Za nami zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich USA. Nowa administracja przyniesie ze sobą zmiany na naprawdę wielu płaszczyznach amerykańskiej gospodarki. Ostatnim razem, kiedy Donald Trump został wybrany na Prezydenta USA, jego najgłośniejszymi postulatami i działaniami były
1) obniżki podatków i deregulacje,
2) wojna handlowa z Chinami
3) budowa muru na granicy z Meksykiem
Tym razem również powraca do polityki z kilkoma sztandarowymi postulatami. W tym materiale skupimy się na tych, które są powiązane z gospodarką. Nie analizujemy tu geopolityki czy potencjalnej polityki zagranicznej Trumpa. To nie jest specyfika tego kanału i nikt z nas tutaj ekspertem od geopolityki nie jest. Analizujemy postulaty gospodarcze Trumpa i jakie mogą być ich efekty efekty.
To kolejny materiał z naszej serii specjalnej omawiającej wyniki wyborów w USA. W tym materiale analizowałem dla was pierwszą reakcję rynków i giełdy. W tym z kolei skupimy się na tym, jakie zmiany mogą nas czekać w polityce gospodarczej Trumpa. Zapraszam na odcinek o kilku najważniejszych postulatach gospodarczych nowej administracji USA, które zdecydowanie nie przebiły się wystarczająco szeroko do polskich mediów.
Rewolucja Gospodarcza w USA? Oto 5 Postulatów Prezydenta Trumpa
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://bit.ly/darmowe-akcje-freedom
Cła importowe na Chiny i cały świat
Przede wszystkim – cła importowe i protekcjonizm gospodarczy. Jeszcze nie wiadomo, ile w tym było straszenia, żeby w typowym dla Trumpa biznesowym stylu coś potem wynegocjować, ale faktem jest, iż nowa administracja USA otwarcie zapowiadała wprowadzenie ceł przekraczających choćby 60% na chińskie towary i 10% na towary z całej reszty świata!
To krok, który ma sprzyjać amerykańskiemu rynkowi pracy i chronić amerykańskich producentów. To też krok, który, jeżeli zostanie wprowadzony będzie to robił kosztem amerykańskich konsumentów, dlatego też byłbym ostrożny z wyrokami już teraz, czy dojdzie do niego w takiej formie, jak zapowiadana w kampanii.
Ten medal ma dwie strony i rozstrzygnięcie, czy takie posunięcie jest dobre, czy złe dla Ameryki nie jest jednoznaczne. Z jednej strony historycznie cła i protekcjonizm gospodarczy najczęściej jednak szkodziły gospodarkom w długim terminie. Wszystkim. I tym co cła nakładały i tym, co byli ich odbiorcami.
Przesadny protekcjonizm gospodarczy w zasadzie zawsze doprowadzi do pewnego wzrostu cen dla konsumentów. W tym wypadku do wzrostu cen w USA. jeżeli część produktów zza granicy automatycznie stanie się droższa przez opłaty celne, to konsumenci odczują to z dnia na dzień.
Poza tym producenci krajowi również będą mogli wtedy podnieść swoje ceny, bo nie będą już w takim stopniu walczyć z tanią konkurencją z zagranicy. Tymczasem, skoro konsument musi wydawać więcej pieniędzy niż wcześniej na produkt X, to tej różnicy w cenie nie wyda też na inne produkty. Ostatecznie korzyść dla krajowych producentów sumarycznie wcale nie musi być taka oczywista. Faworyzując jeden sektor można w tym wypadku nieświadomie zaszkodzić kilku innym.
Ograniczając konkurencję zagraniczną poniekąd „rozleniwiamy” też krajowych producentów. Ci przestają czuć oddech przeciwnika i tym samym mniej się starają. Skoro ich zyski są bardziej bezpieczne to po co walczyć o innowacje i efektywność biznesową? Pewnie, iż nie dotyczy to każdego, ale wniosek jest jeden – gospodarczy protekcjonizm nie ma jednoznacznie pozytywnego wydźwięku dla USA. Nie bez powodu, to na rozroście globalizacji urosły obecne gospodarki.
Donald Trump jednak ogólnie lubi cła. Zaczęło się to już za czasów jego pierwszej kadencji, kiedy w 2018 roku wypowiedział Chinom wojnę handlową. Dziś po czasie można próbować ocenić, jakie miała ona skutki i tu warto zaznaczyć i pamiętać, iż administracja Bidena nie zdecydowała się znieść nałożonych na Chiny wcześniej ceł, więc chyba jednak Demokratom również odpowiadał taki stan rzeczy.
To o tyle dziwne, iż kilka one dały. Według badania Davida Autora cła wprowadzone przez Trumpa w jego poprzedniej kadencji delikatnie obniżyły zatrudnienie w USA (nie udało się go zwiększyć choćby w branżach nimi bezpośrednio chronionych), a do tego działania odwetowe podjęte przez Chiny wobec USA miały znaczący negatywny efekt.
Z kolei inne badania tym razem od Pablo Fajgelbauma wykazują, iż Amerykanie stracili na wojnie handlowej miliardy dolarów. No ale może to po prostu koszt utrzymania dominacji, której elementem jest nie tyle zwiększanie własnego tempa wzrostu, co zmniejszanie tempa wzrostu sąsiadów. W końcu, jeżeli mam 3 krowy, a sąsiad dwie krowy, to jak umrze moja jedna i sąsiada jedna, to będę już od niego o 100% bogatszy, a nie tylko o 50%.
Protekcjonizm nie pomaga gospodarce
Protekcjonizm co do zasady nie sprzyja gospodarkom, ale w całej tej układance jest faktycznie jeden szkopuł, który częściowo broni potencjalne posunięcie Donalda Trumpa. Ostra konkurencja ze strony Chin nie jest wynikiem przedsiębiorczości tamtejszych firm, ale rządowego wsparcia opłaconego przez chińskiego podatnika.
Chiński rząd jak szalony subsydiuje i dotuje swoje przedsiębiorstwa, a tym samym sprawia, iż konkurencja z ich strony jest wysoce nierynkowa i pozwala na sztuczne zaniżanie cen produktów tylko po to, żeby przejmować udziały w rynku.
Jeśli Stany Zjednoczone biernie by się temu przyglądały, to mogłoby zagrozić ich pozycji gospodarczego lidera na świecie i uzależnić Amerykanów od wielu chińskich produktów czy usług, które potem rząd Chin zręcznie by wykorzystywał do szantażowania USA na płaszczyźnie politycznej lub militarnej.
Przykładem takich szalonych dotacji może być chiński producent samochodów elektrycznych BYD, który w 2022 roku otrzymał od tamtejszych władz około 2,2 miliarda dolarów dopłat. To ponad 91% całego wypracowanego przez tę spółkę zysku netto w tym samym roku, który wyniósł 2,4 miliarda dolarów!
Innym dobrym przykładem jest branża paneli fotowoltaicznych, gdzie Chiny doprowadziły do ogromnej światowej nadpodaży. Na całym świecie jest zainstalowanych paneli fotowoltaicznych o łącznej mocy 390 GW. Natomiast Chiny są w stanie produkować rocznie panele o mocy 860 GW!
Xuyang Dong, analityk polityki energetycznej Chin wypowiedział się na ten temat w następujący sposób:
“Szacowana produkcja modułów fotowoltaicznych na 2024 rok wystarczy, aby zaspokoić światowy popyt aż do 2032 roku”. No… idealnie wolny rynek, by do takiej sytuacji na pewno nie doprowadził.
W tym przypadku gra nie toczy się jedynie o pieniądze i miejsca pracy, ale o polityczną i militarną dominację oraz pozycję w globalnej hierarchii. Osobiście byłem byczo nastawiony do rynku chińskiego, który w 2024 roku dał jak na razie sporo zarobić.
Potencjalne wprowadzenie silnych ceł może dalsze wzrosty na tym rynku zahamować, więc o ile chiński rząd nie zadziała ruchem wyprzedzającym i do końca roku nie ogłosi jakiegoś kolejnego silnego pakiety stymulującego gospodarkę, to być może na koniec roku będzie trzeba zgarnąć zyski ze stołu w tym wypadku. Czy tak zrobię, to już będę was informować w osobnych nagraniach.
Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Trump chce budować fabryki w USA
Pośrednim efektem nakładanych ceł ma też być inny gospodarczy postulat Trumpa, czyli tzw. reshoring. To przenoszenie produkcji zza granicy z powrotem do Stanów Zjednoczonych.
W obecnej kampanii prezydenckiej Donald Trump obiecywał wspierać przenoszenie produkcji z powrotem do Stanów. Zwłaszcza (ponownie) tej produkcji, która realizowana była do tej pory w Chinach.
Zapowiedział m.in. wdrożenie planu, który zakłada wycofywanie importu chińskich towarów w ciągu czterech lat. Plan ten ma pomóc amerykańskim firmom uniezależnić się od chińskich dostawców i zredukować ich wpływ na gospodarkę USA.
Przenoszenie produkcji do USA łączy się z planami wprowadzenie ceł i osłabieniem dolara jako waluty (to kolejny postulat, który zaraz omówię). Cel jest prosty – sprawić, żeby producenci chcieli inwestować w zakłady produkcyjne na terenie USA.
Pod tym postulatem znów kryją się nie tylko zamierzenia gospodarcze, ale też polityczne. Po pierwsze ściąganie produkcji do kraju ma wspomagać rynek pracy i zwiększać liczbę miejsc pracy, a po drugie ma pomóc uniezależnić się Stanom od innych partnerów handlowych. Oczywiście ponownie głownie chodzi o Chiny.
Gdyby Chinom udało się zrealizować plan i dzięki subsydiowania swoich firm, zdominowaliby najważniejsze dziś branże jak samochody elektryczne, energetyka odnawialna, produkcja układów scalonych i tak dalej, to w przyszłości nie miałyby problemy z szachowaniem innych, jeżeli chodzi o dostęp do tych produktów. Taka sytuacja mogłaby być szczególnie niebezpieczna w momencie jakichś napięć geopolitycznych i potencjalnych konfliktów.
Z tego też powodu Donald Trump naciska na przenoszenie wszelkiej produkcji na powrót do USA, żeby jak najmniej zdawać się na łaskę Chin w wymianie handlowej.
Regulacje wspierające koncepcję reshoringu dzięki np. ograniczeń i zakazów inwestowania amerykańskich firm w chińskie przedsiębiorstwa czy zakazu inwestycji chińskich firm w USA mają jeszcze bardziej odseparować gospodarczo oba te kraje i zniechęcić amerykańskie firmy do budowy zakładów poza USA. Reshoring ma dziś realne szanse być przewodnim dużym tematem inwestycyjnym na cały 2025 a może i 2026 rok, bo ciężko wyobrazić sobie, żeby inny kraje odrobinę nie skręciły w tą samą drogę, jeżeli Stany nadadzą taki ton.
To w zasadzie częściowo już się dzieje. Wskaźnik Reshoring Index na rok 2024, opracowany przez firmę doradczą AT Kearney zaliczył największy skok od lat, a indeks samowystarczalności USA, który mierzy „jak to, co jest produkowane w USA na rynek amerykański, ma się w porównaniu z tym, co jest importowane i pozostaje na rynku amerykańskim” rośnie od 2022 roku. Można spodziewać się, iż w tym wypadku ani rynek, ani gospodarka nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
Silny dolar? Trump chce czegoś zupełnie innego
Jednym z pomysłów na to, jak poprawić bilans handlowy USA były cła importowe. Drugim jest maksymalizacja eksportu, którą Trump chciałby prowadzić przez osłabienie dolara. Tak jest, jednym z postulatów nowego Prezydenta jest prowadzenie polityki, której celem jest OSŁABIENIE dolara.
Słabszy dolar to w teorii rosnący eksport, bo zagranicznych partnerów stać na więcej amerykańskich produktów. Pobudzenie eksportu to z kolei ponownie próba na poprawę bilansu handlowego, tylko tym razem z drugiej strony patrząc. Cła mają dusić import, a słaby dolar pobudzać eksport.
Trump jest zdania, iż przesadnie silny dolar osłabia konkurencyjność USA na świecie i szkodzi amerykańskiemu przemysłowi.
