Nie tak dawno na rynku kryptoaktywów pojawił się token firmowany marką PayPala, PYUSD. Światowy moloch w dziedzinie obsługi płatności porwał się – nie będąc w tym zakresie nadmiernie pionierskim – na stablecoina powiązanego z dolarem i wdrożonego z wykorzystaniem blockchainu Ethereum. Porwał się nieco tytularnie – za faktyczną emisję odpowiada bowiem Paxos Trust Company – ale zawsze.
Aby nadać impetu debiutowi swojego tokenu, PayPal z pompą i w towarzystwie obowiązkowego zestawu frazesów ogłosił partnerstwo z Crypto.com, którą to namaścił na „preferowaną giełdę” obsługującą PYUSD (co póki co najprawdopodobniej oznacza „jedyną”).
Jak to jednak w praktyce bywa, zza hurraoptymistycznych relacji prasowych wyłoniła się złośliwa społeczność internetu, która to społeczność wścibskim okiem jęła przyglądać kodowi PYUSD. No i czar odrobinkę prysł – o ile, naturalnie, jakikolwiek był.
„Zaufana” pierwsza strona
Nowy stablecoin, pomimo wykorzystania blockchainu Ethereum, jest otóż całkowicie scentralizowany (z naciskiem na słowo całkowicie). Jego kod zapewnia bowiem administratorowi totalną, nieskrępowaną kontrolę nad każdym stadium istnienia i użycia tokenu.
PayPal będzie zatem w stanie dowolnie emitować, tranferować oraz likwidować coiny, niezależnie od tego, gdzie by się znajdowały i do kogo w teorii by należały. „W teorii” – jakakolwiek bowiem idea posiadania PYUSD na własność jest fizycznie nierelizowalna.
Tokeny te bowiem trzeba – zgodnie z wciskanymi z subtelnością kopniaka „warunkami świadczenia usług” – przechowywać wyłącznie na platformie PayPal, wykluczając jakiekolwiek pomysły w rodzaju „self-custody” i godząc się na nieustanny nadzór.
Podobnie dostać się do nich można jedynie za pośrednictwem konta PayPal, do tego dochodzą zaś dodatkowe subiekcje w postaci KYC i dowolnych innych utrudnień, komplikacji i złośliwości, jakie firma zapragnęłaby wylać na głowę potencjalnemu użytkownikowi.
Nie podoba się? Jak przekonują doświadczenia wielu, wielu użytkowników (obecnie „byłych użytkowników”), PayPal z chęcią zablokuje Ci z tego powodu konto. Albo i bez pretekstu – bo i co nam zrobisz?
PYUSD jest, w istocie, całkowitą antytezą i podeptaniem ideału popularnie rozumianej idei kryptowaluty jako zdecentralizowanego środka płatniczego, będąc w tym zakresie gorszym choćby od projektowanych CBDC. Bank centralny w swoich akcjach musi się bowiem liczyć choć z naciskiem polityków, wrażliwych na sondaże. A zarząd PayPal’a – nie.
Niech chamstwo wie, gdzie jego miejsce!
Nie jest przy tym tajemnicą, iż firma nie czuje zbytniej rewerencji w stosunku do swoich klientów. Prasowe decorum nakazywałoby ujęcie owej obserwacji takimi właśnie słowami. Z drugiej strony, decorum nie powinno przesłaniać możliwości ujęcia kwestii explicité. W ten mianowicie sposób, iż szarych ludków, których okoliczności skłaniają do korzystania z jego usług, PayPal traktuje po prostu pogardliwie.
Nie tak bardzo dawno temu, bo pod koniec zeszłego roku, wybuchła wielka burza medialna, gdy szerokie audytorium zwróciło uwagę na szczegóły nowej „polityki”, jaką PayPal chciał wepchnąć do gardeł swoim użytkownikom.
I nie bez powodu – zupełnie hucpiarskie zapisy nie tylko miały dawać PayPalowi prawo do blokowania prywatnych, nienależących do niego środków, ale też zawierały nieomal bolszewickie z ducha klauzule – takie jak możliwość uznaniowego nakładania na klientów liczonych w tysiącach dolarów kar pieniężnych za myślozbrodnie w postaci, przykładowo, wyrażania w mediach społecznościowych poglądów, które sprzeczne byłyby z poglądami firmy (a realnie – jej kierownictwa).
Pod wpływem lawiny krytyki i fali rezygnacji z jego usług PayPal „przemyślał” politykę i przynajmniej oficjalnie zrezygnował z najbardziej zapalnych elementów. Stosunek do szerokiej publiczności jednak, jak widać, pozostał.