Kontrola Gruzji otwiera możliwość podporządkowania całego regionu. Kreml łapie takie rzeczy dużo łatwiej i szybciej niż reszta świata.
Z Gią Dżandierim rozmawia Sebastian Stodolak
W maju 2024 r. przyjęto u was ustawę mającą utrudnić działania opozycji. Potem, w grudniu, wybory prezydenckie wygrał prorosyjski Micheil Kawelaszwili, były piłkarz. Co się w Gruzji adekwatnie dzieje?
Niezbyt dobrze się dzieje. Przeciw wspomnianej przez pana ustawie o przejrzystości zagranicznego finansowania dla mediów i instytucji pozarządowych protestował na ulicach co dziesiąty Gruzin – a przeszła w parlamencie. To zła ustawa, sprzeczna z co najmniej 14 przepisami konstytucji. Nazwaliśmy ją rosyjską, bo była wzorowana na rosyjskich przepisach.
Ustawa wymaga, aby każda organizacja nonprofit raportowała, skąd pochodzą jej fundusze i na co są wydawane.
Żeby tylko to. W praktyce państwo dowiaduje się wszystkiego o pracownikach tych organizacji, choćby tego, jaką religię wyznają. Ustawa wprowadziła także obowiązek comiesięcznego raportowania tych kwestii, grożąc surowymi karami finansowymi.
l teraz pański think tank składa raporty?
Nie.
Ryzykujecie kary?
Nie robimy tego, bo nikt nie składa. Rząd musiałby więc karać wszystkich.
Ciekawe.
Ale władza chce to zmienić przynajmniej po części. Przyjęto ustawę, inspirowaną rzekomo prawodawstwem amerykańskim o nazwie FARA, które wymaga ujawniania i rejestrowania agentów wpływu zagranicznego. Tyle iż w USA ustawa jest martwa, bo zanim kogoś się ujawni jako agenta, trzeba przejść wieloetapowe procedury. Gruzińska wariacja FARA tego nie wymaga i jest zaprojektowana tak, by można było wymierzyć jej przepisy w każdego, kto organizuje coś bez pozwolenia rządu i nie bierze na to środków z odgórnie zaakceptowanych źródeł. Niektórzy mówią, ze co adekwatnie złego w transparentności, ja odpowiadam: to moja prywatna sprawa, skąd biorę pieniądze i na co je wydaję, jeżeli nie łamię prawa. Przejrzystość powinna być w wypadku instytucji pozarządowych wyborem, a nie przymusem. Poza tym, w Gruzji istniało prawo gwarantujące wysoki poziom przejrzystości: to ustawa o grantach. Zobowiązywała organizacje- non-profit do informowania Ministerstwa Finansów o darowiznach, by uzyskać zwolnienie tych pieniędzy z VAT. Faktycznie więc rząd i tak ma wszystkie informacje o grantach, a ustawa, która jest wprowadzana teraz, to po prostu zadowalanie Moskwy. Pekinu. Chińczycy robią w Gruzji interesy i mogą być zainteresowani tym, by rząd ograniczał działalność organizacji mogących patrzeć im na ręce.
Chińczycy są w Gruzji aż tak aktywni?
Owszem. Chiny są coraz bardziej zaangażowane w projekty infrastrukturalne. Nasz rząd podpisał z Pekinem umowę o wolnym handlu oraz inne porozumienia dotyczące inwestycji i współpracy gospodarczej. Problem w tym, iż te umowy często nie są przejrzyste. Nie do końca wiemy, jakie są ich szczegóły i jakie długoterminowe konsekwencje mogą przynieść. To budzi niepokój, bo Gruzja powinna być ostrożna w relacjach z takimi potęgami, jak Chiny czy Rosja.
A czy nowy prezydent – pozatym, iż jest zwolennikiem tych przepisów – zrobił coś jeszcze jawnie prorosyjskiego?
Nie. A to dlatego, iż w Gruzji prezydent nie znaczy wiele.
Jak w Polsce.
Tak, ale u nas nie było tak zawsze. Dawniej prezydent mógł bardzo dużo. Dzięki temu wprowadzono wiele reform, jednak 13 lat temu zmieniono konstytucję i ograniczono jego prerogatywy. Niestety, choćby biorąc pod uwagę słabość instytucji prezydenta, to wybór tego człowieka jest obraźliwy dla państwa. Powinien zostać zapamiętany jako futbolista, a nie jako polityk powolny premierowi i pośrednio Rosji.
