Historia rodziny Vanderbilt jest świetnym przykładem, iż nic nie jest dane raz na zawsze. Nawet oszałamiające bogactwo nie chroni przed finansową nieodpowiedzialnością. Na łamach Forex Club wielokrotnie opisywaliśmy już historie wielkich traderów, ich sukcesy spekulacyjne, genezy krachów i kryzysów finansowych, jak i sylwetki osób odpowiedzialnych za wielkie skandale inwestycyjne. Tym razem zdecydowaliśmy się opisać historię, która uczy nas, iż nie ma takich fortun, które nie mogłyby „przepaść”.
Vanderbiltowie to jedna z najbogatszych i najbardziej szanowanych rodzin w XIX-wiecznych Stanach Zjednoczonych. Twórcą potęgi byli Cornelius oraz jego syn William. To oni zbudowali ogromny majątek głównie w branży transportowej, najpierw rzeczny, by następnie przejść w inwestycje kolejowe. Vanderbilt był człowiekiem swoich czasów, czyli tak zwanego wieku pozłacanego (Giled Age). Był to czas między końcem wojny secesyjnej a wojną z Hiszpanią z 1898 roku. To właśnie wtedy pojawiały się ogromne fortuny, które rosły w cieniu skandali finansowych i korupcyjnych. W momencie śmierci Corneliusa jego majątek był większy niż suma zgromadzona w skarbcu Stanów Zjednoczonych. Jego syn podwoił majątek w niespełna dekadę. Jednak kolejne pokolenia nie miały już żyłki biznesowej. Ostatecznie, po wielu pokoleniach, próżno szukać Vanderbiltów na liście najbogatszych czy najbardziej wpływowych rodzin. w tej chwili potomkowie Corneliusa to zaledwie cień dawnej potęgi i bogactwa dawnego milionera. Jak do tego doszło?
Początki świetności Vanderbiltów
Ród zapoczątkował Jan Aerston, który był rolnikiem żyjącym w holenderskiej wsi De Bilt. Wyemigrował do Ameryki Północnej na podstawie umowy podpisanej z Kompanią Zachodnioindyjską. Dlaczego holenderska kompania wysyłała mieszkańców Niderlandów na Wschodnie Wybrzeże Ameryki Północnej? Warto pamiętać, iż w XVII wieku tereny wokół dzisiejszego Manhattanu były kolonizowane przez Holendrów. Dopiero w 1664 roku Nowy Amsterdam (dawna nazwa Nowego Jorku) przeszedł w ręce Anglików. Mimo ogromnych perspektyw, jakie oferował Nowy Świat, kolejne pokolenia nie potrafiły wykorzystać okazji. W efekcie Cornelius Vanderbilt urodził się w biednej rodzinie jako jedno z 9-ciorga dzieci. Z racji tego, iż rodzina nie mogła zapewnić mu wystarczających środków na edukację, młody Cornelius zakończył edukację w wieku 11 lat. Jak sam potem mówił:
„Gdybym pobierał naukę w szkole, to nie miałbym czasu, żeby nauczyć się czegokolwiek innego.”
Według jednej z historii dotyczącej początków działalności Corneliusa (a było wiele wersji), młody Vanderbilt pożyczył od mamy 100$ (około 1900$ w dzisiejszych cenach) i rozpoczął działalność przewożenia ludzi między wyspami w okolicy Nowego Jorku. Skupił się na przewozie ludzi między Staten Island i Manhattanem. Po pewnym czasie nabył jacht Charlotte, którym przewoził jedzenie oraz inne towary. To pomogło rozkręcić biznes oraz zwiększyć rozpoznawalność w swojej branży. Pomogła także wojna z 1812 roku między Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi. Podczas jej trwania Vanderbilt używał swojego jachtu, co pozwoliło znacznie mu się wzbogacić.