Wyobraź sobie firmę, która produkuje coś w Stanach, cokolwiek. Znaczną część kosztów ponosi ona w dolarach. W tej walucie opłaca pracowników, płaci za wszelkie usługi i tak dalej. Natomiast sprzedawać swoje produkty może już na całym świecie.
Trump twierdzi, iż silny dolar zmniejsza ilość miejsc pracy w gospodarce Stanów Zjednoczonych, bo firmy rzadziej decydują się na inwestycje w zakłady pracy na terenie USA, właśnie ze względu na niekorzystny wpływ kursów walutowych na rentowność inwestycji.
Wiąże się to z droższym utrzymaniem zakładów i wyższymi pensjami, dla pracowników w stosunku do zysków, jakie potem firma zobaczy ze sprzedaży swoich produktów za granicą w innych walutach. Tym samym osłabienie dolara powinno sprzyjać inwestycjom, producentom, rynkowi pracy i zyskom eksporterów.
ALE Trump powinien uważać, czego sobie życzy. To właśnie przez fakt, iż Ameryka od dawna utrzymuje deficyt handlowy, czyli więcej importuje niż eksportuje, jest dziś największą potęgą gospodarczą świata.
W samym 2022 roku, Amerykanie kupili towary z zagranicy o wartości 3,3 biliona dolarów. W idealnym świecie obcokrajowcy wykorzystaliby te dolary do zakupu towarów wyprodukowanych w USA, a handel byłby w miarę zrównoważony. Nie żyjemy jednak w idealnym świecie.
Jednak w 2022 r. zagraniczne kraje kupiły od Ameryki towary o wartości „zaledwie” 2,1 biliona dolarów. To naprawdę spory deficyt handlowy, który Stany Zjednoczone są skłonne utrzymać. Do czego on prowadzi? Obcokrajowcy są efektywnie zalewani dolarami z USA, zatrzymują dużą ich ilość, którą muszą gdzieś odłożyć.
Co robią z nimi obcokrajowcy? W przeważającym stopniu… kupują najbezpieczniejsze i najbardziej płynne papiery wartościowe na świecie – obligacje skarbowe… te amerykańskie. Tym samym nakręcając spiralę globalnej zależności od dolara i umacniając dolara na pozycji najważniejszej waluty świata, a tego Ameryka zdecydowanie nie chciałaby stracić.
Polityka klimatyczna Trumpa, czyli co dalej z OZE
Kolejny punkt na gospodarczej mapie Trumpa to zmiany w polityce klimatycznej. Trump jest politykiem, który wspiera sektor energetyki konwencjonalnej i raczej nie pała miłością do OZE.
Nowy prezydent zapowiadał zatrzymanie projektów morskiej energii wiatrowej i likwidację ustawy Inflation Reduction Act (IRA) – kluczowego aktu wspierającego transformację energetyczną poprzez ulgi podatkowe i dotacje. Od czasu jego wprowadzenia IRA przyciągnął do amerykańskiego sektora energetycznego prawie 450 miliardów dolarów inwestycji. Bloomberg prognozuje, iż uchylenie IRA może obniżyć nowe moce energii odnawialnej o 17%, a rozwój morskiej energii wiatrowej spadnie aż o 35%.
Na wykresie widać prognozowane dynamiczne tąpnięcie inwestycji w OZE w 2026 roku. Czemu w 2026, a nie 2025? Bo dotacje i ulgi z przyczyn prawnych będą jeszcze obowiązywały w 2025 roku, a tym samym wiele inwestycji zostanie przyśpieszonych, żeby się na nie załapać.
Z drugiej strony jednym z haseł wyborczych Trumpa w tegorocznej kampanii było “drill, baby, drill”, co miało sugerować, iż nowy prezydent nie będzie sprawiał branży wydobywczej wielu problemów i będzie forsował odwierty na potęgę.
Demokraci zasłynęli z faworyzowania OZE i obsypywania branży odnawialnych źródeł energii ulgami podatkowymi i dotacjami, co z kolei szkodziło firmom wydobywczym, które traciły klientów na rzecz sektora czystej energii.
Przemysł miał spore obawy, iż w przypadku wygranej demokratów branżę wydobywczą dotkną spore ograniczenia w nowych licencjach na odwierty. Z tego powodu sektor mocno wspierał finansowo republikanów i samego Donalda Trumpa w czasie kampanii.
