Sylwester 2025: Żegnamy rok ransomware, witamy rok deepfake’ów

2 godzin temu
Zdjęcie: Deepfake


Jeszcze do niedawna w świecie cyfrowego bezpieczeństwa obowiązywała prosta, analogowa zasada: „zobaczysz, to uwierzysz”. Rok 2024 brutalnie zweryfikował to założenie, a nadchodzące miesiące ostatecznie pogrzebią je w archiwach historii IT. Deepfakes przestały być internetową ciekawostką czy narzędziem dezinformacji politycznej. Wraz z oprogramowaniem ransomware stały się głównym wektorem cyberataków wymierzonych w biznes. Stoimy u progu momentu, w którym weryfikacja tożsamości i autentyczności treści stanie się kluczową usługą w portfolio każdego integratora IT.

Współczesna cyberprzestrzeń przechodzi transformację, której skalę trudno porównać z czymkolwiek, co widzieliśmy w ostatniej dekadzie. Pojawienie się tanich, powszechnie dostępnych i niezwykle potężnych narzędzi sztucznej inteligencji pozwoliło na manipulację treściami audio i wideo w sposób, który dla ludzkich zmysłów jest już nieuchwytny. Badacze z wiodących ośrodków akademickich, w tym eksperci z Laboratorium Mediów Sądowych na Uniwersytecie w Buffalo, ostrzegają: to zjawisko dopiero się rozkręca. jeżeli dzisiejsze media syntetyczne wydają się imponujące, to deepfakes z rocznika 2026 mogą uczynić odróżnienie fikcji od rzeczywistości zadaniem niewykonalnym dla człowieka.

Demokratyzacja oszustwa – skala, która przytłacza

Aby zrozumieć powagę sytuacji, musimy spojrzeć na liczby, które najlepiej obrazują dynamikę tego rynku. Według szacunków firmy DeepStrike, zajmującej się cyberbezpieczeństwem, wolumen deepfake’ów w sieci wzrósł w sposób wykładniczy. Z poziomu około 500 000 próbek w 2023 roku, skoczyliśmy do szacowanych 8 milionów w roku 2025. Mówimy tu o rocznym wzroście na poziomie blisko 900%.

Co napędza tę lawinę? Przede wszystkim drastyczne obniżenie bariery wejścia. Jeszcze kilka lat temu stworzenie wiarygodnego wideo wymagało potężnych stacji roboczych, zaawansowanej wiedzy z zakresu uczenia maszynowego i gigabajtów danych treningowych. Dziś próg techniczny spadł praktycznie do zera.

Pojawienie się ulepszonych aplikacji AI, takich jak Sora 2 od OpenAI czy Veo 3 od Google, w połączeniu z falą startupów oferujących dedykowane narzędzia, zmieniło reguły gry. w tej chwili każdy – niezależnie od intencji – może opisać swój pomysł, pozwolić modelowi językowemu (takiemu jak ChatGPT czy Gemini) na napisanie skryptu, a następnie w kilka minut wygenerować wysokiej jakości materiał audiowizualny. Agenci AI są w stanie zautomatyzować ten proces od A do Z. W efekcie zdolność do generowania spójnych oszustw na masową skalę została zdemokratyzowana.

Nie mówimy tu o teoretycznym zagrożeniu. Dużych sprzedawców detalicznych zalewa fala choćby 1000 fałszywych połączeń generowanych przez AI dziennie. Deepfake przestał być „produktem butikowym” używanym do celowanych ataków na prezesów (CEO fraud); stał się „rozwiązaniem” komercyjnym dla cyberprzestępców, służącym do masowych wyłudzeń, nękania i podważania zaufania do marek.

Koniec „Doliny Niesamowitości” – technologia wyprzedza percepcję

Przez długi czas naszą linią obrony była niedoskonałość technologii. Eksperci od cyberbezpieczeństwa uczyli pracowników zwracać uwagę na detale: nienaturalne mruganie, artefakty wokół ust, dziwne oświetlenie czy „metaliczny” pogłos w głosie. Ta era właśnie się kończy.

Spektakularne ulepszenia, jakie zaszły w ostatnich miesiącach, opierają się na fundamentalnych zmianach w architekturze modeli generatywnych. Kluczem jest tu „spójność czasowa” (temporal consistency). Nowoczesne modele wideo potrafią oddzielić informacje o tożsamości osoby od informacji o jej ruchu. Oznacza to, iż ten sam ruch może być bezbłędnie przypisany do różnych tożsamości, a jedna tożsamość może wykonywać nieskończoną gamę ruchów bez utraty stabilności obrazu. Zniknęły migotania, deformacje i zniekształcenia strukturalne wokół oczu czy szczęki, które kiedyś stanowiły niezawodny dowód kryminalistyczny.