Droga do samodzielności biznesowej
Cornelius Vanderbilt. Źródło: wikipedia.org
W listopadzie 1817 roku został poproszony przez przedsiębiorcę o imieniu Thomas Gibbson do zarządzania parowcem, który kursował między New Jersey a Nowym Jorkiem. Parowce były wynalazkiem, który rewolucjonizował transport morski. Dzięki nim towary mogły docierać szybciej i taniej niż do tej pory. Problemem były jednak kształtujące się monopole, które utrudniały konkurencję korzystając z politycznego parasola ochronnego. T. Gibbson został pozwany przez Roberta Livingstona i Roberta Fultona o złamanie monopolu na transport między poszczególnymi miejscowościami (m.in. New Jersey a Nowym Jorkiem). Ostatecznie w potyczce prawnej zwyciężył Gibbson i Vanderbilt. To utorowało drogę do rozwoju przewozów pasażerskich. Wzrost przychodów i zysków spowodował, iż obaj partnerzy bardzo dobrze zarabiali. Dzięki pracy u Gibbsona wciąż młody Cornelius mógł nauczyć się zarządzać naprawdę dużą działalnością. To, czego się nauczył, mógł wykorzystywać we własnym przedsiębiorstwie. W 1826 roku zmarł jego przyjaciel i partner. Po 3 latach od jego śmierci postanowił, iż zdobył już wystarczająco dużo doświadczenia, aby skoncentrować się tylko na swojej działalności.
Wypadek, który zmienił Corneliusa
Historia Corneliusa mogłaby się skończyć znacznie wcześniej. W listopadzie 1833 roku brał udział w wypadku Hingtstow. W wyniku katastrofy pociągu miał złamane żebra i przebite płuco. Rekonwalescencja trwała ponad miesiąc. W pociągu jechał także były prezydent John Quincy Adams, który jednak nie ucierpiał zbytnio w wypadku. To zdarzenie wywarło wpływ na Vanderbilta, ponieważ uświadomiła mu kruchość życia. Od tej pory Cornelius zwracał uwagę na swoje bezpieczeństwo, ale jednocześnie zaczął odważniej rozwijać swoją działalność. Potrafił być przy tym cyniczny. Świetnym przykładem była sytuacja z 1834 roku. Jego spór z Hudson River Steamboat Association (HRSA) dotyczył monopolu przewozów parowozowych między Nowym Jorkiem a Albany. Cornelius postanowił wykorzystać prasę, gdzie na jej łamach szafował liberalnymi hasłami nawiązującymi do myśli prezydenta USA, którym był wtedy Andrew Jackson. Kampania medialna spowodowała, iż HRSA musiało odpowiadać na niewygodne pytania. W efekcie monopoliści zdecydowali się zapłacić Vanderbiltowi sporą sumę za zakończenie kampanii. Dzięki pieniądzom Cornelius zdecydował się na przeniesienie swojej działalności na Long Island. Kiedy wybuchła gorączka złota w Kalifornii, Vaderbilt postanowił, iż rozwinie swoją działalność o trasy oceaniczne. Był zwolennikiem kanału przez Nikaraguanę, który miałby skrócić podróż statków oceanicznych. Niestety sam nie miał wystarczających pieniędzy, aby wybudować kanał. Z kolei inwestorzy nie byli zainteresowani z powodu dużych kosztów, złych warunków do budowy oraz niepewnych zysków.
Cornelius inwestuje w kolej
W kolejnych latach Vanderbilt rozwijał swoją działalność w żegludze rzecznej i oceanicznej. Jednak pojawił się kolejny wynalazek, który mógł zagrozić jego biznesowi. Były nim linie kolejowe. Nasz bohater zdecydował się na wejście w ten biznes. Zauważył, iż linie kolejowe mogą być świetnym sposobem transportu towarów wewnątrz kontynentu, czyli tam, gdzie sieć rzeczna nie pozwala na transport parowcami. Co więcej, budowa linii kolejowej była tańsza niż kanału, co znaczyło, iż w przyszłości ten środek transportu będzie wygrywał z parowcami. Oprócz tego, wybudowanie linii kolejowej dawało początkowo monopol na transport. Właśnie te cech spowodowały, iż linie kolejowe były świetnym biznesem w XIX wieku. Wadą tego przedsięwzięcia były początkowe duże koszty inwestycji. Z drugiej strony zwiększało to bariery wejścia na rynek. Dzięki temu firmy które już były na rynku generowały cash flow, który mogły reinwestować w budowanie kolejnych połączeń, albo przejmowanie mniejszych podmiotów. Oprócz inwestowania w transport, Vanderbilt nabył wiele nieruchomości na Manhattanie oraz Staten Island.
