Pod tym hasłem odbyła się w Gdańsku konferencja organizowana przez firmę dystrybucyjno-doradczą Procam oraz producenta maszyn Horsch. Wydarzenie zgromadziło ponad 550 uczestników.
Konferencję rozpoczęło wystąpienie Theodora Leeba z Horsch, konstruktora nowoczesnych opryskiwaczy (firma Leeb weszła w skład Horscha). Mówił m.in., iż rozwojowi firmy nie przeszkadza ogólnoeuropejski trend odchodzenia od chemicznych środków ochrony roślin. Wręcz przeciwnie – stymuluje to do badań nad precyzyjnym aplikowaniem ś.o.r.
– Mimo odrzucenia przez KE w listopadzie 2023 r. restrykcyjnych założeń Europejskiego Zielonego Ładu, które mówiły m.in. o redukcji zużycia chemicznych ś.o.r. o 50% i wprowadzeniu 25% upraw ekologicznych, to w Niemczech sytuacja zaostrzyła się. Rząd utrzymał redukcję chemii, a uprawy ekologiczne zwiększył do 30%. Jednak idą wybory i wątpię, iż po nich cele te zostaną utrzymane – dodał Theodor Leeb. Mimo to w firmie pracują nad techniczną możliwością redukcji zużycia ś.o.r.
– Alternatywą są opryski pasowe. Co ważne, technologia taka możliwa jest przy użyciu klasycznego opryskiwacza do opryskiwania powierzchniowego. Przykładowo w buraku sprawdza się technologia, w której oddzielnie robi się zabieg w międzyrzędziach środkiem bardziej agresywnym wobec buraka, a w odrębnym zabiegu na rzędy z burakami – tłumaczył Leeb. Kolejnym sposobem na sprostanie wymogom zmniejszania zużycia chemii w rolnictwie są zabiegi punktowe. Jest to rozwinięcie idei zabiegów pasowych. Poza tym metoda ta sprawdzać się może w uprawach łanowych.
– Skuteczność redukcji ś.o.r. przy pomocy zabiegów punktowych zależy od tego jaki jest najmniejszy punkt, na który stosowana jest ciecz robocza. Zwykle jest to 50×50 cm, czyli 0,25 m kw. Efektywność ta zależy też od liczby chwastów na polu. jeżeli są one gęsto, np. co kilkadziesiąt centymetrów, to idea zabiegu punktowego mija się z celem, bo zabieg jest robiony na całej powierzchni.
Opryskiwanie punktowe ma sens tylko gdy chwasty są rzadko rozmieszczone oraz tylko w zabiegach nalistnych – tłumaczył Leeb. Mankamentem w zabiegach punktowych są jeszcze bezwładność belki – im szersza, tym jest ona większa. Kolejny problem, to konieczność mniejszych prędkości roboczych, aby zapobiegać wahaniom belki. Znaczenie ma też pora dnia, gdyż chwasty inaczej ustawiają liście do słońca i kamera nie zawsze sprawnie je rozpoznaje.
Na przeciw wymaganiom redukcji ś.or. i nawozów firma wychodzi także z rozsiewaczami nawozów do precyzyjnego stosowania tych ostatnich.
– Pracujemy nad rozwojem segmentu rozsiewaczy nawozów wyposażonych w belki polowe. Pierwsze maszyny opracowaliśmy już w 1994 r. W w tej chwili rozwijanych, na belce polowej o szerokości 36 metrów, jest 12 sekcji precyzyjnego dawkowania nawozów, czyli mamy sekcje co 3 m. Możemy także zrobić belkę do 48 m – mówił Leeb. Zaletą tego typu rozsiewaczy jest niezależność od wiatru przy dużych szerokościach oraz brak wpływu jakości nawozu (grubości granul).
W kolejnym wystąpieniu podczas konferencji Procam o rolnictwie jutra głos zabrał dr hab. Łukasz Sobiech, prof. UP w Poznaniu.
