Rynek czy ryneczek?

4 godzin temu

W 2024 r. wartość korporacyjnych emisji obligacji wyniosła 14,2 mld zł wobec 15,9 mld zł przed rokiem. Ale przed rokiem wynik pompowały bilateralne emisje TVP i Maspeksu, a przede wszystkim mega emisja Cyfrowego Polsatu (3,9 mld zł).

W rzeczywistości nieopisywanej statystykami, miniony rok można opisać mianem bardzo udanego, przynajmniej dla oferujących obligacje, ale także i emitentów, którzy mogli obniżać poziom oferowanych marż doliczanych do WIBOR, co stało się zjawiskiem powszechnym. Emitenci przeprowadzili 263 emisje, a więc także mniej niż w 2023 r. (313 emisji; wszystkie dane na podstawie obliczeń obligacje.pl), ale jednocześnie oznacza to wzrost wartości średniej emisji do 54 mln zł z 50 mln zł rok wcześniej, przy czym należy pamiętać, iż przed rokiem średnią zawyżała oferta Cyfrowego Polsatu.

Więcej emisji skierowano do inwestorów indywidualnych. Te przeprowadzone na podstawie prospektów stanowiły 11,9 proc. całego rynku wobec 7,4 proc. w ubiegłym roku. Tym samym nie sprawdziły się podnoszone kilka lat temu tezy, sugerujące nieuchronny spadek znaczenia inwestorów indywidualnych na rynku papierów korporacyjnych. Popyt z ich strony stale rośnie i ma realny wpływ na wysokość oprocentowania także w emisjach dla inwestorów profesjonalnych, którzy muszą liczyć się z tym, iż w razie potrzeby, inwestorzy indywidualni chętnie ich zastąpią w roli finansujących.

Niemniej, wielomiliardowe kwoty bledną w porównaniu z innymi. W ubiegłym roku inwestorzy indywidualni kupili obligacje oszczędnościowe skarbu państwa za – bagatela 82,6 mld zł. Popyt na papiery skarbowe był więc ponad dwudziestokrotnie wyższy niż zgłoszony w prospektowych emisjach obligacji korporacyjnych i prawie pięćdziesięciokrotnie wyższy niż wartość podaży w tych samych emisjach. Sama wartość zadłużenia skarbu państwa z tytułu emisji krajowych papierów, wzrosła przez 10 miesięcy 2024 r. (ostatnie dane) o 146,6 mld zł, a przecież część istniejącego wcześniej długu, zastępowano nowym. Emisje i rynek papierów skarbowych są rynkiem o rzędy wielkości większym niż rynek papierów korporacyjnych, który z tej perspektywy wygląda na zabawę dla pasjonatów.

Jak na ironię, to papiery skarbowe zachowują się w ostatnich tygodniach słabo. Paradoksalnie, im wyższa jest rentowność obligacji, tym więcej opinii wskazujących na okazyjne ceny i chwilowy wzrost rentowności. Niemniej, nasze dziesięciolatki kończą tydzień z rentownością powyżej 6,0 proc. po raz pierwszy od półtora roku i jeżeli trend gwałtownie się nie odwróci, to okaże się, iż dwa ostatnie lata były wprawdzie konsolidacją po rajdzie rentowności z 1 proc. do 9 proc. w latach 2021-22, ale nie poprzedzającą odwrócenie trendu, ale na jego kontynuację.

Wszystkiemu jak zwykle winni są Amerykanie. Rentowność amerykańskich dziesięciolatek (4,7 proc.) już przebiła szczyt z kwietnia ub.r. i znalazła się zaskakująco blisko szczytu całego trendu sprzed dwóch lat (5,02 proc.). Zaskakująco, bo przecież trwa cykl obniżek stóp procentowych w USA, a równolegle rentowność chińskich obligacji już nie spada, ale tonie (1,62 proc. wobec 2,02 proc. przed miesiącem). Chiński dług drożeje, ponieważ inwestorzy obawiają się topniejącej gwałtownie inflacji w Chinach, a być może także deflacji. Przy czym o ile inflacja czy deflacja w USA jest problemem głównie Amerykanów, o tyle spadek cen czołowego eksportera świata ma szansę wpływać na inflację globalnie.

Warto też zwrócić uwagę, iż rosnące rentowności długu „zachodniego” nie powstrzymują zwyżek notowań metali szlachetnych. Wygląda na to, iż inwestorzy coraz bardziej interesują się kosztami obsługi zadłużenia i szansami na jego zredukowanie. I nie są w tych kwestiach optymistami.

Źródło: Obligacje / Emil Szweda

Idź do oryginalnego materiału