[RAPORT] Wskaźnik Bogactwa Narodów. Edycja 2025

5 godzin temu

O Wskaźniku Bogactwa Narodów w 2025 r.

Tegoroczna edycja Wskaźnika Bogactwa Narodów (WBN) jest szczególna. Kilka lat temu, gdy przygotowywaliśmy wskaźnik po raz pierwszy, porównaliśmy ze sobą dwa lata: rok 2015 oraz 2021. Choć nie wszystkie dane dostępne w chwili przygotowania każdej z edycji przedstawiały najbardziej aktualny obraz sytuacji, rok 2015 możemy przyjąć za najstarszy punkt odniesienia w naszym wskaźniku. Tegoroczna edycja 2025 Wskaźnika Bogactwa Narodów pozwala zatem ocenić, jak sytuacja Polski oraz innych badanych państw zmieniła się w ciągu dziesięciu lat (z uwagi na wiek danych w rzeczywistości przyglądamy się dekadzie 2014–2024, ale dla porządku pozostaniemy przy numeracji edycji WBN).

Rzut oka na Europę i świat…

Czas od 2015 roku do teraz można umownie podzielić na trzy okresy. Do początku 2020 roku Polska doświadczała dynamicznego wzrostu gospodarczego, co potwierdza szereg wskaźników i danych. Rosły także, choć w znacznie wolniejszym tempie, inne gospodarki Europy. W okresie od 2020 roku do końca 2022 roku mamy do czynienia z kryzysem pandemicznym o zasięgu światowym. Na ten czas przypadają recesje o zróżnicowanej skali w różnych krajach Europy i świata. Trzeci okres to ten, w którym funkcjonujemy od kilku lat: gospodarki bez jednego dominującego kryzysu, ale obciążonej licznymi (nieraz poważnymi) problemami, takimi jak wpływ wojny na Ukrainie na łańcuchy dostaw, wysokie ceny energii, inflacja czy amerykański protekcjonizm handlowy; niektóre z nich są przejściowe, inne trwalsze, a o trwałości jeszcze innych trudno powiedzieć cokolwiek bez wdawania się w spekulacje.

Rzuca się w oczy, iż w ostatnich latach Ameryka jest odporniejsza na turbulencje gospodarcze od Europy. W ciągu ostatniego roku zwracali na to uwagę dziennikarze lub ekonomiści tacy jak Matthew Karnitschnig oraz Daniel Mitchell (ten ostatni w artykule o wymownym tytule „Europejskie polityki = europejska stagnacja”). Ameryka zostawia Europę w tyle, co pokazują wielkości takie jak PKB na mieszkańca, ale także rozwój nowoczesnych sektorów gospodarki. Jeszcze w połowie lat 90. dochód narodowy przypadający na jednego obywatela Niemiec był porównywalny z dochodem narodowym przypadającym na jednego Amerykanina; dziś w podobnych porównaniach czołowe gospodarki Starego Kontynentu są ubogimi kuzynami USA.

Europejską stagnację widać również w WBN. Stany Zjednoczone w tegorocznej edycji uzyskały wynik 110,0 – nieznacznie, bo o 0,3 punktu wyższy niż przed rokiem. Od swojego debiutu w rankingu WBN przed dwoma laty USA z każdym rokiem robi niewielki krok do przodu. Nie sposób powiedzieć tego o Europie Zachodniej. Swojego wyniku sprzed roku nie zdołały poprawić Niemcy (92 punkty, identycznie jak rok wcześniej), Austria (94,2 – mniej o 2,2 niż w 2024 roku i mniej aż o 5,8 niż w 2021 roku), Dania (103,4 – spadek o 0,4) ani Wielka Brytania (81,2 – spadek o 4,2). Jak zobaczymy niżej, średni WBN państw Unii Europejskiej zatrzymał się na poziomie zbliżonym do 75 punktów w 2021 roku. jeżeli nieznacznie rośnie, to wzrost generują kraje Europy Środkowej takie jak Polska, Rumunia, Czechy czy Chorwacja. Tymczasem większość zamożnych państw Europy wciąż nie odrobiła strat spowodowanych epidemią COVID-19. Poniżej wskazania WBN z 2021 roku są (obok Austrii) Belgia, Niemcy, Hiszpania, Francja, Finlandia, a także Czechy oraz Estonia, choć w przypadku dwóch ostatnich państw winien jest temu wyłącznie spadek odnotowany między edycją 2024 a 2025.

… oraz zbliżenie na Polskę

Czy 10 lat i trzy wymienione wcześniej okresy mają jakiś wspólny temat z punktu widzenia Polski? Jeszcze do niedawna byłoby nim „doganianie i przeganianie”. Polska zaczynała ów czas jako jeden z najmniej zamożnych państw UE oraz, co ważne, jeden z mniej zamożnych państw Europy Środkowej. Polski WBN w edycji 2024 wynosił niespełna 45,6 punktu, średni WBN 23 zbadanych państw Unii Europejskiej 61,1, zaś średni WBN dziewięciu państw Europy Środkowej (poza Polską: Czech, Estonii, Chorwacji, Węgier, Litwy, Łotwy, Słowacji oraz Słowenii) określiliśmy na 52,2 (mowa o średnich prostych, a nie ważonych liczbą ludności). Innymi słowy, w 2015 r. Polska miała WBN o ponad 25 proc. niższy niż średnia unijna, a o prawie połowę niższy od wyniku najwyżej sklasyfikowanego kraju Unii, czyli Austrii; do średniego wyniku Europy Środkowej zabrakło jej natomiast blisko 13 proc. Dystans do średniej regionalnej był znaczący, do średniej unijnej wyraźny, a do najzamożniejszych państw w Europie wręcz ogromny.

