W kwestii przyszłości cen energii w Polsce po 30 września 2025 roku w Ministerstwie Klimatu i Środowiska panuje zaskakująca rozbieżność. Minister Paulina Hennig-Kloska widzi przestrzeń do obniżki taryf i uważa, iż dalsze mrożenie cen nie będzie potrzebne, podczas gdy wiceminister Miłosz Motyka ostrzega, iż osłony powinny zostać przedłużone, by chronić konsumentów przed niestabilnością rynku.
Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska wyraziła przekonanie, iż obecne trendy na rynku energetycznym pozwalają na naturalne obniżenie cen energii bez konieczności dalszego mrożenia po 30 września 2025 roku, kiedy wygaśnie cena maksymalna ustalona na poziomie 500 zł za megawatogodzinę (MWh). W rozmowie z „Rzeczpospolitą” wskazała, iż spadające ceny na Towarowej Giełdzie Energii (TGE) oraz możliwość dostosowania taryf przez spółki energetyczne stwarzają realną szansę na ulgę dla konsumentów.
– W mojej ocenie jest przestrzeń do obniżenia cen energii elektrycznej już poprzez same taryfy, które zatwierdza prezes URE. Po 1 października nowe taryfy dla gospodarstw domowych mogą znacząco spaść – stwierdziła.
Obecna taryfa wynosi około 623 zł za MWh, podczas gdy cena zamrożona to 500 zł za MWh. Hennig-Kloska przewiduje, iż spółki energetyczne mogą obniżyć taryfy do poziomu zbliżonego do tej granicy, co wyeliminowałoby potrzebę dalszych osłon. Jej optymizm opiera się na analizie sytuacji rynkowej i wierze w to, iż inwestycje w odnawialne źródła energii oraz większa konkurencja między firmami energetycznymi pozwolą na stabilizację cen na niższym poziomie.
– jeżeli taryfy zejdą do około 500 zł za MWh, nie będzie konieczności dalszego mrożenia. Moim zdaniem przestrzeń jest – dodała, sugerując, iż rząd może odejść od kosztownych subsydiów i pozwolić rynkowi działać samodzielnie.
Ostrożność wiceministra Motyki
Zupełnie inne stanowisko prezentuje wiceminister klimatu Miłosz Motyka, który w programie Fakt.pl wyraził przekonanie, iż mrożenie cen powinno zostać przedłużone po wrześniu 2025 roku.
– Na dzisiaj wszystko wskazuje na to, iż to wsparcie powinno zostać przedłużone – oświadczył, wskazując na wciąż zbyt wysokie ceny hurtowe, które nie gwarantują stabilności na poziomie cen zamrożonych. Choć przyznał, iż ceny na rynku hurtowym są niższe niż kilkanaście miesięcy temu, podkreślił, iż nie są one wystarczająco niskie, aby zapewnić gospodarstwom domowym ochronę bez interwencji państwa.
Motyka zapowiedział, iż ostateczna decyzja zapadnie w czerwcu 2025 roku, po rekalkulacji taryf przez spółki energetyczne.
– Decyzja o przedłużeniu tej ochrony – w zakresie ceny maksymalnej, ale też pewnie w zakresie obniżenia opodatkowania, bo zerowa opłata mocowa to de facto obniżenie podatków na energię – będzie po rekalkulacji taryf w połowie roku – wyjaśnił. Dodał, iż osłony są najważniejsze nie tylko dla stabilizacji cen, ale także dla walki z inflacją, która w dużej mierze napędzana jest kosztami energii.
– Działając przeciwko inflacji, będziemy podejmowali te działania – podsumował, wskazując na potrzebę koordynacji z innymi resortami, w tym Ministerstwem Finansów.
Sprzeczność w resorcie to zły omen?
Ta jawna niezgodność między minister a jej zastępcą jest zaskakująca, zwłaszcza iż oboje reprezentują ten sam resort i powinni działać w ramach jednej strategii. Hennig-Kloska stawia na długoterminowe efekty rynkowe, wierząc, iż rozwój OZE i konkurencja między firmami energetycznymi wystarczą, by obniżyć rachunki. Jej wizja zakłada, iż po wygaśnięciu obecnych osłon w październiku 2025 roku gospodarstwa domowe nie odczują wzrostu cen, a budżet państwa zostanie odciążony od kosztownych subsydiów. Wcześniej, 10 marca, minister mówiła dziennikarzom, iż wewnętrzne analizy w spółkach energetycznych potwierdzają możliwość obniżki taryf do poziomu ceny maksymalnej, co dodatkowo wzmacnia jej stanowisko.
Z kolei Motyka przyjmuje bardziej ostrożne podejście, skupiając się na krótkoterminowej ochronie konsumentów przed potencjalnymi wahaniami cen. Jego argumenty wskazują na niepewność na rynku energetycznym, wynikającą m.in. z globalnych napięć, takich jak wojna na Ukrainie, czy zmienności cen surowców. Utrzymanie ceny maksymalnej i zerowej opłaty mocowej – która w tej chwili obowiązuje do czerwca 2025 roku – ma według niego zapewnić stabilność i przewidywalność dla Polaków, choćby jeżeli wymaga to dalszych wydatków z budżetu. Ta różnica w podejściu może odzwierciedlać różne priorytety – minister patrzy na przyszłość sektora energetycznego, a wiceminister na bieżące potrzeby społeczne.
Obligo giełdowe jako punkt sporny
W tle tej debaty pojawia się kwestia powrotu obliga giełdowego, czyli obowiązku sprzedaży energii przez spółki na TGE, co mogłoby wpłynąć na obniżenie cen. Hennig-Kloska potwierdziła, iż resort rozważa ten krok.
– Chcemy zwiększyć konkurencję między firmami energetycznymi, które teraz w dużym zakresie realizują transakcje na rynku pozagiełdowym. Poprosiłam o aktualną analizę, na której podstawie zdecydujemy o powrocie obliga i jego poziomie – zapowiedziała minister. Powrót obliga mógłby wesprzeć jej tezę o naturalnym spadku taryf, zmuszając firmy do bardziej transparentnego handlu i rywalizacji cenowej.
Motyka nie odniósł się bezpośrednio do tej propozycji. Eksperci podzielają zdanie, iż obligo mogłoby obniżyć ceny, ale jego skuteczność zależy od skali wdrożenia i reakcji rynku, co wymaga czasu i dokładnych analiz.
Co to oznacza dla konsumentów?
Sprzeczność w resorcie klimatu stawia przyszłość cen energii pod znakiem zapytania. jeżeli Hennig-Kloska ma rację, od października 2025 roku Polacy mogą płacić mniej za prąd bez dodatkowych osłon – nowe taryfy na poziomie 500 zł za MWh oznaczałyby oszczędności w porównaniu z obecnymi 623 zł, a jednocześnie odciążyłyby budżet państwa. Z kolei jeżeli Motyka przekona rząd do przedłużenia mrożenia, konsumenci zyskają krótkoterminową stabilność, ale kosztem dalszych wydatków publicznych, co może wpłynąć na inne sektory, takie jak ochrona zdrowia czy edukacja.
PAP / Rzeczpospolita / Biznes Alert
Jak obniżyć ceny prądu? Raport: kluczowa jest modernizacja sieci energetycznej