Roboty na polach to już codzienność. Chiny pokazują, jak to się robi

5 godzin temu

Zatrudnienie ludzi do pielenia czy zbioru bawełny to dziś nie lada wyzwanie – i to nie tylko ze względu na koszty. Po prostu brakuje rąk do pracy. A iż chwasty nie czekają, a bawełna sama się nie zetnie, w sukurs przychodzi technika. I to nie byle jaka, bo mówimy o robotach rolniczych, które potrafią robić rzeczy jeszcze kilka lat temu uznawane za bajki z krzemowej chmury.

Nie da się ukryć – robotyzacja w rolnictwie to nie moda, a konieczność. Praca w polu jest ciężka, żmudna i… coraz droższa. A rolnik nie ma czasu ani ochoty liczyć każdego chwasta z osobna. Dlatego też coraz więcej maszyn samojezdnych, autonomicznych, a choćby laserowych (!) wjeżdża na pola. I – jak się okazuje – Chiny wychodzą na prowadzenie w tym wyścigu.

Bawełna laserem, nie z sekatorem

W prowincji Xinjiang, chińskim zagłębiu bawełnianym, zaprezentowano niedawno robota do precyzyjnego do laserowego przycinania wierzchołków roślin. Opracował go Uniwersytet Sinciangu wspólnie z firmą EAVision. Maszyna działa z prędkością 0,4 do 0,53 hektara na godzinę – to dziesięć razy szybciej niż człowiek z nożem czy nożycami.

Nie tylko szybkość robi wrażenie. Detekcja roślin odbywa się z dokładnością niemal 99%, a uszkodzenia – mniejsze niż 3%. Dzięki laserowi nie trzeba stosować herbicydów, a same rośliny znoszą cięcie łagodniej niż przy mechanicznych metodach. To ważne, bo bawełna to delikatna dama.

Chińczycy nie ukrywają, iż ich celem jest całkowita automatyzacja produkcji bawełny. Biorąc pod uwagę, iż kraj ten odpowiada za większość upraw bawełny w Azji, może to oznaczać rewolucję na rynku tekstylnym.

To robot do laserowego przycinania krzewów bawełny, fot. mat. prasowe

Laserowy ogień na chwasty

A skoro już o laserach mowa – inna chińska firma, Huagong Technology, pokazała robota do laserowego odchwaszczania, który zamiast chlapać chemią po grządkach, po prostu spala chwasty promieniem światła. Nazywa się to Hg LaserWeeder i działa z niemal szwajcarską precyzją.

32 głowice laserowe są w stanie zniszczyć 320 tysięcy chwastów na godzinę, przy skuteczności przekraczającej 95%. A wszystko to bez ruszenia adekwatnej uprawy! Laser dostosowuje swoją moc do rodzaju chwastu, rozpoznaje i namierza cel w mniej niż pięć milisekund – to szybciej niż człowiek mrugnie.

Robot pracuje 24 godziny na dobę. Nie prosi o kawę. Nie narzeka na pogodę.

Huagong już zapowiedział masową produkcję tej maszyny na 2026 rok, a pierwsze testy w prowincjach Junan i Heilongjiang pokazały, iż technologia działa. Co więcej – przedpremierowe zamówienia spływają z całego świata.

Czy Chiny zostaną potęgą rolniczych robotów?

Nie oszukujmy się – Chińczycy mają wszystko, by zostać numerem jeden na rynku robotyki rolniczej. Duży wewnętrzny rynek, inżynierów, fabryki i – co najważniejsze – potrzebę. choćby tam koszty pracy zaczynają mieć znaczenie, a produkcja masowa sprawia, iż robot przestaje być ekstrawagancją, a zaczyna być narzędziem codziennej pracy.

Tak samo jak kiedyś z dronami – to Chiny jako pierwsze zaczęły je robić hurtowo i tanio. No i oczywiście – dobrze. Teraz wygląda na to, iż podobnie będzie z robotami do zbioru, pielenia, siewu i innych prac, które zabierają czas, siły i pieniądze.

Czy warto? Rolnik zapyta – to odpowiadamy: tak!

Można powiedzieć, iż robot jest drogi. To prawda – na start wydatek jest niemały. Ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż maszyna nie bierze urlopu, nie choruje, nie żąda podwyżki i pracuje całą dobę, to rachunek gwałtownie zaczyna się zgadzać. A jeżeli jeszcze pomoże ograniczyć chemię i zwiększyć plon – to już w ogóle nie ma o czym mówić.

Dlatego nie zdziwmy się, gdy za kilka lat na naszych polach pojawią się maszyny, które zamiast silnika i przekładni będą miały komputer, lidar i laser. Bo – jak mówi przysłowie z Państwa Środka – „lepiej raz kupić robota, niż sto razy walczyć z chwastami”.

Idź do oryginalnego materiału