Nie ma wątpliwości, iż globalnie jesteśmy już wyraźnie w cyklu obniżek stóp procentowych. W ubiegłym tygodniu cięcia stóp obserwowaliśmy w strefie euro, Kanadzie i Szwajcarii. W tym tygodniu zobaczymy je niemal na pewno. Nie zobaczymy ich jednak w Polsce – być może w całym przyszłym roku.
Nadal mocny frank szwajcarski
Z większych banków centralnych stopy może podnieść w zasadzie już chyba tylko Bank Japonii. Sytuacja jest tam jednak niezwykle specyficzna, gdyż Japończycy przespali okres globalnego zacieśniania pieniężnego i zaczęli nieśmiało podnosić stopy dopiero gdy inne banki już przymierzały się do obniżek. choćby jednak w Japonii zapał do podwyżek stóp wydaje się słabnąć i rynek ocenia, iż w najlepszym razie stopy wzrosną w przyszłym roku do 0,5%. Tyle właśnie wynoszą już teraz stopy procentowe w Szwajcarii. Przez lata posiadanie franka szwajcarskiego było luksusem, za który przynajmniej firmy musiały płacić ujemnymi stopami procentowymi. W tym kontekście blisko 2% stopy w ubiegłym roku jawiły się niczym eldorado. Mimo, iż SNB utrzymywał te stopy na poziomie niższym niż EBC (nie wspominając o Fed), zaczął je obniżać jako pierwszy i robi to bardziej agresywnie. Dlaczego? Frank szwajcarski przez cały czas jest bardzo mocny. Kurs EUR/CHF jest dziś niżej niż w najniższym momencie tzw. czarnego czwartku, gdy Bank Szwajcarii przestał bronić minimum 1,20. Szwajcarzy widzą co dzieje się w gospodarce strefy euro i nie chcą zostać znowu z ekstremalnie mocną walutą. Tym bardziej, iż sam EBC też jest już dość zaawansowany jeżeli chodzi o obniżki. Bank początkowo chciał obniżać stopy stopniowo, ale przyparty do muru przez coraz słabszą gospodarkę już teraz zszedł ze stopą depozytową do 3%.
FED „pozostaje w tyle”
Obniżkę stóp niemal na pewno przed świętami dostarczy też Fed. Rynki zastanawiały się czy w kontekście zmiany prezydenta (i niepewności z tym związanej w zakresie potencjalnie proinflacyjnej polityki) Fed nie wstrzyma się z obniżkami, ale wypowiedzi przedstawicieli sugerują, iż tak nie będzie. Inwestorzy na Wall Street odbierają to pozytywnie, traktując to jako sygnał, iż Powell nie będzie chciał utrudniać życia nowej administracji. Na środowym posiedzeniu większy nacisk zostanie zatem położony na perspektywę stóp w 2025 roku (jeszcze we wrześniu Fed komunikował zejście w rejon 3%) niż na samą decyzję. Ponieważ Fed mimo wszystko „pozostaje w tyle” za europejskimi bankami, perspektywa kolejnej obniżki niespecjalnie przeszkadza dolarowi.
Jednocześnie jak wiemy, RPP wysłała ostatnio komunikat, iż stopy procentowe mogą nie zmienić się przez cały kolejny rok. jeżeli przyjmiemy, iż na koniec przyszłego roku stopy w USA będą w przedziale 3,5-4%, zaś w strefie euro być może 1,5-2%, to przy stopie referencyjnej 5,75% w Polsce oznacza to rosnący magnes dla globalnego kapitału. Dzięki temu, mimo dość słabego euro wobec dolara, kurs EUR/PLN jest w tej chwili na dolnym poziomie wielomiesięcznej konsolidacji i przy sprzyjających warunkach rynkowych może spróbować wybicia dołem. Warto jednak pamiętać, iż historycznie w sytuacji odwrotu od ryzyka na rynkach globalnych poziom stóp procentowych na rynku wschodzącym (takim jak Polska) miał relatywnie nieduże znaczenie.
W poniedziałek o 9:00 euro kosztuje 4,26 złotego, dolar 4,05 złotego, frank 4,55 złotego, zaś funt 5,13 złotego.
Źródło: dr Przemysław Kwiecień CFA, XTB