ale asymetria informacji nie musi dotyczyć wyłącznie “zakulisowych danych” – objawia się ona także w tym, iż czasem rynek i inwestorzy skupiają się na danych, do których przykłada się zwyczajnie zbyt dużą uwagę, niż jest to potrzebne. Wówczas inwestorzy, którzy wiedzą, które informacje ignorować, mogą wykorzystać tę przewagę w tradingu.

Po drugie, reakcje rynku na dane często są podyktowane emocjami tłumu, a nie samą logiką cyfr. Dane makroekonomiczne czy raporty spółek bywają tylko pretekstem, zapalnikiem, który wyzwala lawinę zachowań stadnych. Ceny potrafią rosnąć wbrew negatywnym danym albo spadać pomimo danych pozytywnych. Ruch cenowy często wynika bardziej z narracji i trendów, niż z samej treści danych na temat spółek, czy “sytuacji makroekonomicznej”. Liczby mogą być obiektywne, ale interpretacja tłumu już nie. W takim środowisku nadmierne analityczne rozważania mogą wręcz przeszkadzać – kto zbyt długo się zastanawia, ten zostaje za emocjonalnym peletonem.

Po trzecie, gdy chłoniemy dziesiątki analiz, prognoz i opinii, łatwo ulec fałszywym korelacjom i nadinterpretacjom. Mózg próbuje łączyć kropki za wszelką cenę, choćby tam, gdzie związku przyczynowego brak. Im więcej wykresów i wskaźników nałożymy na siebie, tym większe ryzyko, iż zobaczymy wzorce tam, gdzie ich nie ma, albo przypiszemy pojedynczemu czynnikowi nadmierne znaczenie. Przeciążony nadmiarem danych trader może zacząć wierzyć w błędną hipotezę, bo znalazł jakiś wykres, który ją potwierdza – ignorując dziesięć innych, które przeczą. Tak rodzą się kosztowne pomyłki, gdy działamy na podstawie iluzorycznych sygnałów.

Wreszcie, nadmiar informacji prowadzi do zmęczenia poznawczego i paraliżu decyzyjnego. Nasz umysł ma ograniczoną zdolność przetwarzania i kiedy próbujemy objąć zbyt wiele danych naraz, spada jakość myślenia. Zjawisko to nazywane jest potocznie paraliżem analitycznym. Trader zalewany sprzecznymi sygnałami zaczyna się wahać, szukać kolejnych potwierdzeń, dokładać następne wskaźniki… i w efekcie nie podejmuje decyzji w kluczowym momencie. Nadmiar newsów i wykresów powoduje ciągłe wątpliwości i strach przed pominięciem istotnej informacji, a to prowadzi do tego, iż okazje uciekają sprzed nosa lub decyzje o ucięciu pozycji zapadają za późno. Przeładowany informacjami inwestor jest tak skołowany i wyczerpany umysłowo, iż popełnia proste błędy lub podejmuje chaotyczne działania.

Krótko mówiąc, zbyt duża ilość informacji szkodzi na kilka sposobów naraz: daje złudne poczucie pewności w niepewnym świecie, wyzwala niezdrowe emocje, myli nasz detektor sygnałów poprzez szum, a na końcu może sparaliżować zdolność do działania.

Rynek, który kpi z logiki – przykłady

Teoretycznie ceny akcji i innych aktywów “powinny” odzwierciedlać fundamenty i perspektywy, czyli twardą logikę zysków, przychodów i wartości. W praktyce jednak historia giełdy pełna jest epizodów, które dobitnie pokazują, iż rynek bywa grą percepcji i emocji, nie logiki. Przyjrzyjmy się kilku przykładom z ostatnich lat, gdzie racjonalna analiza rozkładała ręce wobec faktycznych ruchów cen.

Na początek spójrzmy na rok 2025. Dane rynkowe wskazują, iż w bieżącym roku, na koniec września, średnia stopa zwrotu spółek technologicznych z Nasdaq, które nie generują żadnych przychodów, sięgnęła około +34% YTD, bijąc na głowę resztę rynku. Dla porównania, choćby słynna grupa „Magnificent Seven” (siedmiu gigantów technologii) miała średnio +18%, a przeciętne spółki z S&P 500 zyskały jedynie kilka procent

Paradoksy rynkowe – spółki z NASDAQ, które nie generują żadnych przychodów, dały do tej pory zarobić najwięcej w tym roku. Źródło: schroders.com

Innymi słowy, inwestorzy rzucili się na najbardziej spekulacyjne, nierentowne “startupy”, windując ich ceny znacznie mocniej niż kursy spółek o ugruntowanych fundamentach. To zjawisko trudno uzasadnić logiką i raczej odzwierciedla manię spekulacyjną, pogoń za „następnym wielkim hitem” rynkowym.

Jeszcze dobitniej oderwanie rynku od fundamentów widać było w manii memecoinów w 2021 roku. Wówczas kryptowaluty stworzone dla żartu, bez żadnej wartości użytkowej, odnotowały absurdalne wzrosty cen, które wywindowały ich wyceny do niebotycznych wprost wartości. Przykładem jest choćby Shiba Inu (SHIB) czy Dogecoin, które w szczycie manii wspięły się na wyceny odpowiednio 40 i 80 miliardów dolarów.

Nieprawdopodobny wzrost Shiba Inu i Dogecoina w hossie roku 2021. Źródło: tradingview.com

Trudno o bardziej nielogiczny rajd, patrząc z perspektywy analizy fundamentalnej. A jednak, tego typu kryptowalut było wiele, a jako sektor dały one zarobić najlepiej spośród wszystkich sektorów crypto w ubiegłej hossie.

W świecie akcji działy się rzeczy podobne. Na początku 2021 roku doszło do słynnego epizodu z akcjami GameStop (GME), kiedy to armia inwestorów z forum Reddit rozpętała short squeeze i wywindowała kurs tej podupadającej spółki o ponad 2300% procent w ciągu trzech tygodni.

Wzrost i spadek kursu $GME w 2021 roku. Źródło: tradingview.com

Kurs GME poszybował z ok. 17 USD na początku stycznia 2021 do ponad 500 USD intraday pod koniec miesiąca (125 USD po split’cie akcji). Wszystko to wbrew fundamentalnej logice, gdyż GameStop była wówczas firmą ze spadającymi przychodami, z branży odchodzącej do internetu (sklepy z grami). A jednak zbiorowa euforia i chęć „ukarania” funduszy grających na spadki sprawiły, iż cena akcji kompletnie oderwała się od rzeczywistości. Było to wręcz irracjonalne show, gdzie memy i hasła w social media okazały się dużo ważniejsze od bilansu spółki. Ostatecznie kurs GME spadł bardzo mocno z powrotem, ale fakt, iż taki epizod miał miejsce, dobitnie pokazuje przewrotność rynku.

Warto też wspomnieć sytuacje, gdy rynek przesadnie pesymistycznie reagował na dobre fundamenty, również przecząc logice. Apple to spółka, która od lat generuje ogromne zyski, ale i ona doświadczyła irracjonalnej przeceny. Po premierze iPhone’a 5 jesienią 2012 roku akcje Apple zanotowały spektakularny spadek z poziomu 24 USD do 14 USD w zaledwie kilka miesięcy.

Spadek kursu $AAPL w 2012 roku. Źródło: tradingview.com

To prawie -45% wartości firmy wartej setki miliardów dolarów. Wiele osób nie mogło uwierzyć w tak silną wyprzedaż, tym bardziej iż większość wskaźników finansowych Apple była w świetnej kondycji, a spółka generowała niewiarygodne przychody (z dynamiką wzrostu r/r) no i oczywiście działała w perspektywicznej branży. Logika mówiła: Apple zarabia krocie, więc przecena o połowę jest przesadą, jednak rynek tym się absolutnie nie przejmował.

Podobnie Meta (Facebook) w roku 2022 straciła około 76% wartości od szczytu – jej akcje spadły z okolic $380 do około $90, co było wręcz historycznym krachem dla jednej z największych spółek z indeksu S&P 500. Owszem, firma miała przed sobą wyzwania, ale wciąż generowała miliardy zysków, a jej wskaźniki biznesowe nie stały się w analogicznym okresie gorsze o ponad 70%.

Spadek kursu $META w 2022 roku. Źródło: tradingview.com

Mimo to inwestorzy wpadli w panikę, uznając, iż Meta „roztrwania” pieniądze na wizje, która nie ma prawa się udać (Metaverse). Akcje zostały wręcz przestrzelone w dół, daleko poniżej wartości wynikającej z fundamentów, by następnie w 3 lata równie gwałtownie odbić o kilkaset procent, gdy “okazało się”, iż biznes jednak ma się dobrze i to nie jest koniec internetu, którego jednym z konsumenckich filarów jest właśnie Facebook.

Wszystkie powyższe przykłady – od memecoinów, przez meme stocks, po spektakularne bańki i krachy na akcjach – uczą jednego: giełda nie jest grą czysto logiczną. Wszystkie powyższe wykresy obrazują bardzo silne ruchy rynkowe, które z jednej strony trudno było logicznie uzasadnić, z drugiej strony opieranie się i ich ignorowanie to po prostu błąd. Próba zracjonalizowania każdego ruchu rynku może więc prowadzić na manowce. Czasami najlepiej zarabia ten, kto potrafi odłożyć na bok logiczne analizy i po prostu płynąć na fali sentymentu – oczywiście odpowiednio zarządzając ryzykiem.

Kiedy warto „wyłączyć myślenie” w tradingu

Czy to znaczy, iż powinniśmy porzucić analizę i działać na oślep? Oczywiście nie o to chodzi. Kluczem jest zrozumienie, kiedy nadmierne myślenie nam szkodzi, a kiedy faktycznie pomaga. Warto nauczyć się rozpoznawać momenty, w których lepiej zaufać rynkowi niż własnym przekonaniom. Czasem, zamiast usilnie dociekać „dlaczego” coś rośnie lub spada, korzystniej jest zaakceptować, iż rynek jest jaki jest i dostosować się do niego. Inaczej mówiąc, często po prostu warto dołączyć do trwających trendów, respektować je, a wyjść z pozycji dopiero, gdy zostaną one przełamane.

