Raport Cwanego Mikołaja 2025

11 godzin temu

Biedny Cwany Mikołaj

Już nie wierzycie w Świętego Mikołaja? Bujać to my, a nie nas! Może i wiarę w brodatego pana z prezentami porzuciliście w dzieciństwie, ale potem – w dorosłości zamieniliście ją na wiarę w Cwanego Mikołaja, czyli w… rząd. Może nie wszyscy z was, ale wielu… Co roku rząd rozdaje Wam rozmaite podarunki, z których się cieszycie, ale za które… to Wy płacicie. W 2025 r. rządowy Cwany Mikołaj rozdał prezenty o wartości 2870 zł na głowę pracującego Polaka. To jednak o ponad połowę mniej niż w 2024 r. i najniższy odczyt w historii naszego raportu (od 2020 r.). Dlaczego? Bo choćby Cwany Mikołaj z pustego nie naleje. A nasz budżet świeci pustkami, czyli olbrzymim deficytem.

Jeszcze rok temu rządowy Cwany Mikołaj zasypywał Polaków prezentami na kwotę sięgającą rekordowych poziomów. W 2024 r. rozdał upominki warte aż 6351 zł na głowę pracującego Polaka, czym przebił choćby wyborczy rozmach z 2023 r. (4750 zł na podatnika) i był blisko pandemicznego rekordu hojności. W najnowszej edycji raportu sytuacja jednak diametralnie się zmienia. W 2025 r. Cwany Mikołaj mocno zacisnął pasa – według naszych wyliczeń wartość nowych podarków spadła do około 2870 zł na podatnika, a więc mniej niż połowa ubiegłorocznej sumy i choćby poniżej poziomu z 2022 r. (3434 zł). Zamiast dalszej eskalacji rozdawnictwa, mamy wyraźny spadek zarówno liczby, jak i wartości prezentów fundowanych przez rząd.

Mniej prezentów pod choinką w 2025 roku

Co stoi za tym, iż prezentów mocno ubyło? Przede wszystkim w 2025 r. rząd nie wprowadził żadnego porównywalnie kosztownego nowego programu socjalnego jak w latach poprzednich. Dla porównania: w 2024 r. jednym z największych „prezentów” była waloryzacja 500+ do kwoty 800 zł na dziecko, co kosztowało budżet około 24 mld zł – była to podwyżka świadczenia odczuwalna dla milionów rodzin. W bieżącym roku zabrakło tak spektakularnych nowości. Rząd kontynuował oczywiście dotychczasowe transfery o charakterze arbitralnego i systemowo nieuporządkowanego rozdawnictwa (np. wypłatę 13. i 14. emerytury), ale nie dołożył kolejnego wielkiego daru obejmującego szerokie grupy społeczne. To samo dotyczy tarcz osłonowych: w 2024 r. utrzymanie zamrożonych cen energii pochłonęło astronomiczne 25,5 mld zł, podczas gdy w 2025 r. skala tej pomocy została ograniczona – szacunki wskazują na zaledwie kilka miliardów złotych wydatku. Oznacza to, iż najkosztowniejsze pozycje z poprzednich lat zniknęły lub mocno się skurczyły, co automatycznie obniżyło sumaryczną wartość „prezentów” w tegorocznym raporcie.

Liczby mówią same za siebie: Cwany Mikołaj rozdał Polakom w 2025 r. prezenty za około 51,4 mld zł, podczas gdy rok wcześniej było to ponad 110 mld zł. Nowych pozycji na liście upominków też jest mniej – zidentyfikowano jedynie osiem istotnych nowych programów lub wydatków, podczas gdy w 2024 r. było ich trzynaście, a w 2023 aż piętnaście. Tegoroczne prezenty dotyczą m.in. dodatku do renty socjalnej dla osób z niepełnosprawnością, wdowiej renty umożliwiającej zatrzymanie części świadczenia po zmarłym małżonku czy kolejnego etapu świadczenia wspierającego dla niepełnosprawnych. Pojawiły się też drobniejsze upominki, jak bon ciepłowniczy (wsparcie dla najuboższych na pokrycie rachunków za ciepło) czy program tanie mieszkania dla mundurowych. Wszystkie te nowe wydatki razem wzięte nie były jednak w stanie przebić rozmachu ubiegłych lat. Rządowy worek z prezentami skurczył się znacząco.

Dziurawe finanse hamują hojne gesty

Czy rząd nagle stał się fiskalnie odpowiedzialny? Tak, ale niekoniecznie z własnej woli. Wiele wskazuje na to, iż powodem mniejszej hojności są po prostu coraz bardziej napięte finanse publiczne. Jeszcze w 2024 r. wysyp kosztownych prezentów odbywał się mimo rosnącej dziury budżetowej – „Cwany Mikołaj” szalał, choć kasa państwa świeciła pustkami.