– Nie możemy spowiadać się opracowania w najbliższych latach nowych substancji herbicydowych, a ponadto z każdym rokiem wycofywane są kolejne. Wniosek płynie stąd taki, iż aby utrzymać efektywność uprawy, trzeba inaczej podejść do zwalczania chwastów – dodał ekspert z UP w Poznaniu.
– Jednym ze sposobów zmniejszenia ryzyka powstawania odporności chwastów jest stosowanie herbicydów na małe rośliny, czyli w fazie siewek – radzi prof. Sobiech. Dodał, iż trzeba będzie także wrócić do prawidłowego zmianowania, kiedy to uprawia się gatunki, w których można stosować herbicydy o innych mechanizmach działania. Konieczne czasem jest stosowanie intensywnych zabiegów uprawowych, jak np. powrót do orki.
Jak nawozić skutecznie, mniejszymi dawkami
Ograniczenie nawożenia jest jednym z elementów Europejskiego Zielonego Ładu, ale także ekonomiki gospodarstw. O możliwościach w tej kwestii przekonywali eksperci z Procam.
– Według wyliczeń naszej firmy, w ostatnich latach nawożenie stanowi 46% kosztów uprawy pszenicy, a ochrona roślin to tylko 16%. Podobne wartości dotyczą rzepaku – mówił dr Dariusz Wyczling z firmy Procam. Dlatego według niego oszczędności można szukać m.in. na nawożeniu mineralnym. Do tego jednak konieczne są analizy gleby oraz wsparcie nawożenia satelitą. Wskazał też na technologię hybrydową ProCam, w której oprócz nawozów stosuje się preparaty mikrobiologiczne.
– Zrobiliśmy ponad 300 prób w różnych uprawach z preparatem FosfoPower. Obniżaliśmy nawożenie fosforem o 20 kg/ha w rzepaku i o 15 kg/ha w pszenicy ozimej. Mimo obniżki nawożenia plony wzrosły o 540 kg/ha rzepaku i 600 kg/ha pszenicy – tłumaczył dr Wyczling.
– Hybrydowa technologia nawożenia, mimo ograniczenia nawożenia fosforem i potasem, pozwoliła na zwiększenie zasobności tych składników w glebie. To efekt działania mikroorganizmów zawartych w preparatach FosfoPower i ReVital – mówił Michał Jędrzejewski z firmy ProCam.
Mikrobiologia także w ochronie roślin
– Biologiczne rozwiązania, jak np. BaktoTarcza, które uzupełniają ochronę fungicydową nie ustępują skuteczności najlepszym rozwiązaniom opartym wyłącznie na środkach chemicznych. To dobre rozwiązania w strategii zapobiegania odporności patogenów grzybowych – mówił dr Wyczling.
Skuteczność biologicznej ochrony, podobnie jak chemicznej będzie tym lepsza, im zabieg jest wykonywany bliżej terminu największego zagrożenia czy wrażliwości agrofagów. Do tego konieczne są narzędzia sygnalizacyjne.
– Rolnictwo 4.0 to także zaawansowana sygnalizacja, jak żółte naczynia, pułapki świetlne, feromonowe itd. Bez tego skuteczność zabiegów spada o 20–30%. W firmie Pocam pracujemy nad sygnalizacją 4.0 w oparciu o 600 stacji meteo. Na ich podstawie budujemy centrum monitoringu.
Będzie ono generowało gotowe raporty z zaleceniami wysyłanymi na e-mail lub WhatsApp rolników. Skupiać będziemy się w rzepaku na suchej zgniliźnie kapustnych, zgniliźnie twardzikowej, śmietce kapuścianej i słodyszku rzepakowym, w pszenicy na fuzariozach, septoriozie paskowanej liści, brunatnej plamistości liści, rdzach brunatnej i żółtej oraz na mszycach zbożowych. Monitorować będziemy także buraka cukrowego pod katem chwościka buraka oraz kukurydzę w celu konieczności zabiegów na omacnicę prosowiankę – tłumaczyli eksperci z Procam. W ciągu dwóch lat firma ma być gotowa w tej kwestii.
Tomasz Czubiński