Sławomir Mentzen apeluje do prezydenta Nawrockiego o weto ustawy o kryptowalutach

1 miesiąc temu

W Sejmie przez cały czas realizowane są prace nad rządowym projektem ustawy, przygotowanym przez Ministerstwo Finansów, którego celem jest wdrożenie od polskiego ustawodawstwa rozporządzenie MiCA (Markets in Crypto-Assets Regulation). Za nami kolejna burzliwa debata na ten temat. Sławomir Mentzen domaga się zawetowania projektu przepisów.

Sejm ponownie kłóci się o regulację kryptowalut

Teoretycznie branża powinna cieszyć się, iż regulacje w końcu powstaną. Diabeł tkwi w szczegółach: spora część zapisów ustawy budzi obawy. Wystarczy przywołać wysoką opłatę licencyjną czy mechanizm blokowania stron internetowych giełd, które „podpadną” urzędnikom. Do tego dochodzi kara więzienia za prowadzenie działalności bez licencji. I o ile to ostatnie powinno być karane, to pozbawianie kogoś wolności wydaje się zbyt surową karą.

Sama ustawa jest zaś wręcz kuriozalnie długa: liczy 104 strony. Dla kontekstu: Niemcy przygotowali 78-stronicowy dokument, słowaccy i litewscy politycy – 22-stronicowu. Czechy zamknęły temat w 14 stronach, Rumunia w 10, Węgry – 9, Słowenia – 5, Cypr ograniczył się do 1 strony!

Kilka danych na temat długości krajowych ustaw o kryptoaktywach: Polska (rekord) 104 strony, Niemcy (2. miejsce) – 78 stron, Słowacja 22 strony, Litwa 22 strony, Czechy – 14 stron, Rumunia – 10, Węgry – 9, Słowenia – 5, Cypr – 1 strona.

— Krzysztof Piech (@krzysztof_piech) September 24, 2025

Sprawa stała się polityczna: z jednej strony mamy Konfederację, która od dawna domaga się wzmocnienia rynku kryptowalut w Polsce, z drugiej PiS, które w tej chwili broni branży, i wreszcie stronę rządową, która stoi za projektem ustawy, ale posiada też swój parlamentarny zespół ds. technologii blockchain, który ma być platformą służącą do dialogu z rynkiem.

Efekty? Na razie żadne. Politycy się kłócą, a w tle polskie firmy przygotowują swoje plany B: emigrację do innych państw i działanie przez cały czas w naszym kraju, ale na zasadzie paszportowania. To ostatnie pokazuje kuriozum sytuacji: polska branża będzie miała oficjalne siedziby poza granicami Polski, tam płaciła podatki i przez cały czas świadczyła usługi w naszym kraju. Straci tylko państwo – spadną głównie wpływy budżetowe. Jaki jest tego sens? Trudno pojąć.

Poprawki

Oczywiście niektórzy posłowie przejrzeli na oczy i przygotowali już poprawki: PO aż 44, z czego większość ma jednak tylko charakter redakcyjny, a jedna wywołała szczególne obawy. To wspomniana już zmiana brzmienia art. 121, który przewiduje karę do 5 mln zł grzywny lub od 6 miesięcy do 5 lat więzienia za działalność w obszarze kryptoaktywów bez licencji.

Źródło: sejm.gov.pl

Około 18% Polaków lokuje środki w kryptoaktywach, a co piąty padł ofiarą oszustwa lub nadużycia. Chcemy, by inwestowanie w te aktywa było bezpieczne, dlatego ustawa wprowadza licencjonowanie, nadzór, obowiązki informacyjne oraz mechanizmy ochrony konsumentów. Nasze poprawki, uzgodnione z rządem, dodatkowo wzmocnią bezpieczeństwo rynku i przeciwdziałanie praniu pieniędzy

– tłumaczyła w rozmowie z Money.pl posłanka Krystyna Skowrońska, które przedstawiała projekt w czasie obrad Sejmu.

Równocześnie posłowie PiS zgłosili 13 poprawek liberalizujących ustawę. Najważniejsze propozycje to powołanie rady ds. kryptoaktywów, która pełniłaby rolę odwoławczą wobec decyzji KNF i wprowadzenie górnego limitu opłaty nadzorczej w wysokości 10 tys. euro rocznie. Większość propozycji zmian i nową wersję ustawy mamy poznać w czasie kongresu PiS, jaki odbędzie się niedługo w Katowicach.

Janusz Kowalski, poseł PiS, który stał się twarzą walki o dobro rynku, nie kryje, iż partia chce powalczyć o elektorat młodszych wyborców.

Chcemy mieć ofertę dla młodych inwestorów, bo to grupa, która dynamicznie rośnie. Dziś kryptowaluty posiada 2,5–3 mln Polaków, a za dwa–trzy lata może być ich choćby 6–7 mln

– powiedział i wskazał, iż przeciętny inwestor to mężczyzna w wieku 23–35 lat.