Doganianie i przeganianie to w minionej dekadzie nie gomułkowski slogan, ale rzeczywistość. Polska zyskała – i to bardziej niż zarówno kraje tzw. Zachodu, spośród których wiele od 2021 r. nie poprawiło się w naszym wskaźniku wcale, a wręcz w nim straciło, ale także bardziej niż reszta umownego regionu Europy Środkowej. Polska dogoniła średnią regionalną: WBN Polski w zeszłorocznej edycji wyniósł 68,7, zaś średni WBN państw Europy Środkowej 68,9. W edycji 2015 Polska oglądała plecy Słowacji, Węgier oraz Łotwy (była też za Grecją). W zeszłym roku znalazła się przed wszystkimi tymi krajami, w tegorocznej edycji wciąż je wyraźnie wyprzedza.

Dystans 13-procentowy wobec regionu jest już historią. Został on nadrobiony w dekadę. W dekadę Polska zniwelowała też połowę różnicy dzielącej jej od średniej unijnej. Zamiast 25 proc. różnicy w 2015 r. dziś jest tylko 12 proc. (średni WBN 23 państw UE w 2015 r. to 75,3). Gdyby trendy z minionego dziesięciolecia się utrzymały, Polska osiągnęłaby wskazanie WBN równe średniej unijnej pod koniec kolejnego. Wyprzedzenie Portugalii i Estonii wydaje się kwestią dwóch lub trzech lat. Do Austrii Polska traci dziś 30 proc., a nie 48 proc. jak przed dziesięcioma laty.

Są jednak powody do niepokoju. Po pierwsze, wydaje się, iż tempo doganiania i przeganiania spadło w ciągu ostatnich dwóch lat. Tegoroczna edycja WBN jest pierwszą, w której wynik Polski jest niższy niż przed rokiem. Wprawdzie niższe są również unijna oraz regionalna średnia, ale spadek Polski jest silniejszy. Być może tegoroczny wynik Polski jest tylko jednorazowym zdarzeniem, ale należy liczyć się z inną możliwością.

Warto liczyć się z nią tym bardziej, iż od edycji 2023 obserwujemy – tym razem już stale, nie jednorazowo – inny niepokojący trend. Jest nim spadek jakości wydatków publicznych w Polsce. Polski wskaźnik jakości wydatków publicznych, czyli jeden z dwóch składników WBN, wyniósł w 2015 r. 45,7, w edycji 2022 osiągnął swoje maksimum: 61,2, by potem spadać przez trzy kolejne lata do obecnego poziomu 56,5.

Początkowo spadająca jakość wydatków publicznych nie odbijała się negatywnie na całokształcie polskiego WBN, bo wzrost WBN był budowany przez sektory prywatny. Między edycjami 2022 a 2025 dynamika WBN rozeszła się z dynamiką wskaźnika jakości wydatków publicznych. WBN wciąż rósł, chociaż jakość wydatków publicznych już jakiś czas spadała. Jednak tegoroczna edycja jest inna: zarówno prywatna, jak i publiczna część polskiego WBN wykazują spadek.

Polskie wydatki publiczne tracą na jakości również, jeżeli uwzględni się ich całkowitą wysokość. Analiza wszystkich państw uwzględnionych w WBN sugeruje, iż kraj, którego rząd wydaje podobną sumę co Polska, powinien cechować się wskaźnikiem jakości wydatków publicznych na poziomie ok. 60 (przypomnijmy: dla Polski wynosi on 56,5).

Mamy pozytywne przykłady bardziej wydajnych państw: Hiszpania oraz Chorwacja wydają za pośrednictwem swoich rządów podobne sumy w przeliczeniu na jednego obywatela co Polska, ale ich wskaźniki jakości wydatków publicznych wynoszą odpowiednio 66,6 oraz 65,8. Co gorsza, w poprzednich edycjach WBN jakość polskich wydatków publicznych była zbliżona do wartości oczekiwanej. Rządy w Warszawie wydawały pieniądze mniej więcej ze średnią skutecznością jak na sumy, którymi dysponowały. Dopiero od niedawna obserwujemy, iż czerwona kropka oznaczająca Polskę na poniższym wykresie odsuwa się coraz dalej w lewo od linii najlepszego dopasowania. Mówiąc prościej, znaczy to, iż wydatki publiczne stają się nad Wisłą coraz marniejsze.

Jakość wydatków publicznych może w najbliższych latach stać się coraz istotniejszym motorem wzrostu WBN, a przynajmniej czynnikiem powstrzymującym jego spadek. W związku z wypowiedzianą całemu światu przez Donalda Trumpa wojną handlową sektor prywatny w Europie, Ameryce, a także w innych częściach globu prawdopodobnie doświadczy silnego spowolnienia. Nie ma co się łudzić – cła są trucizną dla gospodarki i, o ile politycy je utrzymają, będą skutecznie zatruwać działalność sektora prywatnego. Wynikiem będzie niższa produktywność, a co za tym idzie niższa wartość realna bogactwa, którym rozporządzają obywatele. Tym większą wartość należy zatem upatrywać w rozsądnym i celowym gospodarowaniu publicznymi pieniędzmi. Trendy z minionych kilku lat każą obserwować tę sprawę ze szczególną uwagą.

Strona Wskaźnika Bogactwa Narodów dostępna jest TUTAJ.

POBIERZ RAPORT

Idź do oryginalnego materiału