Dług publiczny zbliżył się do niebezpiecznej granicy 55 proc. PKB, a koszty jego obsługi gwałtownie rosną, co ogranicza przestrzeń do nowych wydatków. Deficyt finansów państwa należy do najwyższych w Unii Europejskiej. Jak alarmowali ekonomiści, Polska odnotowała jedną z największych dziur budżetowych, co zawęża pole manewru rządu przy dalszych transferach socjalnych. Mówiąc wprost: w skarbcu zaczyna brakować złota na kolejne podarki, choćby jeżeli politycznie wciąż byłyby one mile widziane.

W warunkach wysokiej inflacji i spowolnienia wzrostu gospodarczego wpływy z podatków okazały się słabsze od oczekiwań. Przykładowo, dochody z VAT w 2024 r. rozczarowały, m.in. z powodu spadku konsumpcji oraz zwiększonych oszczędności Polaków. Kasa państwa nie zasila się już tak szybko, a jednocześnie w budżecie zapisano rekordowe wydatki na obronność i inne priorytety. Taka konfiguracja oznacza, iż luźna polityka rozdawnictwa stała się trudna do utrzymania. Rząd, chcąc nie chcąc, musiał odpuścić kolejne kosztowne obietnice – nie dlatego, iż stracił apetyt na kupowanie głosów, ale dlatego, iż skończyły się wolne środki, a dalsze zadłużanie kraju groziło przekroczeniem bezpiecznych granic.

Przestrzeń fiskalna, która radykalnie się skurczyła, może się magicznie nie poszerzyć, zwłaszcza jeżeli gospodarka nie przyspieszy, a bieżące koszty (np. obsługi długu czy wydatków sztywnych) będą rosły. W 2026 r. przewiduje się wydatki państwa rzędu 919 mld zł przy tylko 647 mld zł dochodów (deficyt ~272 mld zł!) Rząd niejako kupuje sobie czas, licząc na lepszą koniunkturę albo cudowne znalezisko dodatkowych miliardów, ale rachunek ekonomiczny pozostaje nieubłagany.

Deficyt budżetowy (% PKB)

ROK Deficyt Publiczny (proc. PKB)
2025* 6,4
2024 4,5
2023 4,1
2022 3,3
2021 1,9
2020 7,9
2019 1,1
2018 0,6
2017 3,7
2016 2,6
2015 2,1
2014 2,3
2013 3,8
2012 3,7
2011 4
2010 6
2009 5,3
2008 3,8
2007 2,9
2006 4
2005 4
2004 4,9
2003 5,4
2002 4,2
2001 4,3

Źródło: opracowanie własne. *Dane za 2025 rok wg prognozy Komisji Europejskiej.

Niestety, oznacza to, iż rząd najprawdopodobniej będzie uciekał się do wprowadzania nowych podatków sektorowych, czyli podatków do łatania własnej nieodpowiedzialności. Już dzisiaj na tapecie są podatek cyfrowy, katastralny, tłuszczowy czy niezapowiedziane podwyżki akcyzy na wyroby tytoniowe. Tylko jak pogodzić to z planami Unii Europejskiej, która sama chce uszczknąć trochę z pobieranej w Polsce akcyzy czy innych opłat (np. ETS) do własnego budżetu?

Niebezpieczna granica socjalnego przechyłu

Tegoroczny skromniejszy Raport Cwanego Mikołaja skłania do refleksji nad granicami modelu opartego na hojnych wydatkach państwa. Eksperci od dawna ostrzegają, iż polski model wzrostu gospodarczego się wyczerpuje. Przez lata opieraliśmy rozwój na taniej sile roboczej, zagranicznych inwestycjach i konsumpcji napędzanej transferami socjalnymi. Teraz jednak hamujemy – inwestycje przeżywają zapaść (łączna stopa inwestycji spadła do ~17% PKB, znacznie poniżej poziomów z Czech czy Niemiec), a oszczędności Polaków należą do najniższych w UE (tylko ok. 7% dochodu rozporządzalnego, co oznacza uzależnienie od kapitału zagranicznego). Kołem zamachowym wzrostu stały się wydatki rządowe i konsumpcja finansowana transferami, czyli właśnie owe prezenty od Cwanego Mikołaja. Taki model ma jednak swoje granice – zadłużenie państwa rośnie, produktywność kuleje, a potencjał do długofalowego rozwoju maleje.