W 2023 roku branża energetyczna przekazała na kampanię Donalda Trumpa ponad 7 milionów dolarów. Tymczasem na kampanię Bidena niecałe 700 tysięcy dolarów. Czy w Stanach nastąpi więc zima OZE? Bardzo możliwe, a jeżeli dodamy do tego fakt, iż największe korporacje technologiczne niezależnie od tego, co Trump myśli o czystej energii, same postawiły sobie za cele neutralność klimatyczną, to zima OZE może również oznaczać jeszcze silniejszy renesans energii atomowej. O tym zresztą przygotowywałem osobny materiał.
Trump obniży podatki i przeprowadzi dalsze deregulacje
Na sam koniec – perła w koronie Trumpa, czyli dalsze obniżki podatków i deregulacja gospodarki. W poprzedniej kadencji głównym hasłem przewodnim Donalda Trumpa były obniżki podatków i chociaż dziś, 8 lat później były prezydent przeniósł główny nacisk swoich obietnic na protekcjonizm gospodarczy, to cięcia podatkowe i deregulacja gospodarki dalej pozostały jednym z jego najważniejszych postulatów.
Obniżki podatków co do zasady służą firmom i konsumentom. Firmy mogą funkcjonować po niższych kosztach i poprawiać rentowność. Jednocześnie pozwala im to dodatkowo obniżać ceny, co przekłada się pozytywnie na budżety ich klientów.
W czasie swojej poprzedniej kadencji w 2017 roku obniżki podatków zaproponowane przez Trumpa doprowadziły do ogromnego spadku opodatkowania biznesu w USA. Przed 2017 rokiem Stany Zjednoczone miały najwyższy poziom opodatkowania korporacji ze wszystkich państw OECD na poziomie 35%. Dziś stopa opodatkowania wynosi 21%, a USA znajdują się na 20 miejscu z 35 krajów.
Deregulacje mają podobny efekt. Nadmiar przepisów i obostrzeń, do których muszą stosować się firmy (szczególnie te małe), może znacząco utrudnić im funkcjonowanie, bo zamiast skupiać się na innowacjach i prowadzeniu biznesu, ograniczony zespół pracowników musi zmagać się z zawiłościami regulacyjnymi i dostosowywaniem swojej działalności do skomplikowanych ram prawnych. Im bardziej skomplikowany jest rynek pod względem regulacyjnym, tym mniej firm podejmie próbę jego podbijania, to z kolei prowadzi do mniejszej konkurencji na rynku. Z tych powodów postulat o deregulacji biznesu, to raczej pozytywny sygnał dla Amerykańskiej gospodarki i akurat tutaj Trump ma się czym pochwalić, bo za pierwszej swojej kadencji, to on przeprowadził największą w historii serię różnych deregulacji dla amerykańskiego biznesu.
Postulaty deregulacyjne zazębiają się w pewnym stopniu z polityką klimatyczną Trumpa. najważniejsze propozycje obejmują między innymi wycofanie regulacji dotyczących emisji CO₂ z elektrowni, standardów paliwowych dla pojazdów, szybkie zatwierdzanie nowych rurociągów do transportu gazu i ropy oraz przyspieszenie wydawania pozwoleń na nowe odwierty na terenie USA.
Czego chce Trump od gospodarki USA
Podsumowując, top 5 postulatów proponowanych przez nowego prezydenta USA, to:
- Osłabienie dolara
- Protekcjonizm gospodarczy
- Reshoring, czyli sprowadzanie produkcji do kraju
- Wsparcie dla konwencjonalnej energetyki i brak wsparcia dla OZE
- Obniżenie podatków i deregulacja gospodarki
To wszystko daje nam obraz polityka, który za jedno z największych zagrożeń dla Stanów Zjednoczonych uważa Chiny (nie bez podstaw), a za jedną z największych szans dla Ameryki jej reindustrializację. prawdopodobnie w dużym stopniu reindustrializację na bazie nowych technologii, bo nie bez powodu większość świata technologicznego w USA… poparła Trumpa. Dajcie znać, co Wy sądzicie o proponowanych postulatach Trumpa
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://bit.ly/darmowe-akcje-freedom
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk