Rosyjski House of Cards

2 miesięcy temu

Tymczasem Rosjanie nie zasypiają gruszek w popiele i tworzą swoje political fiction. 10 czerwca w tamtejszym streamingu pojawił się serial „Warszawa’21. Za granicami prawdy” w reżyserii Feliksa Gierczykowa. Odcinków kilka, ale akcja całkiem duża. W rozgorączkowanej politycznie Warszawie A.D. 2021 zostaje zamordowany znany dziennikarz Kozielski. Kierowane rusofobiczną niechęcią polskie media oskarżają Rosję o związek ze sprawą.

Serial polityczny, a jeszcze dokładniej political fiction nie jest na świecie niczym nadzwyczajnym. Oczywiście przodowali i przodują w tym Amerykanie i Brytyjczycy, co jest zresztą zgodne z anglosaskimi tradycjami dramaturgicznymi i względną otwartością procesu politycznego, który da się na materiał scenariuszowy przetworzyć. Znaczenie tej tematyki podkreśla to, iż najbardziej znany serial tego typu ostatnich lat „House of Cards” (zresztą remake serialu BBC) który był okrętem flagowym Netflixa i wprowadził de facto na świecie zamiłowanie do streamingu bez którego nie obywa się teraz większość globalnych gospodarstw domowych. Oczywiście jest kraj, gdzie jest nieco inaczej i seriali o polityce zasadniczo się nie kręci. Tak, to Polska. Nasza ostatnia próba tego typu to „Ekipa” Agnieszki Holland i Kasi Adamik czyli schyłek pierwszych rządów PiS. Reszta to pastisze i parodie. Kiedy po zakończeniu bycia rzecznikiem MSZ, chodziłem od gabinetu do gabinetu z pomysłem na scenariusz polskiego filmu o lutym 2022, odprawiano mnie z kwitkiem: „nikt nie da Panu pieniędzy, za świeży temat” – odrzekł niemalże jak w „Kordianie” Słowackiego Prezes młodych buntowników.

Tymczasem Rosjanie nie zasypiają gruszek w popiele i tworzą swoje political fiction. 10 czerwca w tamtejszym streamingu pojawił się serial „Warszawa’21. Za granicami prawdy” w reżyserii Feliksa Gierczykowa. Odcinków kilka, ale akcja całkiem duża. W rozgorączkowanej politycznie Warszawie A.D. 2021 zostaje zamordowany znany dziennikarz Kozielski. Kierowane rusofobiczną niechęcią polskie media oskarżają Rosję o związek ze sprawą. W mediach pojawia się też taśma, na której nagrano rozmowę rosyjskiego dyplomaty Konobiejewa i jednego z kandydatów na Prezydenta – niejakiego Dąbrowskiego.

Czego w tym serialu nie ma. Jest i zwierzęca rusofobia i polityczne morderstwa i wielkie telewizyjne show a także podobna niemalże do rozpowszechnianych przez wielu ambasadorów w swoich wspomnieniach opowieść o ciężkiej doli dyplomatów stojących samodzielnie na czele placówki – niemalże jak w najbardziej kiczowatym serialu o współczesnej dyplomacji czyli „Dyplomatce”.

Wizja Polski, która stanie się przecież za chwilę najważniejszym filarem wsparcia Europy dla zaatakowanej przez Rosję Ukrainy, jest w tym dziełku przerażająca. To wstrząsany kryzysami upadający kraj, w którym giną dziennikarze, a elity dążą do konfrontacji z Rosją. pozostało jedno – ta rzekomo upadająca Polska wygląda w serialu niemalże jak główny przeciwnik i sprawca antyrosyjskiej agresji. Jest to zresztą zgodne z tezami rosyjskiej propagandy w której Polska jest jednocześnie śmiesznie słaba, ale i śmiesznie silna.

Oczywiście Polska nie wygląda tak, jak w serialu (choć pewnie nie zgodzą się z tym różni nasi ekstremiści z lewa i prawa) i czasami trudno oprzeć się wrażeniu, iż tak naprawdę za model artystyczny serialowej Polski posłużyła sama Rosja. To tam giną dziennikarze i tam cała polityka rozstrzyga się w wielkich telewizyjnych show ( u nas Dorota Gawryluk dopiero zaczyna sobie w ten sposób przecierać drogę do prezydentury). Inna sprawa iż nasi politycy sami dostarczają argumentów rosyjskim propagandystom, oskarżając się wzajemnie o prorosyjska agenturalność.

Innym niebezpieczeństwem wywoływanym przez rosyjski serial jest próba przerzucenia odpowiedzialności za wybuch wojny na Ukrainie na Zachód, a w szczególności na obciążoną według Rosjan „dziedzicznie” nienawiścią do Moskwy Polskę. Rosja robi to od lat i angażuje również narzędzia z kultury popularnej. Wiem, iż racja jest po naszej stronie, ale my tego nie robimy. Nie mamy jak dotąd serialu o działalności polskiego rządu w czasie wojny na Ukrainie. Cóż, jak to Polacy, zajęliśmy się walką sami ze sobą, a nie kreacją obrazu Polski na arenie międzynarodowej. Ponadto filmy to potencjalne źródło historyczne. Kto wie, może jakiś kompletnie niezorientowany w rzeczywistości młody historyk sięgnie za kilka dekad po ten rosyjski serial i się oprze na nim, pisząc swój esej o prapoczątkach wielkiego światowego konfliktu. Polskiej odpowiedzi na niego nie znajdzie tylko dlatego iż polscy producenci bojący się konfliktu z jakąkolwiek władzą po prostu go nie zrealizowali.

Jak na razie jedynym telewizyjnym dziełem o przedwojennej Warszawie pozostaje rosyjski serial, w którym zabójcy biegają po Warszawie jak po escobarowskim Medellin, nasi politycy są skorumpowani, a jedynym sprawiedliwym widzącym zło jest rosyjski ambasador.

Idź do oryginalnego materiału