Jak wyglądają stosunki z Rosją, gdy prorosyjskie ugrupowanie Gruzińskie Marzenie ma adekwatnie pełnię władzy?
Myślę, iż rząd próbuje łagodzić stosunki z Rosją. Robi to, by nie wywołać kolejnych aktów agresji Kremla. Ale ten jest poirytowany tym, iż Gruzja się rozwija i iż mamy prozachodnie aspiracje. A historia pokazuje, iż próby zadowalania Rosji nie dają oczekiwanych rosyjskimi. Moskwa interpretuje taką postawę opacznie: ulegli nam, więc chcemy więcej.
Obecnie Rosja okupuje ok. 20 proc. terytorium Gruzji.
Ludzie z rządu myślą, iż jeżeli Kreml ich polubi, to gdy ładnie poproszą, to im te ziemie zwróci. Ale Moskwa nie zrobi tego. W jej interesie jest jak najdłuższa okupacja, która pozwala trzymać Gruzję, ale i cały region, w szachu. Ostatecznym celem zaś Rosji jest aneksja Abchazji i Osetii. Ona już faktycznie ma miejsce. Rosjanie budują już port w abchaskiej Oczam- czyrze, otworzyli lotnisko w Suchumi, również w Abchazji. Zrobili to wbrew międzynarodowym traktatom o ruchu lotniczym. Ponadto przejmują na tych terenach kolejne nieruchomości. Dodatkowo Abchazja jest rusycyzowa- na. Tam mówi się wyłącznie po rosyjsku. Nie ma szkół w języku abchaskim. To pełzająca aneksja.
A czy mieszkańcy tych terenów chcą powrotu do Gruzji?
Sprawa jest skomplikowana. Trudno przekonać Abchazów, iż nie jesteśmy wrogami. Niestety, gdyby zaczęli wkońcu się do tego przekonywać, to zawsze można ” liczyć” na Rosję i jej prowokacje, które będą miały na celu zatrzymanie tego procesu. Inna sprawa, iż w wyniku nieustannego zamętu silnie zmienił się skład etniczny Abchazji. Przed 1989 r. Gruzini stanowili tam ok. 45 proc. populacji, Abchazowie – ok. 15 proc. Reszta to byli Ormianie czy Rosjanie. w tej chwili Abchazowie to ok. 50 proc. populacji, a odsetek Gruzinów spadł do ok. 20 proc. To rodzi pytanie, na jakiej zasadzie miałoby się odbywać współistnienie Abchazji z Gruzją. Czy należałoby zaoferować jej jakiegoś rodzaju autonomię? A jeżeli tak, tow jakim zakresie? OsetiaPołudniowa pozostało bardziej problematyczna, bo tam, zdaje się, iż w tej chwili żyje już więcej Rosjan niż Osetyjczyków. Wogóle zresztą populacja Osetii jest tak mała, iż jest tam pewnie więcej rosyjskich żołnierzy niż mieszkańców.
A Gruzinów tam nie ma?
Jest coraz mniej. Boją się Rosjan, bo ci ich porywają.
Porywają?
Tak. Rosyjscy żołnierze porywają Gruzinów, a za uwolnienie żądają ogromnych pieniędzy od naszego rządu.
Jaka wobec tego dla Gruzji jest alternatywa?
Członkostwo w NATO, ale w 2008 r., niestety, kanclerz Niemiec Merkel zablokowała tę możliwość. Po tym, w ciągu kilku miesięcy, Rosja zaatakowała Gruzję, wiedząc, iż to nadobre uniemożliwi nam dalsze rozmowy o członkostwie.
John Mearsheimer, amerykański politolog i twórca teorii realizmu ofensywnego, powiedziałby zapewne, iż nie chcieli wejść do NATO, to Rosja by was nie zaatakowała.
Błędne uproszczenie. Przed 2008 r. Gruzja prowadziła negocjacje z Rosją, a nasz negocjator niemal codziennie jeździł do Cchinwali, stolicy OsetiiPołudniowej Po, by kontynuować rozmowy na temat pokojowej reintegracji. Na 7 sierpnia 2008 r. była planowana kolejna tura rozmów. Rosyjski wysłannik nie pojawił się jednak, tłumacząc się awarią samochodu, co później okazało się wymówką – zaś następnego dnia wybuchła wojna. Fakty wskazują, iż konflikt został sprowokowany przez Rosję. Według ustaleń, specjalna grupa dywersantów została wysłana, by wywołać starcia między gruzińskimi a siłami pokojowymi w OsetiiPołudniowej, co dało Rosjanom pretekst do przejazdu czołgami przez tunel pod górami Kaukazu. Rosyjska propaganda głosiła, iż Gruzini zaatakowali Cchinwali, zabijając 2 tyś. cywilów Międzynarodowe dochodzenia wykazały, iż te doniesienia były fałszywe – liczba ofiar była znacznie przesadzona, a atak został zainscenizowany. Rosja wykorzystała tę prowokację, by usprawiedliwić inwazję na terytorium Gruzji bombardując.i in min. Gori. Oskarżanie Gruzji o bycie agresorem bądź prowokatorem jest absurdalne – to rosyjskie wojska wkroczyły na gruzińskie terytorium. Narracja o gruzińskiej agresji była częścią rosyjskiej propagandy, w którą uwierzyło wielu na Zachodzie. Codo NATO, prezydent George W. Bush popierał przyjęcie Gruzji i Ukrainy do Sojuszu, ale administracja Baracka Obamy zmieniła zdanie.
Wielu nie chce dziś pamiętać o przyjaznym podejściu Obamy do Rosji.
Po objęciu prezydentury Obama ogłosił politykę ” resetu” w relacjach z Putinem. W tym okresie wsparcie USA dla Gruzji i Ukrainy osłabło. Kongres ograniczył pomoc, a Gruzji odmówiono sprzedaży broni, choć chodziło o komercyjną transakcję. Wtedy w Gruzji, po zmianie rządu w 2012 r., premier Bidzina Iwa- niszwili przyjął pragmatyczniejsze podejście. W obliczu braku perspektyw na szybkie członkostwo w NATO i ograniczonego wsparcia ze strony Zachodu, uznał, iż lepszym rozwiązaniem będzie łagodzenie napięć z Kremlem. W efekcie Gruzja wznowiła handel i kontakty gospodarcze z Rosją. Podejście to wynikało z przeświadczenia, iż w sytuacji braku silnej ochrony ze strony Zachodu, konfrontacja z Rosją mogłaby prowadzić do kolejnych konfliktów. Jednak, jak już dzisiaj wiadomo polityka ustępstw wobec Rosji prowadzi do dalszej eskalacji.
Jaki jest długoterminowy cel Rosji w regionie?
Gruzja otwiera drzwi do Azerbejdżanu czy Armenii. Kontrola Gruzji jest kluczowa z geopolitycznego punktu widzenia. Rosjanie takie rzeczy dużo łatwiej i dużo szybciej niż reszta świata.
Jak to jest, iż Gruzja, będąc częściowo okupowana przez Rosję, od 2022 r. przyjęła tak wielu Rosjan. Czy decyzja o ich wpuszczeniu była słuszna?
Dopóki Rosjanie szanują lokalne normy, większość Gruzinów ich toleruje. Jednak jest też pewne zaniepokojenie, szczególnie, gdy otwierają oni restauracje, baryczy inne biznesy. To budzi pytania o ich intencje i wpływ na lokalną gospodarkę, co wymaga głębszej analizy. Nie jest łatwo jednoznacznie ocenić, co za tym stoi. Warto zauważyć, iż wielu Rosjan opuściło ojczyznę, bo nie chciało w niej żyć – z powodów politycznych, ekonomicznych czy społecznych. Szukali bezpieczniejszego i łatwiejszego życia. Z drugiej strony, wielu z nich nie zostało tu na długo. Część wróciła do Rosji, a inni wyjechali do innych krajów, takich jak Turcja czy kraje Europy.
Czy istnieje ryzyko, iż Rosjanie, którzy przyjechali do Gruzji, mogli działać jako agenci? Czy ich obecność pomogła w obchodzeniu międzynarodowych restrykcji nałożonych przez Zachód na Moskwę?
Nie mam stuprocentowej pewności, czyi w jakim stopniu poszczególni Rosjanie byli zaangażowani w takie działania. Gruzja od początku wojny w Ukrainie starała się unikać uwikłania w schematy omijania sankcji. Władze zamknęły większość potencjalnych furtek, które mogłyby to umożliwiać. Nie ma dowodów na masowe naruszanie sankcji przez Rosjan w Gruzji, choć nie można wykluczyć pojedynczych przypadków.
Czy w takim razie możliwe są przelewy finansowe między Rosją a Gruzją?
Tak, przepływy kapitału są możliwe, ale podlegają kontroli. Istnieją specjalne procedury i regulacje, które zapewniają, iż transfery są zgodne z prawem i nie służą omijaniu sankcji. To nie jest tak, iż każdy może swobodnie przesyłać pieniądze bez nadzoru.
(…)
Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.