W praktyce oznacza to podejście oparte na reakcji na sygnały rynkowe bardziej niż na wyprzedzającym zgadywaniu ruchów według własnej logiki. Trader reaguje na to, co robi rynek, a nie na to, co jego zdaniem rynek “powinien” zrobić. jeżeli cena wybija na nowe szczyty, inwestor podążający za trendem wejdzie w rynek, choćby jeżeli „logika” podpowiada mu, iż już drogo i iż to nie ma sensu. Z kolei gdy rynek nurkuje, doświadczony trader utnie stratę, zamiast dokładać do pozycji tylko dlatego, iż „według danych ta wycena jest śmiesznie niska” (oczywiście takie przykłady można mnożyć). Taka elastyczność myślenia często odróżnia praktyków rynku od teoretyków.

Strategie podążające za trendem na rynku czy podejście czysto techniczne opierają się właśnie na założeniu, iż nie musimy znać powodów ruchu – ważne, by odpowiednio wcześnie wsiąść do jadącego pociągu i wysiąść, zanim się wykolei. Trader techniczny nie będzie nadmiernie drążył, czy wzrosty są „uzasadnione” – jeżeli wykres pokazuje siłę, on kupuje. To podejście wymaga pewnego wyłączenia analitycznego ego. Trzeba zaakceptować, iż rynek wie lepiej. Czasem lepiej zarobić, nie do końca rozumiejąc czemu coś drożeje, niż przegapić zysk, bo czekaliśmy aż rzeczywistość dopasuje się do naszej logiki.

“Wyłączenie myślenia” nie oznacza jednak totalnej rezygnacji z planu. To raczej umiejętność zdystansowania się od nadmiernej analizy, szczególnie w chwilach wysokiej zmienności, i zaufania zasadom zarządzania ryzykiem pozycji. Czasem najlepsze, co można zrobić, to dołączyć do ruchu (oczywiście w dobrze przemyślanym miejscu na wykresie), zamiast szukać kolejnych raportów potwierdzających nasz scenariusz. Rynki finansowe są dynamiczne i pełne szumu, przez co próba uchwycenia każdej zmiennej i zrozumienia każdego ruchu może prowadzić do mentalnej blokady. Zajmuje to również po prostu czas i może się zdarzyć, iż zanim dobrze przeanalizujemy jakiś rynek, aktywo czy scenariusz, duża część antycypowanego przez nas ruchu już się zrealizuje.

Innymi słowy, warto „wyłączyć myślenie” w momentach, gdy zaczynamy paraliżować sami siebie analizą lub gdy nasz plan mówi jasno co robić (np. uciąć stratę), a logika kusi, by jeszcze poczekać. Akceptacja chaosu rynku oznacza zgodę na to, iż nie musimy wszystkiego rozumieć, by zarabiać. Trzeba natomiast reagować na to co realne, co faktycznie się dzieje tu i teraz. Rynek nie przejmuje się tym, co my o nim sądzimy i idzie tam, gdzie chce. Naszym zadaniem jako traderów jest za nim nadążyć. Czasem oznacza to powstrzymanie się od nadmiernego kombinowania i po prostu realizowanie strategii, choćby jeżeli wydaje się to zbyt uproszczone bądź zbyt łatwe.

Podsumowanie

Racjonalne myślenie i dogłębna analiza wydają się sprzymierzeńcami inwestora, ale ich nadmiar może okazać się zgubny. W świecie tradingu nadmierna pewność płynąca z analiz potrafi uśpić czujność, a przeciążenie informacjami prowadzi do paraliżu decyzyjnego lub błędnej interpretacji sygnałów.

Rynek często kpi z czystej logiki – nieprzewidywalne rajdy spółek bez fundamentów czy gwałtowne załamania cen mocnych firm pokazują, iż emocje zbiorowe potrafią zdominować rozum. Najlepsi traderzy uczą się więc balansować między wnikliwością analizy, a nie zadawaniem pytań, na które ciężko jest uzyskać adekwatną odpowiedź, a która nie jest konieczna do osiągania zysków na rynku. Wiedzą, kiedy zaufać własnej wiedzy, a kiedy odpuścić nadmierne myślenie i podążać za rytmem rynku.

Ważna jest pokora i uznanie, iż nie wszystko da się przewidzieć i wytłumaczyć, oraz gotowość do dostosowania się zamiast upartego forsowania swojej „logicznej” wizji. W pułapce racjonalności nie chodzi o to, by być nierozsądnym, ale by nie dać się sparaliżować własnemu rozsądkowi. Bo, jak mówi popularne powiedzenie, na giełdzie wygrywa nie ten, kto ma zawsze rację, ale ten, kto zarabia na swoich racjach, umiejąc przyznać się do błędu, gdy rynek pokaże inny scenariusz.

Idź do oryginalnego materiału