Czasy spekulacji i myśli o sukcesji
Warto wspomnieć, iż Vanderbilt nie tylko był świetnym przedsiębiorcą, ale także spekulantem. Udało mu się przejąć udziały w Harlem, co uczynił dzięki tak zwanego “cornerowana”. Dzięki przejęciu firmy, został jej prezydentem. Przejął firmę, tylko aby udowodnić, iż potrafi z nic nieznaczącego przedsiębiorstwa stworzyć dochodowy biznes. Już wtedy Cornelius myślał o przyszłości. Największe nadzieje pokładał w Williamie, który został mianowany managerem odpowiedzialnym za zarządzanie działalnością operacyjną. To pozwoliło synowi nabrać doświadczenia, co ułatwiło późniejszą sukcesję. W kolejnych latach Vanderbiltowie przejmowali kolejnych rywali. W 1864 roku kupili Hudson River Railroad. Trzy lata później do portfela trawiła New York Central Railroad. Za to w 1869 roku przejęli Lake Shore and Michigan Southern Railway. Przejęcie nie dotyczyły tylkio USA, ponieważ Cornelius nabywał także kanadyjskie linie kolejowe.
Satyra przedstawiająca konflikt między Corneliusem a J. Fiskiem. Źródło: wikipedia.org
Nie wszystko szło po myśli Corneliusa. Świetnym przykładem była wojna o Eire, gdzie Jay Gould, James Fisk Jr. oraz były poganiacz bydła Daniel Drew, walczyli o tą linię kolejową. Na początku wygrał Vanderbilt, ale potajemnie został rozwodniony przez nową emisję akcji, którą przeprowadziło trio Fisk-Gould-Drew. W efekcie Vanderbilt utracił kontrolę nad firmą i w efekcie stracił 7 mln$ (była to astronomiczna kwota). Cała historia jest dobrym materiałem na film sensacyjny. Cornelius wydał małą fortunę na “lobbowanie” u polityków, aby zainterweniowali i unieważnili uchwałę.
Satyra przedstawiająca Jay’a Goulda “rozgrywajacego” Wall Street.
Był znany przypadek senatora, który wziął pieniądze zarówno od Vanderbilta, jak i Goulda i zagłosował za racją tego drugiego. Ostatecznie wojna skończyła się porażką naszego bohatera. Jedynym sukcesem było odzyskanie 7 mln$ dzięki porozumieniu z Gouldem. Natomiast Fisk oraz Drew wyszli znacznie gorzej na tym interesie. James Fisk Jr. został zamordowany kilka lat po utracie kontroli w Eire przez Corneliusa. Z kolei Drew stracił majątek podczas krachu 1873 roku, do końca życia pozostał na garnuszku swojego syna. Ostatecznie to Jay Gould wygrał bitwę o kolej Eire, ponieważ został jej prezydentem. Sama historia Goulda jest świetnym materiałem na film sensacyjny, ponieważ jego działania o mało nie doprowadziły do wojny między Kanadą a USA, ale to temat na inną historię.
William przejmuje stery
Vanderbilt, mimo niepowodzenia, dalej pomnażał swój majątek. W chwili śmierci jego aktywa były wyceniane na około 100 mln$, co czyniło go jedną z najbogatszych osób na świecie. Legenda głosi, iż bliski śmierci Cornelius powiedział do swojego głównego spadkobiercy Williama:
„Każdy głupiec może zdobyć fortunę, ale potrzeba rozumnego człowieka, aby ją utrzymać.”
William Vanderbilt, główny spadkobierca fortuny. Źródło: wikipedia.org
Syn Corneliusa, William Henry, odziedziczył większość majątku, jaki zostawił ojciec. Wywiązała się sprzeczka w rodzinie. Jedna z sióstr czuła się oszukana (otrzymała około 0,5 mln$). Jednak nie była w stanie przekonać sądu do zmiany testamentu. William zajął się pomnażaniem majątku i trzeba przyznać, iż dobrze mu szło. W ciągu kilku lat podwoił fortunę. To właśnie ‘Billy’ zbudował pierwszą okazałą rezydencję przy 640 Fifth Avenue.
Twórca fortuny Cornelius nalegał, aby zawsze większość rodzinnego majątku przypadła jednemu spadkobiercy – miało to zapobiec jego rozdrabnianiu. Etyczność takiego postępowania jest wątpliwa, ale z pewnością ma podstawy matematyczne. Im więcej dzieci, tym szybciej majątek ulega podziałowi. Jednocześnie, im więcej spadkobierców, tym większa szansa, iż trafi w ręce osoby nieodpowiedzialnej finansowo. Ostatecznie kiedy William Henry zmarł w 1885 r., pozostawił rodzinne udziały w firmie swoim synom, Corneliusowi Vanderbiltowi II i Williamowi Kissamowi Vanderbiltowi. Było to złamanie reguły twórcy potęgi rodu, co miało potem wpływ na dalsze losy rodziny.
