Warto podkreślić, iż w wyniku politycznych zagrywek poprzedniego rządu PZU jest chyba jedynym w Europie ubezpieczycielem, który w swojej grupie ma aż dwa banki: Pekao (to "z żubrem") oraz Alior Bank. A to nie do końca dobrze, bo rozprasza uwagę zarządu.
Trudno mieć pod opieką firmę ubezpieczeniową (z odnogą zajmującą się ochroną zdrowia) oraz dwa różne banki. A Grupa PZU ma 31,91 proc. w kapitale zakładowym Alior Banku. Ma też 20 proc. akcji Pekao.
Efekt jest taki, iż już od jakiegoś czasu (czyli od momentu zmiany władzy w Polsce) przebąkiwano o tym, iż PZU mógłby się pozbyć jednego lub obu banków. To rodziło jednak pewne obawy. W końcu rynek finansowy raczej dąży do konsolidacji, więc może fuzja? Bo przecież sprzedaż Alior Banku w ręce podmiotu zagranicznego (nawet słuszna i zyskowna) wzbudziłaby w Polsce wrzawę o wyprzedawaniu polskich instytucji, majątku etc.
Nie można też nie zauważyć, iż Pekao i Alior musiały dokonać sporych zmian personalnych. Jeden z poprzednich prezesów Pekao, Michał Krupiński jeździł przecież na konsultacje do prezesa PiS. Śmiano się wtedy, iż normalny Polak na bank w telefonie, a Kaczyński ma bank na telefon. W banku ciepłe posadki mieli ludzie związani z PiS. Doradcą zarządu był choćby wycofany z TVP Jarosław Olechowski.
Nowy zarząd PZU wpadł więc na pomysł finansowego połączenia Pekao i Aliora. Ten większy kupi tego mniejszego. Efekt będzie taki, iż oba banki zostaną pod jednym dachem, ale teraz będą zajmować jeden pokój, a nie dwa. Przypominamy: to ciągle jest pomysł, do ewentualnej transakcji daleko. Na połączenie musiałyby wyrazić zgodę chociażby urzędy, takie jak (ostro ostatnio działająca) Komisja Nadzoru Finansowego.
Zauważmy też, iż Pekao jest bankiem raczej korporacyjnym, nastawionym na obsługę firm. Z kolei Alior to marka jednoznacznie kojarząca się z bankowością indywidualną. Oczywiście oba banki mają w ofercie pełne portfolio produktów, ale gros korzyści czerpią z innych segmentów rynku.
Fuzja Alior Banku z Pekao. Co to mogłoby oznaczać dla klientów?
Cóż, raczej niewiele. Załóżmy, iż Pekao przejmie Alior Bank, może się to stać formalnie za kilka miesięcy. Tak powstała grupa bankowa (435 mld zł aktywów) zbliżyłaby się do PKO BP (500 mld zł) i odskoczyłaby Santanderowi (niecałe 300 mld zł).
Czy zniknie marka Alior? Trudno wyrokować, ale to dobra marka, dobrze się kojarząca. A dla klientów indywidualnych ma to znaczenie. Korporacji wszystko jedno, jak jej bank się nazywa, ważne by był silny, stabilny i zapewniał dobre finansowanie.
Można się za to (teoretycznie) domyślać, iż oba banki musiałyby nieco ujednolicić ofertę. Czyli klienci Aliora nie mogliby mieć gorszych warunków, niż klienci Pekao i odwrotnie. Kanibalizacja nie byłaby w tym mariażu potrzebna. Banki pewnie postawiłyby prawdopodobnie na nieco inne grupy klientów.
Jedno jest pewne: jak zapowiedział prezes PZU Artur Olech, wszystkie instytucje wchodzące w skład Grupy PZU będą musiały pracować wspólnie. A to oznacza, iż klienci obu banków mieliby łatwiejszy dostęp do oferty ubezpieczeniowej PZU. Grupa ma mieć teraz prostszą strukturę, wyjść frontem do klienta i skupić się na tym, co robi najlepiej. Ma temu też służyć ograniczenie biurokracji i administracji we wszystkich sektorach działalności.