
Czy rzepak z Ukrainy ma być ratunkiem dla polskich tłoczni? Wszystko przez to, iż odnotowały wyraźny spadek przerobu w pierwszym półroczu 2025 r. Branża apeluje o zniesienie ograniczeń importowych, aby uzupełnić niedobory surowca. Tymczasem wśród rolników narasta niepokój.
Wyniki przetwórstwa za pierwsze półrocze 2025 r. zaniepokoiły branżę olejarską. Tłocznie zrzeszone w Polskim Stowarzyszeniu Producentów Oleju przerobiły o ponad 100 tys. ton mniej nasion niż rok wcześniej. Ściśle mówiąc, drugi kwartał okazał się najgorszy od trzech lat. W tej sytuacji przedstawiciele sektora otwarcie apelują, by rzepak z Ukrainy ponownie mógł trafiać na polski rynek.
Rzepak z Ukrainy potrzebny polskim tłoczniom?
Według polskich tłoczni rzepak z Ukrainy ma pozwolić na utrzymanie konkurencyjności wobec sąsiadów. Ponadto import tych nasion z Ukrainy ma umożliwić pełne wykorzystanie potencjału krajowych zakładów.
Spadek przerobu rzepaku w Polsce
Dane PSPO (Polskiego Stowarzyszenia Producentów Oleju) pokazują, iż w pierwszym półroczu 2025 r. przerób rzepaku wyniósł 1,689 mln ton wobec 1,806 mln ton rok wcześniej. Szczególnie dotkliwy był drugi kwartał, w którym tłocznie przetworzyły zaledwie 778 tys. ton nasion. Czyli o 133 tys. ton mniej niż w pierwszym kwartale i aż o 66 tys. ton mniej niż w analogicznym okresie 2024 r.
Tak niskiego wyniku nie notowano od trzech lat. W efekcie cały sezon 2024/2025 zakończył się spadkiem przerobu do poziomu 3,54 mln ton wobec 3,633 mln ton w okresie poprzednim. To sygnał, iż polski przemysł olejarski nie wykorzystuje pełni swojego potencjału, który szacowany jest na ponad 4 mln ton rocznie.
Nasze możliwości przetwórstwa rzepaku w kraju przekraczają 4 mln ton, a niewykorzystany potencjał rzutuje na opłacalność całej naszej działalności — zaznacza Mariusz Szeliga, prezes Przedstawiciele Polskiego Stowarzyszenia Producentów Oleju.
Ukraiński rzepak ma być ratunkiem dla branży?
Przedstawiciele Polskiego Stowarzyszenia Producentów Oleju nie ukrywają, iż widzą w imporcie szansę na poprawę sytuacji. Jak podkreśla prezes Mariusz Szeliga, rzepak z Ukrainy mógłby uzupełnić niedobory potęgowane dodatkowo eksportem krajowych nasion do Niemiec. Jego zdaniem brak dostępu do tańszego i łatwiej dostępnego surowca czyni polskie zakłady mniej konkurencyjnymi wobec firm działających w krajach sąsiednich, gdzie nie obowiązują ograniczenia importowe.
Co na import ukraińskiego rzepaku polscy rolnicy?
Propozycja otwarcia granic dla ukraińskiego surowca może budzić obawy polskich rolników. Już teraz dochodzi bowiem do spadku cen i dalszego osłabienia pozycji polskich nasion w łańcuchu dostaw. Mianowicie ceny rzepaku w skupach spadają od początku sierpnia br., a rolnicy już liczą straty.
Dla producentów rzepaku w Polsce priorytetem jest zapewnienie stabilnych warunków gospodarowania i przewidywalnego rynku. W ich ocenie import powinien być rozwiązaniem awaryjnym, a nie strategią, która może prowadzić do osłabienia krajowej produkcji rzepaku.
Jakie są tegoroczne plony rzepaku w Polsce?
Według wstępnych szacunków GUS, które urząd podał 31 lipca br., mieliśmy zebrać w Polsce łącznie 3,6 mln ton rzepaku. Takie plony były oczekiwane z powierzchni 1,1 mln hektarów, przy średnim plonie z hektara na poziomie 3,3 tony. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, iż niekorzystne warunki w czasie żniw, które opóźniły zbiór, wpłynęły ujemnie zarówno na ostateczny tonaż, jak i jakość nasion. Na razie nie mamy danych, o jakich spadkach może być mowa.

Według wstępnych szacunków GUS, które urząd podał 31 lipca br., mieliśmy zebrać w Polsce łącznie 3,6 mln ton rzepaku. Według specjaliostów, to za mało, aby w pełni wykorzystać potencjał polskich tłoczni. Dlatego apelują one o rzepak z Ukrainy, a dokładnie o zdjęcie ograniczeń importowych na nasiona rzepaku
fot. Tomasz Kuźdub
Może Kazachstan nas nauczy ochrony własnego rynku?
Co prawda w wypadku Kazachstanu nie chodziło o rzepak, ale o jabłka, jednak przypomnijmy, jak ten kraj chroni interesy własnych producentów. Otóż produkcja jabłek w Kazachstanie nie jest wystarczająca, aby zrównoważyć popyt. Z tego względu importują te owoce. Jednakże do momentu, gdy nie zagospodarują rodzimych owoców w całości, import jest wstrzymany. Dopiero po wyczerpaniu kazachskich jabłek sprowadzają towar, m.in. z Polski.
Czy można najpierw skupić polski rzepak?
Spadek przerobu rzepaku w Polsce w pierwszym półroczu 2025 r. pokazał, iż branża olejarska walczy z poważnym kryzysem surowcowym. Tłocznie widzą ratunek w imporcie i apelują, by rzepak z Ukrainy uzupełnił braki, pozwalając wykorzystać pełny potencjał zakładów. Jednakże na razie skupy rzepaku nie pracują pełną parą. Dlatego rolnicy obawiają się, iż takie rozwiązanie uderzy w opłacalność ich produkcji.
Dyskusja o przyszłości rynku rzepaku może więc być gorąca. Czy nie da się najpierw zagospodarować własnej produkcji, a gdy przerób rodzimych nasion będzie się miał ku końcowi, myśleć o imporcie? Obawa, iż wówczas ceny wzrosną? Niekoniecznie, jesteśmy najbliższym rynkiem zbytu dla Ukrainy, więc koszty, chociażby transportu są niewielkie.
Źródło: KZPRiRB, GUS