Paragwaj rozważa zakaz wydobycia kryptowalut. W teorii – w praktyce bowiem projekt zmian prawnych tenże przewidujących jest tak szeroki, iż zakazywałby w praktyce wszystkiego. Ciekawe, co na to Paragwajczycy, ze swoim latynoamerykańskim stosunkiem do przepisów..?
Genialny pomysł, aby zakazać wydobycia krypto, wykiełkował w parlamencie tego kraju, Kongresie. Tęgie głowy zasiadające w rzeczonym wpadły na ten pomysł, pragnąć walczyć z niedostatkami sieci elektrycznej kraju. W ostatnim czasie miała ona jakoby doświadczać przerw i komplikacji.
Tytani myśli prawnej, którzy pisali projekt, sformułowali go jednak nader ekspansywnie. To znaczy – aby zakazać wydobycia, chcą też zakazać wszelkich rodzajów aktywności obejmujących wytwarzanie, przechowywanie oraz wprowadzanie do obrotu aktywów kryptograficznych.
Jako iż bardzo trudno byłoby posiadać kryptowaluty bez możliwości przechowywania ich – zaś choćby gdyby było to możliwe, nie ma to (legalnie) sensu bez możliwości obrotu nimi – zmiany te efektywnie delegalizowałyby branżę kryptowalut w Paragwaju.
A pożytek z tego…?
Wedle projektu, zakaz miałby obowiązywać przez pół roku. W tym czasie Narodowa Administracja Energii Elektrycznej (Administración Nacional de Electricidad – ANDE) miałaby opracować plan, by zapewnić wystarczającą ilość prądu, by możliwe stało się wydobycie bez naruszenia potrzeb ludności oraz gospodarki kraju.
Pytanie, czy podobny zakaz cokolwiek by zmienił? Paragwaj dotąd nie posiada bowiem ram prawnych, które kompleksowo określałyby status kryptowalut. W rezultacie stanowią one szarą sferę, efektywnie wymykającą się prawu.
Nie żeby mieszkańców nadmiernie to ruszało – rynek krypto doskonale ma się tam bez państwa i jego prawnych intruzji. I to na tyle dobrze, iż działają tam podmioty, które oficjalnie zajmują się wydobyciem kryptoaktywów (a które teraz miałyby wstrzymać działalność). Oczywiście prócz nich działają też ci, którzy czynią to nieoficjalnie, i którzy działalności bynajmniej nie wstrzymają.
Paragwaj w wodę zasobny
Nielegalni wydobywcy podłączają się natomiast – nie będzie zaskakującym, iż również nielegalnie – do sieci i „bez zbędnych formalności” oraz płacenia rachunków pobierają zeń energię . To ma prowadzić do uszkodzeń infrastruktury przesyłowej, wyłączeń dla ludności (w tym roku już 50 incydentów) oraz oczywiście strat finansowych (szacowanych na 60 milionów dolarów rocznie).
W szczególności zagłębiem takiej działalności ma być region Alto Paraná w południowo-wschodniej części kraju. Nielegalnych wydobywców przyciągać ma bliskość hydroelektrowni Itaipu, trzeciej największej na świecie. Paragwaj słynie ze swoich elektrowni wodnych, wykorzystujących prądy przepływających przezeń rzek, Parany Pilcomayo oraz tożsamej z nazwą kraju rzeki Paragwaj.
Projekt nie został, póki co, przegłosowany, i nie wiadomo, czy znajdzie odpowiednie poparcie. Może parlamentarzyści rozważyliby, zamiast zakazania legalnego wydobycia, likwidację tego nielegalnego?