PiS walczy więc – innymi słowy – o wyborców Konfederacji. Branża nie powinna się jednak tym przejmować, bowiem może na tym tylko skorzystać. W końcu politycy walczą o jej względy.

Sławomir Mentzen chce weta!

W takim oto otoczeniu przyszło posłom ponownie debatować w sprawie kryptowalut. Jak na razie wygląda na to, iż strona rządowa sobie, opozycja – w tym prezydent – sobie.

Na etapie prac sejmowych nad ustawą o kryptoaktywach jako Prawo i Sprawiedliwość zgłosimy kilkadziesiąt poprawek do rządowego projektu. jeżeli te rekomendacje nie zostaną uwzględnione, to należy spodziewać się weta prezydenta Karola Nawrockiego

– obiecywał już w czerwcu poseł Janusz Kowalski.

Potwierdził to na niedawnej konferencji prasowej. Wiele o stanowisku PiS mówił też w wywiadzie, jakiego udzielił naszej redakcji.

W czasie obecnych obrad Sejmu głos w sprawie zabrał też Sławomir Mentzen, który domaga się zawetowania projektu ustawy. W czasie swojej przemowy na forum parlamentu zasugerował, iż posłowie KO nie znają tematu kryptowalut, nie wiedzą, czym są stablecoiny (pojęcie to zostało przez posłankę, która referowała temat przekręcone i dowiedzieliśmy się o istnieniu „stabletkojnów”) czy smart kontrakty, uznał, iż całe obrady na ten temat są „przykre, a czasem śmieszne”.

Jego zdaniem sam pomysł, by to KNF nadzorowała rynek jest kuriozalny, bo organ ten od lat uderza w branżę. A teraz miałby się nim opiekować!

KNF jest jego [tj. rynku] wrogiem!

– grzmiał z mównicy Mentzen.

Lider Konfederacji zauważył, iż o ile ustawa wejdzie w życie dojdzie do sytuacji, w której na polskim rynku i tak będą działać kryptobiznesy, ale na zasadzie paszportowania, czyli nie będą podlegały pod polskiego regulatora – proces nadzoru też zostanie przerzucony na zagraniczne odpowiedniki KNF.

Apeluję do pana prezydenta Karola Nawrockiego, by zawetował tę ustawę

– podsumował.

W czasie debaty posłowie przerzucali się argumentami. Sławomir Ćwik z Polski 2050 przywołał przykład niedawno upadłej platformy CoinFlex (oczywiście nie dodając, iż to scam, na istnienie którego nie zareagowała KNF), Lewica sugerowała, iż plusem ustawy jest spora liczba przepisów w niej zawartych (!), a Jarosław Sachajko (Republikanie) powtórzył argument o tym, iż po wprowadzeniu tej ustawy, na polskim rynku zostaną tylko zagraniczne podmioty, nadzorowane przez zagraniczne instytucje. Włodzimierz Skalik z Konfederacji dodał, iż to lobby bankowe działa, by wyrzucić rynek kryptowalut z Polski.

Debatę podsumował na X prof. Krzysztof Piech, który zauważył, iż w jej trakcie można było zauważyć „bardzo dużo błędów merytorycznych”. Wypomniał też rządowi, iż w projekcie nie uwzględniono pomysłów strony społecznej.

Trwa debata plenarna w Sejmie na temat projektu Ustawy o rynku kryptoaktywów.
Sprawozdawczyni stwierdziła, iż projekt był konsultowany ze stroną społeczną – zapomniała, iż żadna jej uwaga nie została uwzględniona.
Zapraszam do komentarzyhttps://t.co/0UVpfQAvIG

— Krzysztof Piech (@krzysztof_piech) September 24, 2025

Czas nagli

Tymczasem czas nagli. MiCA narzuca państwom UE ostateczny termin wdrożenia – 1 lipca 2026 r.. Opóźnienia mogą sparaliżować prace regulatora (czyli KNF) nad wnioskami licencyjnymi, a ich liczba będzie liczona w dziesiątkach. Co istotne, do momentu przyjęcia regulacji firmy w Polsce mogłyby działać bez licencji, bo brakowałoby organu mogącego nałożyć sankcje. W efekcie będą w gorszej sytuacji niż ich zagraniczne odpowiedniki – utkną w dziwnej prawnej próżni.

W martwym punkcie

Podsumowując: prace nad ustawą o kryptoaktywach wciąż tkwią w martwym punkcie – politycy ścierają się o szczegóły, a czas ucieka. Branża, zamiast otrzymać stabilne i proporcjonalne przepisy, balansuje między groźbą nadmiernych regulacji a ryzykiem legislacyjnej próżni. jeżeli kompromis nie zostanie gwałtownie osiągnięty, Polska może stracić inwestorów, wpływy podatkowe i innowacyjne firmy, które przeniosą się za granicę. Zegar tyka – a termin wyznaczony przez MiCA, 1 lipca 2026 roku, nie będzie można przesunąć.

Idź do oryginalnego materiału