Większość inwestorów jak i krótkoterminowych spekulantów (odróżnienie obu tych kwestii zostawmy na razie z boku) zgodzi się, iż adekwatne zarządzanie ryzykiem jest kluczowym czynnikiem przesądzającym często o sukcesie lub porażce nie tylko pojedynczej inwestycji ale w skrajnych przypadkach – inwestora lub całego funduszu inwestycyjnego. Spektakularny przykład? W 2008 roku niemal wszystkie banki nie dostrzegły gwałtownego wzrostu ryzyka kredytów hipotecznych mimo wszystkich oznak wskazujących na nasycenie rynku, z rosnącymi zaległościami spłacających kredyty włącznie. Dlaczego? Bank nie dostrzegły jak w ciągi kilku lat zmienił się profil ryzyka i przyjęły jego 'dzwonowoatą’ strukturę stawiając pozornie najmniej prawdopodobne przypadki jako najmniej / najbardziej ryzykowne. Okazało się jednak, iż w miarę trwania procesu dystrybucji kredytów profil ryzyka się zmienił, wraz z nim nie zmieniła się jednak jego percepcja. Przysłowiowe mające dać się ogolić owce zostały wpuszczone do zagrody ale nikt nie spodziewał się, iż ją zdemolują (choć wskazywało na to tak wiele).
Przede wszystkim warto zaznaczyć, iż ryzyko nie jest czymś matematycznie zmierzalnym i definiowalnym zatem bardziej niż do liczb powinno odnosić się do strategii i inwestycyjnego credo. Można je zidentyfikować adekwatnie dopiero gdy się zmaterializuje, a przecież zadaniem inwestora jest unikać jego wystąpienia (!) Podobnie jak fakt ja mocne były fundamenty i jak dobry budowniczy poznać można dopiero po przejściu huraganu czy trzęsienia ziemi. adekwatne zarządzanie ryzykiem objawia się raczej ograniczonymi stratami oraz unikaniem inwestycyjnych błędów bardziej niż zwiększonymi zwrotami z inwestycji. Co warte podkreślenia zarządzanie ryzykiem nie równa się nie podejmowaniu ryzyka. Jak mawia Howard Marks ’nikt nie wstaje codziennie rano na Wall Street by zarobić 6% rocznie’. Możemy zatem pójść dalej i ocenić, iż zarządzanie ryzykiem powinno opierać się na kilku mocnych jak skała fundamentach oraz zrozumieniu rynku. Zarządznie ryzykiem jest zdecydowanie trudniejsze, prawdopodobnie trudniejsze od czerpania zysków z ryzykownych inwestycji. Inwestorzy, którzy potrafią nim zarządzać mają tzw. wysoką alfę. Ich portfolio ma skłonność do wyższych od średnich stóp zwrotu w hossie i niższych od średnich spadków w bessie. To adekwatnie podstawowa miara, którą można mierzyć na ile sukces danego inwestora był dziełem przypadku, a na ile jego przewagi, którą regularnie udaje mu się zdobyć nad rynkiem.
Poniżej wymienimy podstawy zarządzania ryzykiem, które na rynku kryptowalut tym bardziej powinny być istotne, z uwagi na jego zdolność do generowania przesadnych reakcji od euforii po rezygnację: