W Polsce nie istnieją przepisy prawne, które precyzyjnie określają daty rozpoczęcia i zakończenia sezonu grzewczego. Kwestia ta jest regulowana przez rozporządzenie Ministra Gospodarki z dnia 15 stycznia 2007 roku, które dotyczy szczegółowych warunków pracy systemów ciepłowniczych. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, sezon grzewczy to okres, w którym aktualne warunki atmosferyczne uzasadniają ciągłe ogrzewanie budynków.
Choć zwykle trwa on od października do kwietnia, decyzję o włączeniu ogrzewania podejmują zarządcy budynków, uwzględniając przede wszystkim temperatury zewnętrzne. Kaloryfery zaczynają działać zwykle wtedy, gdy przez kilka dni z rzędu temperatura powietrza spada poniżej 10 stopni Celsjusza.Reklama
Zbliża się sezon grzewczy 2025/2026. Czas na zakup opału
Najlepszym okresem na zakup węgla jest czas od sierpnia do października, tuż przed rozpoczęciem sezonu grzewczego. W tym czasie dostępność opału jest większa, a ceny bardziej korzystne. Za zapakowany w worki orzech lub groszek zapłacić trzeba od 1200 zł do 2500 zł za tonę, w zależności od jakości węgla i miejsca zakupu. Taki sam węgiel, ale luzem, kosztuje od 1000 zł do 2000 zł za tonę.
Jesienią może być drożej. Eksperci ostrzegają, iż węgiel opałowy pójdzie w górę bo polskie kopalnie wydobywają coraz mniej kruszcu nadającego się do palenia w piecach, w domach jednorodzinnych. Z szacunków wynika, iż na rynek może trafić ok. 3 mln ton węgla opałowego. To połowa wielkości stanowiącej roczne zapotrzebowanie na węgiel opałowy w naszym kraju.
Pani Małgorzata, emerytowana nauczycielka, w zeszłym roku węgiel kupiła latem. Był on wtedy nieco tańszy. Na ogrzanie domu potrzebuje ponad dwie tony. – Czuję się bezpiecznie, kiedy mam trzy – przyznaje. W tym roku bezpiecznie nie będzie. Ma już tonę i trochę oszczędności. Zapowiada, iż we wrześniu, kiedy dostanie emeryturę, dokupi ile się da. Musi wystarczyć. Kupi luzem, chociaż mniejsza wygoda, ale też można zaoszczędzić.
niedługo sezon grzewczy. Rachunki mogą niemiło zaskoczyć
Rozmówczyni Interii nie ogrzewa zimą całego, 90-metrowego domu. Kiedy nie ma wielkich mrozów kaloryfery grzeją tylko w sypialni, kuchni i łazience, bo tam spędza najwięcej czasu. – Reszta pomieszczeń jest zimna, rzadko tam wchodzę. A jak temperatura spada dużo poniżej zera, to włączam kaloryfery na minimum, żeby rury nie zamarzły - wyjaśnia Interii.
Warszawiacy, Mariola i Rafał, ogrzewają swój “klocek z lat 70-tych” gazem. Jego ceny w Polsce pozostają stosunkowo stabilne. Jeden metr sześcienny gazu kosztuje około 2,63 zł brutto, a jedna kilowatogodzina (1 kWh) - około 25,12 gr brutto (dane za PGNiG). Według statystyk, roczne wydatki na ogrzanie domu wahają się zwykle od 5560 zł do 7500 zł. Ostateczna kwota zależy od efektywności systemu grzewczego i liczby mieszkańców.
W przypadku trzypoziomowego, 150 metrowego “klocka” - przyziemie, parter i piętro - ceny za ogrzewanie potrafią zepsuć humor jego właścicielom.- W mroźne zimy, od listopada do marca, zdarzało nam się płacić dwumiesięczne rachunki sięgające 4500 zł każdy - skarży się Interii pani Mariola. Przyznaje, iż trudno im wyłączyć zimą z użytkowania jeden poziom, bo w przyziemiu jest kuchnia, a na piętrze sypialnia. - Próbowaliśmy zrezygnować z parteru, ale na górze i na dole od razu spadała temperatura - wyjaśnia.
Małżeństwo z warszawskiej, willowej dzielnicy “Wesoła” nie narzeka na zimne miesiące. Mieszkają w 120-metrowej, przedwojennej, drewnianej willi ocieplanej igliwiem, w której wciąż są zainstalowane stuletnie, skrzynkowe okna. Za najzimniejszy okres płacą średnio 1500 zł co dwa miesiące, z gotowaniem i ciepłą wodą. - Ostatniej zimy zapłaciliśmy więcej, po 2000 zł, ale też nie oszczędzaliśmy na grzaniu. W domu mieliśmy choćby 22 stopnie C, a w nocy 19 stopni C - opowiada Interii właścicielka przedwojennej willi. Wiele razy z trudnej sytuacji ratował domowników kominek. - o ile mam czas i palę w nim, to rachunki spadają do 1200 zł - informuje.
Ogrzewanie zimą. Polacy radzą sobie, jak mogą
Zwrot pieniędzy za ogrzewanie dostaje emerytowana właścicielka mieszkania na warszawskim Gocławku. W czteropiętrowym, ocieplonym bloku kaloryfery ogrzewają klatkę schodową. Zimą w mieszkaniach mają ciepło wszyscy jej sąsiedzi. - Grzeję tylko w łazience, dla własnego luksusu. W pokojach i kuchni wcale nie odkręcam kaloryferów. Nie muszę - zapewnia Interię kobieta. Dzięki tej strategii latem dostaje “ekstra dodatek do emerytury”, nadwyżkę opłat za grzanie. - Czasem 500 zł, czasem choćby 600 zł. Bardzo się przydaje - zapewnia.
Gorzej jest w budynkach wielorodzinnych ze starą instalacją grzewczą. Tam nie zawsze można oszczędzać zakręcając kaloryfery, bo może to grozić odcięciem od dopływu ciepła sąsiadów. W niektórych wspólnotach mieszkaniowych lub spółdzielniach istnieją wewnętrzne regulaminy, które wymagają utrzymania określonej temperatury w mieszkaniach w czasie sezonu grzewczego. Zdarza się, iż spółdzielnie mieszkaniowe nakładają kary. - To nie są z góry ustalone stawki, ale tak, zdarzało nam się nakładać kary na właścicieli wyziębionych lokali - przyznaje Interii członkini spółdzielni z obrzeży Warszawy, która prosi o anonimowość.
Bez względu na sposób ogrzewania zimą, do sezonu grzewczego należy przygotować kaloryfery. - jeżeli są zapowietrzone, będą grzały tylko częściowo lub wcale - ostrzega hydraulik, Piotr Szczerba. Zwraca również uwagę, by sprawdzić ustawienie termostatów przy grzejnikach. - Co roku jestem wzywany do naprawy instalacji, a na miejscu okazuje się, iż problemem jest po prostu wyłączony termostat - dodaje. Ważne jest także czyszczenie filtrów w systemach grzewczych i sprawdzenie przewodów kominowych. Należy pamiętać o wykorzystywaniu w ciągu dnia naturalnego ciepła słonecznego i zasłanianiu okien w nocy.