Słynny myśliciel, który ukuł termin „nowe średniowiecze”: Niemcy się budzą, ale Polska już biegnie

1 tydzień temu

Parag Khanna, jeden z najsłynniejszych myślicieli geopolitycznych na świecie, który doradzał m.in. Pentagonowi, w rozmowie z Business Insider Polska mówi m.in. o imponującym rozwoju Polski. — Dziś walczycie „powyżej swojej kategorii wagowej”, więc tak trzymać — ocenia. W kontekście przyszłości naszego regionu komentuje także posunięcia Kremla oraz diagnozuje problemy niemieckiej gospodarki.

Parag Khanna w swoim dorobku ma m.in. doradzanie Pentagonowi przy wojnach w Afganistanie i Iraku oraz Barakowi Obamie przy kampanii wyborczej. Międzynarodową sławę przyniosła mu książka „Drugi świat”. Ten „drugi świat”, czyli wiele małych i średnich państw między blokami władzy, zadecyduje o przyszłości Ziemi — napisał Khanna w 2008 r. Ukuł też pojęcie „nowego średniowiecza”. Dziś w Business Insider Polska rozmawiamy z nim o obecnej i przyszłej sytuacji naszego regionu. O Niemcach mówi, iż dopiero się budzą, ale Polska już biegnie i walczy „powyżej swojej kategorii wagowej”.
Z Paragiem Khanną, strategiem, doradcą geopolitycznym i autorem licznych książek, założycielem i prezesem firmy AlphaGeo, rozmawia Marta Roels
Mogłabym zapytać o każdy kraj na świecie, ale ponieważ jestem z Polski, chciałbym zacząć od przyszłości naszego regionu – jak pan ocenia rozwój wojny w Ukrainie? Negocjacje pokojowe zawiodły i wszystko wskazuje na to, iż latem Rosja przeprowadzi kolejną ofensywę. Prawdopodobnie zagarnie ona kontrolowane przez siebie ukraińskie terytoria, ale co potem? Zaatakuje kolejne kraje, skoro jej gospodarka została przestawiona w tryby wojenne?
Parag Khann: Nie sądzę, by Rosja była dziś w pozycji umożliwiającej ofensywne działania poza Ukrainą. Skoro koncentruje swoje zasoby na ofensywie we wschodniej Ukrainie i pogłębia współpracę z Białorusią, to właśnie to określa zasięg jej ekspansji międzynarodowej. Moskwa doskonale wie, iż siły NATO wzmacniają obecność w krajach bałtyckich, a te wraz z Polską i Skandynawią dostarczają coraz więcej sprzętu zarówno Ukrainie, jak i własnym armiom.
Nie sądzę więc, by Rosja mogła w tym momencie pozwolić sobie na otwarcie kolejnego frontu. Brakuje jej zarówno ludzi, jak i zasobów. Najlepszym sposobem Zachodu na powstrzymanie takiego scenariusza jest dalsze wspieranie Ukrainy i państw bałtyckich, by wymusić na Rosji koncentrację sił tylko w jednym miejscu – wewnątrz Ukrainy.
Nie wiem, jak zakończy się ta wojna, ale jeżeli kierować się wzorcem ostatnich trzech lat, to prawdopodobny jest scenariusz stagnacji lub niewielkich przesunięć terytorialnych. Być może uda się wyprzeć Rosjan z części terenów. Nie wierzę jednak, iż Rosja może posunąć się dalej – nowoczesna zachodnia broń, rakiety, drony i inne technologie są w stanie zniszczyć rosyjskie jednostki próbujące wyjść poza obecne linie frontu.
To są, moim zdaniem, najbardziej realistyczne scenariusze. Niestety w tej chwili nie widzę szansy na ugodę, choć osobiście nawoływałem do niej już trzy lata temu. Zaraz po rozpoczęciu wojny opublikowałem esej zatytułowany „Settlement is Not Appeasement” („Ugodowe zakończenie to nie ustępstwo” — red.), w którym postulowałem formalne uznanie status quo. Dziś, po trzech latach, to status quo adekwatnie się utrzymało – Ukraina została zniszczona, a świat poniósł liczne konsekwencje.
Czy po zakończeniu wojny Rosja straci na zawsze rynek Unii Europejskiej jako odbiorcę swoich surowców energetycznych, czy Europa wróci do „business as usual” (z ang. biznes jak zwykle)?