Równie, a może choćby bardziej niepokojący, jest postęp w sferze audio. Klonowanie głosu przekroczyło próg nierozróżnialności. Wystarczy zaledwie kilka sekund próbki dźwiękowej, by wygenerować klona, który nie tylko brzmi jak ofiara, ale zachowuje jej naturalną intonację, rytm wypowiedzi, a choćby specyficzne pauzy na oddech czy emocjonalne zabarwienie głosu. Te cechy, które wcześniej zdradzały syntetyczność nagrania, praktycznie zniknęły. W codziennych sytuacjach, zwłaszcza podczas rozmów przez komunikatory o niższej jakości transmisji, realizm ten jest wystarczający, by oszukać choćby doświadczonych użytkowników.

Scenariusz 2026 – atak w czasie rzeczywistym

Patrząc w przyszłość, analitycy i badacze mediów sądowych kreślą scenariusz, w którym statyczne oszustwa ustąpią miejsca manipulacji w czasie rzeczywistym. To jest granica, której przekroczenie zmieni paradygmat komunikacji biznesowej.

Zmierzamy w stronę syntezy live. Modele generatywne uczą się tworzyć treści na żywo, zamiast dostarczać wstępnie wyrenderowane klipy. Co więcej, następuje konwergencja modelowania tożsamości. Systemy AI zaczynają rejestrować i replikować nie tylko to, jak dana osoba wygląda, ale także jej unikalną „sygnaturę behawioralną” – sposób poruszania się, gestykulację w konkretnych kontekstach, mikrowyrazy twarzy. Wynik końcowy przestaje być jedynie obrazem „wyglądającym jak osoba X”; staje się bytem „zachowującym się jak osoba X w czasie”.

Deepfakes z 2026 roku będą miały na celu unikanie systemów wykrywania poprzez naśladowanie niuansów ludzkiej biologii. W środowisku medialnym, gdzie uwaga odbiorcy jest rozproszona, a treści rozprzestrzeniają się szybciej niż jakakolwiek weryfikacja (fact-checking), stwarza to pole do nadużyć o niewyobrażalnym potencjale niszczącym – od dezinformacji giełdowej po wyrafinowany inżynierię społeczną wewnątrz korporacji.

Nowa rola integratora IT – od zabezpieczania sieci do certyfikacji prawdy

Wobec tak zarysowanego krajobrazu zagrożeń, branża IT musi uderzyć się w pierś: postęp w tworzeniu ram obronnych jest niewspółmiernie mały w stosunku do tempa rozwoju ofensywnej AI. Mimo licznych raportów i propozycji wielowarstwowych zabezpieczeń, wciąż opieramy się na ludzkim osądzie, który staje się najsłabszym ogniwem.

Oznacza to konieczność redefinicji oferty. Tradycyjne pakiety bezpieczeństwa chroniące punkty końcowe i sieci to już za mało. Klienci biznesowi będą niedługo potrzebować ochrony na poziomie infrastruktury treści.

W miarę jak przepaść percepcyjna między mediami autentycznymi a syntetycznymi będzie zanikać, linia obrony musi zostać przesunięta z człowieka na kryptografię. Przyszłością są rozwiązania zapewniające „bezpieczne pochodzenie” (secure provenance), takie jak kryptograficznie podpisane media u źródła rejestracji (np. w kamerze) oraz narzędzia zgodne z otwartymi standardami, takimi jak te proponowane przez Koalicję na rzecz Pochodzenia i Autentyczności Treści (C2PA).

Integratorzy stają przed szansą, by stać się nie tylko dostawcami sprzętu i oprogramowania, ale strażnikami cyfrowego zaufania. Wdrożenie podejścia Zero Trust nie tylko do użytkowników w sieci, ale do samej treści multimedialnej przesyłanej wewnątrz organizacji, stanie się standardem wymaganym przez działy compliance.

Sztuczna inteligencja dała nam narzędzia do kreowania dowolnej rzeczywistości. Teraz branża technologiczna musi dostarczyć narzędzia, które pozwolą nam w tej rzeczywistości bezpiecznie funkcjonować. Bez nich, w świecie biznesu opartym na zaufaniu, ryzykujemy paraliż decyzyjny, w którym nikt nie będzie miał pewności, czy rozmawia z kluczowym partnerem, czy z jego cyfrowym cieniem.

Idź do oryginalnego materiału