W „Bilansie Otwarcia 2025” analitycy Warsaw Enterprise Institute wprost wskazują, iż jeżeli nie odejdziemy od polityki opartej na pobudzaniu popytu publicznymi pieniędzmi, utkwimy na dobre w pułapce średniego dochodu. Innymi słowy, socjalny przechył może na dłuższą metę zdławić nasz wzrost gospodarczy. Rośnie ryzyko, iż coraz większe transfery socjalne zaczną zaburzać równowagę makroekonomiczną – już teraz przecież wysoka inflacja w części wynika z bardzo ekspansywnej polityki fiskalnej ostatnich lat. jeżeli dołożymy do tego niekorzystne trendy demograficzne (starzejące się społeczeństwo, kurczenie się bazy pracujących), staje się jasne, iż dalej tak hojnie rozdawać po prostu się nie da, nie ryzykując poważnych kłopotów.

Być może więc tegoroczny spadek hojności Cwanego Mikołaja to sygnał nadchodzącej zmiany. Granica została osiągnięta: rząd nie może już rozdawać miliardów bez opamiętania, bo każdy kolejny prezent grozi finansową czkawką. Oczywiście, polityczna pokusa pozostanie – nikt nie lubi być Mikołajem z pustym workiem. Ale realia są takie, iż budżetowego paliwa zaczyna brakować, a obywateli nie da się opodatkować w nieskończoność, by sfinansować kolejne prezenty. jeżeli Polska ma uniknąć stagnacji i zadyszki rozwojowej, musi postawić na inny model: bardziej na przedsiębiorczość i inwestycje, mniej na kosztowne podarunki ze skarbu państwa. Cwany Mikołaj będzie musiał nauczyć się, iż nie ma nic za darmo – choćby dla niego.

Nasze wyliczenia są pewnym przybliżeniem, a nie precyzyjną wyceną. Stąd też publikacja niniejsza nie rości sobie żadnych pretensji do naukowości, a jej głównym przesłaniem jest uświadomienie współobywatelom, iż darmowych obiadów nie ma i iż to oni za nie płacą.

Niestety, polski rząd nie prowadzi zestawienia wszystkich wprowadzanych świadczeń i programów socjalnych, subsydiów i dotacji. Dlatego też identyfikacja działań państwa, które można opisać jako prezenty dla podatnika lub jakiejś określonej grupy beneficjentów, za które płacą podatnicy, odbywa się drogą żmudnego researchu.

W naszym zestawieniu wyliczamy koszt prezentów, które dostaliśmy od państwa w danym roku przypadającym na jednego pracującego podatnika. Wartość poszczególnych prezentów szacujemy w oparciu o wyliczenia przedstawione w ocenie skutków regulacji czy wiarygodnych publikacjach prasowych i analitycznych oraz w oparciu o wyliczenia własne.

Uwzględniamy:

  • nowe, rozdane w danym roku prezenty,
  • prezenty rozdawane już wcześniej,
  • prezenty rozdawane już wcześniej, ale o arbitralnym charakterze.

Jeśli chodzi o licznik naszych wyliczeń, czyli koszt budżetowy danego prezentu, to po pierwsze niektóre mikołajowe wydatki zależą od wskaźnika ich wykorzystania (nie wszyscy uprawnieni z nich skorzystają albo nie wszyscy skorzystają natychmiast), co przekłada się na opóźnienia w dostępie do informacji o finalnych wydatkach. W razie braku konkretnych danych zakładamy na potrzeby naszego ćwiczenia, iż wskaźnik wykorzystania równa się 100 proc. Po drugie, niektóre brane pod uwagę wydatki, choć rozpoczynają się w ciągu trwającego roku, to rozłożone są na kolejne lata. Mają określone z góry budżety, ale budżety te mogą w przyszłości ulegać zmianom. jeżeli wydatki te mają budżety roczne, kierujemy się tymi założeniami, biorąc pod uwagę kwoty przeznaczone na rok bieżący. Po trzecie, niektóre prezenty formalnie funkcjonują jako inwestycje, np. w infrastrukturę. W takim wypadku bierzemy pod uwagę koszt całkowity. Przyznajemy, iż w ocenie tego, czy dany wydatek jest inwestycją, czy prezentem, rościmy sobie prawa do arbitralności.

Jeśli chodzi o mianownik wyliczeń, sprawa jest prostsza. Wychodzimy mianowicie z założenia, iż koniec końców wszystkie wydatki budżetowe finansowane są z kieszeni pracującego podatnika. Liczbę pracujących pobieramy z danych GUS-u za III kw. 2024 r. – wynosi ona rekordowe 17 923 000 osób.

Źródła:

(kliknij zdjęcie, żeby otworzyć raport)

Idź do oryginalnego materiału