Biznes trwa nadal, tylko został przestawiony. Europejski eksport do Rosji wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie – tyle iż teraz odbywa się przez Azję Centralną, na przykład przez Kirgistan. Tak samo rosyjski eksport do Europy prowadzony jest przez Indie, które przetwarzają rosyjską ropę i gaz. Handel nie zniknął – został tylko przekierowany.
Równolegle Europa intensywnie inwestuje w alternatywne źródła energii – odnawialne i niskoemisyjne. Sprowadza gaz z Arktyki, USA, Afryki Północnej, Azerbejdżanu i państw Zatoki Perskiej. Ożywiamy własną produkcję energii – wracamy do energetyki jądrowej, rozwijamy farmy słoneczne i wiatrowe. Dlatego, choćby jeżeli eksport rosyjskiej energii do Europy zostanie wznowiony – przez lądowe rurociągi czy Nord Stream po dnie Bałtyku – będzie to odpowiadać za znacznie mniejszą część zapotrzebowania Europy niż wcześniej.
Z drugiej strony europejskie firmy będą chciały wrócić na rynek rosyjski i sprzedawać swoje produkty – tak jak sprzedają je Turcji, Arabii Saudyjskiej czy Indiom. Dla nich to po prostu kolejny rynek stu milionów potencjalnych klientów. Czy w rublach, czy w euro – nie ma znaczenia. Uważam, iż do jakiegoś stopnia to nastąpi, ale i wymiana handlowa, i udział rosyjskiej energii w rynku UE będą mniejsze niż przed wojną.
Powiedział pan kiedyś, iż Rosja to najbardziej odizolowane mocarstwo świata – największy kraj globu, ale rozwijający się znacznie poniżej swojego potencjału. Jej gospodarka ma podobne dochody co Hiszpania. Co adekwatnie jest „nie tak” z Rosją? Mentalność? Infrastruktura? Korupcja?
Wszystko po trochu, ale żeby zrozumieć Rosję, trzeba brać pod uwagę kontekst historyczny. Mieliśmy tam epokę caratu, ZSRR i obecny autorytaryzm. Przez ostatnie wieki w Rosji nie wykształciła się tradycja progresywnego, utylitarystycznego rządzenia. Nie było postępujących reform konstytucyjnych ani stabilnego porządku instytucjonalnego.
Szok po upadku ZSRR i późniejszy rozkład trwały przez całe lata 90., mimo fasady demokratycznego kapitalizmu i modernizacji. W Rosji pojawiły się pewne inwestycje w infrastrukturę, technologie i rynek. Trzeba przyznać, iż w wielu dziedzinach Rosja jest samowystarczalna – ma wodę, żywność, energię. Nie radzi sobie jednak z produkcją przemysłową, ale może to nadrobić.
Z reguły, kiedy kraj zostaje objęty sankcjami, musi zacząć produkować sam. Rosja ma ku temu zasoby i kompetencje technologiczne. Problemem jest jednak restrukturyzacja gospodarki, by to wszystko sfinansować. Zachód, który wierzył, iż sankcje doprowadzą do załamania Rosji, był w tej wierze całkowicie naiwny. Przecież choćby Iran nie upadł, a nie ma takich zasobów jak Rosja.
Zachód zbyt długo lekceważył Rosję. To naprawdę potężny system geograficzny. Właśnie dlatego już w 2022 roku apelowałem, by próbować zawrzeć z Rosją porozumienie. Bo przekształcenie jej w gospodarkę wojenną oznacza system, który ma praktycznie nieograniczone zasoby.
Zlekceważyliśmy też sojusze Rosji. Ma ona wsparcie Chin, Indii, Turcji, Iranu w dostawach broni, dronów, podzespołów komputerowych. Sankcje są obchodzone. Nie powinniśmy nigdy udawać, iż Rosja jest tak słaba, jak chcielibyśmy, by była. To samo dotyczy Chin – twierdzono, iż zabraknie im energii do napędzania przemysłu, a przecież importują ją z całego świata i są największym inwestorem w OZE. Dlatego nie wolno patrzeć na kraje tylko jako „jednostki” tylko na ich sieci oraz powiązania. choćby jeżeli ktoś nienawidzi Rosji, musi przyjąć do wiadomości, iż ona istnieje i nie zniknie.
(…)
Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.
Idź do oryginalnego materiału