Przemijanie fortuny Vanderbiltów
Kolejne pokolenia biznesowe nie miały już takiej smykałki do biznesu. Co prawda, potrafiły otworzyć nową działalność i odnosić sukcesy, jednak zabrakło rozmachu, jaki mieli Cornelius czy William. Już w 1903 roku W.K. Vanderbilt przekazał zarządzanie koleją wynajętym managerom. Sam dzięki temu mógł skupić się na działalności filantropijnej i budowaniu pozycji wśród innych wielkich rodzin. Jak sam zauważył:
„Odziedziczone bogactwo jest prawdziwą przeszkodą w osiągnięciu szczęścia… Nie pozostawiło mnie z niczym, na co mógłbym mieć nadzieję, bez niczego konkretnego, czego mógłbym szukać lub do czego dążyć.”
Na początku XX wieku również kolejny potomek George nie był zainteresowany prowadzeniem firmy. Wybudował posiadłość w Biltmore w okolicy Asheville w Północnej Karolinie, gdzie zajmował się eksperymentami w zakresie rolnictwa naukowego, hodowli bydła, a także leśnictwa, co pochłonęło jego część rodzinnej fortuny. Przekazał również duże darowizny dla instytucji publicznych. Przez brak zainteresowania rozwojem działalności biznesowej i szerokim zakresem filantropijnym po śmierci William Kissama majątek był wart tyle, ile odziedziczył po śmierci ojca.
Cornelius III “Neily” Vanderbilt. Źródło: wikipedia.org
Ciekawą postacią był także Cornelius „Neily” Vanderbilt III, który wydał ogromne sumy na utrzymanie wysokiego poziomu życia. Sam na łamach Fortune’s Children wspomniał: „Każdy syn Vanderbilta… oprócz mnie powiększył swój majątek”. Jednak tak naprawdę mało który Vanderbilt potrafił zwiększyć stan swojego posiadania. Problemem było to, iż aktywa były dzielone z pokolenia na pokolenie, co więcej nikt nie poszedł w ślady Corneliusa czy Williama, by poświęcić życie na tworzeniu majątku. jeżeli brakowało pieniędzy, to sprzedawano posiadłości, akcje czy cenne przedmioty. Wszystko po to, aby utrzymać swój poziom wydatków na niezmienionym poziomie.
Potomkowie Corneliusa coraz więcej konsumowali, a mniej zajmowali się pomnażaniem pieniędzy. Vanderbiltowie nabywali nieruchomości, drogie meble czy dzieła sztuki takie jak obrazy czy rzeźby. Oprócz tego, coraz częściej organizowali wielkie bale, które miały doprowadzić do zaakceptowania rodziny przez śmietankę towarzyską Nowego Jorku.
Gloria Vanderbilt jako jeden z wyjątków
Kolejne pokolenia również nie przejawiały talentów do zwiększania rodzinnej fortuny. Najbardziej znanym Vanderbiltem czwartego pokolenia był Reginald „Reggie” Claypool Vanderbilt, zapalony hazardzista i playboy. Jak nietrudno się domyślić, pomnażanie pieniędzy szło mu słabo. Był ojcem projektantki mody Glorii Vanderbilt i dziadkiem prezentera CNN Andersona Coopera. interesująca jest historia Glorii, która w latach 30-tych została przez amerykańskie brukowce nazywana “biedną, bogatą dziewczynką”. Wynikało to z tego, iż jej matce odebrano prawo do otrzymywania od funduszu powierniczego środki i zostały odebrane prawa rodzicielskie. Powodem był zły wpływ, jaki miała na córkę oraz jej ekstrawagancki styl życia.
Gloria Vanderbilt w 1959 roku. Źródło: wikipedia.org
Gloria trafiła do swojej ciotki gdzie żyła w dostatku, ale czuła się niekochana. W dorosłym życiu “biedna, bogata dziewczyna” miała 3 mężów i żyła z majątku pozostawionego przez przodków. Próbowała sił w biznesie i po początkowym sukcesie sprzedażowym dżinsów dla kobiet (to ona stworzyła dżinsy o innym kroju), Gloria w kilka lat zarobiła na swojej firmie odzieżowej 17 mln$. Jednak ostatecznie biznes zaczął iść gorzej, ponieważ brakowało pomysłów na rozwój marki. W efekcie była zmuszona sprzedać swój dom w Southampton i przeprowadziła się do swojego syna Andersona. Tam spotkała ją tragedia, ponieważ syn Carter popełnił samobójstwo na jej oczach, skacząc z 14 piętra apartamentowca. W kolejnych latach Gloria utrzymywała się z pisania książek dotyczących jej życia (m.in. romansów z celebrytami). Ta działalność przyniosła jej bardzo duży dochód. Zostawiła po sobie majątek wyceniany na około 200 mln$. Co ciekawe, większość fortuny odziedziczył Anderson, zatem był to testament “w stylu Corneliusa”.
Rewolucja w transporcie nie pomogła
Problemem była także rewolucja w transporcie, ponieważ zaczął rozwijać się ruch samolotowy oraz samochodowy. Na skutek tego podupadł zarówno transport drogami śródlądowymi, jak i koleją. Szczególnie duży problem miały linie kolejowe, które były traktowane przez właścicieli jako dojne krowy. Spółki wypłacały dywidendy, a inwestycje finansowały kredytem. Z czasem spadające stawki transportowe spowodowały, iż wiele linii kolejowych znalazło się na krawędzi bankructwa. Jest to chichot historii, ponieważ Cornelius potrafił zdiagnozować zagrożenie z nowych środków komunikacji i inwestował w nie na początku ich rozwoju. Tak było z parowcami, a potem koleją. Jednak kolejne pokolenia nie wykorzystały rewolucji technologicznych. Miały wystarczający majątek, aby stworzyć naprawdę wielkie firmy transportowe, ale po co się tym zajmować kiedy można po prostu wybudować kolejną rezydencję i cieszyć się życiem?
Nie udało się w biznesie, ale w historii się zapisali
Mimo, iż potomkowie Corneliusa nie znajdują się na liście najbogatszych Forbes, to ich dziedzictwo jest przez cały czas żywe. Jako przykład można podać Uniwersytet Vanderbilt w Nashville w stanie Tennessee i Vanderbilt Avenue na nowojorskim Manhattanie. Wielu członków rodu Vanderbiltów odniosło sukcesy poza biznesem. Wystarczy wspomnieć takie osoby jak John O. Hammond, który był producentem muzycznym i łowcą talentów. Był okrzyknięty jednym z najważniejszych osób branży muzycznej w XX wieku. Warto także wspomnieć o dziennikarzu Andersonie Cooperze czy historyku sztuki Johnie Wilmerdingu. Z kolei Harold Stirling wygrał 3 razy Puchar Ameryki w regatach jachtowych. William Kissam „Willie K” Vanderbilt II, stworzył Puchar Vanderbilta w wyścigach samochodowych. Gloria Vanderbilt była znaną artystką, projektantką, aktorką, autorką i kobietą biznesu. Gertrude Vanderbilt Whitney była rzeźbiarką, mecenasem sztuki i kolekcjonerką oraz założycielką Whitney Museum of American Art.
Pamiętaj – nie ma takiej fortuny, której nie można zmarnować!
Sukces Vanderbiltów zapoczątkowało imperium żeglugowe i kolejowe Corneliusa. W miarę upływu czasu rodzina wydawała więcej, niż zarabiała. Powdem było chęć dotrzymania poziomu życia względem innych znanych nowojorskich domów. Jednak nie jesteś w stanie w długim okresie budować majątku jeżeli wydatki przekraczają dochody. Fortuna zgromadzona na początku XX wieku, wrzucona w indeks S&P 500 pozwoliłaby zwiększyć majątek wielokrotnie, jednak wymagałoby wyrzeczeń. Pierwsze dwa pokolenia wiedziałyby, jak wykorzystać ten kapitał, jednak kolejni potomkowie pokochali luksus. Nie pamiętali biedy tak jak Cornelius. W efekcie nie byli zdolni do wyrzeczeń i nie chcieli skupiać się na biznesie. Zamiast tego wybrali filantropię i dostatnie życie.
Ostatecznie życie nie polega tylko na zarabianiu, ale korzystaniu z życia. Historia rodziny Vanderbiltów ma dwa morały:
Każdy majątek da się przetracić, kiedy żyjesz na pokaz.
Nie marnuj życia na budowaniu wielkiej fortuny za wszelką cenę, ponieważ i tak przyszłe pokolenia nie będą szanować Twojego wysiłku.